Kraj

Najważniejsze wydarzenie 2015? [Domosławski, Puto, Mandelt i inni]

Pytamy dziennikarki, reporterów, ekonomistki, naukowczynie i aktywistów.

Artur Domosławski, reporter

Globalne sąsiedztwo i koniec beztroski

Rok 2015 uświadomił nam, że jednym z najważniejszych wyzwań przyszłości będzie globalne sąsiedztwo.

Uchodźcy i migranci, o których spieraliśmy się i wciąż będziemy spierać, nie znikną z horyzontu. Będzie ich coraz więcej – nie wiemy, czy akurat w 2016 r., ale w nadchodzących latach i dekadach na pewno.Będą uciekać przed wojnami, wyzyskiem, a także skutkami zmian klimatycznych: suszami i powodziami, wyczerpywaniem się źródeł wody; przed wyścigiem zachodnich i azjatyckich potęg po surowce i przed ich morderczą rywalizacją o dominację. Zmiany klimatyczne będą też katalizatorem samych wojen – już zresztą nim są, choćby w Syrii.

Chyba nigdy wcześniej współzależność między zdarzeniami z nieodległej przeszłości, w które uwikłani byliśmy także my, nie była tak widoczna, jak w 2015 roku.

Polska brała udział w wojnach w Afganistanie i Iraku, a właśnie te wojny wpłynęły na implozję obu państw – ergo wielką falę migracji. Firmy z polskim kapitałem brały udział w bezwzględnej eksploatacji siły roboczej w krajach Południa (kto jeszcze pamięta tragedię w Bangladeszu sprzed dwóch lat?) – a wśród masy uchodźców są tysiące Bengalczyków uciekających przed półniewolniczym wyzyskiem.

Nieodpartą moc mają dla mnie słowa Kamela Daouda, pisarza z Algierii, autora powieści Sprawa Meursaulta (wyd. polskie Karakter): „Trzeba zdefiniować na nowo fundamenty swojego człowieczeństwa. Dziś nie jest nam potrzebny europejski czy zachodni humanizm, tylko uniwersalny. Odnoszę wrażenie, że zachodni humanizm się zaciął. Jak postrzega Innego? Czy to zwierzę, czy człowiek? Identyczne pytanie zadawał sobie Robinson na temat Piętaszka. Jesteśmy w tej samej sytuacji: jak zdefiniować uchodźcę? Jeśli to zwierzę – trzeba je odgrodzić albo zabić. Jeśli człowiek – przesunąć się i zrobić mu trochę miejsca.

Nie uwolnimy się już od tych pytań. Dla ludzi z  naszej części świata w 2015 r. skończyła się epoka względnej beztroski. Czas przemeblować głowy.

Aleksandra Przegalińska, wykładowczyni Akademii Leona Koźmińskiego, członkini rady programowej Start-up Hub Poland

Ambiwalentna ekspansja DYI

Chociaż konsumencki trend „zrób-to-sam” (Do It Yourself – DYI) istnieje już od ponad stu lat, przez długi czas trwał jako zestaw praktyk w zakresie naprawiania prostych sprzętów i majsterkowania. Od kilku lat zyskuje jednak nowy wymiar, a to przede wszystkim za sprawą nowych, względnie dostępnych, przenośnych, uproszczonych i zgamifikowanych technologii (spójrzmy chociażby na triumf druku 3D i najnowszych technologii „ubieralnych”, wearables).

Rok 2015 przyniósł bardzo wiele nowego w zakresie trendu DYI. W tym właśnie roku pojawił się choćby sprzęt do indywidualnego eksperymentowania z biologią syntetyczną. Każdy i każda z nas może sprowadzić sobie (za określoną sumę, rzecz jasna) proste laboratorium domowe, które nie będzie już prostą zabawą w małego chemika. Symbiota – bo tak nazywa się ten przynoszący radość zestaw – to raczej możliwość wyprodukowania we własnym garażu zmodyfikowanej genetycznie bakterii. Ten i wiele innych przykładów pokazuje, że w obszarze technologii wzmaga się trend do uproszczenia i upowszechnienia tego, co było długo domeną merytokratycznych i finansowych elit: ze wszystkimi swoimi dobrodziejstwami i zagrożeniami (domowy wyrób GMO to niewątpliwie balansowanie na krawędzi).

Z drugiej strony, przyspieszył trend w zakresie interakcji człowiek-maszyna i wyręczania człowieka nawet w prostych czynnościach komunikacyjnych. Na fali akceptacji delegowania tych czynności na technologie Facebook – nadal najpotężniejsze medium społecznościowe świata (chociaż jego hegemonia zdaje się już zmierzchać) – wprowadził w 2015 roku M: swojego inteligentnego wirtualnego asystenta. M w przyszłości ma nie tylko odpowiadać – jak dzisiaj Siri czy Cortana – na proste pytania, ale także zarządzać naszym kontem i wizerunkiem w sieci.

I jest to ewidentne odwrócenie trendu DYI: zamiast „zrób-to-sam” mamy „zrób-to-za-mnie”.

Katarzyna Szymielewicz, Fundacja Panoptykon

Obywatel wymusza zmianę zasad przekazywania danych do USA 

Ujawniając programy masowej inwigilacji, Edward Snowden rzucił światło na rolę amerykańskich firm internetowych. Bez gromadzonych i udostępnianych przez nie informacji inwigilacyjny ekosystem straciłby paliwo. Na kanwie tej sprawy Unia Europejska zaczęła kwestionować wynegocjowane ponad 10 lat temu – bardzo łagodne – reguły przekazywania danych do USA (program Safe Harbor). Te dyplomatyczne wysiłki zdawały się jednak zmierzać donikąd lub w kierunku reformy, ale bardzo okrężną drogą.

W 2015 r. obywatele przypomnieli politykom, że jest droga na skróty – przez Trybunał Sprawiedliwości UE. Znalazł ją Max Schrems, bardzo zdeterminowany Austriak, od lat toczący prawne batalie z Facebookiem. Tym razem zakwestionował przekazywanie danych klientów tej firmy do USA, powołując się na ryzyko masowej inwigilacji. Sprawa w kilka miesięcy przeszła przez Trybunał w Luksemburgu i zakończyła się jednoznacznym rozstrzygnięciem: program Safe Harbor jest niezgodny z prawem UE i nie może być wykorzystywany.

Skuteczna obywatelska akcja i odważny wyrok sądu pomogły Unii wybrnąć z niekorzystnej – a z politycznych względów trudnej do zrewidowania – umowy i otworzyły drogę do nowego podejścia do ochrony danych w relacjach z USA.

Nawet, jeśli Facebook i inni cyfrowi potentaci nadal jeszcze są w stanie utrzymywać swój model eksploatacji danych w oparciu o istniejące kruczki prawne, powoli staje się jasne, że Europa i Stany Zjednoczone w 2016 r. będą musiały wynegocjować nowy – wspólny i szczelniejszy – standard ochrony prywatności w sieci.

Piotr Szumlewicz, ekspert OPZZ

Związki zawodowe. Przebudzenie mocy 

2 czerwca bieżącego roku Trybunał Konstytucyjny po rozpatrzeniu wniosku OPZZ ogłosił, że w Polsce niezgodnie z Konstytucją RP ogranicza się możliwość działania w związkach zawodowych. Trybunał wskazał, że polskie prawo pozwala swobodnie działać w związkach zawodowych jedynie pracownikom zatrudnionym na etatach. Decyzja TK otwiera możliwość radykalnego wzrostu uzwiązkowienia i obliguje władze publiczne do zmiany ustawy o związkach zawodowych. Obecnie do organizacji związkowych należy zaledwie kilkanaście procent pracowników – nie dlatego, że Polacy i Polki nie lubią związków, lecz dlatego, że w dużej części rynku pracy możliwość zrzeszania się w nie jest bardzo ograniczona. Dotyczy to tak pracowników zatrudnionych w ramach umów cywilno-prawnych, jak też pracujących w ramach przymusowego samozatrudnienia czy w mini przedsiębiorstwach. Tymczasem warto pamiętać, że w zakładach, w których działają organizacje związkowe, prawo pracy jest lepiej przestrzegane, a wynagrodzenia są znacznie wyższe niż w pozostałych przedsiębiorstwach. Decyzja Trybunału wzmacnia siłę strony pracowniczej w negocjacjach z pracodawcami. W konsekwencji zmian wymuszonych przez decyzję TK pracownicy zatrudnieni na śmieciówkach mają też nabyć część praw, które posiadają etatowcy. Wyrok Trybunału powinien więc wymusić propracownicze zmiany w Kodeksie Pracy, jak też ułatwić zawieranie branżowych i zakładowych układów zbiorowych.

Michał „Rysiek” Woźniak, Hackerspace

Długi ogon terroru

Rok 2015 rozpoczął się i zakończył aktami terroru we Francji: w styczniu „byliśmy Charlie”, w listopadzie „nie baliśmy się” po Bataclan. Umożliwiło to cofnięcie się do przedsnowdenowskiej narracji dotyczącej prywatności w Internecie.

Analfabetyzm techniczny klasy politycznej oraz cynizm w wykorzystywaniu tragedii i strachu zostały wsparte brakiem krytycznego, rzetelnego spojrzenia na fakty, a także unikaniem zadawania trudnych pytań przez mainstreamowe media (zamachowcy z listopada koordynowali działania przez nieszyfrowane SMSy!). Rezultatem jest toksyczna mieszkanka, groźna zarówno dla prywatności, jak i dla bezpieczeństwa.

Politycy i resorty siłowe we Francji, Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych (i nie tylko) proponują dziś rozwiązania zakazujące stosowania silnego, czyli skutecznego, szyfrowania lub nakazujące udostępnianie służbom tak zwanych „tylnych furtek”. Powtarzane są błędy przeszłości. W latach 90. Stany Zjednoczone zakazały „eksportowania” silnych algorytmów szyfrujących. Regulacje te zostały ostatecznie wycofane w wyniku KryptoWojny („CryptoWar”), jak nazwane zostały zmagania akademii i środowisk technicznych z bzdurnymi pomysłami władz i NSA.

Ich efekty jednak pozostały. Część wykrytych w mijającym roku poważnych problemów z bezpieczeństwem szyfrowanych połączeń jest owocem tamtych regulacji i wynikającej z nich konieczności wspierania słabych algorytmów szyfrujących przez przeglądarki i serwery naszych sieci społecznościowych, banków czy instytucji.

Dziś pomysły te wracają ze wzmożoną siłą, a wraz z nimi zagrożenia dla bezpieczeństwa: od transakcji bankowych po zwyczajną, codzienną komunikację obywatelek i obywateli.

Michał Wszołek, Kraków Przeciw Igrzyskom

Dla śmieciowych rozmnażanie nie jest najważniejsze

W 2015 roku my, śmieciowi, musieliśmy się borykać z dobrze znanymi już problemami. Baliśmy się, czy starczy nam do końca miesiąca, w rejestracji do lekarza czekaliśmy z wypiekami na twarzy, czy system EWUŚ uzna, że mamy prawo do skorzystania z publicznej opieki zdrowotnej; liczyliśmy się z tym, że nasza przyszłość jest niepewna, a stabilność zamyka się w najbliższych dwóch dobach.

Zatrudnienie pozakodeksowe – szczególnie na podstawie umowy o dzieło – na taką skalę jak w Polsce niesie za sobą mnóstwo negatywnych konsekwencji. Jedną z nich jest pogłębiające się załamanie tendencji demograficznych. W minionym roku rząd PO-PSL zdecydował się wprowadzić pierwsze i jak do tej pory jedyne świadczenie dedykowane w szczególności śmieciowym, które ruszy 1 stycznia 2016 roku. Jest to świadczenie rodzicielskie polegające na tym, że na każde dziecko do ukończenia 12 miesiąca życia rodzice pozostający poza systemem ZUS (bezrobotni, studenci, zatrudnieni na umowie o działo) będą otrzymywali 1000 złotych miesięcznie. Owszem, mamy bardzo długie urlopy macierzyńskie, matki mogą przez 52 tygodnie korzystać z zasiłku macierzyńskiego w wysokości 80% wynagrodzenia, ale warunkiem jest posiadanie opłaconej składki chorobowej ZUS w dniu porodu.

Czy tak zwane „kosiniakowe” to tylko jednorazowe rozwiązanie, czy wreszcie ktoś zajmie się nami na poważnie? To wyzwanie nie tylko na 2016 rok.

Interesuje nas nie tylko pomoc kierowana do tych spośród nas, którzy zostali (w tych warunkach raczej – odważyli się zostać) rodzicami, ale emerytury, objęcie ubezpieczeniem zdrowotnym, program mieszkalnictwa, słowem – elementarne bezpieczeństwo.

Kaja Puto, publicystka

Tryumf cesarzowej

Niezauważony przez polskie media grudniowy zjazd CDU to przełom dla kryzysu władzy Angeli Merkel. Zaczęło się od Grecji, a w 2015 roku cesarzowa Europy dostawała już cięgi i z lewa, i z prawa, a to za zbyt restrykcyjną, a to za zbyt tolerancyjną politykę wobec uchodźców. Chwiała się też jej pozycja na łonie własnej partii.

Podczas przełomowego zjazdu niemal jednogłośnie poparto jej postulaty: nie będzie zaostrzenia kontroli granic, nie będzie zawracania imigrantów na granicy, nie będzie limitu uchodźców. Nie padło słowo „Obergrenze” – górna granica – a od tego właśnie komentatorzy uzależniali przed zjazdem jego wynik. Na koniec Merkel dostała siedmio- czy tam dziewięciominutowe owacje na stojąco (trwają o to poważne spory, może to to słynne niemieckie poczucie humoru).

Silna Merkel w Niemczech to silne Niemcy w Unii – ta implikacja jest wciąż prawdziwa.

Choć wszelakiej maści ugrupowania antyunijne nie tracą sił, wydaje się, że kryzys migracyjny nie pogrąży Unii Europejskiej aż tak, jak się to mogło wydawać po Paryżu.

Pogrąży ją natomiast Kaczyński z Orbanem. To znaczy niby pogrążą Unię, a tak naprawdę – swoje kraje.

Anna Gromada, badaczka i publicystka

Demokratyczne nieporozumienie

Miarą siły demokracji jest to, ile słabych rządów może wytrzymać państwo. Aby mogło wytrzymać cokolwiek, potrzebne są reduty, których nie da się unieważnić w jednym nocnym głosowaniu.

Nie powinniśmy celebrować „woli narodu” bezrefleksyjnie – tak, jakby nie stała za nią historia tego, do czego jest zdolna po pozbawieniu jej koniecznych umocnień. A jest zdolna do terroru większości. To terror większości pozbył się Sokratesa w wersji demo tego systemu. To terror większości w 1853 roku „demokratycznie” przegłosował odebranie prawa głosu czarnoskórym mieszkańcom Pensylwanii w pierwszych nowożytnych eksperymentach z tym ustrojem. Terror większości nie będzie odporny na problemy znane z okresów terroru mniejszości, dopóki swojego istnienia nie oprze na stabilniejszym fundamencie niż urna wyborcza.

Aby z terroru większości awansować do demokracji, trzeba rządy większości osadzić w granicach ustalonego prawa z poszanowaniem trudniejszych do zdobycia bastionów, takich jak prawa człowieka czy oddzielenie tworzenia prawa od jego stosowania.

I pamiętać, że w „woli większości” mityczna jest zarówno „większość” (obecnie oznaczająca 6 z 39 milionów Polaków), jak i „wola” – okazywana kilka razy na dekadę jest raczej przeniesieniem woli na wybranego reprezentanta niż wolą konkretnych rozwiązań.

Za najbardziej niepokojące wydarzenie 2015 roku uznaję nasze niezrozumienie słowa demokracja, które umożliwia stopniowy demontaż ustrojowych fortyfikacji, ze szczególnym naciskiem na dwie reduty, które miały stosować prawo w pewnej odległości od jego tworzenia: Trybunał Konstytucyjny i służbę cywilną. Jeśli wyższe stanowiska w służbie cywilnej będą obsadzane w drodze swawoli politycznej, a nie konkursu, zatrze się podział na pracowników politycznych i merytorycznych – na tych od tworzenia prawa i tych od jego stosowania. Administracja zaś wejdzie w polityczną musztrę: baczność, spocznij, usługuj, odpocznij. Zabraknie nam pomników trwalszych niż z jednej kadencji.

Paulina Krzyśko, ekonomistka

Patriotyzm gospodarczy Made in Poland

Dla mnie istotnym wydarzeniem, choć na małą skalę, był start  aplikacji Pola. Aplikacja, która powstała we współpracy z inicjatywą Koduj dla Polski i została wydana pod patronatem Klubu Jagiellońskiego, pozwala w łatwy sposób sprawdzić w trakcie zakupów, czy wybrany przez nas produkt został wyprodukowany w Polsce, czy producent opiera się na polskim kapitale, oraz (co szczególnie istotne), czy inwestuje w Polsce w badania i rozwój.

Co prawda aplikacja jest jeszcze w fazie rozwoju i nie jest bardzo rozpowszechniona, jednak powoli zyskuje na popularności.  Mam nadzieję, że to  zwiastun budzenia się w Polsce mądrego patriotyzmu, który polega mniej na niechęci wobec obcych i ślepym zapatrzeniu w tradycję, a bardziej na wspieraniu swojego kraju, między innymi poprzez patriotyzm gospodarczy. Dobrze by było, gdyby dotyczyło to też rządzących, bo obecnie państwo często wspiera w większym stopniu zagraniczne inwestycje niż polskie firmy. Gdyby jeszcze tylko Pola pozwalała sprawdzić, na ile producent przestrzega prawa pracy…

Agata Pyzik, dziennikarka i publicystka

Pokryzysowy koniec post-polityki

2015 to koniec post-polityki i wznosząca się fala repolitycyzacji i coraz głębszej polaryzacji społeczeństw. Można powiedzieć, że zaczęło się już kilka lat temu – od Arabskiej Wiosny i i rewolucji na Placach Tahrir czy Ruchu Occupy. Jednak poważniejsze owoce zbieramy dopiero w tej chwili. Powodem jest przedłużający się i pogłębiający kryzys ekonomiczny. To właśnie on w wielu krajach doprowadził do końca dominacji duopolu nieodróżnialnych od siebie neoliberalnych partii konserwatywnych i socjaldemokratycznych. Na scenę wkroczyły antyoszczędnościowe partie lewicowe, ale też rasistowskie partie prawicowe.

Wiadomo było, że kryzys doprowadzi w końcu do jakiejś katastrofy. I doprowadził – na Bliskim Wschodzie. Konsekwencją wyjątkowo fatalnej sytuacji i ekstremizmu Państwa Islamskiego jest niespotykana fala uchodźców w Europie. To pogłębiło niestety resentymenty, islamofobię i rasizm obecny w wielu społeczeństwach dotkniętych kryzysem, czego, nie łudźmy się, ale przyjmująca bezrefleksyjnie wszystkie najgorsze aspekty polityki neoliberalnej postkomunistyczna Europa Wschodnia jest jednym z najgorszych przykładów. A dziś w Europie ze świeca szukać tych, którzy przed kryzysem ocaleli, łącznie ze Skandynawią i Niemcami.

Skutek? Właśnie koniec letargu post-politycznego i przebudzenie się nawet tych, którym w neoliberalizmie było dobrze. Także w Polsce. I choć KOD niektórzy już chcą nazywać zalążkiem kolejnej prześnionej rewolucji, tym razem burżuazyjnej (jak pisał o tym Edwin Bendyk), uważam, że to iluzja. Nie tylko dlatego, ze warunki obecnego kryzysu nie są nawet zbliżone do tych z XIX wieku. Znacznie więcej łączy ostatnie wydarzenia w Polsce, zarówno wygraną PiS i kontr-manifestacje z końcem post-polityki. Konsekwencje tego są tak różne, jak popularność Jeremy’ego Corbyna, Podemos, Syriza i Razem, ale i wzrost poparcia dla partii prawicowych, w stylu Frontu Narodowego, PIS-u i UKIP jak i, o zgrozo, wysokie wyniki Donalda Trumpa w sondażach. Oznacza to też powolny zmierzch neoliberalnych technokratów w stylu zarówno PO, jak i SLD.

Bo czy jeśli uda się obalić PiS, czy nawet ta liberalna wspólnota, z nowoodkrytym potencjałem politycznym, która dziś protestuje, zagłosuje znowu na Platformę lub jej mutantów w stylu Nowoczesnej?

W Polsce, jeśli do tego czasu nie wyklaruje się lewicowa siła polityczna, która będzie potrafiła wzbudzić entuzjazm keynesistowskim anty-oszczędnościowym programem nastawionym na państwo opiekuńcze i sektor publiczny, niestety może tak być. Póki co, mamy „dwa plemiona” (w Polsce, UK. Stanach…) i rosnącą polaryzację.

Powyższe oznacza to też kryzys pozycji centrowych, co jest bardziej niebezpieczne – wiele organów dobrze działającego państwa oparte jest na istnienu politycznego centrum. Jednak Razem postępuje słusznie wybierając pracę w terenie zamiast oddawać swoj polityczny kapital Petru. Tylko w ten sposób mogą wypracować rozpoznawalność polityki lewicowej w sprekaryzowanej części spoleczeństwa, wydrzeć ją PiS, wzbudzic świadomość klasową w Polsce i stać się siłą parlamentarną jak Podemos, a moze nawet Syriza. Choć przy obecnym reżimie sił neoliberalnych, jak się przekonalismy, niewiele to znaczy.

Hanna Gill-Piątek, działaczka miejska

Nowa polityka miejska

Rok 2015 był z całą pewnością przełomowy dla polskich miast, ponieważ kilkuletnia praca nad fundamentami ich rozwoju zakończyła się wreszcie sukcesem. 20 października rząd przyjął Krajową Politykę Miejską – długo oczekiwany dokument, wreszcie wyznaczający polskim metropoliom nowy horyzont modernizacji. I to nie pojmowanej przez budowę stadionów, tras czy wzrost PKB, ale przez poprawę codziennej jakości życia mieszkańców. Sam proces powstawania KPM było też przełomem w podejściu do tworzenia państwowych strategii.  Dotąd tego typu dokumenty były pisane w zaciszu gabinetów, by później ulegać niewielkim zmianom podczas konsultacji. Tu szeroki dialog z samorządami, NGO-sami i organizacjami branżowymi budował tę politykę od samego początku. Można w niej na przykład odnaleźć wiele propozycji wniesionych przez II Kongresu Ruchów Miejskich. Tę miłą odmianę zawdzięczamy kompetentnej ekipie, jaką udało się zebrać w nieistniejącym już Ministerstwie Infrastruktury i Rozwoju. Powstał nowy standard w administracji publicznej i oby nie zaginął.

Oprócz „Biblii miast”, jak określa się KPM, udało się też uchwalić ustawy rewitalizacyjną i krajobrazową. To jedne z ustaw „pakietu miejskiego”, który miał uporządkować sprawy ładu przestrzennego i reprywatyzacji. Następne ustawy czekają w kolejce i mam nadzieję, że uda się skompletować je w 2016 roku.

Wojciech Przybylski, redaktor „Res Publica Nowa” i „Eurozine”

Polityczna śmierć pod Kremlem

Wieczorem 27 lutego tego roku zamordowano Borysa Niemcowa. Strzały padły tuż pod murami Kremla, zaledwie kilka godzin po jego apelu o marsz przeciwko wojnie Moskwy z Ukrainą. Niemcow był w trakcie przygotowywania raportu, który potwierdzał zaangażowanie rosyjskich żołnierzy w Donbasie.  Dokument pt. „Putin. War” został opublikowany niecałe 3 miesiące później.

Polakom fakty świadczące o rosyjskiej inwazji w Ukrainie nie były potrzebne. Korzystając z rejestrów zbiorowej pamięci odtworzyliśmy standardową sekwencję. Rosja – agresor, oficjalne stanowisko Moskwy – kłamstwo.

Na świecie śmierć ta odbiła się o wiele głośniejszym echem. Ledwie dwa tygodnie wcześniej Putin doprowadził do podpisania tzw. drugich porozumień z Mińska legitymizowanych przez rządy Niemiec i Francji, w których Ukraina w zamian za rozejm zobowiązywała się do wprowadzenia poprawek w konstytucji dających okupowanym regionom autonomię.  Putin chciał wypaść jako rozjemca spontanicznego konfliktu. Świat był gotowy mu na to pozwolić.

Udramatyzowana przez zabójców scena pod Kremlem przyniosła odwrotny efekt. Ani Merkel ani Hollande nie mogli udawać naiwnych. Przypieczętowali polityczny „deal” ale musieli stawić czoło niewygodnym faktom.

Borys Niemcow – ta jedna ze zbyt wielu śmierci, która została zadana w mijającym roku, której znaczenia nie możemy przeceniać.

Filip Konopczyński, Fundacja Kaleckiego

Wzmocnienie pracowników

Rok 2015 był dobry dla polskich pracowników i pracownic. Po kilku latach zawinionego przez stronę rządową i przedsiębiorców na nowo ruszyła komisja trójstronna (wg. nowej nazwy Rada Dialogu Społecznego). Ostatnie dekady na Zachodzie pokazują (wolny wzrost gospodarczy, ogromne rozwarstwienie majątkowe i dochodowe), że bez możliwości skutecznego wywierania presji płacowej na pracodawcach tracą nie tylko wszyscy pracownicy, ale także całe społeczeństwa i gospodarki .

Dzięki ważnemu wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego osoby pracujące na podstawie umów cywilnoprawnych i samozatrudnieni mają od tego roku możliwość zrzeszenia się w związkach zawodowych. Polska, jako kraj z jedną z najniższych pozycji organizacji pracowniczych w Europie potrzebuje silniejszej reprezentacji i obrony pracowników. Pokazuje to, że ważne decyzje ustrojowe mogą i często pochodzę wprost od instytucji „sądzących prawo”, takich jak TK w Polsce, czy Sąd Najwyższy w USA.

W końcu, od 1 stycznia obowiązkowo objęte ubezpieczeniami społecznymi będą umowy zlecenia (od paru lat urzędy skarbowe coraz skuteczniej kontrolują nadużywanie umów o dzieło), co nie tylko poprawi sytuację emerytalną milionów Polaków i budżetu państwa, ale także może sprawić, że więcej pracodawców będzie proponować lepsze i bardziej stabilne warunki (w ramach umowy o pracę).

Należy oczekiwać, że przyjęta zostanie także obiecana ustawa o minimalnej stawce godzinowej (lub stawkach regionalnych) co w połączeniu z wyżej wymienionymi czynnikami sprawi, że krajobraz polskiego rynku pracy zostanie przynajmniej częściowo ucywilizowany.

Tego życzę nam wszystkim w nowym 2016 roku.

Agnieszka Mrozik, redaktorka „Bez Dogmatu”, wykładowczyni Gender Studies IBL PAN

Gender z wozu, lewicy lżej?

W 2015 roku uderzyło mnie, że lewica, szukając swojej tożsamości, a przede wszystkim budując strategię docierania do odbiorców, mocno postawiła na artykulację podziału na ekonomiczną/socjalną oraz kulturową/obyczajową. Nie chodzi przy tym wyłącznie o Partię Razem, która szła do wyborów z hasłami socjalnymi, ukrywając, a przynajmniej nie eksponując takich kwestii, jak prawa kobiet, mniejszości seksualnych, sytuacja migrantów czy władza Kościoła. Chodzi także o Zjednoczoną Lewicę, która wprawdzie wciągnęła te sprawy do swojego programu, ale prowadząc kampanię wyborczą nie umiała wyraziście pokazać, że zajmowanie się przez lewicę bazą nie musi, a nawet nie powinno wykluczać zajmowania się nadbudową. Chodzi wreszcie o różnych lewicowych publicystów i ekspertów, którzy dobitniej niż w poprzednich latach podkreślali, że w rozpaczliwej sytuacji, w jakiej znalazła się w Polsce lewica, nie ma sensu umierać za gender. Gender funkcjonuje przy tym jako metafora tych wszystkich kwestii, które do niedawna jako szeroko rozumiane prawa człowieka wydawały się oczywistym elementem programu nowoczesnej lewicy, a dziś – razem z takimi hasłami jak „obrona demokracji” – zyskały status „tematów zastępczych”.

Obawiam się, że kupiony od prawicy podział na tematy ważne (socjalne) i „zastępcze” (obyczajowe) zaowocuje w najbliższym czasie nie tylko konserwatywnym zwrotem na lewicy, ale – co ważniejsze – umocnieniem konserwatywnych postaw w polskim społeczeństwie. Już dziś widać, że pod hasłem „dobrej zmiany socjalnej”, lansowanym przez PiS w kampanii wyborczej, kryje się bardzo niedobra i szybko postępująca zmiana obyczajowa, owocująca wzmocnieniem patriarchalizmu, ksenofobii, wzrostem postaw autorytarnych i przemocowych zachowań.

Lewica powinna postawić tamę rozlewającej się po Polsce fali nacjonalizmu, którego – o czym wiemy z historii – nie można usprawiedliwiać wyłącznie złą sytuacją bytową poszczególnych grup społecznych. Warto też, by pamiętała, że dla „ludzi” różne sprawy mają znaczenie: walka o byt ekonomiczny nie wyklucza się z walką o poczucie bezpieczeństwa, szacunek czy godność kobiety, geja, ateistki, uchodźcy z Syrii. Dobrze by było, aby w nowym roku lewica utrwaliła sobie tę wiedzę i zamiast karmić się fantazmatem „ludu”, urealniła go sobie.

Maciej Mandelt, Fundacja Nomada

Zmiany dla Romów

W tym roku dwadzieścioro dzieci romskich migrantek i migrantów z Wrocławia korzysta z prawa do edukacji uczęszczając do publicznych szkół podstawowych i przedszkola. Jako pierwsze z czterech pokoleń Romów rumuńskich mieszkających w Polsce.

Część z nich tworzy odrębną klasę, złożoną z dzieci w różnym wieku: siedmio-, ośmiolatków, które są gotowe rozpocząć edukację wspólnie z rówieśnikami z Polski, jak i z nastolatków, które wymagają wzmożonej pracy w nauczaniu czytania i pisania.

22 lipca 2015 roku zostało zburzone osiedle przy Paprotnej. Rodzina, która je zamieszkiwała, została wysiedlona. Sprawa likwidacji i szkód wyrządzonych tej rodzinie, niezgoda na działania (oraz ich brak) władz i w końcu głośny protest Romów oraz innych mieszkanek i mieszkańców Wrocławia doprowadziły do zajęcia stanowiska przez Rząd. Według zapowiedzi Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji z grudnia 2015 roku, w przyszłym roku zostanie zmienione prawo dotyczące rejestracji pobytu obywateli UE w Polsce. Zmiany mają ułatwić dostęp do podstawowych usług publicznych skrajnie ubogim migrantom i migrantkom.

Kolejny ruch należy do władz lokalnych. Dotychczas władze np. Wrocławia wskazywały na ograniczenia, które uniemożliwiają zapewnienie systemowego wsparcia mieszkankom i mieszkańcom swojego miasta.

**Dziennik Opinii nr 365/2015 (1150)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij