Na początek się przyznam: Nie lubię facetów. Nigdy nie lubiłem. Może dlatego, że sam jestem jednym z nich, więc wiem, jakie to obłudne i bucowate stworzenia. Nie mówię, że kobiety są lepsze. Choć przeważnie są, więc nie mówię tego z czystej grzeczności. Świat rządzony przez kobiety byłby lepszy. Dlatego mężczyźni w przeważającej większości starają się do tego nie dopuścić. A może wcale nie dlatego? Tylko po prostu z wrodzonej złośliwości i potrzeby władzy. Może być i tak.
Ale nie o władzy nad światem chciałem, tylko o fundacji Mamusinum. Tfu, tzn. Masculinum. Przepraszam za te głupie żarty, ale fundacja sama się o nie prosi, odkąd jej prezes ogłosił: „Dość już mamy męskiej bezsilności i oddawania głosu wyłącznie kobietom”. Zauważmy, że już w trzecim wyrazie tego zdania pojawia się odmienione słowo „mama”. Przypadek? Nie sądzę.
No, dobra. Koniec żartów. Jak to jest z tym głosem, który został oddany wyłącznie kobietom, pokazuje niedawny raport. Co się okazuje? „Aż trzech czwartych wypowiedzi w największych dziennikach telewizyjnych w styczniu udzielili mężczyźni”. Kobiety wypowiadały się nie tylko trzy razy rzadziej, lecz również 80 proc. ich wypowiedzi było anonimowych. Wiadomo: telewizja kłamie, w życiu to wygląda inaczej.
Na przykład w polskim parlamencie jest aż 22% kobiet! Hm, to mniej niż się wypowiada w telewizji. No, ale nic. Szukajmy dalej. W całej Unii Europejskiej najwyższe stanowisko zarządcze w przedsiębiorstwach objęło już ponad dwa procent kobiet! Jeszcze tylko jakieś dziewięćdziesiąt procent, a słowa pana prezesa Mamusinum staną się prawdą.
Oczywiście prezentowane przeze mnie dane są wyrywkowe i nie oddają całej sytuacji. Z pewnością w UE jest tak mało CEO będących kobietami, dlatego że zarządzają one najprężniejszymi firmami, które swoje siedziby już dawno wyprowadziły za granicę. A zostali tylko spasieni i nieruchliwi faceci. Może być i tak. Z pewnością są też obszary zdominowane przez kobiety. No, ale co z tego? Jak bardzo trzeba być ślepym i głuchym, żeby twierdzić, że mężczyzn „właściwe nie reprezentuje dziś nikt”. To cytat z artykułu natemat.pl, w którym autor stara się zgłębić cele fundacji, więc rozumiem, że takie jest oficjalne stanowisko. Ale może źle rozumiem. Artykuł o fundacji ściga się w debilizmie z samą fundacją i już można zgubić się w tym, czyj debilizm jest czyj.
Z czasem robi się jednak niebezpiecznie. Mamy więc przykłady na dominację kobiet: „Mam znajomego motocyklistę, któremu żona po tym, jak im się urodziło dziecko, kazała motocykl sprzedać. I on to zrobił” – mówi Masłowski i nie wiadomo, czy się śmiać, czy płakać. Chyba jednak to drugie. W komentarzach więc możemy znaleźć ripostę: „Też miałam znajomego motocyklistę. Żona mu niczego nie kazała. Osierocił syna”. Czy pogląd, że wolelibyśmy, że nasz partner nie ginął w wieku młodym, rzeczywiście jest przemocą wymierzoną w męskość? Czy może jednak zwykłym rozsądkiem?
A dalej jest tylko gorzej: „Masłowski, Eichelberger i Pyrek zamierzają też wreszcie zbadać, na ile prawdziwie jest przedstawianie świata, w którym za całe zło odpowiedzialni są tylko mężczyźni”. Matko boska. Co tu badać? Przecież nikt zdrowy na umyśle tak nie twierdzi. Może w dalszej kolejności zaczną panowie badać, czy prawdziwie jest przedstawienie świata, w którym Żydzi rządzą światem? Zresztą nawet to miałoby więcej sensu. To zdanie to jednak tylko wprowadzanie do prostowania kolejnych mitów. Otóż fundacja chce walczyć ze stereotypem, że za przemoc domową odpowiadają tylko mężczyźni. Bo przecież kobiety też ranią mężczyzna. Tyle, że psychicznie. Próbuję sobie wyobrazić jak bardzo psychicznie skatowany musi być terapeuta, który postanowił zrównać przemoc fizyczną i psychiczną, i trochę mu współczuje, ale jest to rozumowanie na poziomie dresa, który daje komuś w mordę, bo ten ktoś na niego krzywo spojrzał.
Jak kobiety znęcają się nad mężczyznami? „Najczęściej odmawiają im uczuć, w tym ważnego dla mężczyzn seksu”. Hm. To rzeczywiście poważny problem, choć osobiście mam pewną podpowiedź: masturbacja, mężczyzno. Jeśli wstydzisz się w łazience, gdy żona za ścianą, zawsze możesz zrobić to w knajpie albo pracy. Zresztą są też domowe sposoby. Wystarczy głośniej puścić muzykę. Skoro seks mamy już rozwiązany, to pozostaje sprawa uczuć. Gdy partnerka odmawia ci uczuć, to nie jest wyłącznie twój problem ani twojej męskości. Jest to wasz wspólny problem. Więc być może powinniście go spróbować wspólnie rozwiązać, a nie zgłaszać na policję? To wbrew pozorom nie jest żart, tylko realny problem dla fundacji Masculinum. Jak czytamy: „Mężczyźni jednak tego nie zgłaszają, nie przyznają się, bo stereotypy rządzące światem na to nie pozwalają”. Spróbujmy sobie to wyobrazić. „Panie władzo, chciałem zgłosić, że żona odmawia mi seksu, czy możecie ją aresztować?”.
Zaprawdę potrzebujemy nie jednej, ale wielu fundacji, żeby mężczyźni uporali się ze swoją męskością i się na taki krok odważyli. Więc kibicuje panom. (Ale ciągle za nimi nie przepadam.)