Od kilku lat właśnie w związku z kryzysem mnożą się wezwania do tego, by zmienić podejście do życia. Okazuje się, że nawet w Ameryce można jeszcze żyć bez konta i portfela. Więcej! W ogóle nie używać pieniędzy. O książce Marka Sundeena „The Man Who Quit Money” pisze Barbara Szelewa.
Mark Sundeen, autor książki The Man Who Quit Money, mimo młodzieńczych buntów przeciwko „Babilonowi”, w pewnym momencie pieniądze polubił. To, że zarabiał coraz więcej, że mógł kupić dom, kolejny samochód, dawało mu poczucie bezpieczeństwa. Na dodatek, gdy udało mu się coś wytargować albo kupić okazyjnie, cieszył się, bo czuł, jakby „wykiwał” system. Kiedy jednak przyszła zapaść na rynku nieruchomości, jak wielu jego rodaków przekonał się, że pieniądze to iluzja.
Od kilku lat właśnie w związku z kryzysem mnożą się wezwania do tego, by zmienić podejście do życia, by zwolnić, silniej współpracować z innymi, żyć w zgodzie ze środowiskiem. To może dać nam większą satysfakcję i poczucie bezpieczeństwa – przekonują zwolennicy zmiany stylu życia – niż gonitwa w wyścigu szczurów i oczekiwanie na nagrodę za indywidualny, ogromny wysiłek. Zwłaszcza że można pracować ciężko, a i tak mieć z tego niewiele. Tak się jakoś jednak dzieje, że albo zmiana ta w świadomości zachodzi bardzo powoli, albo ludzie tak silnie związani są z konsumpcyjnym status quo, że nie potrafią nawet wyobrazić sobie innego życia, bez względu na to, jak bardzo nie pogorszałaby się jego jakość w związku ze spadkiem dochodów.
Bez konta i portfela
W miarę lektury Człowieka, który rzucił pieniądze coraz bardziej przekonuję się, że zmiana postawy może być jeszcze trudniejsza, niż może się to początkowo wydawać. Suelo (lat 50), tytułowy bohater książki Sundeena, od 2000 roku żyje bez pieniędzy. Nie zarabia, nie wydaje, nie płaci podatków, za nic w ogóle nie płaci, nie ma nawet dowodu osobistego ani prawa jazdy. Postanowił bowiem zerwać z systemem pieniężnym naprawdę radykalnie. W trakcie swoich poszukiwań doszedł do wniosku, który wpłynął na decyzję o odrzuceniu pieniądza: „Ludzie, którzy mają najmniej, najchętniej się dzielą. […] Im więcej mają, tym mniej oddają innym”.
Suelo odrzuca system z powodów ideologicznych, jako niesprawiedliwy, służący tylko bogatym, a przede wszystkim zniewalający i ogłupiający. Ale jeszcze ważniejszym powodem jego postawy jest to, że system nie jest zgodny z prawdami wiary, według których człowiek kochający Boga i bliźniego powinien być skromny, biedny, pokorny i przede wszystkim powinien służyć innym.
Suelo pochodzi z radykalnej rodziny chrześcijańskiej. W młodości pojechał na misję do Ekwadoru. Tam okazało się jednak, że gdy pewnej biednej kobiecie brakuje pieniędzy na operację, dobrzy chrześcijanie z kościoła, który misję zorganizował, nie potrafią znaleźć sposobu, by jej pomóc (nie chodziło wcale o jakąś zawrotną sumę). „Dobrzy ludzie zawsze zostają wykiwani, takie jest życie, od samego początku…”. Tak myślał Suelo, kiedy będąc na skraju depresji rezygnował z misji. Naprawdę dogłębnie cierpiał dlatego, że rzeczywistość mijała się z idealistycznymi założeniami wiary, w której został wychowany. Suelo potem przez lata szukał szczęścia w innych religiach – swój kościół z dzieciństwa odrzucił, zwrócił się w stronę religii Wschodu, potem wrócił do chrześcijaństwa, tworząc sobie jednak własny system zasad wiary. W jego centrum znajdują się pokora, szacunek i miłość do drugiego człowieka oraz życie w zgodzie z naturą.
Beztroski jak ptak
Nie można, zdaniem Suelo, żyć zgodnie z wiarą, prawdziwie kochać ludzi – jak Jezus, który mówił: porzućcie wszystko, co macie – jednocześnie uczestnicząc w życiu społecznym, w którym pieniądz odgrywa centralną rolę. Jezus mówił też, jak powtarza Suelo, byśmy nie martwili się o jutro – podając przykład ptaków, które beztrosko latają po niebi,e wierząc, że o to, by nie zmarły z głodu, zatroszczy się przecież Bóg. Życie wyłącznie teraźniejszością to zatem kolejna ważna zasada postępowania człowieka, który porzucił pieniądze.
Lewicowcowi, który nie wierzy w Boga, a co więcej, uważa, że Kościół jest przyczyną wielu złych rzeczy na świecie, wydawać się może, że za dużo tu Jezusa. Budda jest już pewnie trochę bardziej do zniesienia, ale Jan Chrzciciel, św. Franciszek, co rusz cytaty z Biblii – nie, to nie może być dobra droga. Choć sama jestem wierząca, też zaczynam się niecierpliwić z powodu tych kaznodziejskich wtrętów, które przewijają się niemal na każdej stronie książki. Odpowiedź Suelo jest prosta: „Kiedy jestem w Portland” – a tam spotyka wielu anarchistów i innej maści lewicowych ateistów – „ludzie nie rozumieją, że prowincjonalna Ameryka jest fundamentalistyczna” – mówi. I nie zmieni się to zdaniem Suelo nawet o jotę, jeśli nie będziemy mówić językiem tych ludzi.
Suelo ma stronę internetową i prowadzi bloga. Przekonuje, podobnie jak na stronach książki, że życie bez pieniędzy nie tylko jest możliwe, ale czyni człowieka spokojnym i szczęśliwym. Chodzi o to, by nie martwić się o jutro, nie potrzebować wiele, powierzyć się Bogu, który zadba o swoje stworzenie. Na stronie znajdziemy odpowiedzi na pytania o to, co zrobić ze znalezionymi pieniędzmi, jak sobie poradzić bez pieniędzy, gdy ktoś zachoruje, będzie potrzebował dentysty, się zestarzeje itd. Taki mały alternatywny system…
Mark Sundeen, The Man Who Quit Money, Riverhead Trade, 2012
Tekst przygotowany w ramach projektu „Park książki” realizowanego przez Stowarzyszenie im. Stanisława Brozowskiego przy wsparciu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego