Jak państwo pewnie już wiedzą, nie jestem fanem prawdziwego życia. Zresztą nie tylko ja.
Sokół (taki raper, a nie ptak) przekonuje, że życie w realu jest lepsze niż w sieci. Spoko. Tylko skoro jest tak, jak mówi, to dlaczego przekonuje nas do tego w internecie, a nie w realu? Szach mat, prolife’owcy. To znaczy wiadomo. Pogoda brzydka, aż żal wychodzić. Ale skoro już Sokół chce nas przekonać, że „prawdziwe życie” jest lepsze niż siedzenie przed kompem, to może niech ruszy tyłek sprzed własnego i zamiast robić wirtualne kampanie społeczne, pójdzie na deszcz, pod blokiem przekonywać dzieciaki, że istnieje życie poza internetem. Oraz że ich stara jest fajniejsza niż Miley Cyrus. Powodzenia.
Tymczasem, dla przypomnienia, 10 powodów, dla których internet jest lepszy od reala.
1. W internecie masz dziesięć żyć. Albo więcej. Możesz ich mieć tak dużo, jak dużo masz fantazji i wolnego czasu.
2. Dzięki sieci możemy zawierać przyjaźnie, odbywać podróże, zdobywać wiedzę i korzystać z przyjemności bez wychodzenia z domu.
3. Dzięki sieci możesz uciekać od prawdziwego życia w iluzję. A to niezbędne, żeby przetrwać w tym okrutnym świecie. Ostatecznie gdybyśmy próbowali się naprawdę każdego dnia uczciwie konfrontować z faktem, że co sześć sekund gdzieś na świecie umiera z głodu dziecko i że niewiele z tym możemy zrobić, pozostałoby chyba nam tylko odliczać. Ile dzieci umarło z głodu podczas pisania tego tekstu? A ile, kiedy wyszedłem do sklepu po ser?
4. W internecie możemy słuchać takiej muzyki, jakiej chcemy. W prawdziwym życiu w szkołach puszczają „zajaranego życiem” Sokoła i nie możesz się z takiej lekcji wylogować jednym kliknięciem.
5. W internecie możesz strzelać do rodziny, przyjaciół i innych denerwujących bliźnich i nie zrobić im żadnej krzywdy. W prawdziwym życiu jest to trudniejsze.
6. Darmowe porno nigdy nie było jeszcze tak bardzo darmowe i dostępne. Prawdziwy seks wymaga znacznie więcej poświęceń. A nie wszyscy są na tyle poświęceń gotowi. Lepiej sobie zwalić konia przed monitorem, niż kogoś zgwałcić.
7. W internecie wszyscy są równi. Możesz obrazić typa o budowie szafy dwudrzwiowej i światopoglądzie leśnego ogra i nie dostać wpierdolu. W prawdziwym życiu trzeba do tego jeszcze odpowiednio szybko biegać. A to nie zawsze wystarczy, bo nigdy nie wiesz, kiedy cię znajdzie na dzielni.
8. Dzięki sieci możesz poznać tysiące możliwości wykorzystania płyty wiórowej. O większości z nich prawdziwi ludzie nie mają pojęcia.
9. W internecie możesz całe godziny spędzać z Sandrą Bullock albo George’em Clooneyem, czy kim tam sobie chcesz. W prawdziwym życiu masz marne szanse nawet na uścisk ich dłoni.
10. Przez internet można zamawiać narkotyki z dostawą do domu. W prawdziwym życiu trzeba spotykać się z dilerami. A to nie zawsze są mili ludzie. (Choć przeważnie tak).
Mógłbym tak jeszcze dłużej. Bo jak państwo pewnie już wiedzą, nie jestem fanem prawdziwego życia. Zresztą nie tylko ja. Dlaczego miałbym być? W prawdziwym życiu Fundusz Rozwiązywania Problemów Hazardowych ma na kontach kilkadziesiąt milionów złotych za dużo. Bo nikt najwyraźniej za bardzo nie ma pomysłu, jak rozwiązywać problemy hazardowe, a z każdego losu Lotto trzy procent idzie na rzeczony Fundusz. „Brzózka śmieje się, że za zgromadzone w FRPH pieniądze najlepiej byłoby spłacić długi hazardzistów. Wówczas naprawdę mogłoby to uratować życie paru osobom, którzy zalegają «u chłopaków z miasta»”. Ale po co naprawdę ratować komuś życie, skoro można wydać te pieniądze na bezsensowną kampanię społeczną o tym, że prawdziwie życie jest lepsze od internetu. Może zresztą dla niektórych jest lepsze. Jak się ma tyle kasy, że nie bardzo wiadomo, co z nią zrobić, to trudno narzekać.