Z kraju wybranego, zamieszkanego przez naród wybrany doszła mnie szokująca wielu informacja, że Janusz Palikot zamierza tam zasłonić twarz wybranego przez siebie posągu Jezusa maską Guya Fawkesa. Moim zdaniem maska katolickiego spiskowca, który planując zamach na brytyjskiego monarchę znów pragnął uczynić Anglię wierną córą Kościoła katolickiego to stosunkowo najbardziej niewinna maska, jaką można w Polsce zasłonić twarz Jezusowi (nawet jeśli historyczny Guy Fawkes był niezbyt rozgarniętym fanatykiem próbującym zamordować akurat króla, który z katolikami pragnął się układać). Żyjemy bowiem w kraju, gdzie twarz Jezusa zasłaniamy na co dzień maską abp. Głódzia, maską abp. Michalika, maską Tomasza Terlikowskiego, maską Pawła Lisickiego, maską Roberta Tekielego, maską Grzegorza Górnego, maską Rafała Ziemkiewicza, maską Andrzeja Horubały, nawet moją maską. Swoimi maskami chętnie zasłaniają w Polsce twarz Jezusowi także czołowi politycy PiS i PO, narodowcy, neokonserwatyści, neomesjaniści, a nawet zwyczajni hipokryci.
„Każdy człowiek (dla Janeczki), który dziś żegna się publicznie, krzyżuje Chrystusa. Ja też się żegnam, ale tak, że tego nikt nie widzi (i proszę o zachowanie tajemnicy. Tylko najbliższym przyjaciołom mogę coś podobnego powiedzieć)”. Na pewno nie wszyscy wiecie, że te słowa napisał Tadeusz Kroński w liście do Czesława Miłosza z 1948 roku, w tym samym liście, w którym jak gwóźdź w sprasowanym drewnie (czym innym w końcu jest papier) tkwi słynne zdanie o „sowieckich kolbach, którymi nauczymy ludzi w tym kraju myśleć racjonalnie bez alienacji”. To zabawne, że żona Krońskiego miała absolutną rację. W kraju, gdzie każdy zasłania twarz Jezusa maską swojej ideologii albo maską swego interesu, nawet zwykłe publiczne przeżegnanie się na łamach tego czy innego „poświęconego pisma”, na antenie tej czy innej poświęconej telewizji czy stacji radiowej jest krzyżowaniem Jezusa.
A teraz z innej beczki. Brytyjska królowa odebrała właśnie szlachectwo byłemu dyrektorowi Royal Bank of Scotland, ponieważ brytyjski dwór pracuje ostatnio w partyjnym piarze Torysów. Przynajmniej od czasu, gdy na ślub księcia Williama zaproszono wszystkich premierów brytyjskich poza Blairem i Brownem z Labour Party. Były dyrektor RBS miał doskonałe stosunki z rządzącymi za jego czasów socjalistami, którzy dziś gwałtownie atakują obecnego dyrektora RBS mającego nieskazitelne stosunki z rządzącymi dzisiaj konserwatystami. Zatem przypomnienie przez królową, że poprzedni dyrektor RBS także był łajdakiem, ma „przykryć” (jak to mówią fachowcy od kreowania wizerunków tego i owego) fakt, że łajdakiem jest również dyrektor obecny. Przy okazji brytyjskie media przypomniały sobie i nam, że tytuł szlachecki od królowej otrzymał Ceausescu. Królowa odebrała Ceausescu szlachectwo dopiero na dzień przed egzekucją jego i żony. Imperium Brytyjskie nadaje bowiem szlachectwo nie za szlachetność, ale za siłę. A odbiera nie za występek, ale za słabość. Ten morał dedykuję wszystkim wyznawcom królowej i Camerona nad Wisłą. A że tacy istnieją, możecie się przekonać bardzo łatwo, wystarczy zajrzeć do pierwszej lepszej polskiej gazety albo posłuchać pierwszego lepszego polskiego europarlamentarzysty, obojętnie, czy nazywa się Ryszard Czarnecki, czy Ryszard Legutko. Nad Wisłą wierzy się bowiem praktycznie we wszystko, więc twarz Jezusa można zasłonić nawet maską Camerona.