Właściwie nic nie powinno mnie dziwić po tym, jak zadzwonił do moich drzwi pan kominiarz, który okazał mi swoją legitymację, machnął kartką świąteczną, wyrecytował: „Proszę o wsparcie dla biednej służby kominiarskiej. Kto obdarzy kominiarzy, temu cały rok się darzy”, zainkasował 10 złotych i pognał do sąsiadów. „No nieźle” – pomyślałem wtedy – „Może to jest jakiś sposób na budżetówkę. Następni powinni być nauczyciele. Kto belfrowi grosik rzuci, temu się potrójnie zwróci. Kto wspomoże pielęgniarkę, spędzi rok nad pełnym garnkiem. Jak nie jesteś złym palantem, zlituj się nad policjantem. No i adoptuj na odległość jednego żołnierza”.
No więc nic na tym świecie nie powinno mnie zdziwić. A jednak wczoraj potężnie się zdziwiłem.
Dzień zaczął się bardzo miło. Rano zajmowałem się biznesem, a dokładnie prezentowałem nową filozofię gwoździa pięciu poważnym Hindusom (biznes ma swoje uroki). Potem zająłem się tłumaczeniem piosenki z uroczego filmu Fascisti su Marte czyli „Faszyści na Marsie”. Włoskie pieśni faszystowskie to w ogóle odrębny temat. Warto przypomnieć że nieformalnym, ale najpopularniejszym hymnem reżimu Mussoliniego była „Czarna twarzyczka”:
Spójrz z góry, dziewczę, w morskie te odmęty
O niewolnico czarna pośród czarnych
To wymarzone płyną twe okręty
Bandera włoska twój raduje wzrok
Twarzyczko czarna
Pięknej Etiopki
Nie trać nadziei, odmienimy los okropny
Kiedy przy Tobie będziemy tam
To nowe prawo stanie u twych bram
Bo naszym prawem niewola miłości
Niewola obowiązków i wolności
Pomścimy tych, co położyli kości
Aby uwolnić Ciebie i Twój kraj
Twarzyczko czarna, Abisynko mała
Będziesz się w Rzymie swą wolnością napawała
Będziesz przez nasze słońce całowana
Koszulę czarną też założy czarna twarz!
Twarzyczko czarna, będziesz Rzymianką
I włoskiej flagi wolną będziesz ty poddanką
Włączysz się w nasz potężny chór
Zobaczy Ciebie w marszu Wódz i ujrzy Król
Jest to coś niesamowitego. Zamiast chamskiego manifestu brutalnego rasizmu wykluczającego, jakim w analogicznej sytuacji uraczyliby nas zapewne hitlerowcy, mamy tu do czynienia ze słodką perełką obłudnego rasizmu pseudo-wkluczającego, osobliwą i niepokojącą żonglerką słowami: „niewola”, „niewolnica”, „wolność” i „poddanka” (szczególnie niepokojącą, jeśli się wie, co Włosi wyprawiali w Abisynii). A do tego jeszcze to osobliwe metrum, kunsztownie kulawy i radośnie skaczący rytm, który starałem się oddać w przekładzie. To jedyne i niepowtarzalne arcydziełko zła, mówiłem sobie zawsze, gdy tylko wracałem do tego tekstu.
Nic dziwnego, że twórca Faszystów na Marsie, Corrado Guzzanti, postanowił stworzyć podobny hymn, jaki powstałby w razie zajęcia Marsa przez czarne koszule. Przetłumaczyłem właśnie pierwszą zwrotkę:
Na prototypie pocisku niemieckiego
Wędrują w samo serce globu czerwonego
Mając w zapasie cztery przaśne placki
Straszą kosmitów: „Stój! Do góry macki!”
I kiedy to przetłumaczyłem, nagle przypomniałem sobie, że od rana nie byłem na stronie KP i nie wiem, co się na niej dzieje. Przerwałem obcowanie z dziełem Guzzantiego i wszedłem na „Dziennik Opinii”. A tam… A tam okazało się, że Czarna twarzyczka nie jest jednak aż tak niepowtarzalna. Natrafiłem na kolejne małe arcydziełko pseudo-wkluczającego rasizmu, a może nawet specyzmu (gatunkizmu).
Proszę Państwa, wyobraźmy sobie, że przychodzi ktoś i mówi: „Wyhodujmy człowieka z dwoma głowami. Na pewno będziemy dla niego dobrzy, bo jakżeby inaczej. Będziemy go głaskać (po obu głowach, oczywiście) i poddawać różnym eksperymentom, na które on się ochoczo zgodzi. Będzie szczęśliwy”. Jak na coś takiego zareagować? Jak zareagować na artykuł profesora Stevena Novelli zatytułowany Klonowanie Neandertalczyka?
Gdy tylko zobaczyłem ten tytuł, natychmiast rzuciłem się do czytania, bo muszą Państwo wiedzieć, że Neandertalczyk jest tematem, który mnie fascynuje, zawsze jestem gotów o nim gadać i wszystko mi się z nim kojarzy. Pamiętam, jak pracowałem kiedyś z bardzo sprawną i inteligentną dziennikarkę radiową, która miała narzeczonego skinheada. Dużo o nim opowiadała, głównie o jego alkoholizmie. Pewnego dnia oznajmiła, że on zaraz przyjdzie odwiedzić ją w pracy. Niemal automatycznie odpowiedziałem jej: „Słuchaj, Neandertalczycy byli bardzo inteligentni, wynaleźli klej i instrumenty muzyczne kilkadziesiąt tysięcy lat wcześniej, zanim zrobił to homo sapiens. Ustalono, że biali ludzie mogą mieć nawet do czterech procent neandertalskich genów. Powiem to twojemu facetowi. Powiem mu, że te cztery procent stanowią o odrębności białej rasy. Nawet jeśli biała rasa jest lepsza od innych, to zawdzięcza to pogardzanym neandertalom. Powiem to mu i zobaczymy to, jak sobie poradzi z taką mentalną zagwozdką”. „Nie mów mu tego!” – zawołała dziennikarka z przerażeniem w oczach – „On w to uwierzy!”. W tym momencie do pokoju wszedł narzeczony. Dziennikarka mówiła, że jest skinheadem i pije, ale nie mówiła, że ma tylko sto trzydzieści centymetrów wzrostu. No więc miał sto trzydzieści centymetrów wzrostu, a na czubku łysej głowy malutką wytatuowaną swastykę. Stanął przede mną i zapytał: „Boisz się?”.
No, może rzeczywiście troszeczkę się przestraszyłem. Ale profesor Steven Novella przestraszył mnie o wiele bardziej. No bo co powiedzieć o takich tekstach:
„Możliwość badania żywego Neandertalczyka jest z naukowej perspektywy czymś niebywale interesującym (…) Z czysto technicznego punktu widzenia jest to jak najbardziej wykonalne. Wystarczy wziąć zrekonstruowane DNA Neandertalczyka i wprowadzić je do pozbawionego jądra komórkowego ludzkiego embrionu (…) Pytanie, które najczęściej się w tym kontekście pojawia, dotyczy tego, jakie właściwie życie chcemy mu zaoferować. Moim zdaniem – to jest akurat najmniej istotna kwestia (…) Możliwość badania żywego Neandertalczyka jest z naukowej perspektywy czymś niebywale interesującym. Naukowcy z pewnością przeprowadzaliby wszystkie możliwe badania i eksperymenty, na jakie tylko Neandertalczyk wyraziłby zgodę. Być może w sprawę powinien zostać zaangażowany specjalny prawnik, który dopilnuje zasadności poszczególnych eksperymentów, jak również tego, żeby nie dochodziło do krzywdzenia czy wykorzystywania. Nie wydaje mi się także, że wątpliwości, czy tego rodzaju życie byłoby wartościowe, są tutaj na miejscu. Ludzie odnajdują szczęście w najprzeróżniejszych sytuacjach i okolicznościach (!!!), nie da się tego z góry obiektywnie określić. Innego typu problemem jest kwestia społecznych konsekwencji tworzenia nowych gatunków człowiekowatych (…). Nie sądzę jednak, że nie powinniśmy tego robić tylko dlatego, że ludzie są rasistami – choć niewątpliwie trzeba ten problem mieć na uwadze. Pojawia się także pytanie – czy sklonujemy jednego, dwóch, czy całą populację Neandertalczyków? (!!!) Neandertalczycy mogą myśleć zupełnie inaczej niż my. Mogą być nawet znacznie od nas inteligentniejsi”.
Włosy jeżą mi się na głowie, kiedy to czytam. Po pierwsze, od razu widzę nie jednego, ale stu dwudziestu wytrawnych prawników, którzy rozpoczynają fascynującą debatę. Wreszcie mają ciekawy, precedensowy przypadek, który pozwoli uściślić prawną definicję istoty ludzkiej. Czy Neandertalczyk jest taką istotą jako Neandertalczyk i czy jest nią jako klon? Wątpliwości się mnożą, a najlepsi z tych stu dwudziestu prawników są opłacani przez koncern, który Neandertalczyka wyhodował. Na końcu okazuje się, że nieszczęsna istota jest własnością firmy i od tej pory nikt o żadną zgodę na eksperymenty nie będzie Neandertalczyka pytał. Żyjemy przecież w świecie, w którym zawsze tryumfuje święte prawo własności.
Ale załóżmy, że ten czarny scenariusz się nie sprawdza i nasz bohater uzyskuje ludzkie prawa. Skąd przypuszczenie, że Neandertalczyk się zgodzi na eksperymenty? Jeśli tylko zorientuje się w swojej sytuacji, będzie raczej wściekły na tych, którzy skazali go na samotne życie wśród obcych mu istot. A ci jeszcze chcą go zapakować do laboratorium, wstrzykiwać mu zarazki, chemię i obce geny, sprawdzać jego odporność na różne świństwa. Jeżeli będzie umiał mówić, to wyobrażam sobie, co powie profesorowi Novelli. „Fuck off”, w najlepszym wypadku. Profesor Novella uważa, że szczęście można znaleźć w najprzeróżniejszych sytuacjach, na przykład w sytuacji laboratoryjnego szczura. Niech lepiej tego nie mówi „szczurowi”, który ma prawa ludzkie, jest o wiele silniejszy, a do tego może być też znacznie inteligentniejszy. Byłoby to prawdopodobnie ostatnie doświadczenie profesora: dowiedziałby się, jak się mszczą Neandertalczycy.
No właśnie, inteligentniejszy. A co będzie, jeżeli Neandertalczyk poświęci się rozwiązywaniu spraw dla nas zbyt trudnych? I też nam powie: „Fuck off”? Pieprzcie się, półmózgi i dajcie mi spokój? Czy profesor Novella nadal jest pewien, że będziemy mieli z niego taki pożytek, jeżeli jego sposób myślenia będzie zbyt odbiegał od naszego, żebyśmy mogli się porozumieć w bardziej skomplikowanych kwestiach?
Kompletnym szaleństwem jest założenie, że moglibyśmy zrekonstruować całą populację Neandertalczyków. Jakby nie dość było antysemityzmu, rasizmu, szowinizmu, homofobii i innych ksenofobii. Ludzie, jak śpiewał Kazik, gotowi są zabić kogoś tylko ze względu na kształt jego nosa. Nie umiemy zaakceptować tego, że ktoś ma czarną skórę. Nie umiemy zaakceptować mężczyzny, który śpi z drugim mężczyzną. A wszystko to dzieje się w obrębie jednego gatunku. Proszę sobie wyobrazić, co się zacznie, gdy pojawi się inny gatunek człowieka. Jeśli Neandertalczycy będą od nas głupsi, od razu pojawi się pomysł, żeby zrobić z nich niewolników. Jeśli będą inteligentniejsi, zacznie się panika, że opanują świat. Jeśli będą równie głupi jak my, to znienawidzimy ich za to, że inaczej wyglądają. „Idzie wojna, idzie wojna, idzie krwawa rzeź” – jak śpiewała dla odmiany Siekiera i to jest chyba najlepszy komentarz do takich pomysłów (a swoją drogą, nawet panowie z Siekiery, przy całej swojej mrocznej wyobraźni w rodzaju: „karzeł ciągnie zwłoki kobiet” i „robot gwałci krokodyla”, nie wpadli na pomysł reaktywacji Neandertalczyka).
Inną rzeczą jest to, że klony są zwykle chorowite, nieodporne i nie żyją za długo. Po co skazywać kogoś na takie jeszcze cierpienia?
Postanowiłem sprawdzić, kim jest profesor Steven Novella. Z notki pod artykułem dowiedziałem się, że to jeden z najbardziej znanych amerykańskich sceptyków, założyciel Towarzystwa Sceptycznego Nowej Anglii. Hm, powiedziałem sobie. Jeden z najbardziej znanych amerykańskich sceptyków powinien być choć trochę sceptyczny wobec głoszonych przez siebie teorii. Potem wszedłem na stronę Wikipedii poświęconą profesorowi. Jest tam jego zdjęcie. Popatrzyłem w te świetliste oczy i nie miałem więcej pytań. Zacząłem pisać nową wersję Czarnej twarzyczki:
Drogi przybyszu z epoki dzikości
Nowe znaczenie poznasz dziś wolności
Z niczego wskrzesi cię profesor boski
By zbadać twoje ciało, mózg i kostki
Drogi przybyszu wprost z epoki lodu
Poddamy cię działaniu chlorku jodu
Wszczepimy w odbyt różne pasożyty
Promieniowaniem cię częstując przy tym
I bohaterem będziesz ty nauki
Jak szczury, świnki, króliki, psy i suki
Jeśli ze świata szybko zejdziesz tego
To bez problemu sklonujemy se drugiego