Niedawno przyjęte poprawki, pozwalające prokuraturze zwolnić osobę, która posiada tylko niewielkie ilości narkotyków na własny użytek, w ogóle nie są stosowane. Komentarz prof. Moniki Płatek z Wydziału Prawa i Administracji UW.
W sobotę 10 marca 2012 roku krakowska policja zatrzymała dwóch muzyków zespołu Jamal. Podczas rutynowej kontroli znaleziono przy nich skręty z marihuaną oraz torebkę foliową z białym proszkiem. Muzycy siedzą w areszcie. Grozi im do trzech lat więzienia. Tego typu medialnie głośne wydarzenia zwracają uwagę opinii publicznej na problem polityki antynarkotykowej, jaką przyjął polski rząd, skłaniając, by raz jeszcze powrócić do pytania o sens obecnych przepisów penalizujących posiadanie nawet niewielkich ilości narkotyków na własny użytek. Niedawno przyjęte poprawki, pozwalające prokuraturze odstąpić od wszczęcia postępowania karnego, w sytuacji, gdy złapana osoba posiada tylko niewielkie ilości narkotyków na własny użytek, mają czysto kosmetyczny charakter i nic nie zmieniają w ogólnie represyjnej polityce antynarkotykowej Polski, opartej na mechanizmach prawno-karnych i policyjnych.
Wedle dzisiejszej „Rzeczpospolitej” w wielu prokuraturach śledczy w ogóle nie korzystają z tego narzędzia. W większości prokuratur liczba umorzonych spraw nie przekracza 10% wszystkich spraw związanych z zarzutami posiadania. Jednak wbrew temu, co pisze „Rzeczpospolita”, nie znaczy to wcale, że problem „młodych ludzi siedzących w więzieniu za skręta” jest i był marginalny. Niestety, jest wręcz przeciwne, w więzieniach ciągle pełno jest młodych ludzi, którzy trafili tam za posiadanie niewielkich ilości narkotyków, dla których pobyt w zakładzie karnym oznacza na ogół złamane życie. Prokuratorzy nie sięgają po narzędzie umorzenia postępowania, gdyż od nich i od policji oczekuje się mierzonej odpowiednimi statystykami zatrzymań i wyroków skazujących skuteczności w „zwalczaniu narkomanii”. Najłatwiej jest poprawić sobie statystyki, oskarżając ludzi posiadających niewielkie ilości narkotyków na własny użytek, to znacznie łatwiejszy cel niż prawdziwi dilerzy, czy handlujące narkotykami na poważną skalę zorganizowane grupy przestępcze. Prawo do odstąpienia od postępowania karnego to w najlepszym wypadku narzędzie szantażu, jakie policja i prokuratura stosuje wobec zatrzymanych pod zarzutem posiadania.
Jak pokazuje doświadczenie wielu krajów europejskich i spektakularna klęska „wojny z narkotykami” w Stanach Zjednoczonych czy Meksyku, prawo karne i środki policyjne nie rozwiążą problemu narkomanii. Zamiast „wojny z narkotykami” potrzebujemy profilaktyki antynarkotykowej, edukacji na temat szkodliwych skutków narkotyków, opieki medycznej i psychologicznej dla uzależnionych, polityki społecznej kładącej nacisk na jakość życia i wymierzonej w same społeczne podstawy narkomanii.
W Polsce taka polityka w ogóle nie jest prowadzona, problem narkotyków próbuje się rozwiązać w najgorszy możliwy sposób – przez represyjne prawo karne. Celem minimum dla środowisk zaangażowanych w bardziej sensowną politykę pomocy uzależnionym powinien dziś być powrót do stanu prawnego sprzed 2000 roku – czyli całkowita depenalizacja posiadania niewielkich ilości narkotyków na własny użytek. Dopiero taka zmiana prawa karnego może wymusić bardziej sensowną politykę społeczną, rzeczywiście zapobiegającą uzależnieniom i pomagającą osobom uzależnionym.
Monika Płatek – Profesor UW, wykłada na Wydziale Prawa i Administracji. Jest kierowniczką Zakładu Kryminologii w Instytucie Prawa Karnego WPiA UW.