Rozmowa z Katarzyną Szymielewicz, prezeską Fundacji Panoptykon, współpracowniczką ISZ i publicystką „Dziennika Opinii” w „Gazecie Wyborczej” z 26–27 stycznia.
Ewa Siedlecka: Prof. Zygmunt Bauman przyznał kiedyś, że nie przeszkadza mu, gdy wchodząc na swój profil w Amazonie, witany jest specjalnie sprofilowanym pod niego pakietem nowości wydawniczych. Przeciwnie: jest zadowolony, że nie musi przeglądać dziesiątek książek. Czuje się dopieszczony, zaopiekowany.
Katarzyna Szymielewicz: To miecz obosieczny. Rzeczywiście, informacji w internecie jest tyle, że cieszymy się, gdy ktoś dla nas powybiera te, które mogą być interesujące. Ale mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że jednocześnie, w ten miękki sposób, ogranicza się nam dostęp do informacji. Ktoś tak świadomy jak prof. Bauman i tak znajdzie informację, która będzie mu potrzebna. Ale przeciętny użytkownik internetu nie wie, że np. Google w odpowiedzi na jego zapytanie wyrzuca inne linki, niż gdyby o to samo pytał prof. Bauman. Bo Google dobiera odpowiedzi do profilu, który tworzy na podstawie naszej dotychczasowej aktywności w internecie. To samo z reklamami, które rozmaite portale do nas kierują. To zjawisko ma już nawet swoją nazwę: filter bubble.
To powrót do społeczeństwa klasowego!
Jeszcze bardziej, niż na to wygląda. Zastanawiam się, jaki wpływ profilowanie od najmłodszych lat może mieć na nasze marzenia? Na nasze dążenie do zmiany swojego losu? Przekraczanie społecznych barier? Czy dziś idea od pucybuta do milionera jest jeszcze aktualna, skoro „marzenia” w formie linków i reklam dostajemy wedle naszego aktualnego profilu? Jeśli mieszkam w małym miasteczku, chodziłam do kiepskiej szkoły, mam byle jaką pracę lub jestem bezrobotna – dostaję reklamy tanich zegarków i podrabianych perfum. I to kształtuje moje pragnienia. Zamożni są natomiast bombardowani informacjami, które mają uczynić z nich jeszcze aktywniejszych konsumentów.
Ten problem staje się bardziej niepokojący, jeżeli weźmiemy pod uwagę, że to samo dzieje się w stosunku do dzieci, których świadomość „sprofilować” najłatwiej. Jeśli jesteś nastolatką, która zamieszcza swoje zdjęcia na Facebooku, algorytm prawdopodobnie sprofiluje cię jako potencjalnie zainteresowaną makijażem, modą, plotkami. I takie informacje i towary będzie ci podsuwać. Oczywiście możesz się uprzeć i poszukać informacji o astrofizyce, ale jeśli w domu nie ma ambicji intelektualnych i chodzisz do szkoły masowej, która za sukces uważa zrealizowanie minimum programowego, to skąd ma ci przyjść do głowy ta astrofizyka? W ten sposób i tak istniejące podziały społeczne jeszcze się pogłębiają. Nie mówiąc o tym, że można wychowywać sobie odpowiednio sprofilowanych konsumentów.
Czytaj całą rozmowę w „Gazecie Wyborczej”.