Świat

Wyłącz maila po godzinach. Belgia przechodzi w tryb offline

Czy praca zdalna zmieniła rzeczywistość? Tak. A przy okazji również prawo. Belgijscy urzędnicy nie będą musieli już odpowiadać na wiadomości ani odbierać telefonów służbowych poza godzinami pracy. Rząd w Brukseli uchwalił w tym celu przepisy, które właśnie weszły w życie. Politycy rozważają też przejście na czterodniowy tydzień pracy.

Tak zwane „prawo do odłączenia się” zagwarantuje ponad 65 tysiącom pracowników administracji federalnej możliwość zignorowania szefów, którzy nie szanują prywatnego czasu wolnego swoich podwładnych. Telefony i maile po skończeniu pracy są zakazane, no, chyba że dotyczą naprawdę „wyjątkowych” sytuacji.

Ochrona przed wypaleniem

Choć na razie nowe przepisy obowiązują (od 1 lutego) jedynie sektor publiczny, rząd belgijski zamierza wkrótce włączyć w ich przestrzeganie także podmioty prywatne, co, rzecz jasna, nie spotkało się z entuzjazmem niektórych przedstawicieli biznesu.

Petra Sutter, ministra służby cywilnej, przedsiębiorstw publicznych, telekomunikacji i usług pocztowych, a także orędowniczka owej pracowniczej rewolucji, zaznacza jednak, że trzeba stanowczo walczyć z kulturą, która sprawia, że czujemy konieczność bycia bez przerwy online.

Zabezpieczenia systemowe mają chronić ludzi przed nadmiernym stresem i wypaleniem, a więc zapewnić im dobrostan psychofizyczny i szansę na prawdziwą, a nie teoretyczną regenerację sił.

Polityczka nie ukrywa, że głównym impulsem do nowelizacji przepisów stała się pandemia, która zmusiła rzesze Belgów i Belgijek do pracy w domu i przekształciła związane z nią nawyki, jak również pogłębiła i stworzyła patologie. Ale nawet jeśli w końcu koronawirus odpuści, większość nie chce już wracać do biur. Tak przynajmniej wynika z badań przeprowadzonych przez BDO Belgium.

Offline o jeden dzień dłużej

Nad podobnymi rozwiązaniami dotyczącymi prawa do bycia offline debatował w 2021 roku Parlament Europejski. Stanęło na tym, że eurodeputowani poparli rezolucję, która ma zmusić Komisję Europejską do pochylenia się nad skonstruowaniem takich przepisów i wsparciem pracowników na gruncie ogólnounijnym.

Nie jest to jednak pierwszy taki akt, bo znacznie wcześniej – w 2017 roku – o podobne rozwiązania upominały się organizacje broniące praw pracowniczych we Francji. Z kolei rok temu korektę Kodeksu pracy wymierzoną w uciążliwych szefów i zabezpieczającą pracowników przed karami za „milczenie” w czasie wolnym wprowadziła Irlandia. Natomiast w Portugalii w firmach, które zatrudniają co najmniej 10 osób, pracodawcy próbujący skontaktować się z nimi w sprawach służbowych po godzinach podlegają karze grzywny.

Innym rewolucyjnym trendem propracowniczym, który zyskuje popularność w kolejnych krajach, jest skracanie tygodnia roboczego do czterech dni. Wydłużonym weekendem cieszy się już część Japończyków oraz Islandczyków. W trakcie testów jest także Hiszpania.

Już prawie rok pracujemy na zdalnym. I kto za to płaci?

Nad wdrożeniem tego pomysłu w życie zastanawia się i Belgia. W przeciwieństwie do innych państw rząd w Brukseli nie zamierza zmieniać liczby godzin do przepracowania, co oznacza, że zamiast standardowych ośmiu, pracownicy i pracowniczki spędzaliby w zakładach i biurach znacznie więcej czasu. Związki zawodowe są temu przeciwne, ale nic nie zostało jeszcze przesądzone. Trwają konsultacje społeczne w tej sprawie.

Źródło: „The Guardian”

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij