Jak tak dalej pójdzie, Donald Tusk nie przejdzie do historii jako człowiek, który rządził Polską, ale wyłącznie jako człowiek, który ocalił Polskę przed rządami Jarosława Kaczyńskiego. Czy taka rola mu wystarczy? Czy wystarczy Polakom? Czy po tylu latach przypominania, że rządzi nimi „człowiek, który ocalił ich przed potworem”, nie wybiorą „potwora”, znudzeni jego cieniem?
W cieniu Kaczyńskiego, czyli pod władzą Tuska, dzieją się w Polsce rzeczy coraz bardziej nieprzyjemne, na które cień – jak to cień – wpływu żadnego nie ma. Np. Kościół, im bardziej patologiczny, tym bardziej jest „szanowany”. Właściwie to jego patologie są „szanowane”, a nie jakiś Chrystus, ewangelizacja, Miłosierdzie i inne „pierdoły”. Kiedy „Wprost” i „Gazeta Wyborcza” opisały coraz bardziej popularną metodę rządzenia polskim Kościołem „na Głódzia” (pijaństwo, bogactwo, chronienie i awansowanie księży pedofilów, upokarzanie księży, którzy pedofilami nie są), hołd lenny na antenie TVN 24 złożyli Głódziowi Radosław Sikorski i Leszek Miller. Ci dwaj politycy nie są trzecią ligą polskiej polityki. Sikorski to co najmniej druga liga z nieustającymi perspektywami barażu, a Miller to bez wątpienia nasza liga mistrzów, więc tym bardziej zrobiło się smutno. Obaj bowiem realistycznie uznali, że Głódź jest dla nich ważniejszy niż wyborcy. W sumie obaj mają rację. Wyborcy przemijają, przemijają papieże. Tylko Kościół Głódzia jest w tym kraju wieczny. Trzeba się z nim liczyć.
Po lewej stronie nadal zgiełkliwie i pusto. Włodzimierz Cimoszewicz ogłasza, że przystąpi do Europy Plus, kiedy nie będzie tam Palikota. Szkoda, że to nie on zorganizował 10-procentowy elektorat po Smoleńsku. Zrobiłby to na pewno bardziej elegancko. W tej sytuacji Kongres Kobiet chyba w większości zagłosuje na cień Kaczyńskiego, czyli na Tuska, bo lewicy wciąż nie ma.
W cieniu Kaczyńskiego, którym jest Tusk, NSZZ „Solidarność” nie musi negocjować z lewicą, bo żadnej silnej politycznej lewicy nie ma, więc nie może być niczyim sojusznikiem ani nawet przeszkodą w jakiejkolwiek walce. Piotr Duda w kwestiach obyczajowych mówi zatem (a może i myśli) to samo, co Piechociński, a Piechociński to samo, co Wałęsa.
W cieniu Kaczyńskiego, którym jest Tusk, rodzi się i umacnia liberalno-prawicowy sojusz na rzecz likwidacji w Polsce wszelkiego liberalizmu, poza ekonomicznym. Ewa Wójciak zostanie najprawdopodobniej wyrzucona z pracy przez liberalnego prezydenta Poznania i jego prawicowych radnych, tak jak wcześniej Nergal został wyrzucony z jury programu muzycznego w telewizji publicznej przy satysfakcji „katolickiej prawicy” i liberalnego Kuby Wygnańskiego z rady programowej TVP S.A. Broniąca Ewę Wójciak przed wyrzuceniem z pracy profesor Zofia Kolbuszewska z KUL-u (tak, to ona jest z KUL-u, a Kuba Wygnański z samego serca liberalnych NGO-sów, jakby ktoś zapomniał) sama została zmuszona do rezygnacji z funkcji prodziekana Wydziału Nauk Humanistycznych, a nagonka na nią dopiero się zaczyna. Wcześniej ksiądz, który na swoim blogu zdradził, że „miał sen”, iż być może w raju znajdują się „nawet” zbawieni przez Chrystusa homoseksualiści, po publicznym wybuchu wściekłości Tomasza Terlikowskiego został zmuszony do wycofania swego „heretyckiego wpisu” (herezja Miłosierdzia jest dziś w polskim Kościele ścigana, w przeciwieństwie do autorytarnego sadyzmu) przez swego biskupa przełożonego uważanego przez naszych sowietologów i kremlinologów za „raczej liberalnego”. W cieniu Kaczyńskiego, którym jest Tusk, geje stają się coraz bardziej kontrowersyjni, a rodzina Terlikowskich coraz bardziej modelowa. Z fanatyzmem ojca rodziny włącznie.
W ramach kompromisu, który cień Kaczyńskiego, czyli Tusk (za pośrednictwem swego z kolei cienia, czyli posła Dunina) zaproponował Gowinowi, związki partnerskie miałyby być zawierane nie w urzędzie stanu cywilnego („niekonstytucyjne zagrożenie rodziny”), ale u notariusza. Gowin mówi „nie”. Może zadowoliłby go dopiero „kompromis”, zgodnie z którym homoseksualiści swe związki będą rejestrować w kiosku z gazetami. Chociaż i na to pewnie się nie pójdzie, gdyż ludzie tacy jak Gowin „kompromis” zawierają wyłącznie pod naciskiem siły, a dziś cień Kaczyńskiego, którym jest Tusk, nie ma siły, żeby Gowina do „kompromisu” zmusić. Kiedyś, kiedy układ sił w tym kraju się zmieni, ktoś może zaproponuje Gowinowi taki „kompromis”, żeby to on swoje małżeństwo zarejestrował w kiosku z gazetami, bo do Urzędu Stanu Cywilnego ani nawet do notariusza ktoś silniejszy wpuścić go nie zechce. Czy on to w ogóle bierze pod uwagę? Nie, jego stały związek jest przecież „normalny”, a w Polsce rządzonej przez cień Kaczyńskiego, czyli przez Tuska, nawet miejsce w polityce wyznaczane jest przez „normalność” albo „nienormalność” czyjegoś związku.