Czy to rocznicowy nastrój cofnął redakcję w czasie?
W „Gazecie na urodziny” (8 maja), czyli podsumowaniu ćwierćwiecza „Wyborczej” i zarazem Polski, dwie główne opowieści snują Adam Michnik i Jacek Żakowski. Najpierw Michnik ustawia klepsydrę z napisem 25 lat i piasek szumi wesoło: Polsce się udało, „Wyborczej” się udało, w niedługim tekście aż 17 razy pada słowo „wolność”. Potem klepsydrę obraca Żakowski i piasek ledwie ciurka, słowem kluczem są „elity” (20 razy), które czego się dotknęły, to psuły (a już najbardziej samorządy, które „dewastowały oświatę, planowanie przestrzenne, pomoc społeczną, służbę zdrowia oraz stały się sceną bezliku gorszących zachowań”). W efekcie w Polsce nie da się żyć.
Teksty różni wszystko, ale coś jednak je łączy.
Michnik 37 razy wspomina o jakimś wybitnym mężczyźnie (najczęściej o Wałęsie, z którym się godzi, który to raz?). Kobiety wymienia dwie – Julię Hartwig i Wisławę Szymborską jako jedne z „kilkunastu autorów, którzy uświetniali nasze łamy”. Dwie na 39.
Żakowski 51 razy pisze o jakimś mężczyźnie (najczęściej o Balcerowiczu – negatywnie, który to raz?). Wśród wybitnych ekspertów, których „Gazeta” nie chciała słuchać, wymienia Zofię Kuratowską. Jedna na 52, czyli heterolewica.
O sytuacji czy problemach kobiet Michnik nie pisze w ogóle. Żakowski stwierdza, że wśród grup, które „Wyborcza” zaczyna ostatnio dostrzegać jako ofiary systemu, są „duszone przez szklany sufit kobiety”.
Może i „Wyborcza” zaczyna dostrzegać, ale nie tym razem. W kilkunastu tekstach urodzinowego dodatku mowa o sprawach zagranicznych, obronnych, gospodarce, wilkach i w ogóle przyrodzie, naukowcach, mieszkaniach, cenach i reklamach, ale o problemach kobiet nie ma nawet wzmianki w żadnym kontekście i w żadnej formie. Nie licząc pięciu słów Żakowskiego.
Kobiety oczywiście są, choć w minimalnej dawce. Pojawiają się jako bohaterki drugiego planu.
Jakieś czytelniczki odpowiedziały na apel reportera i wspominają dawne czasu. Adam Wajrak cytuje swoją partnerkę Nurię. W jednej z redakcyjnych anegdot mowa o zabawnej pomyłce Joanny Szczęsnej. Wyjątkiem jest cytat z jednej naukowczyni (Sherry Turkle).
Ze zdjęciami jest podobnie. Owszem, na jednym Szymborska dostaje Nobla. Na dwóch widzimy klientki sklepów, na trzecim żona biegnie maraton ze świeżo poślubionym mężem, na kolejnym dwie wymalowane na biało-czerwono fanki Euro 2012 są podpisane „kibice”. Sportowców jest dwóch (Małysz i Majewski), Kowalczyk czy Radwańska się nie załapały.
Tekstów w urodzinowym dodatku jest 15, ile z nich napisały kobiety? Dla ułatwienia dodam, że jest ich tyle samo, ile fotoreporterek, które robiły zdjęcia, których też jest 15. Odpowiedź brzmi: zero.
Mówiąc feministycznie (i po angielsku) Michnik i Żakowski – razem z kolegami dziennikarzami i fotografami – piszą his-tory Polski i his-tory „Wyborczej”. Her-story – opowieść o ruchu kobiecym, o parytetach, które zamieniły się w kwoty, o sporach wokół aborcji i in vitro i o wypalaniu feministycznego betonu kwasem solnym przez Kościół, o aktualnej awanturze o gender, o tak niemęskich tematach jak urlopy dla ojców i w ogóle zmieniający się model życia rodzinnego, o dzietności, która gwarantuje wyludnienie, o rozwodach i (niepłaconych) alimentach, o molestowaniu seksualnym, o zdrowiu, o wychowaniu dzieci i edukacji, o seksualności i ruchu LGBT – poczeka może na 50. urodziny.
A przecież „Wyborcza” mogłaby tu pochwalić się tym lub owym, na przykład akcją „Rodzić po ludzku” czy wymuszeniem na Sejmie urlopu tylko dla ojców. „Kiedy w 2008 roku uznaliśmy, że trzeba powalczyć o urlopy tacierzyńskie, nawet w redakcji się z nas niektórzy śmiali. I pukali w głowę. Bo jak to – facet do pieluch?” – wspominaliśmy niedawno tamto zdumiewające wydarzenie.
Wpadka „Wyborczej” jest zaskakująca, bo – choć kierownictwo redakcji jest nieodmiennie wyłącznie męskie – coraz częściej tematy kobiece wychodzą z enklawy „Wysokich Obcasów”.
Może to rocznicowy nastrój cofnął redakcję do czasów, gdy kobiety po okresie aktywności w „solidarnościowym” podziemiu wracały w wolnej Polsce na swoje miejsce?
Regresja w służbie jego?