Po zablokowaniu przez władze popularnej strony EX.ua padły między innymi strony prezydenta Ukrainy, Rady Ministrów i rządzącej Partii Regionów. Ukraińscy politycy, którzy z reguły nie przejmują się za bardzo demokracją, teraz sami znaleźli się po drugiej stronie: to ich pozycja została zachwiana, a „agresorzy” są bezkarni. Tekst Pawła Pieniążka.
31 stycznia został zablokowany dostęp do popularnej strony EX.ua – ukraińskiego odpowiednika Megaupload. Jak dowiedziała się „Ukrajińska Prawda”, milicja zamknęła stronę ze względu na naruszenie praw autorskich i pokrewnych.
W ciągu kolejnych dwóch dni padły między innymi strony prezydenta Ukrainy, Rady Ministrów, Służby Bezpieczeństwa, Państwowej Służby Podatkowej i w końcu rządzącej Partii Regionów. Po przywróceniu swojej strony do życia partia poinformowała, że zgłoszą sprawę do prokuratury. „Ideologia tych cyberterrorystów to swawola, rabunek i złodziejstwo. Ich metody – piractwo, grabież i bezprawie. Ich działania ograniczają prawo każdego użytkownika do sprawnego otrzymania wiarygodnej i kompetentnej informacji od państwowych organów i partii. A to nic innego, jak naruszenie konstytucyjnych praw i swobód obywatelskich” – można przeczytać w informacji opublikowanej na stronie Partii Regionów. Niektóre ze stron wciąż nie działają.
Mimo ostrej retoryki władz domena Ex.ua została odblokowana. W atakach nie brała udziału grupa Anonymous, ale wkrótce ma się to zmienić: „Czekamy na pomoc od naszych towarzyszy z USA. Prowadzimy też rozmowy z hackerską grupą Anonymous. Na razie są zajęci »pracami« w Polsce i – o ile mi wiadomo – »załatwiają« system PayPal. Ale spodziewamy się, że dadzą radzę podłączyć się również do nas. Liczymy także na pomoc kolegów z Turcji” – napisał dla „Ukrajińskiej Prawdy” jeden z koordynatorów ataków na ukraińskie strony. „Naszym celem jest pokazanie społeczeństwu, że władza nie jest taka straszna. Można jej »dowalić«” – dodaje haker.
Ukraińskie władze – podobnie jak polskie – okazały się bezbronne i kompletnie nieprzygotowane na te wydarzenia. Ukraińscy politycy, którzy z reguły nie przejmują się za bardzo demokracją, teraz sami znaleźli się po drugiej stronie: to oni zostali ograniczeni w swoich działaniach, to ich pozycja została zachwiana, a „agresorzy” są bezkarni. Może teraz chwilę pomyślą, gdy po raz kolejny będą próbowali ograniczyć działalność niezależnych mediów, jak to miało miejsce w przypadku TVi i 5 Kanału.