Czy Gessler powinien zapłacić czynsz za wynajmowany od dzielnicy lokal? To oczywiście retoryczne pytanie. Powinien, czy nie powinien – w każdym razie wszystko wskazuje na to, że nie zamierza tego robić. Zresztą nawet, gdyby chciał, to nie ma z czego. W końcu jak podaje prasa: „Zakład Gospodarowania Nieruchomościami w Śródmieściu wynajął nawet firmę detektywistyczną, aby sprawdziła, czy ma majątek, ale detektywi nic nie znaleźli”. Żaden ze mnie detektyw, ale na zdjęciu przedstawiającym restauratora widzę złotą obrączkę i smartfona. Do dwudziestu milionów jeszcze trochę brakuje, ale od czegoś trzeba zacząć. Obrączka do obrączki i coś tam się zbierze.
Niewykluczone jednak, że obrączka należy do cioci, a telefon do fotografa, który wypożyczył mu go na potrzeby sesji. Zresztą wiele na to wskazuje. Ostatnio Adam Gessler stracił mieszkanie i teraz musi kątem pomieszkiwać u brata. Na szczęście brat jest miły (oraz majętny) i chętnie lokal mu udostępnia. Jak widać: pieniądze nie są najważniejsze, najważniejsza jest rodzina. Wie to zresztą dobrze sam zainteresowany: „najemny pracownik będzie zawsze tylko pracownikiem. Nigdy się nie będzie tak angażował, jak rodzina. Dlatego ważne jest to, żeby stworzyć dla gości taką atmosferę, żeby czuli, że przychodzą, jak do naszego domu. My się gośćmi opiekujemy. Służymy naszym gościom. Usługa, to słowo pochodzi od służenia. I tym się właśnie zajmujemy”. Jak widzimy, dyrektorstwo śródmiejskiego Zakładu Gospodarowania Nieruchomościami nigdy się do żadnej knajpy Gesslera się nie pofatygowało, bo wtedy przecież restaurator musiałby ich obsłużyć. Potraktować jak gości. A przecież nie okrada się gości. W ZGN jednak na to nie wpadli. I zapewne stąd te problemy z niezapłaconymi dwudziestoma milionami. A wystarczyło przyjść do pana Adama w gości.
O spektakularnej nieudolności ZGN-u może też chyba świadczyć fakt, że żeby zajął wynajmowany przez Gesslera lokal, trzeba było wynająć komornika aż z Pułtuska. Po dziesięciu latach niepłaceniu czynszu. Może jak władze dzielnicy też sobie przywieziemy z Pułtuska, to takie (i inne) problemy będą rozwiązywane szybciej? Prawdę mówiąc, poziom sprawności władz Śródmieścia, sprawia, że przestaję się dziwić nieuczciwości restauratora. Np. jakieś dwa lata temu urzędnicy zobaczyli, że Gessler występuje w telewizji i wydedukowali z tego, że pewnie płacą mu za to pieniądze. Ale okazało się, że TVP nie płaci mu bezpośrednio, tylko jakiejś firmie, więc władzę pozostają bezradne. Zważywszy, że w tej samej dzielnicy znajduje się Wydział Prawa Uniwersytetu Warszawskiego, trudno zrozumieć, że nikt z urzędników nie pofatygował się, aby wywiesić na tamtejszej tablicy ogłoszeniowej podanie z prośbą o pomoc. Są to jednak sprawy, które bez problemu mógłby rozwiązać zdolny student/studentka trzeciego roku. Z pewnością ktoś by się skusił, nawet bez honorarium, ale czystej pasji pomocy potrzebującym.
Mogę też podpowiedzieć, że Adam Gessler zaczął również pisywać do „Tygodnika Powszechnego”. Może przynajmniej tam pisze sam, a nie poprzez jakąś firmę i ZGN będzie mu mógł wejść na pensje. Dodatkowo „TP” raczej nie będzie mógł się tłumaczyć jak TVP: „Przecież w telewizji występują nie tylko ludzie o nieposzlakowanej opinii. Gdyby tylko tacy w niej występowali, telewizja byłaby nudna”. W tym tygodniku pracują przecież ludzie porządni i nudni. I nikt chyba temu nie będzie przeczyć.
No, ale nic. Może jeszcze dziesięć lat i miasto coś wymyśli. Na razie za myślenie wziął się lud fejsbukowy. W ten sposób powstał fanpejdż Mam 25mln powodów by nie jeść u Gesslera oraz wydarzenie Zjedz u Gesslera – nie zapłać. Jako że jedzenie u Gesslera jest dobre, trudno się dziwić, że ta druga opcja ma więcej zwolenników. Jednocześnie obserwując antyspołeczną politykę dzielnicy, która zamyka biblioteki, ośrodek pomocy społecznej, prześladuje skłotersów, a biednym każe się żywić kebabami, to nie sposób nie dojść do wniosku, że być może właśnie działalność Gesslera jest prospołeczna. Przynajmniej oferuje on tanią wódkę i zakąski lepsze niż kebaby, a wcale nie droższe. Być może to właśnie Gessler jest barem mlecznym (i wódczanym), o które walczymy. A niepłacenie czynszu, to po prostu dotacje od dzielnicy, która się swoich społecznych celów zrzeka na rzecz restauratora.