Lubicie siedzieć nad rzeką i patrzeć na ptaki? Uważacie, że mało jest piękniejszych rzeczy niż spacer brzegiem Wisły albo Bugu? No to macie pecha, bo Prawo i Sprawiedliwość uważa inaczej.
Gdy Amazon planuje wysyłanie towarów dronami, nasi poczciwi politycy postanowili postawić na rozwój śródlądowej żeglugi rzecznej. W tym celu przyjęli program rozwoju dróg wodnych, który zakłada wybetonowanie około tysiąca kilometrów polskich rzek.
Od dawna podejrzewam, że z politykami PiS jest coś nie tak, ale ten pomysł dobrze pokazuje, co. Nie chodzi tylko o to, że siedzą w kieszeni Rydzyka, więc muszą ścinać Puszczę Białowieską, jak pan Szyszko każe. Oni po prostu ciągle żyją w XIX wieku. A może nawet jeszcze dawniej? Może pozazdrościli Kazimierzowi Wielkiemu i zastawszy Polskę w ruinie, chcieliby ją porządnie wybetonować? Wszak tam, gdzie był las, znacznie lepiej sprawdzi się parking. Do czego Polska potrzebuje rzek? Najwyraźniej zdaniem PiS-u przyroda Polaków nie interesuje, nie interesuje ich też turystyka. Polacy nie powinni zarabiać na naszej pięknej przyrodzie, powinni pracować w fabrykach zlokalizowanych na brzegach rzek, których koryta należy wybetonować, żeby produkowane w nich towary mogły spływać prosto do morza. Polska wybetonowana od morza do Czech. Kazimierz Wielki byłby dumny.
Jednak od czasu Kazimierza Wielkiego upłynęło już trochę wody. Twierdzenie prezydenta Dudy, że na wybetonowaniu tysiąca kilometrów polskich rzek zarobimy 300 miliardów złotych, ma więcej wspólnego z wiarą w zamach w Smoleńsku niż ogólnie dostępną wiedzą o współczesnym świecie.
czytaj także
Co prawda spotkałem się z twierdzeniem, że powódź we Wrocławiu była dla tego miasta ożywczym strumieniem, który pozwolił mu się tak pięknie rozwinąć, że dziś jest chyba drugim najfajniejszym miastem w Polsce (no, może trzecim, bo jeszcze Sokołowsko. Pierwsza jest oczywiście Warszawa, która zasysa całą fajność z kraju). Mimo wszystko jednak nikomu nie życzyłbym powodzi. Tutaj też najwyraźniej różnimy się z rządami „dobrej zmiany”. Najważniejszym zagrożeniem związanym z uregulowaniem Odry, Buga i Wisły jest zwiększenie ryzyka powodziowego. Co prawda Polska ma zasoby wodne na poziomie Egiptu, a w wakacje spodziewamy się kolejnych blackoutów, bo może zabraknąć wody do chłodzenia elektrowni, jednak czasem spada tutaj jakiś większy deszcz. Już dziś mamy problemy z powodziami, bo zniszczono wiele naturalnych obszarów retencyjnych, betonując różne górskie rzeki.
Wszak tam, gdzie był las, znacznie lepiej sprawdzi się parking.
Jak przypomina Jacek Bożek z Klubu Gaja: „Dziecko wie, że wyprostowanie, zawężenie koryt, wąskie obwałowanie, to przyśpieszenie spływu wód i brak możliwości rozlania się rzeki na naturalnych terenach”. Niestety w rządzie PiS-u nie ma żadnych dzieci, więc najwyraźniej nasi politycy nie są świadomi tych prostych zależności. A może po prostu hołdują hasłu Madame de Pompadour: Po nas choćby potop? Nawet jeśli tak, to znacznie więcej byłoby z tego pożytku, gdyby wydawali publiczne pieniądze na huczne zabawy niż na niszczenie przyrody. Od zabawy też można się zniszczyć, ale przeważnie po jakimś czasie wraca się do zdrowia. Tymczasem wybetonowanie tysiąca kilometrów polskich rzeki zniszczy polską przyrodę na zawsze. Oraz może mieć realny wpływ na życie i zdrowie ludzi oraz ich majątek.
O ile zyski z żeglugi śródlądowej są palcem na wodzie pisane, to straty z powodu powodzi są raczej dobrze znane. W 2010 „z zalanych obszarów ewakuowano łącznie ponad 31 tys. ludzi. Śmierć wskutek powodzi poniosło 25 osób. Powódź w Polsce dotknęła 811 gmin. Łączne straty przekroczyły 12 mld zł, czyli 3 mld euro. Zostało zniszczonych 80 tys. km dróg i 59 mostów. Pod wodą znalazło się 680 tys. ha ziemi uprawnej, 18 tys. budynków i 808 szkół”. Kilkastet razy więcej ludzi umiera w Polsce od smogu i władza się tym nie przejmuje, więc dlaczego miałaby się przejmować ryzykiem powodziowym? Na pewno da się wytłumaczyć, że to wina Tuska, bo to jeszcze rząd PO wziął pożyczkę od Banku Światowego na uregulowanie Odry.
Smog zabija, a rządzący wolą troszczyć się o węgiel [rozmowa]
czytaj także
O ile kosztami powodzi nasz rząd może się na razie nie przejmować, to już teraz planuje wydanie 90 miliardów na tę idiotyczną inwestycję. A jest to plan minimum. Tak się dziwnie składa, że inwestycje hydrotechniczne są często znacznie droższe, niż się to początkowo zakłada. Koalicja Ratujmy rzeki szacuje, że realizacja programu może pochłonąć nawet ponad 200 mld PLN. Oczywiście inwestycja ta jest na tyle nieopłacalna, że raczej nie znajdą się prywatni inwestorzy chcący do niej dokładać. Choć z pewnością znajdzie się wiele firm, które chętnie przytulą część tej kwoty. Dwieście miliardów złotych na betonowanie rzek, niszczenie siedlisk ptaków migrujących oraz ekosystemów kluczowych dla przetrwania wielu gatunków roślin, grzybów i zwierząt. Kaskadyzacja rzek wytworzy bariery, które sprawią, że zagrożone wyginięciem będę populacje łososia, troci, jesiotra, czy węgorza. Przystosowanie Wisły do żeglugi oznacza także zniszczenie znajdujących się na niej wysp, które stoją na drodze swobodnego przepływu towarów. Umiecie sobie wyobrazić Wisłę bez wysp i ptaków? Ja nie umiem. Ale najwyraźniej jestem człowiekiem małej wyobraźni. Brak mi tej wizji, którą ma Jarosław Kaczyński, który zastał Polskę w ruinie, a zostawi lasy przerobione na deski, a rzeki na betonowe koryta.
czytaj także
Jak ocenia dr hab. Wiktor Kotowski: „Mamy do czynienia z bezprecedensowym zagrożeniem dla dwóch parków narodowych, 14 parków krajobrazowych oraz ponad 1000 kilometrów przyrody dolin rzecznych. Straty w ekosystemach dolin rzecznych będą nieodwracalne, wielokrotnie przewyższające wątpliwe zyski z żeglugi towarowej”. Zyski są wątpliwe, bo nie wiem, w jaki sposób PiS chce zachęcić przedsiębiorców do wysyłania towarów drogą wodną, skoro mają do wyboru tańszy i bardziej pewny transport drogowy i kolejowy.
Co więcej państwowy kombinat rzeczny będzie konkurować z Polskimi Kolejami Państwowymi. Rozumiem, że PKP Cargo za dobrze sobie radzi i trzeba mu stworzyć jakąś mocno dotowaną przez państwo konkurencję? O ile rozumiem, że warto dokładać do kolei, żeby ludzie byli bardziej mobilni, to dokładanie z naszych podatków do żeglugi śródlądowej, żeby mogła konkurować z państwową koleją wydaję mi się jednak trochę głupie. O ile rozumiem, że w lesie politycy PiS-u widzą tylko deski, a w rzece jedynie drogę, to przerabianie za miliardy rzek na drogi, gdy obok stoją tory, przekracza moje granice pojmowania. Czy nikt tam nie ma kalkulatora? Czy im zablokowali tę aplikację na rządowych iPadach w ramach nowej polityki bezpieczeństwa? Matematyka, groźna nauka.
czytaj także
Choć politycy PiS być może o tym nie wiedzą, to rzeka jest nie tylko środkiem transportu, ale też miejscem wypoczynku. Może to jakaś wiedza tajemna dla naszej władzy, ale ludzie lubią sobie usiąść nad rzeką i patrzeć na ptaki i zielsko, więc zamiast betonować koryta rzeczne, warto im na to pozwolić. Turystyka to też potężna gałąź gospodarki. Zapewnia większe wpływy niż potencjalni flisacy, którzy mieliby transportować towary.
Po drodze pewnie trzeba będzie też wybudować trochę fabryk, które już od dawna nie znajdują się przy rzekach. Warto pamiętać, że w Polsce nie ma zakazu budowania na terenach zalewowych. To z pewnością świetne miejsca, żeby lokować nowe zakłady przemysłowe. Mogłyby to być na przykład fabryki samochodów elektrycznych na węgiel. W końcu PiS planuje mieć w Polsce milion aut elektrycznych w ciągu 10 lat i dalej wydobywać ślunski wungiel. Kolejny pomysł taki głupi, że być może najlepsze, co może go spotkać, to spektakularna porażka. Powódź byłaby jakimś rozwiązaniem. Tylko trochę szkoda przyrody i ludzi. Ale to nie pierwszy raz, gdy „dobra zmiana” pokazuje, gdzie ma jedno i drugie. I pewnie nie ostatni.
Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o tym, jakie to głupie, polecam lekturę stanowiska koalicji Ratujmy Rzeki. Co prawda program stworzenia żeglugi śródlądowej jest taki głupi, że pewnie umrze śmiercią naturalną, gdy ktoś w PiS-ie jednak kupi sobie kalkulator, ale niewykluczone, że lobby firm hydrotechnicznych jest na tyle silne, że kalkulator im się zepsuje. Jeśli jednak, podobnie jak ja, uważacie, że polska przyroda jest cenniejsza niż zysk kilku firm, to warto sprawy pilnować, żebyśmy się nie obudzili w momencie, gdy na Wisłę wjadą buldożery i zaczną likwidować wyspy i zakola jak harwestery puszczę.
Zenon Kruczyński: Za całe zło, które czynimy przyrodzie, trzeba będzie w końcu zapłacić