Wiem, że jestem spóźniona z recenzją francuskiego hitu o całe lata świetlne. Rzadko chodzę do kina, a jeszcze rzadziej na premiery. O Nietykalnych
Wiem, że jestem spóźniona z recenzją francuskiego hitu o całe lata
świetlne. Rzadko chodzę do kina, a jeszcze rzadziej na premiery. O Nietykalnych
słyszałam od miesięcy, że to wyjątkowy obraz, subtelny, rozczulający, a
jednocześnie dowcipny, pełen świetnie wyreżyserowanych, zaskakujących
scen. Wszyscy znajomi, którzy go obejrzeli, wychodzili z kina w
doskonałych humorach. Film podbił serca 25 milionów widzów w Europie i
stał się największym sukcesem kasowym francuskiego kina ostatnich
dziesięcioleci.
Kilka miesięcy temu przeczytałam parę entuzjastycznych recenzji, ale nie
zdołałam dotrzeć do kina. Tymczasem przyszły wakacje i czas nieróbstwa.
Ktoś podrzucił mi DVD i pewnego nudnego wieczoru włączyłam komputer.
Muszę przyznać, że film mnie zaskoczył. Spodziewałam się dobrze zagranej
komedii z cyklu „feel good”, relaksującej opowieści o tym, że życie nie
jest wcale takie złe, jak się nam wydaje, i wystarczy odrobina poczucia
humoru i lekki dystans, żeby zobaczyć je w całkiem innym świetle.
Tymczasem dostałam nachalną ideologiczną ramotkę.
Tym, którzy do tej pory nie zdążyli go obejrzeć, wyjaśniam krótko, że
film opowiada o nietypowej przyjaźni dwóch mężczyzn, których na pozór
wszystko różni. Driss (Omar Sy) jest czarnoskórym chłopakiem z nizin
społecznych. Właśnie odsiedział wyrok za napad na sklep jubilerski. Po
wyjściu z więzienia nie ma najmniejszej ochoty pracować ani pomagać
przybranej mamie, która oprócz niego ma na głowie całe stadko
rozwrzeszczanych i niesfornych dzieci. Zupełnym przypadkiem zostaje
zatrudniony jako pielęgniarz sparaliżowanego multimilionera, Philippe’a
(François Cluzet). Philippe ma niezliczoną liczbę zer za jedynką na
koncie bankowym. Jest również intelektualistą, erudytą, wyrafinowanym
znawcą malarstwa i melomanem..
Driss trafia z paryskich slumsów do bajkowego świata, w którym dostaje
umeblowany antykami pokój wielkości swojego poprzedniego mieszkania i
prywatną łazienkę, po której można jeździć na wrotkach. Spotyka też
wyjątkowych ludzi, którzy sprawiają, że powoli zaczyna się zmieniać.
Oglądając dzieło Oliviera Nakache’a i Erica Toledana dowiadujemy się, że
dzięki pieniądzom można oczywiście otoczyć się luksusem i spędzać
przyjemnie czas, ale bogactwo przede wszystkim korzystnie wpływa na
kształtowanie osobowości. Wszyscy mieszkańcy pałacu Philippe’a są
niezwykli, poczynając od pięknej rudowłosej sekretarki, poprzez
obdarzoną wyjątkowym poczuciem humoru pokojówkę, a kończąc na wrażliwym
ogrodniku.
Driss po raz pierwszy w życiu otaczają ludzie serdeczni i, nie wahajmy
się użyć tego słowa, ludzie dobrzy. Ich charaktery zostały zahartowane
przez pieniądze, jak stal w ogniu. Z godnym podziwu poświęceniem i
niekwestionowaną miłością zajmują się sparaliżowanym pracodawcą.
Nietykalni to opowieść o magii pieniądza, ale też pochwała stylu
życia współczesnego patrycjatu. Philippe, dzięki niezwykłej
przenikliwości, właściwej ludziom pochodzącym z wyższych sfer, od razu
dostrzega skrywane pod maską grubiaństwa wrażliwe wnętrze Drissa. Bez
wahania docenia jego inteligencję, która w połączeniu z niewątpliwą siłą
mięśni stanowi kombinację czyniącą z czarnoskórego chłopaka idealnego
pielęgniarza. Z kamienną twarzą znosi jego arogancję i nie komentuje
braku wychowania. A nawet jest dumny, że pod jego dachem zamieszkał
wulgarny ciemnoskóry młodzieniec, który wniósł do pałacu powiew
świeżości i egzotyki, jak sprowadzone prosto z Afryki piękne i
niebezpieczne zwierzę. Cierpliwie odsłania przed swoim nowym
pracownikiem subtelny urok arystokracji.
W świeżo upieczonym pielęgniarzu zachodzą głębokie zmiany. Już
pierwszego dnia rzuca się z wściekłością na człowieka, który zatarasował
drogę, parkując samochód przed wyjazdem z posiadłości Philippe’a. „Nie
widzisz, co tu napisane?” – krzyczy były złodziej – „To własność
prywatna!” Dirrs nie tylko uczy się szybko szacunku do cudzej własności,
zaczyna też podziwiać swojego pracodawcę, a w końcu budzi się w nim
głębokie i szczere uczucie. Troskliwie i z przejęciem zajmuje się
Philippe’em, w zamian zaś otrzymuje potężną dawkę kultury. Chadza do
galerii, na koncerty i do opery, słucha czytanej głośno poezji. Chociaż
ostentacyjnie okazuje brak zainteresowania, w rzeczywistości z
przejęciem chłonie wszystko, co pokazuje mu Philippe, i zaczyna
postrzegać rzeczywistość w zupełnie innych kategoriach.
Pod koniec filmu Driss maluje obrazy i chętnie słucha muzyki klasycznej,
a jego zatwardziałe serce topnieje jak kawałek lodu położony na piecu.
Oddaje Philippe’owi skradziony wcześniej drogocenny przedmiot, wiedziony
poczuciem obowiązku porzuca ciepłą posadę i wraca do slumsów, żeby
zająć się swoją przybraną matką i rodzeństwem. Odchodząc, widzi znowu
samochód, który blokuje wyjazd z posesji. Tym razem powściąga gniew.
Podchodzi spokojnie do kierowcy i grzecznie wyjaśnia mu, że stoi na
terenie prywatnym i musi przeparkować auto.
W większości recenzji czytamy, że film traktuje o potędze przyjaźni,
która przekracza granice klasowe. Doprawdy, naiwność dziennikarzy
zajmujących się kulturą nie ma swoich granic. Obraz jest do bólu
nachalny w swojej indoktrynacji. Autorzy nie bawili się w subtelności. W
rzeczywistości Nietykalni to obrzydliwa i bezwstydna pochwała
burżuazji. Driss dostaje się na salony jedynie dlatego, że Philippe ma
taki kaprys. Pod wpływem pracodawcy zmienia się z nieroba i rzezimieszka
w dobrodusznego czarnoskórego służącego, a biały arystokrata czerpie z
nowej znajomości potrzebną mu do życia energię. Biorąc pod uwagę
narastający kryzys, ogólne poczucie zagrożenia i rasistowskie nastroje,
jakie opanowały Europę, a zwłaszcza Francję, fakt, że Nietykalni urzekli dwadzieścia pięć milionów widzów, daje wiele do myślenia.