Cezary Michalski

PO pokonuje dynie i traci Europę

Donald Tusk w swojej strategii mimikry bierze dziś od Kaczyńskiego to, co w Kaczyńskim najgorsze.

Do osłaniania politycznej bierności potrzebne są duże słowa, wypowiadane w miarę możliwości maksymalnie głośno. Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego (nawet nazwę, a nie tylko politykę ten resort zawdzięcza prawicy) Bogdan Zdrojewski, ponieważ kiedyś Donald Tusk zamiast ministrem obrony (jak pragnął Zdrojewski) mianował go ministrem kultury, aby osłonić własną bierność i bierność formacji, którą reprezentuje w resorcie, z okazji święta Halloween zaatakował i pokonał dynie (jako obcą naleciałość, niepotrzebną kulturze polskiej, która w śmierci powinna się nurzać na własny, suwerenny sposób). Myśląc o Tusku likwidującym Schetynę rozumiem doskonale, czemu Zdrojewski wybrał na przeciwników raczej dynie, niż własnego lidera, nie czyni to jednak przez to jego walki z dyniami jakkolwiek poważną.

Ponieważ żaden prawicowy polski rząd (obojętnie czy PiS-owski, czy PO-wiacki) nie umie używać narzędzi unijnej polityki klimatycznej (pieniędzy, technologii, alokacji środków, okresów przystosowawczych…), ani nawet nie ma zamiaru tego się nauczyć, minister finansów Vincent Rostowski zaatakował w Londynie „zielone lobby”. A żeby ukryć kompletną bierność Donalda Tuska w kwestii przyjęcia przez Polskę euro (jak się przegrywa wojnę kulturową z prawicą PiS-owską – a taką przegraną Tusk nieprzerwanie zalicza od 2005 roku – a mimo to chce się rządzić, trzeba się nauczyć mimikry, przyjąć antyeuropejski język tego, kto nas w wojnie kulturowej pokonał), Rostowski stwierdził, że „Polska wybierze trudniejszą drogę dojścia do euro” zaostrzając sobie samej przyjęte w traktacie z Maastricht kryteria dotyczące zadłużenia państwa. W ten sposób oportunizm PO wobec dominującego w Polsce prawicowego eurosceptycyzmu Rostowski przedstawił jako aktywną, dumną politykę własną Platformy. Donald Tusk w swojej strategii mimikry bierze dziś od Kaczyńskiego to, co w Kaczyńskim najgorsze. Bierze od niego niekompetencję w polityce europejskiej, bierze oportunizm wobec „prawicowej większości”, której także Kaczyński nie lubi, mimo że chce nią zarządzać, więc nauczył się już wcześniej mówić jej językiem. Tak jak dziś Tusk uczy mówić jej językiem swoich kolejnych ministrów. 

W tej sytuacji, chcąc mieć racjonalną politykę europejską, muszę w tym kraju głosować na lewicę lub choćby na to, co lewicę lub „nieprawicę” w tym kraju udaje.

Muszę zatem w Polsce głosować na Millera, na Palikota, na Zielonych, nikt na prawicy nie oferuje mi bowiem racjonalnej polityki europejskiej. Sikorski oferuje mi słowa (np. w swoim przemówieniu berlińskim), ale to są tylko wczorajsze słowa Sikorskiego przeciwko dzisiejszym słowom Rostowskiego. A wszystkie te słowa i tak nie mają żadnego znaczenia wobec świadomie wybranej i realizowanej strategii Donalda Tuska, która jest strategią pasywności w obszarze polityki naprawdę europejskiej (pragmatyczne żebranie o kasę, owszem, skuteczniejsze niż buńczuczny blackmailing Fotygi i braci Kaczyńskich, nie jest jeszcze polityką europejską, nie jest budowaniem Europy, nawet jeśli wielu polskich polityków i większość polskich mediów nie widzi różnicy). 

Nie wchodząc do strefy euro nie staniemy się przez to suwerennym regionalnym imperium (w to nawet Kaczyński nie wierzy, a Tusk nie wierzy tym bardziej). Nie wchodząc do strefy euro, bardziej niż w Unii Europejskiej znajdziemy się po prostu w zdominowanej przez Niemcy Mitteleuropie. Tuskowi to nie przeszkadza, stosunki z Cesarzową ma dobre. Orbanowi to nie przeszkadza, stosunki z oligarchami z Zagłębia Ruhry ma więcej niż poprawne. „Realistycznej” prawicy PJN-owskiej to nie przeszkadza, bo wystarczy jej bycie galicyjskimi „pragmatykami” na habsburskim dworze. Kaczyńskiemu to nie przeszkadza, bo nie przeszkadza mu nic, co pozwoli mu się jeszcze przez chwilę utrzymać na fali. Mnie to przeszkadza, ponieważ alternatywna wobec UE tożsamość tej dzisiejszej Mitteleuropy jest oparta na nacjonalizmach. Na imperialnym i hegemonicznym nacjonalizmie niemieckim i na klientelistycznych nacjonalizmach węgierskim i polskim udających „imperializm” za niemieckie pieniądze wobec Litwinów, Słowaków, Rumunów i Serbów. Ewentualnie wobec Romów, bo wobec Romów nawet Polska Kaczyńskiego i Tuska czy Węgry Orbana mogą sobie imperium udawać do woli. Mitteleuropa zbudowana na hegemonicznym nacjonalizmie niemieckim i klientelistycznych nacjonalizmach polskim i węgierskim będzie ośmielała hegemoniczny nacjonalizm niemiecki do pychy (patrz koncepcja „panów podatkowych” Petera Sloterdijka), a klientelistyczne nacjonalizmy polski i węgierski prędzej czy później sprowokuje do żałosnego resentymentu.

W ogóle, Europa budowana na nacjonalizmach zawsze była i zawsze będzie przez nacjonalizmy pogrzebana (tak, wolałem nawet średniowieczną Europę łacińską, niż neopogańską „narodową” Europę Jurka).

Dlatego pasywność Tuska w polityce europejskiej osłaniana przez „suwerennościowy” antyekologiczny język Rostowskiego i „suwerennościowy” antydyniowy język Zdrojewskiego, jest polityką krótkowzroczną, szczególnie z punktu widzenia ludzi mieszkających nad Wisłą, którzy zawsze jako pierwsi padali ofiarą renacjonalizacji Europy.

Z tego powodu czuję się dziś zmuszony w tym kraju głosować na lewicę. Ale głosowanie na lewicę nie znaczy, że będę brał udział w jakiejkolwiek koalicji oburzonych czy społecznie zagniewanych, dla których obojętne jest to, czy obalą Tuska dla Millera, Palikota i Agnieszki Grzybek, czy obalą go dla Kaczyńskiego, Gowina, abp. Michalika i narodowców. O ile jako konserwatywno-liberalny socjaldemokrata daję sobie pełne prawo głosowania na lewicę, jeśli prawica żadnej racjonalnej europejskiej polityki w tym kraju nie proponuje, to jako ten sam konserwatywno-liberalny socjaldemokrata daję sobie pełne prawo odwrócenia się zadem do każdej mętnej „odwoławczej” czy „obalającej” koalicji oburzonych czy społecznie zagniewanych, bo to w ogóle nie jest jeszcze żadna polityka.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Cezary Michalski
Cezary Michalski
Komentator Krytyki Politycznej
Publicysta, eseista, prozaik. Studiował polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim, potem również slawistykę w Paryżu. Pracował tam jako sekretarz Józefa Czapskiego. Był redaktorem pism „brulion” i „Debata”, jego teksty ukazywały się w „Arcanach”, „Frondzie” i „Tygodniku Literackim”. Współpracował z Radiem Plus, TV Puls, „Życiem” i „Tygodnikiem Solidarność”. W czasach rządów AWS był sekretarzem Rady ds. Inicjatyw Wydawniczych i Upowszechniania Kultury. Wraz z Kingą Dunin i Sławomirem Sierakowskim prowadził program Lepsze książki w TVP Kultura. W latach 2006 – 2008 był zastępcą redaktora naczelnego gazety „Dziennik Polska-Europa-Świat”, a do połowy 2009 roku publicystą tego pisma. Współpracuje z Wydawnictwem Czerwono-Czarne. Aktualnie jest komentatorem Krytyki Politycznej
Zamknij