– Szanowni obywatele! Proszę przejść do metra. Zgromadzenie jest nielegalne. Proszę nie przeszkadzać innym obywatelom.
– Szanowni obywatele! Proszę przejść do metra. Zgromadzenie jest nielegalne. Proszę nie przeszkadzać innym obywatelom.
Gruby policjant z głośnikiem w ręku chodzi po parkingu wokół wieży telewizyjnej Ostankino w Moskwie. Na parkingu odbywa się pikieta, wywołana emisją w telewizji rosyjskiej filmu Anatomia protestu, w którym stwierdza się między innym, że uczestnicy demonstracji powyborczych w Moskwie dostawali nie tylko pieniądze, ale też słodycze. Pikieta jest „nielegalna” – nikt nie zwracał się do władz Moskwy o pozwolenie. Wszyscy rozumiejąc, że nigdy takiego pozwolenia nie dostanie.
Wiadomo, że każda taka pikieta kończy się akcją, która dostała bardzo precyzyjne, ale zupełnie nieprzetłumaczalne określenie – wintiłowo. To określenie pochodzi od сzasownika wintit’, co oznacza masowe zatrzymania podczas pokojowej akcji opozycyjnej. Żeby uniknąć wintiłowa, dzisiejsza akcja została zapowiedziana jako spotkanie z wyborcami deputowanego do parlamentu rosyjskiego (to jedyny formuła zgromadzenia, która według prawa nie wymaga pozwolenia ze strony władzy). Deputowany Gudkow, który jest formalnym inicjatorem tego spotkania, wkrótce po jego starcie zostaje zmuszony do opuszczenia parkingu – musi wyzwalać z komisariatu Siergieja Udalcowa, zatrzymanego chwilę po pojawieniu się na pikiecie.
W ciągu paru godzin los Udalcowa czeka setkę uczestników pikiety. Zamiast brutalnego wintiłowa i przemocy fizycznej policja stosuje inną taktykę: wyławia z tłumu pojedynczych uczestników pikiety i prowadzi do radiowozu. Najpierw do aresztu trafiają ci trzymający transparenty albo po prostu kartki papieru z jakimkolwiek napisem. Potem – odważni uczestnicy pikiety, którzy ulegli nowej rewolucyjnej modzie i trzymają nad głowami zupełnie czyste, białe arkusze, odwołując się w ten sposób do «białej» rosyjskiej «kolorowej rewolucji» i jednocześnie do cenzury w rosyjskich mediach. Obserwując przebieg wydarzeń, niektórzy protestujący próbują się pozbyć własnoręcznie wykonanych transparentów – na marne: policja już prowadzi ich do wozu, za nimi lecą zniszczone hasła.
Kilkunastu młodszych protestujących pokornie idzie do aresztu. Nagle z tłumu wyłania się jakiś dziadek i zaczyna przekonywać policjantów, żeby zatrzymywali złodziei siedzących na Kremlu, a nie swoich pokojowych towarzyszy. Ktoś z policjantów nie wytrzymuje i próbuje złapać dziadka. Podnosi się hałas, tłum próbuje wyzwolić dziadka z rąk czterech policjantów, prowadzących go do aresztu, dziadek strasznie krzyczy, a jednak w końcu zostaje zatrzymany. Wkurwieni protestujący krzyczą do policji:
– Szanowni obywatele! Prosimy przejść do metra. To zgromadzenie jest nielegalne. Prosimy nie przeszkadzać innym obywatelom.