O Krymie coraz częściej mówi się ze sportową ekscytacją. Czy trzeba się z nim żegnać czy można go zatrzymać? Przejdzie czy nie przejdzie? Zabiorą czy nie dadzą rady?
Mówi się o jak o przedmiocie geopolitycznego zainteresowania, jak o przedmiocie targów.
Mówi się ze stanowiska patriotyzmu i rewanżyzmu, apeluje do godności i zdrowego rozsądku, przytacza argumenty, prognozuje, przewidując rozwój sytuacji, ostrzegając przed potencjalnymi problemami czy przeciwnie, uspokajając i radząc, by nie panikować. Tak czy inaczej – rozmowa prowadzona jest przy pomocy pojęć polityków, pojęć ludzi niezbyt uczciwych i niezbyt pobłażliwych.
Nie wiem, być może właśnie tak należy mówić. Może trzeba zajmować się polityczną przyszłością, kwestiami jedności terytorialnej, problemami obrony, perspektywami rozwoju ekonomicznego.
Mnie natomiast od początku martwi jedno – ludzie, których żywe twarze wyławiają od czasu do czasu kamery telewizyjne i obiektywy dziennikarzy. Niezależnie od tego, jakie flagi będą wisiały na budynkach administracyjnych Krymu – co będzie z tymi ludźmi?
Przecież tak czy inaczej w najbliższym czasie niektórzy z nich staną przed wyborem – zostać czy wyjechać, przystosować się do nowych okoliczności czy nie zdradzać siebie i szukać innego miejsca zamieszkania.
Przecież geopolityka tylko na pierwszy rzut oka dotyczy granic państwowych, flag i praw. Jednak znacznie głębiej i bardziej bezpośrednio dotyczy każdego z nas, naszych rodzin, naszych przyjaciół, naszych znajomych.
Słucham dziś oświadczeń liderów krymskich Tatarów i rozumiem, że polityka to nie rosyjskie posterunki, polityka to przyszłość tych ludzi, którzy kolejny raz w swej historii stanęli oko w oko z niekontrolowanym zagrożeniem. W tej sytuacji mnie osobiście o wiele bardzie martwi los właśnie tych zupełnie konkretnych, realnie obecnych tam ludzi. Co się z nimi stanie po szesnastym marca? Jak się mają zachować? Jaka będzie w stosunku do nich polityka lokalnej władzy?
Przecież wiem, że donikąd nie wyjadą, że po prostu nie mają innej Ukrainy, że ich Ukraina jest właśnie tu i z pewnością nie mają dokąd jechać. Zatem tak czy inaczej staną się zakładnikami sytuacji, zakładnikami polityki. Dlatego, mówiąc o polityce, należy pamiętać właśnie o nich.
Uważam, że dziś wiele osób zapomina, z czym najprawdopodobniej będziemy mieli do czynienia. Przecież każdy konflikt polityczny, każde przesunięcie granic i zmiana paszportów to przede wszystkim nieskończone i całkiem realne tragedie życiowe, złamane życiorysy, łzy, nieszczęścia i rozpacz konkretnych ludzi.
Tych ludzi, w imieniu których mówią politycy. Mówią, tak naprawdę zupełnie nie przejmując się tym, co będzie z tymi ludźmi jutro, po tym, jak przyjmie się kolejne ustawy, deklaracje i umowy.
O ludziach zwykle nikt nie wspomina.
Tradycyjnie wykorzystuje się ich w charakterze żywego mięsa, do którego można się odwoływać, rozwiązując własne problemy, realizując własne plany i lecząc własne kompleksy. Zasłania się nimi, prowadząc własną, niezbyt czystą i niezbyt uczciwą politykę. Odwołuje się do nich, ogłaszając niecałkiem sensowne oświadczenia. Deklaruje się coś i grozi w związku z nimi. Przy czym jestem pewien, że nikt o nich tak naprawdę nie myśli. Jestem pewien, że ich los w ogóle nikogo nie interesuje. Ich przyszłość bierze się pod uwagę w ostatniej kolejności.
Ale kiedy tylko zmieni się sytuacja, kiedy tylko zostaną ogłoszone wyniki ich referendum, właśnie oni – ludzie, którzy tu mieszkają i którzy są rzekomo przyczyną wszystkich tych wydarzeń – zmuszeni będą do radzenia sobie w nowych warunkach, w nowej rzeczywistości, rozwiązywania nowych problemów, zmuszeni będą walczyć o swoją przyszłość.
Oni nie będą mówić o geopolityce, nie będą zajmować się analizą sytuacji ekonomicznej – będą po prostu zmuszeni jakoś przeżyć, wyrwać się z tego nieszczęścia, dbać o siebie i swoich najbliższych.
Dlatego że nikt inny o nich nie zadba.
Dlatego że nikogo innego nie interesuje ich przyszłość.
Dlatego że nasze życie należy tylko do nas i trzeba być wyjątkowo dzielnym, by pozostać sobą nawet w warunkach pewnej siebie i przekonanej o swych racjach niesprawiedliwości.
Tekst ukazał się na stronie TCN.
Przeł. Michał Petryk