Spotkania z doradcami zawodowymi, nauka obsługi komputera dla starszych, warsztaty dla dzieci. To się dzieje w nowoczesnych bibliotekach. Również w Polsce. Z bibliotekarką Moniką Cieślak rozmawia Magda Majewska.
Magda Majewska, Krytyka Polityczna: Biblioteki często kojarzą się z przestarzałymi zbiorami…
Monika Cieślak, bibliotekarka, współzałożycielka Stowarzyszenia Biblioteka Otwarta: To prawda, wciąż też pokutuje wizerunek bibliotekarek jako starszych pań z koczkiem. Tymczasem bibliotekarze to nowoczesny, dobrze wykształcony personel instytucji kultury. Bibliotekarki kończą np. kursy infobrokerskie, wiedzą, jak pozyskiwać najróżniejsze informacje, nawet biznesowe.
Jak powinna dziś wyglądać biblioteka?
W Warszawie na Białołęce działa Nautilus – nowoczesna biblioteka dla dzieci z aranżacją w kształcie łodzi podwodnej, niedawno w tej samej dzielnicy została otwarta „Zielona” biblioteka o profilu ekologicznym. Ochota ma swój Przystanek Książka, Bielany – mediatekę Start-Meta. W Śródmieściu mamy stare lokale, wiele o powierzchni około stu metrów. To wszystko jeszcze spadek z czasów powojennych: wygospodarowywano często po prostu pomieszczenia mieszkalne, które przerabiano na bibliotekę.
Zmieniają się muzea, wkracza do nich nowoczesność – powstało Centrum Nauki Kopernik, tuż obok biblioteki, w której pracuję, buduje się Muzeum Historii Żydów Polskich. My też chcemy nowoczesnej biblioteki.
Wzorem może tu być mediateka we Wrocławiu. Fundacja Bertelsmanna ogłosiła konkurs na miasto, które we współpracy z samorządem mogłoby stworzyć nowoczesną mediatekę. Samorząd obiecał, że znajdzie lokal w centrum miasta, z dobrym dojazdem, o powierzchni 500–1000 metrów i zapewni funkcjonowanie w przyszłości. Fundacja przekazała środki na gruntowny remont, nowoczesną aranżację, zakup nowości, multimediów, filmów. I to wypaliło. Otwartą w 2004 roku we Wrocławiu mediatekę odwiedza dziennie nawet 1500 czytelników! To miejsce okazało się potrzebne, odbywają się tam spotkania z doradcą zawodowym, wolontariusze z zagranicy uczą języków obcych, mieściło się tam centrum festiwalowe Nowych Horyzontów. Rozwija się tam kultura, miejsce jest otwarte na młodych twórców. Wrocław zrozumiał, że warto w to inwestować.
Ciekawym przykładem jest też Abecadło w Olsztynie – multimedialna biblioteka dla dzieci działająca w centrum handlowym. Rodzice mogą zostawić tam dzieci na dwie godziny i iść na zakupy, odbywają się tam imprezy urodzinowe dla maluchów, warsztaty i pogadanki dla rodziców. Biblioteka w centrum handlowym powstała też ostatnio w Gdańsku. To ciekawy model – przenieść bibliotekę tam, gdzie są ludzie.
Może więc lepiej byłoby zlikwidować kilka mniejszych bibliotek i stworzyć jedną, dużą, nowoczesną przestrzeń?
Na pewno potrzebna jest zmiana. Małe lokale nie spełniają już często swoich funkcji, nie da się tam np. zorganizować zajęć dla dzieci, spotkań z autorami. Żeby przyciągnąć czytelników, trzeba zainwestować w stronę wizualną.
W ciągu dziesięciu lat straciliśmy trzy lokale w Śródmieściu. Do końca tego roku zostanie zamknięta kolejna biblioteka na ul. Ludnej. Pozyskaliśmy tylko jeden duży nowoczesny lokal na ul. Czerniakowskiej. Potrzebne łączenie bibliotek, zamiast dwóch małych lokali, na piętrze, nieprzystosowanych dla osób starszych i niepełnosprawnych powinniśmy mieć jeden, ale duży. Trzeba zamienić lokale spółdzielcze, gdzie są bardzo wysokie koszty utrzymania, na duże lokale z zasobów gospodarki komunalnej.
Problem polega na tym, że pojawiają się pomysły likwidacji bibliotek, ale nie ma jednocześnie pomysłów na ich restrukturyzację.
Mówi się, że Śródmieście Warszawy się starzeje, młodzi wyprowadzają się poza centrum, ale Śródmieście to także miejsca pracy, szkoły, uczelnie, ludzie spędzają tu dużo czasu. Mówi nam się, że lokali brakuje. Ale na to też są rozwiązania. Na przykład, żeby dostać pozwolenie na budowę, deweloper musiałby zapewnić 1000 metrów na działalność kulturalną.
W obecnej sytuacji likwidacja bibliotek będzie oznaczała też częściową utratę księgozbioru. Te biblioteki, które zostaną, nie mają wystarczającej powierzchni, żeby zmieścić książki z likwidowanych placówek.
A kto dziś korzysta z bibliotek?
W Warszawie, w Śródmieściu funkcjonuje 17 placówek dla dorosłych, 10 placówek dla dzieci, jest możliwość zamawiania książki przez telefon – robią to osoby starsze i niepełnosprawne, mamy też wypożyczalnię całych kompletów książek, tak zwane WKK, z której mogą korzystać instytucje, domy starców, hospicja, szkoły, którym brakuje lektur.
Poza tym każda biblioteka jest inna. Rozmawiamy w Wypożyczalni dla Dorosłych i Młodzieży nr 74 na Muranowie – naszą bibliotekę najliczniej odwiedzają studenci. Mamy książki akademickie, popularnonaukowe, ale też beletrystykę.
W tym roku nasza Wypożyczalnia dysponuje kwotą dziewięć tysięcy na zakup zbiorów, jeszcze cztery lata temu było to 56 tysięcy. Sześć razy więcej! Co kupić: czy Kryminalistykę Hołysta za 200 zł, o którą cały czas pytają studenci, czy jakiś bestseller? W naszej bibliotece w 2010 roku było 4200 czytelników, w zeszłym roku w związku z problemem z zakupem nowości ta liczba spadła do 3700. Książka akademicka się dezaktualizuje, bo np. następuje nowelizacja prawa pracy. Cały czas staramy się sprostać tym potrzebom. Do Wypożyczalni Nr 53, która specjalizuje się w beletrystyce, przychodzą osoby starsze, studenci, tam krzyżują się drogi pokoleń.
Czy nowoczesne biblioteki nie odstraszą starszych osób?
Jesteśmy ostatnim bastionem bezpłatnego dostępu do książki, do edukacji, do informacji. Ale jesteśmy też miejscem, gdzie starsi ludzie po prostu spędzają czas: czytają prasę, przeglądają książki, rozmawiają o książkach i nie tylko, też o życiu, o tym, co się dzieje w mieście, gdzie warto pójść, proszą o pomoc w pracy na komputerze. Przychodzą ludzie, którzy chcą mieć kontakt ze światem, bo córka czy syn wyjechali za granicę, zaglądają na portale społecznościowe. Mamy czytelników z uniwersytetu trzeciego wieku i są to bardzo aktywne osoby. Biblioteka to fantastyczne miejsce. Można tu spotkać ludzi z pasją – tych, którzy tu przychodzą, i tych, którzy tu pracują.
Na rynku ukazuje się mnóstwo książkowych nowości. Ile z nich trafia do bibliotek?
Nie kupujemy wszystkiego, to już niemożliwe. W 2008 roku na zakup książek Biblioteka Publiczna w Dzielnicy Śródmieście w Warszawie wydała 840 000 zł. Teraz każda placówka ma ograniczone środki, musimy wybierać, co kupić.
W naszej bibliotece koncentrujemy się na publikacjach naukowych, z których korzystają studenci. Ale staramy się mieć też tytuły popularne, o które pytają czytelnicy.
Dodatkowo ograniczają nas przetargi. Kiedyś książki były zamawiane do bibliotek dwa razy w miesiącu i pojawiały się w bibliotekach zaraz po premierze jak ciepłe bułeczki. Dziś poszczególne biblioteki przygotowują swoje listy zamówień, na ich podstawie ogłasza się przetarg, wybierana jest firma, która da nam największy rabat i dostarczy wszystkie tytuły. A to bywa trudne, bo każda biblioteka ma inny profil zbiorów, biblioteki naukowe nierzadko zamawiają pozycje z małych wydawnictw uczelnianych. W związku z całą tą procedurą książki trafiają do nas znacznie później niż kiedyś, np. w zeszłym roku styczniowe nowości dotarły do nas dopiero w maju. W ciągu zeszłego roku mieliśmy kilkanaście przetargów, w tym roku dopiero czwarty.
Cały czas na bieżąco śledzimy, co jest w danym momencie czytane na uczelniach, zmienia się też kanon lektur, mody czytelnicze. Najłatwiej zamknąć biblioteki albo ściąć koszty, obniżając płace i zmniejszając zakupy nowości. To jest krótkowzroczne.
Jest pani jedną z założycielek Stowarzyszenia Biblioteka Otwarta. Po co je stworzyliście?
Stowarzyszenie powstało w odpowiedzi na trudną sytuację bibliotek w Śródmieściu. Bezpośrednim impulsem było zamknięcie biblioteki w al. Armii Ludowej w zeszłym roku, później pojawiły się plany zamknięcia dwóch kolejnych filii na warszawskim Powiślu (obecnie likwidację wstrzymano). Postanowiliśmy wtedy walczyć o nasze miejsca pracy i poprawę sytuacji bibliotek.
W ostatnich latach dotacje dla warszawskich bibliotek są coraz mniejsze. Tymczasem koszty utrzymania, czynsze idą w górę, obcięcie dotacji oznacza więc przede wszystkim zmniejszenie środków na zakup nowości i płace. A to dla bibliotek jest dramat, bo jeśli nie będziemy mieć nowości, stracimy czytelników. Już w zeszłym roku czytelników było mniej – o 5 tysięcy osób, z 56 tys. w 2010 roku do ok. 50 tys. w 2011 – i niewątpliwie jest to odpowiedź na zmniejszenie środków na zakupy.
Zakładając Stowarzyszenie, myśleliśmy też o wyzwoleniu potencjału bibliotekarzy, otwarciu się na nowoczesność, rozwijaniu własnych pasji, pobudzaniu kreatywności i zdobywaniu nowych umiejętności, czyli służeniu rozwojowi naszych bibliotek.
W jaki sposób chcecie walczyć o biblioteki?
Chcemy doprowadzić do debaty o roli bibliotek w mieście, zaprosić ministra kultury, radnych dzielnic oraz przedstawicieli bibliotek, w których jest problem. A mają go również biblioteki na Pradze Północ, na Pradze Południe, na Targówku.
Nie możemy cały czas płakać: nie mamy, dajcie, dajcie! Znamy lokalne środowisko, wiemy, jakie potrzeby mają nasi czytelnicy. Chcemy przygotowywać różne programy, wspomóc biblioteki poprzez zdobywanie środków na zakup nowości i akcje animacyjne. Oczywiście nie zastąpimy środków samorządowych.
Jak zamierzacie pozyskiwać środki?
Staramy się pozyskać lokal na działalność stowarzyszenia, stworzylibyśmy tam księgarnio-kawiarnię, w której odbywałyby się spotkania autorskie, dyskusje itp. Chcemy organizować kiermasze, planujemy pozyskiwanie darów książkowych od czytelników – w tym celu musimy uzyskać zgodę na zbiórkę publiczną. Zdobyte w ten sposób książki będziemy sprzedawać na kiermaszach i uzyskane środki przeznaczać na zakup nowości we wszystkich bibliotekach Śródmieścia.
Poza tym chcemy pozyskiwać granty na konkretne projekty – od warsztatów dla najmłodszych, poprzez zajęcia dla młodzieży gimnazjalnej po zajęcia, które mają łączyć pokolenia. Do bibliotek przychodzą osoby bardzo młode i osoby starsze, ale mijają się. My chcemy tworzyć programy, które będą angażowały jednych i drugich, aby seniorzy mogli przekazywać doświadczenie młodym. Chcemy też organizować szkolenia dla bibliotekarzy na różnych polach.
Wiele bibliotek korzysta z funkcjonującego od 2009 roku Programu Rozwoju Bibliotek, którego budżet wynosi 28 milionów dolarów. Dlaczego nie dotyczy to bibliotek warszawskich?
Program Rozwoju Bibliotek, który objął całą Polskę, jest skierowany tylko do bibliotek w mniejszych miejscowościach. Biblioteki te dostają bodziec do działania – muszą pisać projekty, odpowiedzieć na pytanie, czy biblioteka jest potrzebna i co powinna oferować, żeby przyciągnąć czytelników. Bo dziś biblioteka nie jest tylko wypożyczalnią książek, filmów czy płyt i miejscem, w którym odbywają się spotkania autorskie. To także inne formy pracy – z dziećmi, z osobami starszymi, szkolenia, doradztwo zawodowe. I bibliotekarze z mniejszych miejscowości o tym dyskutują, ten program pobudza ich do działania, do spotkań, do integracji.
Mówi się dziś o upadku czytelnictwa, o tym, że 50 proc. Polaków nie czyta, ale przecież wiele osób po prostu nie stać na kupno każdej nowości, którą byłyby zainteresowane. Książki są coraz droższe, w zeszłym roku wszedł 5-procentowy VAT. Biblioteka jest miejscem, gdzie te książki można wypożyczyć. W bibliotece na Koszykowej lub w Bibliotece Narodowej, z których mogą korzystać wszyscy, potrzebne książki są często dostępne w jednym egzemplarzu. A biblioteki publiczne gromadzą także takie publikacje. Ludzie często nie wiedzą, że w bibliotekach publicznych dostaną np. Zimbardo, Aronsona, Kryminalistykę Hołysta, najnowsze prawo karne, my te drogie książki kupujemy.
Zdaliśmy sobie sprawę, że kto nie podejmuje problemu, ten nie będzie miał rozwiązań, kto nic nie mówi, nie dostanie odpowiedzi, kto nic nie robi, ten nic nie zyska. Kto działa, mówi, podejmuje debatę na zasadach partnerstwa i współpracy, może coś osiągnąć. Nie chcemy występować przeciwko nikomu, chcemy wesprzeć w rozwoju nasze biblioteki, jesteśmy pracownikami, chcemy walczyć o nasze miejsca pracy.
Wywiad przygotowany w ramach projektu „Park książki” realizowanego przez Stowarzyszenie im. Stanisława Brozowskiego przy wsparciu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego
Czytaj też:
Nie wszystko na sprzedaż – o bibliotece w Centrum Handlowym Manhattan z Pawłem Braunem, dyrektorem Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w Gdańsku rozmawia Olga Szelągiewicz
Niezwykły Pokój dla dzieci – o dziecięcej bibliotece w Sztokholmie z Ingrid Källström rozmawia Jan Smoleński