Václav przestał się uczyć, wolał zgłębiać tajniki fokstrota w szkole tańca, do której posłała go matka. „Zaczął chodzić po kawiarniach i barach, wieść życie bohemy”.
„Gdyby nie Luty 1948 roku, to prawdopodobnie skończyłbym na przykład angielskie gimnazjum, po jego skończeniu zacząłbym studia na wydziale filozoficznym, chodziłbym na wykłady profesora Czernego, zrobiłbym studia, niczym sobie na to nie zasłużywszy, miałbym sportowego mercedesa i byłbym zapewne kimś pomiędzy człowiekiem wykształconym (dużo bardziej niż dziś) a złotym młodzieńcem. Wątpliwe jednak, czy zostałbym pisarzem” – wspominał Vaclav Havel w rozmowie z czeskim dziennikarzem Antoninem Liehmem wiosną 1968 roku.
Dwadzieścia lat wcześniej, 21 lutego 1948 roku, dwunastu niekomunistycznych ministrów w rządzie Klementa Gottwalda postanowiło zaprotestować przeciwko nielegalnym działaniom resortu spraw wewnętrznych. Komuniści już od miesięcy zastraszali swoich konkurentów przed wyborami parlamentarnymi, które miały się odbyć latem 1948 roku. Ministrowie złożyli dymisje na ręce prezydenta Edvarda Beneša, ten zaś obiecał, że nie przyjmie dymisji i umożliwi im stworzenie nowego rządu – bez udziału komunistów.
Ci jednak tylko czekali na taki pretekst. Już od wiosny 1945 roku kontrolowali siły zbrojne oraz kluczowe resorty bezpieczeństwa i informacji, dysponowali też sprawnym aparatem propagandowym i bojówkami, które jeszcze tego samego dnia, 21 lutego 1948 roku, przekształcili w tzw. Lidové Milice. Bojówkarze wtargnęli do siedzib partii demokratycznych, a tysiące szeregowych komunistów demonstrowało na ulicach miast. Podczas największej manifestacji na praskim placu Staromiejskim 25 lutego zażądali od prezydenta zgody na utworzenie nowego rządu, w innym razie grożąc wywołaniem wojny domowej. Liczyli na to, że Beneš się ugnie, tak jak dziesięć lat wcześniej wobec dyktatu mocarstw w Monachium, i tak też się stało. Prezydent przyjął dymisję niekomunistycznych ministrów i powierzył Gottwaldowi zadanie sformowania nowego gabinetu.
Prezydent Edvard Beneš jeszcze podczas wojny postawił na współpracę z komunistami i ZSRR. Pomylił się jednak, sądząc, że będzie grał pierwsze skrzypce w tej czerwonej orkiestrze. W pierwszych powojennych wyborach, przeprowadzonych 27 maja 1946 roku, 40 proc. Czechów zagłosowało na komunistów, a tylko 23,6 proc. na narodowych socjalistów Beneša, 20,2 proc. na katolickich ludowców i 15,5 proc. na socjaldemokratów. Nowy rząd utworzył Klement Gottwald. Ale nie on sprawował rzeczywistą władzę.
Jeśli ktokolwiek miał wątpliwości co do tego, kto naprawdę rządzi w Czechosłowacji, powinien był się ich wyzbyć najpóźniej 8 lipca 1947 roku.
Tego dnia przywódca ZSRR przyjął w Moskwie czechosłowacką delegację rządową w składzie: premier Klement Gottwald, minister spraw zagranicznych Jan Masaryk i minister sprawiedliwości, narodowy socjalista Prokop Drtina. Kilka godzin później, wbrew wcześniejszym deklaracjom, rząd czechosłowacki odrzucił propozycję udziału w planie Marshalla. Zaś 10 lipca wydał specjalny komunikat, z którego wynikało, że „udział Czechosłowacji [w planie Marshalla] byłby postrzegany jako akt nie do pogodzenia z przyjaznymi stosunkami z ZSRR i innymi sojusznikami słowiańskimi (!)”. Pod dokumentem podpisali się wszyscy członkowie rządu.
Masaryk powiedział później, że poleciał do Moskwy jako minister czechosłowackiego rządu, a wrócił jako rosyjski pachołek. Beneš, którego wpływ na politykę państwa i tak był coraz bardziej iluzoryczny, przeżył atak apopleksji, po którym nie wrócił już do zdrowia. Latem 1948 roku odmówił podpisania nowej, komunistycznej konstytucji, i złożył urząd. Zmarł 3 września 1948 roku.
Komunistyczna Partia Czechosłowacji (KPCz) cieszyła się wówczas autentycznym poparciem społecznym, przede wszystkim wśród robotników i znacznej części inteligencji. Powstała w 1921 roku w wyniku rozłamu w rodzimej socjaldemokracji i była początkowo trzecią (po sowieckiej i niemieckiej) najliczniejszą partią komunistyczną w Europie (a w stosunku do liczby obywateli nawet pierwszą na świecie). W wyborach w 1925 roku uzyskała 13,2 proc. głosów, stając się drugą siłą w parlamencie. Jej największym „osiągnięciem” było rozbicie rodzimego ruchu robotniczego; gdyby nie rozłam, socjaldemokracja stałaby się dominującą siłą na scenie politycznej i z poparciem prezydenta Masaryka utworzyłaby wzorową (niesowiecką) republikę socjalistyczną. KPCz była jednak od początku ekspozyturą Kominternu i realizowała sowieckie interesy, z czego zaczęła zdawać sobie sprawę także coraz większa liczba jej sympatyków.
Gdy po wyborach w 1925 roku komuniści odrzucili propozycję utworzenia rządu wraz z socjaldemokratami i narodowymi socjalistami, ich rozczarowani wyborcy zaczęli się od nich odwracać. Niemal połowa członków partii odeszła lub została usunięta podczas czystek w 1929 roku, gdy władzę w KPCz przejęli trzydziestoletni, fanatyczni stalinowcy z Klementem Gottwaldem i Rudolfem Slanskym na czele. Mimo to partia uzyskała 10,2 proc. głosów w wyborach przeprowadzonych jeszcze w tym samym roku i utrzymała poparcie na tym poziomie także w następnych latach. 21 grudnia 1929 roku Klement Gottwald wygłosił w parlamencie słynne przemówienie, w którym przepowiedział posłom nieodległą przyszłość, mówiąc: „A my, my jesteśmy partią czechosłowackiego proletariatu i rzeczywiście, naszym najwyższym sztabem jest Moskwa. I jeździmy do Moskwy uczyć się, wiecie czego? My się od rosyjskich bolszewików uczymy, jak wam skręcić kark”. Gdy na sali rozległy się okrzyki oburzenia, dodał – „A wiecie, że rosyjscy bolszewicy są w tym mistrzami”.
Nie były to czcze pogróżki. Po wojnie to właśnie Gottwald poprowadził komunistów do ostatecznej rozprawy z demokracją.
Luty wyznaczył cezurę w historii Czechosłowacji. Był początkiem okrutnej stalinizacji kraju, jej ofiarami były setki tysięcy ludzi. Szczególnym piętnem odcisnął się na losach rodziny Vaclava Havla.
Już wiosną 1948 roku komuniści znacjonalizowali wszystkie przedsiębiorstwa, w tym także Zakłady Gastronomiczne Lucerny i Barrandova, należące do jego ojca, Václava M. Havla. Były właściciel otrzymał nakaz pracy w swojej dawnej firmie, w charakterze planisty i doradcy administratora. Obydwaj synowie wspominali, że dawni podwładni ojca odnosili się do niego z sympatią i szacunkiem. Kelnerzy w restauracji „Czarny koń”, gdzie jeszcze przez wiele lat jadali niedzielne obiady, przynosili im najlepsze porcje. Pracownicy restauracji na Barrandovie, gdzie Havlowie bywali latem, opowiadali byłemu szefowi o wszelkich zmianach, pokazywali nowe dywany. Starali się wykazać, że dbają o jego dawną własność jak o swoją. Młodszy z braci Havlów, Ivan, domyślał się, że mogło to mieć związek z powszechnym jeszcze na początku lat pięćdziesiątych przekonaniem, że nowy system się nie utrzyma i dawni właściciele wrócą po swoje.
Rozstanie dziadka chłopców Hugo Vavrečki z fabryką obuwniczą Baty w Zlinie odbyło się mniej kurtuazyjnie. Wiosną 1948 roku wieloletni dyrektor zakładów otrzymał nakaz eksmisji z fabrykanckiej willi. Nie mając się gdzie podziać, zamieszkał wraz z żoną u córki i jej męża, w ich praskim domu przy ulicy Rašínovo nábřeží. W grudniu 1948 roku sąd ludowy uznał go winnym kolaboracji z Niemcami i skazał na trzy lata ciężkiego więzienia. Wykonanie kary zawieszono z powodu złego stanu zdrowia skazanego.
Aresztu nie uniknął za to jego zięć. 31 marca 1949 roku wieczorem Václav M. Havel, wracając z pracy do domu, natknął się przed drzwiami wejściowymi na trzech młodych mężczyzn. Jeden z nich wylegitymował się jako funkcjonariusz Urzędu Bezpieczeństwa (Státní bezpečnost) i kazał mu pójść ze sobą na pobliską komendę milicji przy ulicy Bartłomieja. Václav Maria został oskarżony o przygotowywanie ucieczki za granicę swego teścia, „pana ministra Vavrečki”.
Wspólnikiem Havla miał być Karel Nigrin (1904-1982), jego przyjaciel i były działacz partii narodowych socjalistów. Nigrin już w 1939 roku pomagał przedostać się na Zachód studentom chcącym walczyć z Niemcami. Schwytany przez gestapo i skazany na karę śmierci, zdołał uciec i przez Jugosławię i Liban przedostał się do Anglii, gdzie do końca wojny pracował dla emigracyjnego rządu czechosłowackiego. W 1945 roku wrócił do Pragi, pracował w ministerstwie handlu zagranicznego. Gdy komuniści przejęli władzę, znów zorganizował konspiracyjną siatkę, zajmująca się przerzucaniem ludzi przez „zieloną granicę”. Aresztowany w lutym 1949 roku, został skazany na karę śmierci, zamienioną później na dożywocie.
Václav M. Havel nie miał nic wspólnego z działalnością przyjaciela. Zeznał jednak, że Nigrin zaoferował mu pomoc, w razie gdyby chciał zorganizować ucieczkę teścia. Tej samej nocy po przesłuchaniu został przewieziony furgonem więziennym do okrytego złą sławą więzienia na Pankrácu. Cudzoziemcom na ogół kojarzy się ono z Przygodami dobrego wojaka Szwejka, ale podczas II wojny światowej była tam katownia gestapo; komuniści, którzy od wiosny 1945 roku kontrolowali resort spraw wewnętrznych, kontynuowali tradycję poprzedników.
Václav M. Havel tak wspominał pobyt w areszcie: „Spędziłem trzy miesiące pod nadzorem, w jednoosobowej celi bez jakichkolwiek wygód, przy czym nas było zawsze pięciu lub sześciu. Na początku siedział z nami pułkownik Lukas, który walczył pod Tobrukiem, a potem był attache wojskowym w Waszyngtonie. Któregoś razu, w trakcie przesłuchania, zbili go tak, że po trzech dniach zmarł. Bardzo go żałowaliśmy; był to wyjątkowy człowiek, przyjazny wobec współwięźniów. Takie rzeczy zdarzały się, niestety, częściej. Nikomu nie było tak względnie lekko jak mnie. W moim przypadku, na szczęście, wszystko skończyło się dobrze. Zabrali mi samochód, ale zachowałem pensję i etat w Lucernie (jako planista), zyskałem też kolejne doświadczenie”.
Bardziej dramatycznie potoczyły się losy stryja Václava Havla, Miloša. Latem 1945 roku Václav Kopecký, wszechwładny minister informacji, któremu podlegały też sprawy propagandy i kultury, zarzucił mu kolaborację z nazistami. W październiku tego samego roku zdominowana przez komunistów komisja dyscyplinarna zakazała byłemu właścicielowi wytwórni filmowej Barrandov prowadzenia jakiejkolwiek działalności w dziedzinie kinematografii. W przechwyconych archiwach gestapo nie znaleziono wprawdzie żadnych dokumentów, które by go obciążały, więc śledztwo umorzono z braku dowodów winy, ale nie był to wcale koniec kłopotów. Wiosną 1948 roku komuniści skonfiskowali cały majątek Miloša Havla; rok później spędził trzy miesiące w areszcie, podobnie jak brat. Po zwolnieniu spróbował uciec na Zachód, ale Rosjanie schwytali go w Austrii i przekazali Czechom. Jesienią 1949 roku trafił do więzienia Bory w Pilznie, a stamtąd, skazany na trzy lata pozbawienia wolności za nielegalne przekroczenie granicy, do obozu pracy w pobliżu Ústí nad Łabą.
Szkoła z internatem
W tym czasie 13-letni Václav Havel był uczniem w prywatnej szkole z internatem w Podiebradach, niewielkiej miejscowości w środkowych Czechach, około pięćdziesięciu kilometrów na wschód od Pragi. Szkoła mieściła się w piętnastowiecznym pałacu króla Jerzego z Podiebradów, ponurej, niedogrzanej budowli, w której panował wieczny przeciąg i chłód, a także surowy rygor: nieposłuszeństwo i zaległości w nauce karano chłostą, wymierzaną na długich ławkach w męskiej toalecie.
Havel co najmniej raz zetknął się z rózgą dyrektora Jahody; wspominał, jak bolały go potem pośladki. Pewien nauczyciel zwymyślał go tylko za to, że chciał pójść do toalety przed poranną gimnastyką. Inny znów z błahego powodu kazał mu przenieść stos ciężkich kamieni na drugi brzeg strumienia, a następnie odnieść je z powrotem na miejsce. Poziom nauczania był jednak niezwykle wysoki. Profesor Machaček, nauczyciel języka czeskiego, zachęcał uczniów do samodzielnych przemyśleń; pisanie wypracowań, będące na ogół zmorą nastolatków, stało się ponoć ulubionym zajęciem wielu jego wychowanków.
Miloš Forman tak wspominał swoje pierwsze spotkanie z Havlem: „Któregoś razu, na początku roku szkolnego, mianowano mnie opiekunem grupy młodszych chłopców. Byli młodsi ode mnie o całe cztery lata, a ja miałem być dla nich kimś w rodzaju starszego brata i wychowawcy… Był między nimi jeden smyk o inteligentnym spojrzeniu, tak do przesady układny i grzeczny, że musiało się to obrócić przeciwko niemu. Byłem przekonany, że reszta chłopców szybko zrobi z niego swego «niewolnika», tymczasem niedługo później spostrzegłem, że odnoszą się do niego z przyjaznym respektem”.
Uczniowie pochodzili przeważnie z prominentnych rodzin burżuazyjnych i komunistycznych, lecz były wśród nich także sieroty wojenne i najbardziej uzdolnieni chłopcy z okolicznych wsi.
Było wśród nich wiele późniejszych sław i znakomitości, poza Havlem i Formanem także dwaj reżyserzy filmowi: Ivan Passer i Jerzy Skolimowski (jego matka była attache kulturalnym w ambasadzie PRL w Pradze), a także szef czeskiego komitetu olimpijskiego Milan Jirásek, sekretarz generalny czechosłowackiej partii socjalistycznej Jan Škoda czy współtwórca Ulicy Sezamkowej Pavel Fierlinger (bratanek pierwszego powojennego premiera Zdenka Fierlingera). Do szkoły uczęszczali również Ctirad Mašín i Zbyněk Janata, którzy w 1953 roku podczas próby ucieczki do Berlina Zachodniego zabili kilku milicjantów i pograniczników czechosłowackich oraz enerdowskich. Janata został schwytany i powieszony. „Powiesili chłopaka, z którym siedziałem w jednej ławce”, wspominał Forman.
Havel początkowo zbierał kiepskie oceny, również z przedmiotów humanistycznych. Zupełnie nie radził sobie podczas zajęć sportowych ani w pracowniach technicznych, np. introligatorskiej, stolarskiej czy kowalskiej, gdzie uczniowie mieli nabywali praktycznych umiejętności. Miloš Forman zapamiętał taką przygodę z udziałem przyjaciela:
„Pewnego razu dostaliśmy rower i uczyliśmy się na nim jeździć. Kierownik pracowni zaprowadził nas pod bramę i wsadzał każdego po kolei na rower. Trzeba było wyjechać za bramę, zawrócić koło posągu Jerzego z Podiebradów, i wrócić pod bramę. Wszyscy tak zrobili, aż przyszła kolei na Vaška. Posadzili go na rower, popchnęli, Vašek jedzie, my czekamy, i naraz widzimy, ze zamiast zawrócić przy posagu, pojechał prosto, w stronę Nymburka. Gapiliśmy się za nim jak durnie, a kiedy już zniknął nam z oczu, zaczęliśmy wrzeszczeć: – Panie profesorze, panie profesorze, Havel ucieka!
Nasz wspaniały pan profesor przyszedł, popatrzył i powiada: – No, zgadza się, ale daleko nie ucieknie, dogonię go na motorze.
Tylko że to nie poszło tak szybko. Pan profesor musiał najpierw założyć odpowiednie buty i skórzaną kurtkę, rękawice i gogle, krótko mówiąc, przygotował się, jak należy, i dopiero pojechał. Dogonił Havla pod samym Nymburkiem. I zorientował się, że Vašek nie ucieka, tylko nie umie hamować, a boi się zawrócić. Był raczej niewysoki, nie sięgał nogami do ziemi, więc nie mógł się zatrzymać. A że nie wiedział, co robić, to jechał przed siebie. Jakby go pan profesor nie zatrzymał, to pewnie by dojechał do Związku Radzieckiego”.
Czesi, gola!
Havel nigdy nie wykrzesał w sobie zainteresowania sportem. Był to jeden z tych nielicznych fenomenów życia społecznego, które były mu obojętne i na których się nie znał. Prowadziło to niekiedy do zabawnych sytuacji, także wtedy, gdy został prezydentem. Jego rzecznik Ladislav Špaček wspomina, jak to w 1996 roku wybrali się z wizytą państwową do Irlandii, gdzie dotarła do nich wiadomość, że Czesi zmierzą się z Niemcami na Wembley, w finale piłkarskich mistrzostw Europy. Doradcy prezydenta zwrócili im uwagę, że jeśli prezydent nie pojawi się na meczu, by kibicować drużynie narodowej, prasa w kraju nie zostawi na nim suchej nitki. Tak więc, chcąc nie chcąc, Havel wybrał się mecz.
W loży honorowej zasiedli wraz z nim Boris Becker, Niki Lauda i inni wybitni sportowcy, których nazwiska na ogół nic mu nie mówiły, a jeśli nawet, to nie kojarzył ich z twarzami. Na trybunach zebrało się dziewięćdziesiąt tysięcy kibiców. Boisko z tej odległości przypominało grę w piłkarzyki, ale doradcy wyjaśnili prezydentowi, że jego rodacy atakują z prawej strony, i że za każdym razem, gdy to zrobią, musi wstać i wołać: „Czesi, gola!”. Tak też robił, w przerwie napił się szampana z celebrytami sportu.
Gdy zaczęła się druga połowa meczu, z wielkim animuszem zaczął znów kibicować atakującym z prawej strony. Na szczęście po chwili ktoś zwrócił mu uwagę, że teraz Czesi atakują z lewej.
Po meczu prezydent zajrzał do szatni zawodników, gdzie dostał na pamiątkę dres od Karla Poborskiego. Kiedy wyszedł ze stadionu, otoczyli go rodzimi dziennikarze. Ktoś zapytał, który zawodnik jego zdaniem zagrał najlepiej. Stojący za plecami dziennikarza Špaček wykazał się refleksem: wyciągnął w stronę prezydenta trzymany w dłoniach dres z nazwiskiem pomocnika czeskiej drużyny. „No, po naszej stronie szybko biegał pan Poborský” – odparł Havel. „A co pan powie o golu Patrika Bergera?”, zapytał dziennikarz. Nazwisko zabrzmiało z niemiecka, więc Havel wypalił: „No nie, to się nie miało prawa zdarzyć”. Špaček wspominał, że w tym momencie nawet on zrozumiał, po czyjej stronie grał Berger, złapał prezydenta za rękaw i czym prędzej odprowadził go do autobusu.
Wróg klasowy
Pierwsze tygodnie w szkole w Podiebradach, nieznany wcześniej dryl i rozłąka z rodzicami musiały być przykrym doświadczeniem dla jedenastoletniego chłopca. Tym bardziej, że odwiedzał rodziców tylko w co drugą niedzielę. Szybko jednak odnalazł się w nowym miejscu, w przeciwieństwie do młodszego brata, który wkrótce do niego dołączył i po latach porównał szkołę w Podiebradach do więzienia. Uczniowie spędzali praktycznie cały czas razem, także podczas zajęć pozalekcyjnych, w których Václav chętnie uczestniczył, zwłaszcza w kółku teatralnym i drużynie skautów, z którymi jeździł na wycieczki i biwaki. Utrzymywał później kontakty z wieloma kolegami, a z Milošem Formanem połączyła ich przyjaźń na całe życie. W Podiebradach jego przyszłość rysowała się w różowych barwach. Do czasu, gdy wiosną 1950 roku w szkole pojawili się funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa i przeprowadzili czystkę wśród uczniów. Václav i Ivan Havlowie zostali skreśleni z listy uczniów. W wieku niespełna czternastu i dwunastu lat zostali uznany za „wrogów klasowych”.
Mógł nim zostać każdy: zarówno bogaty fabrykant, jak i właściciel niewielkiego zakładu rzemieślniczego, kupiec i sklepikarz, posiadacz ziemski i zamożny chłop, robotnik, nauczyciel lub niepokorny artysta, polityk, wojskowy, dziennikarz, ksiądz czy student. Bywali nimi również członkowie partii komunistycznej, „demaskowani” podczas rytualnych czystek.
Piętno „wroga klasowego” przechodziło z pokolenia na pokolenie, więc jedną ze szczególnie prześladowanych grup społecznych w nowym ustroju były dzieci, a najczęstszą formą represji, stosowanych wobec nich – uniemożliwienie kontynuowania nauki. Tych, którzy już studiowali, relegowano z uczelni i wcielano do wojska lub zsyłano do obozów pracy. Młodszych usuwano ze szkół. Ponieważ obowiązek szkolny dotyczył jedynie dzieci do piętnastego roku życia, nieletni wróg klasowy musiał zakończyć naukę na szczeblu podstawowym, a następnie podjąć pracę zawodową (co wobec braku jakichkolwiek kwalifikacji najczęściej oznaczało podjęcie pracy fizycznej). Studia wyższe, zwłaszcza na najbardziej prestiżowych kierunkach humanistycznych, w praktyce były dostępne jedynie dla tych młodych ludzi, których obydwoje rodzice byli członkami partii. System szkolnictwa miał służyć reprodukcji nowej elity, nomenklatury partyjnej. Dawne elity zostały skazane na wymarcie.
Václav i Ivan po powrocie do Pragi uczęszczali do kilku szkół, ale z każdej wyrzucano ich po kilku tygodniach lub najdalej miesiącach z powodu „złego pochodzenia”. Václav przestał się uczyć, wolał zgłębiać tajniki fokstrota w szkole tańca, do której posłała go matka. „Zaczął chodzić po kawiarniach i barach, wieść życie bohemy”, wspominał Ivan. Zaczął też pić wino, dając zły przykład młodszemu bratu. Korzystając z odzyskanej swobody, coraz więcej czasu spędzał z kolegami. Nauczył się palić papierosy i pochłaniał je odtąd w olbrzymich ilościach. Nosić buty na gumowych podeszwach i luźne marynarki, zgodnie z najnowszą modą z Ameryki. Włosy stawiał w imponujący czub. W 1951 roku ukończył naukę w szkole podstawowej i został pomocnikiem cieśli.
Kiedy matka dowiedziała się, że starszy syn, cierpiący od dziecka na zawroty głowy, będzie musiał wspinać się na rusztowania, postanowiła wziąć sprawy we własne ręce. Poprosiła o pomoc starego znajomego, profesora Otto Wichterlego, który zgodził się zatrudnić go w charakterze ucznia-laboranta w kierowanym przez siebie instytucie przy Wyższej Szkole Chemiczno-Technologicznej w Pradze.
Pod wpływem profesora Wichterlego, wybitnego naukowca, który niedługo później wynalazł soczewki kontaktowe, używane do dziś przez miliony ludzi na całym świecie, Václav zainteresował się naukami ścisłymi, a zwłaszcza fizyką atomową.
Zdaniem brata „miał na jej punkcie zupełnego fioła”, skonstruował nawet „nieistniejący do tej pory model przestrzenny okresowego układu pierwiastków”; napisał też, jak sam wspominał, „popularną broszurę o budowie atomu”.
Jesienią 1951 roku Václav Havel rozpoczął naukę w gimnazjum wieczorowym przy ulicy Štěpánskiej. Szkołę tę założono z myślą o młodych robotnikach, ale uczęszczali do niej również młodzi ludzie z dawnych klas uprzywilejowanych, dla których była to jedyna szansa, żeby uzyskać maturę i spróbować dostać się na studia. Jednym z jego nowych kolegów z gimnazjum był Radim Kopecký, syn przedwojennego polityka i ambasadora w Szwajcarii, uwięzionego przez komunistów. Chłopcy szybko odkryli, że mają wspólne zainteresowania. Po zajęciach w gimnazjum, które kończyły się dopiero o dziewiątej wieczorem, wracali razem do domu, dyskutując zawzięcie o filozofii i polityce.
Tuż przed świętami Bożego Narodzenia 1951 roku całkiem niespodziewanie w drzwiach mieszkania Havlów stanął stryj Miloš. O jego wcześniejsze zwolnienie z obozu pracy w pobliżu Ústí nad Łabą postarali się dwaj starzy przyjaciele, aktor Jan Werich i poeta Vítězslav Nezval. Ten ostatni umówił się na polowanie z wszechwładnym ministrem spraw wewnętrznych Václavem Noskiem i tak długo suszył mu głowę, aż ten obiecał, że spełni jego prośbę, jeśli uda mu się ustrzelić kaczkę, w którą akurat mierzył. A także pod warunkiem, że Werich i Nezval zaręczą, że Miloš Havel nie spróbuje ponownie ucieczki.
Rodzina przygarnęła Miloša Havla, ale bratowa szybko dała mu do zrozumienia, że nie będzie mógł zostać u nich na stałe. Podobno powiedziała: „Dość już przez ciebie wycierpieliśmy”. Dwa miesiące później stryj Miloš przepadł bez śladu.
Początkowo nikt nie wiedział, co się z nim stało, choć bliscy podejrzewali, że znów spróbował ucieczki za granicę. Terror stalinowski osiągnął właśnie apogeum. W 1952 roku ofiarami największego procesu pokazowego, zainscenizowanego na wzór niesławnych procesów moskiewskich z 1937 roku, zostali rzekomi zdrajcy, zdemaskowani we własnych szeregach (prawdziwi przeciwnicy polityczni już od dawna nie żyli, bądź też odsiadywali wieloletnie wyroki więzienia). Minister kultury Kopecký, doświadczony agent sowieckiego wywiadu, osobiście nadzorował proces „grupy Slanskiego”; kilkunastu wysokich ranga funkcjonariuszy partyjnych, z sekretarzem, generalnym KPCz Rudolfem Slanskym na czele; ukryty w gmachu sądu, z ołówkiem w ręku odsłuchiwał nagrania, sprawdzając, czy oskarżeni zeznają zgodnie z ustalonym w śledztwie scenariuszem (wszyscy musieli nauczyć się swoich zeznań na pamięć). Jedenastu oskarżonych, w większości Żydów, zawisło na szubienicy. Po wykonaniu wyroku ciała spalono, a prochy wrzucono do worka po kartoflach. Funkcjonariusze bezpieki mieli je rozrzucić za Pragą, ale wiozący ich samochód wpadł w poślizg i wylądował w rowie. Rozsypali więc zawartość worka na oblodzonej szosie.
Za wszelką cenę pozostać w Pradze
Wiosną 1952 roku Vaclav M. Havel, zgodnie z rozporządzeniem ministerstwa przemysłu, zabraniającym zatrudniania byłych właściciel w ich dawnych firmach, został zwolniony z pracy w Lucernie. W tym samym czasie rozpoczęła się tzw. Akcja B, której celem było wysiedlenie rodzin burżuazyjnych z Pragi. Havlowie otrzymali nakaz osiedlenia w Albrechticach, zapadłej dziurze w Sudetach, niedaleko Liberca, w domu, z którego wysiedlono niemieckich właścicieli. Ivan Havel zapamiętał adnotację na dokumencie: „dom zawilgocony”.
Państwo Havlowie wykorzystali wszystkie kontakty i znajomości, byle tylko uniknąć wysiedlenia.
Napisali list do prezydenta i ministerstwa spraw wewnętrznych, zwrócili się też z prośbą o interwencję do kierownictwa satelickiej partii ludowej, której członkiem był Václav M. Havel. W końcu władze pozwoliły im zachować praskie mieszkanie, pod warunkiem, że zamieszkają na stałe w „Havlowie”. Latem matka Václava zaprosiła tam grupę kolegów szkolnych syna. Niestety, w sierpniu 1952 roku dziadek Vavrečka, przekonany, że to on jest powodem kłopotów swoich bliskich, zmarł na atak serca. Niedługo później zmarła również jego żona. Zaś na początku września 1952 roku Radia Wolna Europa podało, że Miloš Havel z pomocą Amerykanów przedostał się z Wiednia do Niemiec Zachodnich. „Cieszyliśmy się, że udało mu się uciec – wspominał Václav M. Havel – ale dla mnie i mojej rodziny nadeszły ciężkie chwile. Musieliśmy do 15 października opuścić nasze mieszkanie, w którym przeżyłem czterdzieści siedem lat. Dowiedzieliśmy się też, że władze zapieczętowały «Havlov»”.
Rodzina postanowiła za wszelką cenę pozostać w Pradze. Przenieśli się do niewielkiej garsoniery na czwartym piętrze domu przy Rašínovo nábřeží, którą wcześniej zajmowali dziadkowie. Za każdym razem, gdy ktoś pukał do drzwi, zrywali się na równe nogi, sądząc, że to milicjanci przyszli wyrzucić ich na bruk. Ostatecznie, jak wspominał Václav Havel, rodzice dzięki jakimś „skomplikowanym, biurokratycznym machinacjom” uniknęli wysiedlenia z Pragi. Udowodnili też, że stryj Milos nie był współwłaścicielem „Havlova”, i odzyskali prawo wstępu do swojej posiadłości. Przepadła natomiast cenna kolekcja dzieł sztuki dziadka Vavrečki, którą Božena Havlová oddała na przechowanie do państwowych muzeów i galerii. Nigdy już nie udało się jej odzyskać.
Fragment przygotowywanej biografii Václava Havla, która ukaże się w wydawnictwie Czarne w 2014 roku