Tomasz Piątek

Mad Professor

Rzeczpospolita opublikowała osobliwy wywiad. Pewnie nie pierwszy i nie ostatni w historii tego pisma, które lubuje się w osobliwościach, na przykład publikuje Ziemkiewicza, co jest czymś takim, jak pokazywanie cielaka z dwoma głowami (nie znaczy to, że mądrego).


No, ale nie o Ziemkiewiczu tu mowa, tylko o profesorze Jacku Wojciechowskim, bo z nim jest ten wywiad. Profesor mówi o czytelnictwie książek i plecie przy tym, jak potłuczony. To znaczy, mówi, że jest dobrze. Mamy najniższe czytelnictwo w historii III RP, dwie trzecie Polaków w ogóle nie bierze książki do ręki. Nawet prowadzący wywiad Michał Płociński na samym początku podaje, że w roku 2011 sprzedaż książek spadła o dalsze 8 procent. Profesor na to radośnie odpowiada tak: „Informacje o upadku czytelnictwa są wyssane z palca. Powtarza je każdy, od dziennikarzy po ministrów. Badania pokazują, że mieścimy się w europejskiej średniej”.

 

Że co? Jakie badania? Ja znam tylko te, które zacytowałem wyżej i które mówią o czytelniczej katastrofie w Polsce. Badania dotyczące „europejskiej średniej”, o których mówi profesor, są mi nieznane, ale jeśli on ma do nich dostęp, to powinien bić na alarm. Bo wynikałoby z nich, że mamy do czynienia z czytelniczą katastrofą w Europie – jeśli „europejska średnia” ma być taka jak polska. Wywiad powinien ukazać się pod nagłówkiem: „Upadek naszej cywilizacji”, albo (w końcu to „Rzeczpospolita”): „Koniec białego człowieka”.

 

To, że nasi sąsiedzi, Czesi czy Szwedzi czytają kilka razy więcej niż my, w swoich rozważaniach nad europejską średnią profesor pomija (aczkolwiek przyznaje, że w Szwecji zasięgiem bibliotek objęte jest 60 procent ludności, a w Polsce tylko 17 procent).

 

Następnie Wojciechowski, z przyczyn dla mnie nie do końca jasnych, wyśmiewa się z Instytutu Książki. Nie wiem, co w tej instytucji tak go rozśmiesza. Może na wszelki wypadek udam, że zrozumiałem dowcip. Hahahaha, Instytut Książki, hahahaha! To naprawdę zabawne!

 

Profesor mówi też, że biblioteki mogą kupić jedenaście książek rocznie. Narzeka przy tym, że to za mało. Pewnie, że za mało, bo nie jedenaście, tylko siedem, i nie to, że rocznie, tylko na stu mieszkańców. Czyli jak w tym dowcipie: czy to prawda, że na Placu Defilad dają samochody? Prawda, tyle że nie na Placu Defilad, a na Placu Konstytucji, nie samochody, tylko rowery i nie dają, ale kradną. Ale może nie powinienem się tak naśmiewać z profesora, bo jestem w lepszej sytuacji niż on. On mówi, co mu w duszy gra, a ja mam dokładne dane od Beaty Stasińskiej i Tomasza Makowskiego, dyrektora Biblioteki Narodowej. Nawiasem mówiąc, średnia europejska to 25 książek na 100 mieszkańców. 

 

Następnie Wojciechowski, znowu z niejasnych dla mnie powodów, zaczyna się wyżywać na oddolnych i niezależnych inicjatywach pro-czytelniczych. Twierdzi, że obrzydzają one książki. Mówi tak: „wymyślają kretyńskie hasła, np. nie czytasz, nie pójdę z tobą do łóżka – do czego to się nadaje? Przecież nie jesteśmy narodem idiotów, to nie argument dla człowieka inteligentnego”. To bardzo ryzykowne stwierdzenie – to że niby nie jesteśmy narodem idiotów. Ale nawet gdybyśmy byli, jak sugeruje profesor, inteligentni, to przecież inteligentni też uprawiają seks. A pragnienie zaimponowania potencjalnemu partnerowi seksualnemu zawsze stymulowało rozwój intelektualny. Już starożytni Grecy uważali, że filozofia kwitnie wtedy, gdy starszy partner próbuje oczarować młodszego, zresztą tej samej płci. Jeśli profesor nie wie takich rzeczy, to nie idę z nim do łóżka. 

 

W wywodach Wojciechowskiego pojawia się też zadziwiający argument: „Książki są cool, tylko my nie możemy ich obrzydzać. Jeżeli wszyscy słyszą, że książek się już nie czyta, to znaczy, że cool jest nie czytać”. Czyli co, stłucz pan termometr, nie będziesz pan miał gorączki? Nie wolno alarmować opinii publicznej informacjami o spadku czytelnictwa, nie wolno publicznie domagać się środków zaradczych, bo od tego czytelnictwo jeszcze bardziej spadnie?! To jak mamy się domagać, nieśmiałym szeptem? Politycy mają gdzieś nieśmiałe szepty, nic nie zrobią, jeśli się ich nie zaszantażuje opinią publiczną i mediami.

 

Ja panu powiem, panie profesorze, co politycy zrobią po przeczytaniu pańskiego wywiadu. Powiedzą sobie: skoro jest tak dobrze, skoro jesteśmy w „średniej europejskiej”, to nie trzeba już nic robić, żeby przeciwdziałać spadkowi czytelnictwa. Nie trzeba dawać na ten cel żadnych pieniędzy. I w ogóle nie należy o tym mówić, skoro od mówienia o tym czytelnictwo tylko spada.

 

Jedyna nadzieja w tym, że nikt nie czyta – „Rzeczpospolitej”. Nawet politycy.

 

www.tomaszpiatek.pl

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Tomasz Piątek
Tomasz Piątek
Pisarz, felietonista
Pisarz, felietonista. Ukończył lingwistykę na Universita’ degli Studi di Milano. Pracował w „Polityce”, RMF FM, „La Stampa”, Inforadiu, Radiostacji. Publikował w miesięczniku „Film” i w „Życiu Warszawy”. Autor wielu powieści. Nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej ukazała się jego książka "Antypapież" (2011) i "Podręcznik dla klasy pierwszej" (2011).
Zamknij