Gretkowska pyta: „Co robią najbogatsze Polki albo świetnie wykształcona pani psycholog – córka premiera? Zajmują się szmatami”. Otóż to!
Manuela Gretkowska wróciła ze Stanów i w wywiadzie udzielonym „Newsweekowi” trafia w sedno, zwracając uwagę na kompletny brak zaangażowania polskich elit w cokolwiek, co ma związek ze społecznym dobrem. „Zaskakujące, że za działalność artystyczną płacił polskim pisarzom Bill Gates. Dał naszym bibliotekom fundusze na spotkania z czytelnikami” – mówi pisarka. Mnie też zaskakuje, że nie zrobił tego wcześniej żaden polski bogacz. W Szwecji, w której są znacznie wyższe niż w Polsce podatki i która nie ma tak silnej tradycji prywatnego mecenatu jak na przykład USA, w ciągu ostatnich lat aż zaroiło się od zbudowanych i utrzymywanych z prywatnych pieniędzy centrów sztuki. Rodzina Bonniers finansuje centrum sztuki Bonniers konsthall, Björn Jakobson, twórca marki BabyBjörn wybudował zapierający dech w piersiach Artipelag, inny miliarder Sven Harry Karlsson ufundował Sven Harrys Konstmuseum. Szwedzkie elity finansowe czują, że mają jakiś dług względem społeczeństwa i spłacają go, wspierając kulturę. W Polsce, mówiąc eufemistycznie, nie jest to szczególnie silny trend (szczęśliwie działa na tym polu Grażyna Kulczyk, ale to raczej wyjątek).
Ludzie wracający z długiej podróży widzą lepiej i wyraźniej, więc Gretkowska nie odpuszcza i pyta dalej: „Co robią najbogatsze Polki albo świetnie wykształcona pani psycholog – córka premiera? Zajmują się szmatami”.
Otóż to! Co robią najbardziej uprzywilejowane Polki? Pozwolę sobie rozwinąć ten temat.
Jak wiadomo Polska ma dwie pierwsze damy. Jest pani prezydentowa i pani premierowa. Obie wykształcone. Spełnione jako matki dorosłych i udanych dzieci oraz żony przy mężu. I co dalej? No jakoś nic. O przepraszam, jak podpowiada Wikipedia „Anna Komorowska jest pierwszą damą RP od 6 sierpnia 2010 r. Od tego czasu towarzyszy Prezydentowi RP w wizytach krajowych, np. corocznych Dożynkach Prezydenckich w Spale”. No, to ja bardzo przepraszam. Naprawdę dzieją się rzeczy ważne. Co więcej „Małżonka Prezydenta RP Anna Komorowska przyjęła godność Przewodniczącej Komitetu Honorowego obchodów Jubileuszu 110. lecia Szpitala Klinicznego Dzieciątka Jezus z Warszawy”. Wśród jej nagród i wyróżnień znajduje się statuetka nagrody Róże Gali 2010 za debiut w roli pierwszej damy.
Są wprawdzie na świecie prezydentowe, które inaczej rozumieją potencjał swojej funkcji, ale cóż, w Polsce jest Polska, w Polsce matka dzieciom jest przede wszystkim matką dzieciom, nawet jak już wyfruną one z gniazda.
Tyle że Michelle Obama ma znacznie młodsze dzieci od Komorowskiej i żyje w kraju o podobnie do Polski tradycyjnych wartościach, ale jakoś udało jej się poza TOWARZYSZENIEM mężowi rozkręcić kilka prawdziwie znaczących kampanii społecznych. Przykładowo Let’s Move! – akcję na rzecz przeciwdziałania epidemii nadwagi wśród młodzieży, lub Joining Forces – kampanię, która ma na celu poprawę sytuacji weteranów i ich rodzin.
Na stronie internetowej Prezydenta RP, podobnie jak na stronie Prezydenta Stanów Zjednoczonych, jest rubryka pod tytułem „Małżonka”, gdzie pani Anna Komorowska pięknie wygląda i deklaruje, że rola Pierwszej Damy, to nie tylko przywilej, ale też „wielka szansa skutecznego działania dla dobra jak największej liczby Rodaków”. Niestety jeśli chodzi o jakieś konkrety, to mamy informację o uczestnictwie pani prezydentowej w dość przypadkowych komitetach honorowych, co raczej trudno nazwać działaniem z wizją. Tyle pani prezydentowa.
Pani premierowa to jeszcze ciekawszy przypadek. Wydała źle sprzedającą się, ale za to szeroko omawianą książkę, w której wiele miejsca poświęciła trudnym początkom małżeństwa z Donkiem. Jest też podobno bardzo niezależna. Zwłaszcza emocjonalnie. Podobno kocha czytanie książek, więc gdyby chciało jej się wykorzystać gigantyczny potencjał, którym jest rola żony premiera, mogłaby na przykład rozkręcić rewelacyjną kampanię na rzecz wspierania czytelnictwa. Ale po co? Lepiej dalej pielęgnować niezależność…
Muszę powiedzieć, że pomimo tego, że jestem feministką i staram się zbyt często nie atakować innych kobiet, to patrząc na bierność naszych pierwszych dam, tej elity elit, całkowicie zapominam o kobiecej solidarności. A może inaczej. Może właśnie w imię kobiecej solidarności mam ochotę potrząsnąć wspomnianymi wyżej paniami i wrzasnąć: zrozumcie nareszcie, że możecie zrobić coś dobrego dla tego społeczeństwa, że macie wpływ! Zobaczcie coś więcej niż oczy męża i sympatyczne twarze waszych dorosłych pociech. Obawiam się, że jest to wołanie na puszczy… Polskie elity są naprawdę niezwykle wsobne.
Katarzyna Tubylewicz – pisarka, publicystka i tłumaczka z języka szwedzkiego (przełożyła m.in. kilka powieści Majgull Axelsson i trylogię Jonasa Gardella). W latach 2006-2012 była dyrektorką Instytutu Polskiego w Sztokholmie. Autorka powieści „Własne miejsca i „Rówieśniczki”. Strona internetowa: katarzynatubylewicz.pl