Nie oczekuję sztormu na morzu polskich dyskusji, ale niestety sztorm trwa, bałwany są wysokie i głośne.
Najbardziej wykańcza mnie nerwowo powszechne ostatnio w Polsce oczekiwanie po polityce oryginalności. Wyraziło się to w reakcjach części obozu radykalnego (lewicowo-prawicowo radykalnego) na pobicie Grzegorza Miecugowa. Zblazowanie przesłoniło przemoc. Miecugow stał się nieomal winny przemocy i nieomal albo całkowicie zasłużył na przemoc. Jako „liberał”, ale przede wszystkim jako banalista, który nie rozumie, że właściwie pobito go słusznie.
Miecugow nie jest dla mnie szczytem oryginalności. Tyle że ja po mediach (i dziennikarzach) oryginalności nigdy nie oczekiwałem. Oczekiwałem po mediach, żeby nie szkodziły lub żeby szkodziły choćby nieco mniej. I nie twierdzę, że się tego od mediów doczekałem. Nie mam nawet pewności, że sam – jako człowiek mediów, chcąc nie chcąc – spełniałem własne oczekiwania.
Prawdziwym szczytem banalizmu nie jest dla mnie Grzegorz Miecugow, ale dziennikarze Do Rzeczy, W Sieci, wpolityce.pl, TV Republika, Telewizji Trwam (i to praktycznie wszyscy, bez żadnego wyjątku, łącznie z naczelnymi tych stacji). Nigdy (NIGDY) jednak nie wpadła mi do głowy myśl, żeby któregoś z nich z tego powodu publicznie naprać po pysku. Może Rafał Ziemkiewicz złoży to na karb mego braku „męskiej siły” (ostatnio „lęk przed męską siłą” zarzucał kobietom), ale przyznam szczerze, że analizując jego biografię, to ja u niego „męskiej siły” nigdy nie dostrzegłem.
Także, co więcej, z czasem doszedłem do wniosku, że banały powtarzane przez Miecugowa sam mogę powtarzać. Przeciwko banałom powtarzanym przez radykałów (obojętnie, jakie przywdziewają ideologiczne ubranko). Obawiam się, że banały radykałów zniszczą resztki spokoju społecznego w Polsce, a banały Miecugowa (i moje), co najwyżej nie zdołają resztek pokoju społecznego w Polsce obronić. To zresztą będzie najcięższy zarzut pod adresem naszych banałów, ale na pewno nie będzie to zarzut braku oryginalności.
Meksykańscy marynarze też zapewne okażą się banalnymi (czyli samym sobie winnymi) ofiarami przemocy. Także Litwini, Ukraińcy… lista się będzie wydłużać. Winien przemocy kiboli będzie Tusk, bo zbudował Stadion Narodowy. Każdy kilometr autostrady, każdy nowy pociąg, każda elektrownia, każda inwestycja w Polsce będzie przedmiotem wkurwu radykałów, że w ogóle istnieje.
Przed wyjazdem do Rumunii rozmawiałem z radykałem/radykałką (płeć nie jest tu istotna), który/która zachwycał/a się, że nie ma tam dróg i autostrad („kraj niezniszczony jak Polska”). Rumuni się tym nie zachwycają. Paternalizm antymodernistycznej, oczekującej egzotyki i oryginalności lewicy jest dokładnie tym samym paternalizmem, który kiedyś demonstrowali pewni brytyjscy dżentelmeni i niektóre brytyjskie damy uważające się za niezmiernie postępowe, kiedy zachwycały się surową i zapewne ekologiczną oryginalnością życia tubylców w swych własnych koloniach.
Nie oczekuję sztormu na morzu polskich dyskusji, ale niestety sztorm trwa, bałwany są wysokie i głośne. Ja oczekują flauty, w której do portu będą bezpiecznie płynęły wielkie handlowe statki z bawełną, ropą i zbożem. Jednak w tym kraju konserwatywny banał pokoju społecznego zawsze ustępował radykalnemu banałowi społecznego rozpieprzu. W kraju banalistów, jedyne co można, to wybrać banał pokoju przeciwko banałowi rozpieprzu. Jak z tego wynika, dopóki nie pojawi się lepsza partia (ludzie poszukujący w polityce oryginalności nigdy jej nie stworzą), będę zmuszony głosować w banalnym trójkącie PO-SLD-Ruch Palikota. Przeciwko zwolennikom oryginalności w polskiej polityce, która do oryginalności bezpiecznej nie ma potencjału żadnego, podczas gdy oryginalność rozpieprzu od zawsze jest jej narodową marką.