Film

Bożek: Ucieczka przed zombie z ABBĄ w tle

„Community” niesie pokrzepienie wszystkim, którzy próbują manewrować po zakorkowanych drogach relacji społecznych przy pomocy popkulturowego GPS-a.

Dan Harmon jest nerdem popkultury. Całe dzieciństwo na przedmieściach Milwaukee spędził przed telewizorem, jego rodzice pracowali dużo, więc dni upływały mu na kolejnych odcinkach Taxi (w Polsce nadawało go kiedyś Comedy Central), Zdrówka, Knight Ridera. Harmon oglądał uważnie, wręcz żarłocznie. W lot łapał różne formalne sztuczki, zabawę konwencją, drobiazgi, które dla mniej uważnych ludzi nie miały znaczenia – na przykład to, że w jednym z ulubionych seriali ostatni żart pojawiał się zawsze w napisach końcowych.

Po wielu latach z tego mrowia obrazów wyłoniła mu się struktura idealnej opowieści. Harmon widzi ją w Szklanej pułapce i w Przyjaciołach, w Gwiezdnych wojnach i M*A*S*H. Ten schemat stosuje również przy historiach, które sam opowiada – Harmon jest bowiem komikiem, scenarzystą i producentem.

Jest też dość trudnym facetem. Najlepiej czuje się we własnym towarzystwie, w dzieciństwie podobno – wedle jego sylwetki opublikowanej kiedyś w piśmie „Wired” – zdarzało mu się godzinami kontemplować w szafie. Takie życie nie dało mu wielkich umiejętności nawiązywania kontaktów. Harmon lepiej czuje się na uboczu, w trakcie wycieczek do brzydkiego i tłocznego realu potrzebuje skafandra, jak płetwonurek. Na szczęście miał talent do komedii i poczucie humoru – jak mówił w rozmowie z „Wired”: „Klasowe klowny nie spotykają się z fajnymi dziewczynami, ale przynajmniej nikt nas nie bije”. Miał jeszcze inną pomoc: dzięki tysiącom godzin spędzonych z popkulturą mógł się odnaleźć w codziennym życiu, wiedział bowiem, że taka a taka sytuacja wymaga odpowiedniej reakcji.

Popkultura stała się jego rozmówkami i podręcznikiem do savoir-vivre’u.

 

Wreszcie komedia stała się jego karierą. Harmon zaczynał od stand-upu, współtworzył komiks Scud: The Disposable Assassin, próbował przebić się do telewizji, w końcu stworzył Channel 101 – w połowie festiwal filmów krótkometrażowych, w połowie alternatywny kanał komediowy. Ostatnio Harmon znany jest przede wszystkim jako twórca i producent wykonawczy świetnego serialu komediowego Community.

Teoretycznie głównym bohaterem jest tutaj Jeff Winger, były prawnik, który stracił prawo do wykonywania zawodu, gdy okazało się, że miał sfałszowany dyplom ukończenia uczelni. Jeśli Winger chce odzyskać karierę, musi wrócić na uniwersytet. Wybiera najtańszy i najmniej wymagający community college – Greendale. Tam dość szybko poznaje grupę wyrzutków i dziwaków, takich jak on sam.

Jednym z nich jest Abed, imigrant palestyńsko-polskiego (tak!) pochodzenia. Ojciec Abeda wysłał go na uniwerek, żeby mógł przejąć prowadzenie restauracji z falafelami, ale Abed skrycie marzy o byciu filmowcem. Jest zresztą chodzącą encyklopedią popkultury – rozmawia cytatami z filmów i seriali, często wciela się w ulubione postaci, nieustannie myli życie z fantazją, a może po prostu nie uznaje różnicy między nimi. Problemy Abeda z czytaniem emocji i interakcją z ludźmi w ogóle wskazywałyby na to, że może on mieć zespół Aspergera. Ma też inne objawy tego zaburzenia: obsesyjne zainteresowanie jedną dziedziną oraz trudności w komunikacji niewerbalnej (w serialu jego repertuar min jest równie różnorodny, co u Sylvestra Stallone).

Podczas pisania scenariusza Harmon identyfikował się z Jeffem, wygadanym prawnikiem, który choć jest niezgorszym cwaniakiem, często miewa przyzwoite ludzkie odruchy. Jednak później zaczął robić internetowe testy na obecność syndromu Aspergera – wychodziły pozytywnie. Po wizycie u psychiatry był już pewny, że bliżej mu do Abeda.

Ta historia pasuje do Community tak bardzo, że aż trudno uwierzyć, że nie napisał jej żaden scenarzysta. Community to bowiem gigantyczny festiwal metadowcipu – u Harmona widz śmieje się nie tylko z żartów, ale też z konwencji, dzięki którym te żarty są śmieszne. Tu nie ma jednego dna, pod pierwszą warstwą kryją się kolejne. I tak pierwszy poziom to standardowa amunicja komika i scenarzysty – żarty sytuacyjne, odniesienia do popkultury, dziwaczne sytuacje i związki, w które angażują się bohaterowie. W jednym z odcinków haloweenowa impreza zostaje przerwana przez atak zombie. Akcja robi się równie wartka, co w Walking Dead, z tym że w Community ucieczce przed zombie przygrywa ABBA z playlisty dziekana. Myślę, że nawet Walking Dead byłoby zabawniejsze, gdyby w tle leciała ABBA, ale tu fantastycznych żartów jest o wiele więcej. Gdy Jeff bezskutecznie próbuje dodzwonić się na policję, wkurzony mówi, że Flavor Flav miał rację (tytuł jednego z numerów Public Enemy to 911 Is a Joke). W innej scenie Abed i Troy – najlepszy kumpel Abeda, który w trakcie studiów zmienia się z totalnego jocka w totalnego nerda – próbują poderwać dziewczyny odgrywając scenę z Obcego 2.

Drugi poziom jest bardziej meta – serial zachęca do śmiania się z samej komediowej maszyny. Abed z urokiem entomologa analizuje relację między Jeffem a Brittą (trzydziestoletnią posthipiską, która w młodości rzuciła szkołę, by zaimponować Radiohead). Podstawowe pytanie, które sobie zadaje, to oczywiście: „Zrobią to czy nie?”. Szanse są umiarkowane, bo choć jest między nimi napięcie seksualne – ciągnie Abed – to nie są aż tak dobrze dobrani, jak Ross i Rachel albo Sam i Diane ze Zdrówka.

Trzeci poziom to żarty z metażartów. Tu znowu dominuje Abed: raz na początku stwierdza, że widzowie nie wytrzymają tylu odniesień do popkultury, po czym znika z kadru na cały odcinek. Innym razem daje się namówić na nakręcenie filmu o Jezusie i trochę mu odbija. Wciela się w ni to mesjasza, ni Charliego Kaufmana i podczas konferencji prasowej zorganizowanej w stołówce ogłasza: „Film to opowieść, a opowieść to my. Jesteśmy filmem”. Po montażu stwierdza jednak, że film jest gorszy niż Wielki Piątek i że jeśli ktokolwiek go zobaczy, jego kariera będzie zrujnowana.

Jest też czwarty poziom, pozaserialowy. Bo ostatnio z Community dzieją się dziwne rzeczy. Na przykład Chevy Chase – tak, on też tu gra – odszedł z serialu przed końcem czwartego sezonu, ponieważ uważał, że jest on głupi i nieśmieszny. Jego sprzeczki z Harmonem często kończyły się skandalicznie – raz upublicznił wiadomość głosową, którą Chase zostawił na jego skrzynce. W międzyczasie NBC wywaliło Dana Harmona, ponieważ serial miał zbyt słabą oglądalność. Jednak po katastrofalnym sezonie czwartym komik znowu wrócił za ster, wykazując się przy tym wrażliwością pijanego nastolatka – niech wystarczą tutaj dwa słowa: rape joke. Jakby tego było mało, Danny Glover, który gra Troya, przeżył coś w rodzaju publicznego załamania nerwowego. Na jego Instagramie zaczęły pojawiać się pisane ręczne notatki, w których otwarcie pisał o swojej depresji, lęku i bólu. Czy to przedłużenie projektu Community? Trudno powiedzieć, może faktycznie „jesteśmy filmem”.

Ostatecznie jednak wszystkie te warstwy i tak by nic nie znaczyły, gdyby nie to, że serial jest fantastyczny. Niesie też pokrzepienie dla wszystkich, którzy próbują manewrować po zakorkowanych drogach relacji społecznych przy pomocy popkulturowego GPS-a. Gdy w jednym z odcinków Britta wymusza na grupie, by poddała się testowi osobowości, wychodzi na to, że najnormalniejszy jest Abed.

 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Bożek
Jakub Bożek
Publicysta, redaktor w wydawnictwie Czarne
Publicysta, redaktor inicjujący w wydawnictwie Czarne, wcześniej (do sierpnia 2017) redaktor prowadzący w Wydawnictwie Krytyki Politycznej. Absolwent Centrum Kształcenia Międzynarodowego Politechniki Łódzkiej i socjologii na Uniwersytecie Łódzkim. Redagował serwis klimatyczny KP. Otrzymał drugą nagrodę w konkursie w Koalicji Klimatycznej „Media z klimatem!”. Współtworzył Klub Krytyki Politycznej w Łodzi.
Zamknij