Piotr Kuczyński

Kolejna bitwa o OFE

W pierwszej połowie tego roku w centrum uwagi znajdą się OFE. Przy okazji wprowadzania w 2011 roku zmian do ustawy emerytalnej wpisano do niej również, że w tym roku system OFE czeka weryfikacja. Już kilka tygodni wcześniej do mediów dotarł przeciek, że rząd chce na 10 lat przed wiekiem emerytalnym przesunąć środki z OFE do ZUS po to, żeby tam nie były narażone na rynkowe ryzyko. Ta informacja rozpoczęła dyskusję, która zapewne (tak jak w 2011 roku) będzie bardzo gorąca.

Kakofonia polityczna już jest niezwykła. Celują w niej nie tylko zwolennicy systemu z OFE. Słychać głosy poważnych ludzi, którzy twierdzą na przykład, że OFE ponoszą straty – to jest tylko okresowo prawda – tracą na bessie, ale zyskują w hossie. W ciągu 5 lat, czyli do początku ostatniego kryzysu zyskały około 25 procent. Słyszałem też w TVP Info („Forum” z 29 kwietnia) polityka twierdzącego, że przez OFE zadłużenie Polski przekracza 60 procent. 

Zwolennicy OFE też nie pozostają dłużni. Próbują na przykład porównywać PTE (Powszechne Towarzystwa Emerytalne) do TFI, choć w TFI inwestujemy wtedy, kiedy chcemy, a w OFE musimy. Na początku dyskusji Izba Gospodarcza Towarzystw Emerytalnych (IGTE) mówiła na przykład, że mężczyzna średnio żyje około 73 lata, „zapominając”, że jeśli mężczyzna dożył już do 67 lat, to żyje średnio jeszcze lat 16.

Pamiętam też początek 2011 roku, kiedy to Leszek Balcerowicz opowiadał się za ostrą redukcją wydatków budżetowych po to, żeby nieobniżona składka trafiała do OFE. Przypomnijmy, że około 280 mld złotych z OFE podniosło zadłużenie Polski. Gdyby nie OFE, to zadłużenie nie byłoby bliskie 55 proc. PKB, tylko lokowałoby się w okolicach 40 procent, a licznik długu profesora Balcerowicza musiałby znacznie zwolnić. 

PTE zareagowały kontratakiem. Izba Gospodarcza Towarzystw Emerytalnych (IGTE) zaproponowała, żeby emerytury z OFE były wypłacane w formie tzw. wypłaty programowanej w miesięcznych ratach przez określony z góry czas lub dożywotnio. W pierwszym przypadku zebrane środki dzielone byłby przez ilość miesięcy (10 lat – 120 miesięcy), a w przypadku dożywotnim przez ilość miesięcy przeciętne dalszego trwania życia osoby w wieku emerytalnym (obecnie dla mężczyzny w wieku 67 lat to 192,1 miesiąca). W pierwszym przypadku środki podlegałyby dziedziczeniu, w drugim nie. 

Propozycja spotkała się z powszechnym oburzeniem. Komentatorzy zwracają uwagę na to, że od dawna żadna sprawa nie zjednoczyła polityków wszystkich opcji. Do propozycji IGTE zdecydowanie znajduje zastosowanie powiedzenie „Jeśli Bóg chce kogoś pokarać, to mu rozum odbiera”. Nie można wykluczyć nawet, że prawdą jest to, co (żartem) powiedział w „Faktach po Faktach” (29 marca) prof. Ryszard Bugaj. Powiedział, że być może same PTE prowokują polityków do likwidacji funduszy.

W końcu przecież śmietankę już zebrano. Opłaty na rzecz PTE były potężne, a ich wielkość całkowicie nieuzasadniona. Przyszli emeryci zapłacili już około 30 mld złotych. Teraz zostały same problemy – niższa składka, niższe (35 procent początkowych) opłaty wstępne, konieczność wydawania pieniędzy na wypłatę emerytur (dotychczas tylko wpływały). Po co się męczyć?

Alternatywą jest propozycja, którą złożyła IGTE. Gdyby weszła w życie, to prawdopodobnie większość ludzi przyjęłaby wariant wypłaty zgromadzonych środków w ciągu 10 lat, bo emerytura w ciągu tych 10 lat byłaby o 60 procent wyższa niż ta dożywotnia. Poza tym pozostałe po śmierci emeryta środki byłyby dziedziczone. W tej sytuacji wielu emerytów wydałoby w ciągu 10 lat wpływające środki. Zostaliby na łasce części emerytury wypłacanej dożywotnio przez ZUS. A gdyby ta część była mniejsza od minimum (obecnie 831 zł), to resztę dopłacić musiałby budżet państwa, co doprowadziłoby do potężnych perturbacji.

Jaki interes mają PTE, proponując swoje rozwiązanie? Po pierwsze duża część emerytów będzie żyła jednak dłużej, niż wynikać to będzie z obliczanej co roku średniej życia. Wtedy będę musiały dopłacać do interesu. Poza tym będą musiały zajmować się wypłatami oraz tworzyć bezpieczne fundusze przedemerytalne, co znacznie zwiększy ich koszty. 

Co wybiorą politycy? Uważam, że na likwidację OFE nikt się nie zdecyduje. Byłoby to zbyt politycznie ryzykowne. Dziwiłbym się jednak bardzo, gdyby ustawa nie została zmieniona tak, żeby nie trzeba było w 2014 roku i w kolejnych latach zwiększać składki do OFE. Poza tym z pewnością to ZUS będzie wypłacał emeryturę, bo będzie to korzystniejsze zarówno dla budżetu, jak i dla emeryta. Uważam, że proponowane przez rząd 10 lat to za długo – to był tylko test. Środki przejdą do ZUS na przykład na 5 lat przed emeryturą. A za parę lat przymus inwestowania w OFE zniknie.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Piotr Kuczyński
Piotr Kuczyński
Analityk rynku finansowego
Analityk rynku finansowego, główny analityk firmy Xelion. Współautor, razem z Adamem Cymerem, wydanej nakładem Krytyki Politycznej książki "Dość gry pozorów. Młodzi macie głos(y)". Felietonista Krytyki Politycznej.
Zamknij