Tomasz Piątek

Krótkoszpon gadożer

Proszę Państwa, zacznę ten felieton od jednego z najważniejszych doświadczeń mojego życia. Kiedy miałem sześć lat, byłem chłonnym i pojętnym umysłem (nie to, co teraz). Bardzo wcześnie nauczyłem się czytać i od razu zabrałem się za wielotomową encyklopedię Państwowego Wydawnictwa Naukowego (tak, właśnie tę, z powodu której towarzysz Moczar dostał biegunki, bo napisano w niej, że to Żydzi byli główną ofiarą Holocaustu, podczas gdy przecież każdy patriota wie, że główną ofiarą wszystkiego byli, są i będą Polacy, Złote Ptacy, Chrystus Narodów). 

Encyklopedia stała się dla mnie tym, czym jest dzisiaj internet. Oglądałem niezwykłe obrazki dinozaurów, maszyn, roślin, skalnych szczytów, mięczaków i czytałem objaśnienia. Wbrew pozorom, teksty encyklopedyczne (popularyzatorskie, a więc przystępne) nie były dla czytającego dziecka bardzo trudne, bo encyklopedia miała jedną wielką zaletę: jak się jakiegoś słowa nie rozumiało, to się go w encyklopedii szukało. A jak w objaśnieniu znowu jakiegoś słowa się nie rozumiało, to znowu się szukało. I w ten sposób surfowałem, surfowałem godzinami. Raz tylko wpadłem w błędne koło, kiedy pod hasłem „Krótkoszpon gadożer” znalazłem odnośnik do „Gadożer”, a pod hasłem „Gadożer” znalazłem odnośnik do „Krótkoszpon gadożer”. I tak oto, jakby powiedział Mrożek, przestałem wierzyć w krótkoszpony gadożery (trochę szkoda, bo jak się patrzy na to, co się teraz dzieje, to chciałoby się gadożera przywołać). Pomijając jednak tę krótkoszponią wpadkę, encyklopedia ukazała mi świat jako zbiór zjawisk uporządkowanych, sklasyfikowanych i logicznych, zarządzanych przez naukowych ekspertów, którzy je rozumnie i przystępnie opisują.

Niestety, w szóstym roku życia posłano mnie do zerówki i wtedy zrozumiałem, że światem zarządzają idioci, którzy robią rzeczy potworne i absurdalne. Tak zwana pani kazała nam, dzieciom, abyśmy całymi godzinami chodzili w kółko, śpiewając: 

Ach, jakże jest nam wesoło

Dwa kółeczka krążą w koło

Dwa kółeczka krążą wraz

Ach, jakże to bawi nas

„Chyba ciebie” – myślałem ponuro, chodząc w kółko i w kółko śpiewając o chodzeniu w kółko. Pani miała trzy takie piosenki, jedną o kółeczkach, drugą o górnikach, a trzecią o Dniu Kobiet. Ta o Dniu Kobiet przypomniała mi się dzisiaj, oczywiście. „Dzień Kobiet, Dzień Kobiet, niech każdy się dowie, że dzisiaj jest święto dziewczynek”. Nasza opiekunka kazała nam ją wyśpiewywać codziennie, nawet wtedy, gdy było ewidentne, że nie mamy akurat Dnia Kobiet (czyli przez jakieś dwieście dni w roku, bo odliczam wakacje, weekendy i święta, kiedy to z przyczyn oczywistych nie było mnie w zerówce). Mój duch rozpaczliwie protestował przeciwko wyżej opisanej nielogiczności. Wyobrażałem sobie, że zmieniam się w Godzillę, a zamiast „święto dziewczynek” śpiewałem „mięso złych świnek” (były to czasy drastycznych niedoborów rynkowych, co zapewne odbijało się na psychice małego dziecka). Ale zastanawiam się, czy duch pani też przeciwko czemuś rozpaczliwie nie protestował. Być może, każąc nam śpiewać codziennie o Dniu Kobiet, próbowała symbolicznie zaprotestować przeciwko obłudzie związanej z tym świętem. Obłudzie, którą pewien katolicki macho, Jan Sztaudynger, tak oto wyraził w chwili samokrytycznej zadumy:

Obchodzimy ku chwale Ojczyzny

Jeden Dzień Kobiet, cały rok mężczyzny

No właśnie. Minęło ćwierć wieku i tyle się zmieniło, a to się nie zmieniło. Wypadałoby coś o tym napisać, skoro piszę felieton w Dzień Kobiet. Chciałoby się jakoś pomóc, coś doradzić, wymyślić jakiś błyskotliwy plan, który wreszcie odmieni oblicze ziemi, tej ziemi. Ale czy kobiety potrzebują kolejnego męskiego doradcy, który im powie, co mają robić? Sisters are doin’ it for themselves, jak śpiewała Annie Lennox, kiedy ja śpiewałem: „dwa kółeczka krążą wkoło”. Siostry sobie poradzą bez Brata Dobra Rada. Pewna moja znajoma pewnego razu podała swoim koleżankom hasło programowe: „Polska bez Polaków”. „Aha. Czyli program feministyczny” – podsumowały koleżanki. Program cokolwiek radykalny, ale jeśli wszystko nadal będzie tak szło, jak idzie, to nie zdziwię się, gdy siostry zdecydują się na zdecydowane działania. A swoją drogą, Polska bez Gowina, Łysiaka, Pieronka, Natanka, PZPN-u i tego pana w mięsnym, który tłumaczy mi, że tupolewa nie strącili Rosjanie, bracia Słowianie, tylko agenci Mossadu – to przecież piękna wizja (Polska bez pana, nie Mossad w brzozie). Aby tę wizję urzeczywistnić, sam jestem gotów iść na wygnanie (na gilotynę może nie – ale jako więzień stereotypów zakładam, że rewolucja feministyczna będzie łagodniejsza niż męsko-francuska).

I tu kończę ten felieton, symbolicznie unieważniając siebie i swój męski głos poprzez milczenie. Parafrazując Chiraca, Dzień Kobiet to dobra okazja dla mężczyzny, żeby siedzieć cicho. Jedynie w charakterze wisienki na torcie czy też goździka w celofanie, zacytuję jeszcze Terlikowskiego, który w słynnym tygodniku „Do Rzeczy” pisze tak o Belgii: „Normą są w tym kraju także aborcje w pierwszym dniu życia dziecka (to akurat wpływ uchwalonego w sąsiedniej Holandii Protokołu z Groningen, który pozwala na likwidację – już po narodzinach – dzieci upośledzonych, których jakość życia ma skazywać je na trwanie w nieustannym cierpieniu)”. No proszę. „Twój język Cię zdradził”, jak mówi Ewangelia. W ultraprawicowym piśmie ultrakatolicki Terlikowski pisze, że dzień narodzin jest pierwszym dniem życia dziecka. Jakże to? A dziecko poczęte, a człowieczeństwo zygoty? Ciekawe „przejęzyczenie”. Okazuje się, że w głębi duszy nawet Terlikowski nie wierzy w to, że embrion jest człowiekiem. A przy okazji w Singerowski, postmodernistyczny i post-etyczny sposób miesza pojęcia, nazywając aborcją coś, co jest albo dzieciobójstwem, albo eutanazją (nie podejmuję się tego rozstrzygać), ale na pewno nie jest aborcją. Chętnie bym w tej sprawie pociągnął Terlikowskiego za język. Obawiam się jednak, że odpowiedziałby mi „Krótkoszpon gadożer patrz krótkoszpon gadożer”. Zatem krótkoszpon gadożer – i już milczę.

www.tomaszpiatek.pl 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Tomasz Piątek
Tomasz Piątek
Pisarz, felietonista
Pisarz, felietonista. Ukończył lingwistykę na Universita’ degli Studi di Milano. Pracował w „Polityce”, RMF FM, „La Stampa”, Inforadiu, Radiostacji. Publikował w miesięczniku „Film” i w „Życiu Warszawy”. Autor wielu powieści. Nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej ukazała się jego książka "Antypapież" (2011) i "Podręcznik dla klasy pierwszej" (2011).
Zamknij