Felietonista brytyjskiego „The Times” Giles Coren zareagował na wiadomość o tym, że polski stał się drugim najczęściej używanym językiem w Anglii, tekstem pt. Today I am make first column in Polski. Coren jest znany z tego, że niespecjalnie lubi Polaków, więc w swoim felietonie nie ma litości. Używa prześmiewczej angielszczyzny, którą podobno mówią Polacy w Anglii, by postawić tezę, że nie wstydzą się oni swojego antysemityzmu – w odróżnieniu od brytyjskich liberałów, którzy zdaniem Corena muszą ukrywać swój antysemityzm (czytaj: krytykę Izraela) za zasłoną poprawności politycznej. „Skoro nie lubić Żydów, powiedz nie lubić Żydów” – tak mogłaby brzmieć po polsku puenta tego skandalicznego felietonu.
Kilka lat temu rząd Kazachstanu bardzo się obraził na innego Brytyjczyka, Sachę Barona Cohena, za to że wyśmiał współczesny Zachód za pomocą fantazji o postradzieckim dzikusie Boracie. Teraz polski rząd obraża się na felietonistę za to, że ten wyśmiał Wielką Brytanię za pomocą fantazji o polskim antysemityzmie. Polski ambasador w Londynie wydał gniewne oświadczenie w którym, mimo bezpośredniego powołania się na przypadek Borata, wpada w pułapkę zastawioną przez satyrę Corena.
Ambasador tłumaczy, że „w Polsce budujemy synagogi, nie palimy ich, jak w niektórych krajach”, najwyraźniej zakładając, że mogło być dużo gorzej. Wylicza, że z Polski pochodziło 6339 Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, a z Wielkiej Brytanii – „tylko” 19 (dziwna kalkulacja, biorąc pod uwagę, że Brytania nigdy nie była okupowana). Na dodatek chwali się, że „przynajmniej staramy się uczyć obcych języków”, oraz wymienia, jak wiele pożytku jest z Polaków, którzy „budują brytyjskie drogi oraz obsługują Brytyjczyków w restauracjach” – więc odpieprzcie się od naszego antysemityzmu.
Inspiracją dla felietonu Corena była wypowiedź polityka Liberalnych Demokratów o opresji, jaka dotknęła Palestyńczyków zaledwie kilka lat po Holocauście. Miał za te słowa przeprosić, co stało się powodem ostrych kpin Corena: w jego mniemaniu Polacy, w odróżnieniu od brytyjskich liberalnych demokratów, nie boją się przyznać, że po prostu nie lubią Żydów. Nie muszą sią ukrywać za fałszywą troską o losy Palestyńczyków. Jak widać, satyryczna postać Polaka to ostatnia szansa dla prawicowego obrońcy Izraela, by sprzedać tezę, że jakakolwiek krytyka tego państwa jest antysemityzmem.
Doniesienia o skandalu na Wyspach stanęły na polskich stronach tuż obok informacji o wypowiedzi Bożeny Dykiel w TVN („pożydził, czyli nie dał szmalu”). Na skutek publicznego używania przez Bożenę Dykiel czasownika „pożydzić” padła propozycja, żeby wprowadzić do języka polskiego słowo „dykielić”, czyli używać języka nienawiści. Żeby ta akcja miała sens, należałoby także wprowadzić do języka angielskiego czasownik „to dykiel”, oznaczającego używanie języka nienawiści przez Polaka lub Polkę. W sytuacji, gdy do uporczywego dykielenia uciekają się nie tylko gwiazdy seriali, ale też polscy politycy, żaden inny zabieg nie uchroni przed powtórką afery takiej jak ta z felietonem w „The Times”.