Praca u podstaw nie wystarczy – szczególnie kiedy zabraknie Adama Bodnara.

Praca u podstaw nie wystarczy – szczególnie kiedy zabraknie Adama Bodnara.
Setki godzin nagrań wideo z obrad rad gmin, rad powiatów i sejmików wojewódzkich podejmujących homofobiczne uchwały. Efekt?
„Szokująca wystawa w MOCAK-u”, „Krakowskie muzeum twierdzi, że Kościół katolicki jest odpowiedzialny za antysemityzm” – krzyczą nagłówki prawicowej prasy.
Dawno się nie widzieli. Teraz znalazł go martwego w wannie. Nie tego się spodziewał na służbie – do tej pory pracę w policji i sferę prywatną rozdzielał mur.
„Mnich” Tadeusza Bartosia to nie płacz po utraconej wierze, skompromitowanej religii katolickiej. To raczej płacz po zabitej przez nią jednostce.
Próba odwołania spektaklu w Rzeszowie ma także silny wątek pracowniczy, nierozdzielnie związany z wolnością twórczą. Bo to narzędzia ekonomiczne i system zawierania umów są najczęstszymi instrumentami cenzury.
Uchodźcy nie istnieją. Tych ludzi dzieli wszystko: religia, kolor skóry, narodowość, status społeczny, poziom wykształcenia, poglądy polityczne, upodobania seksualne itd. Z Pawłem Mościckim rozmawia Witold Mrozek
Czy Gombrowicz zostanie teraz patronem sfrustrowanej biurowej biedaklasy średniej, marnującej życie na nudnej, niesatysfakcjonującej pracy?
Skoro Marek Mikos odpalił już w Krakowie rozklekotany wehikuł czasu, my też przestawmy wajchę w naszym chronomobilu.
Ministerstwo Kultury rozpoczyna właśnie Ogólnopolską Konferencję Kultury. O co chodzi w tej imprezie?
Milczenie Konwickiego w ostatnim dwudziestopięcioleciu uwypukla, że ten gigant XX wieku jest wciąż postacią do odkrycia. Żywym i pasjonującym wyzwaniem.
Bilansowanie budżetu nie powinno polegać na trwonieniu kapitału artystycznego, jakim jest marka Teatru Polskiego.