W Niemczech coraz częściej stawia się pytanie, czy Kościoły, zwłaszcza katolicki, w ogóle mają przyszłość.
Według badania przeprowadzonego przez Heidelbergski instytut Sinus na zlecenie kościoła katolickiego wśród wiernych, większość pytanych uważa, że „Kościół katolicki w Niemczech w obecnej formie nie przetrwa”, Wierni krytykują szczególnie „nieżyciowe, reakcyjne i obstrukcyjne kierownictwo kościoła” jak i „nastawioną wstecz politykę kościelną” Benedykta XVI. Badanie zostało przeprowadzone w 2012 r. i opublikowane na początku tego roku.
Wyniki tego sondażu są dość zaskakujące, zważywszy, że niemieckie Kościoły chrześcijańskie uchodzą za mniej fundamentalistyczne w kwestiach obyczajowych niż choćby polski Kościół katolicki, a jednocześnie za bardziej skupione na kwestiach socjalnych. Do tego w sferze publicznej dominują poglądy dalekie od wojowniczego ateizmu. Jürgen Habermas od wygłoszenia w październiku 2001 roku głośnego wykładu „Wierzyć i wiedzieć”, w którym głosił postulat połączenia tradycje oświecenia z dziedzictwem judeo-chrześcijańskim, wielokrotnie powtarzał na łamach niemieckiej prasy, że laickie społeczeństwo nie powinno w całości odrzucać postulatów wypływających z religii. „Liberalna kultura polityczna powinna wręcz oczekiwać od swych zsekularyzowanych obywateli, aby podejmowali oni próby tłumaczenia znaczących treści z języka religijnego na język publicznie dostępny”, powiedział Habermas w 2004 r. podczas spotkania z kardynałem Josephem Ratzingerem, późniejszym papieżem.
A jednak w Niemczech coraz więcej obywateli po prostu nie jest zainteresowanych tymi treściami.
Choć prezydentem kraju jest były duchowny, Joachim Gauck, a przez osiem lat Kościołem katolickim rządził niemiecki papież, nie zmienia to faktu, że wpływ Kościołów chrześcijańskich na niemieckie społeczeństwo systematycznie maleje. Rocznie ponad 100 tys. osób opuszcza Kościół katolicki. Dziś ma on ponad 24 milionów członków (to ok. 30 procent wszystkich mieszkańców Niemiec). Na papierze to ciągle dość pokaźna liczba, lecz jeśli chodzi o aktywnych katolików, wygląda to już gorzej. Zaledwie 12 z tej grupy praktykuje, choćby uczestnicząc w niedzielnych mszach. Spada także liczba chrztów i ślubów, jak również powołań kapłańskich, w kościele katolickim w 2011 r. zaledwie 86 duchownych przyjęło święcenia kapłańskie. Podobne tendencje spadkowe widać też w Kościele ewangelickim. Już ponad jedna trzecia mieszkańców Niemiec nie należy do żadnej chrześcijańskiej wspólnoty.
Wiarygodność kościołów ucierpiała dramatycznie wskutek ujawnionych po 2010 r. przypadków molestowania dzieci przez duchownych i osoby zatrudnione w kościelnych organizacjach, katolickich i ewangelickich. Szczególnie Kościół katolicki do dziś konfrontowany jest z licznymi zarzutami. Mimo ogólnego przyznania się do błędów, zapłacenia odszkodowań i oferty wsparcia psychologicznego dla ofiar, Kościół przerwał duży projekt badawczy, zlecony niezależnemu instytutowi kryminologicznemu, mający na celu ujawnienie i udokumentowanie wszelkich wypadków molestowania i konkretnych sprawców,
Jakby skandali nie było dość, na początku 2013 r. opinię publiczną wstrząsnęła kolejna sprawa powiązana z Kościołem katolickim.
Otóż zgwałcona kobieta, która domagała się pomocy w dwóch szpitalach katolickich, nie została tam przyjęta, ponieważ zatrudnieni w nich lekarze nie mogli wskutek wewnętrznych regulacji szpitala podać jej pigułki „po”. Po medialnym oburzeniu kardynał Joachim Meisner zmienił stanowisko i dopuścił stosowanie tej pigułki przynajmniej dla wszystkich katolickich szpitali w landzie Nadrenii Północnej Westfalii. Nie wiadomo przy tym dokładnie, co go do tego kroku skłoniło – przekonanie o słuszności takiego podejścia, czy raczej groźba ze strony władz landu, że zmniejszą dofinansowanie dla katolickich kościołów.
Mimo tych tendencji niemieckie Kościoły chrześcijańskie są nadal mocno zakorzenione w społeczno-politycznej tkance kraju. W Niemczech działa unikatowy system podatkowy, w którym to niemiecki fiskus ściąga podatek kościelny i przekazuje go na rzecz związków wyznaniowych. Dodatkowo państwo bezpośrednio finansuje także liczne inne organizacje i działania na rzecz kościołów, w tym pensje biskupów czy remonty istniejących świątyń.
W sferze społeczno-socjalnej Kościół ewangelicki działa szczególnie poprzez „Diakonię”, organizację zatrudniającą ponad 400 000 osób plus kilkaset tysięcy wolontariuszy. Kościół katolicki prowadzi „Caritas”, dla którego pracuje ponad pół miliona ludzi. Co ciekawe, Kościoły – które po państwie i samorządach są największymi pracodawcami w Niemczech i prowadzą liczne organizacje i przedsiębiorstwa, szpitale, domy starców, przedszkola – nie dopuszczają dla swoich pracowników prawa strajku, a płace regulują własnymi systemami taryfowymi, odrębnymi od tego ustalanego przez związki zawodowe i zrzeszenia pracodawców. Osoby zatrudniane przez katolickie organizacje, jeśli ponownie się poślubią lub ujawnią się jako homoseksualiści, tracą pracę. Za te praktyki, powołujące się na stare, obowiązujące do dziś prawa kościelne, Kościół jest regularnie krytykowany, a związki zawodowe żądają zniesienia prawa kościelnego w stosunkach pracy.
Interesującym elementem w niemieckim chrześcijaństwie i pewną nadzieję na odwrócenie trendu wydają się tzw. organizacje świeckie, tworzone w poszczególnych parafiach i diecezjach, ale i organizujących się na szczeblu ogólnokrajowy. Do najważniejszych należą choćby Centralny Komitet niemieckich Katolików (ZdK), który często formułuje ostrożną krytykę wobec centralnych władz Kościoła, ale uchodzi za umiarkowanie konserwatywny. Bliżej lewicy jest powstała w 1995 roku organizacja „My jesteśmy Kościołem”. Ostro krytykuje ona Kościół instytucjonalny i żąda m.in. zniesienia celibatu, dopuszczenia kobiet do urzędu kapłańskiego, niedyskryminowania osób homoseksualnych czy też większej swobody w sprawach antykoncepcji. Ruch ten, podobnie jak powstała w 1980 r. inicjatywa „Kościół Oddolny”, ma jednak raczej umiarkowany wpływ na hierarchie kościelne, ale być może większy na pozycje „wątpiących” wierzących, koncentrujących się na sprawach świeckich. „Kościół Oddolny” odegrał w latach 80. i 90. dużą rolę, podkreślając tematy jak światowy pokój czy sprawiedliwy handel z biednymi krajami.
Być może to jest właśnie ta forma, w której Kościół przetrwa w Niemczech?