Cezary Michalski

Z życia marionetek

Będzie to może pierwszy historycznie przypadek, kiedy publicysta Krytyki Politycznej cytuje afirmatywnie publicystę Centrum Adama Smitha.

W to, że największe media służą jeszcze (lub choćby starają się służyć) klasie średniej, wierzą już chyba tylko najwierniejsi fani serialu Newsroom. W świecie nowego średniowiecza, w którym globalny rynek wygrywa (na razie? definitywnie?) z sumą wydrążonych narodowych polityk, gdzie jedyną formą dopieszczanej przez rynek obywatelskiej aktywności są globalne Kościoły, w których nie wyznaje się już żadnej emancypacyjnej religii („dzieci Boże równe wobec Boga” i tym podobne „lewackie komunały”), a jedynie reakcyjną „zemstę Boga” (np. w lokalnym polskim Kościele katolickim, u progu słabiutkiej jeszcze watykańskiej pieriestrojki twardą ręką rządzi czarna sotnia, wymuszając milczenie na ostatnich polskich kapłanach wyznających Chrystusa, przejmując nawet fascynujący estetycznych radykałów kibolski obyczaj edukacyjnego i nonkonformistycznego bicia po mordzie, tym razem na potrzeby czystki w zakonie jezuitów) – w takim świecie w oczywisty sposób media dostały się w ręce najsilniejszego gracza, którym nie jest lud, nie jest klasa średnia, ale globalny kapitał.

Przykładem jest rozgrywka o OFE, w której media zostały cynicznie spuszczone ze smyczy przez swych prawdziwych panów będących ich właścicielami bezpośrednio lub utrzymujących je z reklam. I nieważne, czy są to media tradycyjne, czy najnowsze internetowe „media społecznościowe”. Służą tak samo wiernie jedynemu panu, którym jest skoncentrowany globalny pieniądz.

Tym razem nasze nowe psy pańskie zostały spuszczone ze smyczy paradoksalnie przeciwko polskiemu torysowi Rostowskiemu, który dość długo był ich bohaterem pozytywnym. Wszystko się zmieniło, od kiedy polski torys na wniosek premiera Donalda Tuska rozpoczął akcję przeciwko OFE (jako podstawowa forma polityki gospodarczej państwa szturmowanie kas OFE to stanowczo za mało, ale dla globalnego pieniądza to i tak już „bolszewizm”). Tu nie chodzi o idee (wolnorynkowe, wolnościowe, nawet nie o idee zniewalające), tu chodzi o bardzo wymierną gotówkę dopływającą (a przecież może nie dopłynąć) na konkretne konta. I nie chodzi o konkretne konta emerytalne, ale o konkretne konta oligarchów i prywatnych instytucji finansowych, które później tymi pieniędzmi się bawią (biorąc pod uwagę formę tej zabawy i jej realne wyniki, nie sposób nazwać jej „zarządzaniem”), pobierając sute prowizje bez względu na to, czy w tych zabawach zyskują, czy tracą nie swoje pieniądze.

Jednak właściciele OFE (imię Legion, biogramy i historie biznesowe ogólnodostępne) nie są (nigdy w historii swoich biznesowych karier nie byli) owieczkami, które pozwolą się strzyc, becząc tylko bezradnie. Właściciele OFE mają w Polsce media, mają medialną reklamę i nie wahają się tych środków użyć. Zauważył to nawet Robert Gwiazdowski z Centrum Adama Smitha, który od czasu, kiedy sam wyraził wątpliwość wobec prostackiej propagandy OFE (prowizje są nasze, ryzyko jest wasze, morda w kubeł nowe polskie mieszczaństwo, rzucajcie się do gardła swemu państwu, a nie nam, rozliczającym podatki na Cyprze) i chyba po raz pierwszy w swoim życiu został skopany jako „bolszewik i socjalista”, napisał już parę tekstów o toksycznym oddziaływaniu wielkiego pieniądza na debatę publiczną w Polsce. Zaprzeczających oficjalnej doktrynie swego Centrum, że rynek jest zawsze racjonalny, a polityka zawsze zła.

A ponieważ wykonał przy okazji pożyteczną pracę, to jego reaserch zacytuję lojalnie w dalszej części mego felietonu. I będzie to może pierwszy historycznie przypadek, kiedy publicysta Krytyki Politycznej cytuje afirmatywnie publicystę Centrum Adama Smitha, ale taki dowód na ponadpartyjną inteligibilność świata nie wywołuje we mnie histerycznych spazmów.

„Czy OFE mogą już odwołać wicepremiera?” – pytał Gwiazdowski na swoim blogu tydzień temu. I odpowiadał: „Jeszcze nie wiadomo, ale mogą mocno przestraszyć w celu wymuszenia korzystnych dla siebie rozwiązań. Na portalu 300polityka.pl pojawił się niedawno wpis Pana Łukasza Mężyka – byłego asystenta Pana Profesora Leszka Balcerowicza – pt. Strategiczna rekonstrukcja musi objąć Jacka Rostowskiego. Kilka dniu później Ryszard Petru, też były asystent Pana Profesora Leszka Balcerowicza, na Twitterze wrzucił link do wpisu Pana Mężyka z komentarzem: <<pomysł wymiany Rostowskiego na Lewandowskiego to rzeczywiście najprostsze i najbezpieczniejsze rozwiązanie>>. Po kolejnych kilku dniach na Onecie pojawiła się informacja, że <<Tusk rozważa dymisję Rostowskiego>>. <<Gdyby Tusk miał dla Rostowskiego dobrego następcę – dymisja byłaby przesądzona>>. Takie słowa miał usłyszeć Pan Konrad Piasecki z RMF FM od <<jednego z bliskich premierowi polityków Platformy>>”.

Tydzień później Gwiazdowski pociągnął temat, tym razem pokazując, jak Rostowskiego odwoływała renomowana agencja Reutersa: „Pierwszy raz Reuters napisał o tym chyba 24 lipca: <<Local media speculated that Rostowski could be replaced by the European Budget Commissioner Janusz Lewandowski>>. W owym czasie tak dokładnie (o zamianie na Lewandowskiego) to spekulowało chyba tylko jedno medium lokalne, a konkretnie 300Polityka.pl. Dziś cała Polska żyje informacją Reutersa z 9 sierpnia, którą potwierdziły już <<three sources with knowledge of Tusk′s thinking>>. Moim zdaniem nie ma aż trzech źródeł, które wiedzą, co Tusk myśli”.

Tu cytaty z Gwiazdowskiego się kończą, ale najbardziej efektowna pointa tej wyliczanki nastąpiła w dniu, kiedy „głos twego pana” tak zniecierpliwił się już swoim subtelnym oddziaływaniem na Tuska i Rostowskiego, że zamiast opisywać rzeczywistość, postanowił ją zmienić. Samodzielnie i całkiem już niesubtelnie. „Newsweek” po prostu oświadczył, że „Rostowski podał się do dymisji”, mimo że ani Tusk, ani Ministerstwo Finansów nic o tym fakcie dokonanym przez media nie wiedzieli.

Nie ma co płakać, nie ma co się żalić. Każda siła w tym świecie dąży do przejęcia wszystkiego i przejmie wszystko, jeśli nic równie silnego nie stanie jej na drodze. Tak robi czarna sotnia w polskim Kościele wobec wciąż obecnych tam chrześcijan, tak robi duży pieniądz wobec resztek społeczeństwa obywatelskiego i polityki.

To, co jednak najbardziej mnie wkurza (bo wkurza bezradnie), to występowanie marionetek wielkiego pieniądza w libertariańskim sztafażu obrońców wolności jednostki przed jedną tylko możliwą w tym pejzażu opresją – przed opresją państwa, przed opresją polityki, przed opresją instytucji, które kiedyś służyły obywatelom do równoważenia siły wielkiego pieniądza, a dziś, im bardziej same są słabe, tym brutalniej są przez wielki pieniądz i jego medialne marionetki deptane.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Cezary Michalski
Cezary Michalski
Komentator Krytyki Politycznej
Publicysta, eseista, prozaik. Studiował polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim, potem również slawistykę w Paryżu. Pracował tam jako sekretarz Józefa Czapskiego. Był redaktorem pism „brulion” i „Debata”, jego teksty ukazywały się w „Arcanach”, „Frondzie” i „Tygodniku Literackim”. Współpracował z Radiem Plus, TV Puls, „Życiem” i „Tygodnikiem Solidarność”. W czasach rządów AWS był sekretarzem Rady ds. Inicjatyw Wydawniczych i Upowszechniania Kultury. Wraz z Kingą Dunin i Sławomirem Sierakowskim prowadził program Lepsze książki w TVP Kultura. W latach 2006 – 2008 był zastępcą redaktora naczelnego gazety „Dziennik Polska-Europa-Świat”, a do połowy 2009 roku publicystą tego pisma. Współpracuje z Wydawnictwem Czerwono-Czarne. Aktualnie jest komentatorem Krytyki Politycznej
Zamknij