Moim zdaniem 2011 rok wejdzie do historii jako jedna z najważniejszych dat XXI wieku. Rok 2011 podsumowuje Borys Kagarlicki z moskiewskiego Instytutu badań nad Globalizacją i Ruchami Społecznymi.
Moim zdaniem 2011 rok wejdzie do historii jako jedna z najważniejszych dat XXI wieku. Być może będzie to pierwsza data XXI wieku, o której dzieci będą uczyć się w szkołach – że kryzys ekonomiczny lat 2008–2012 (lub 2013) dał początek zmianom politycznym, które zaczęły się właśnie w tym roku. W tym znaczeniu rok 2011 był rokiem wielkim.
Wszyscy chyba byliśmy zaskoczeni tym, co się wydarzyło. Rok zaczął się od trzęsienia ziemi związanego z arabskimi rewolucjami, których nikt się nie spodziewał. Nie spodziewali się ich w gruncie rzeczy nawet sami Arabowie, którzy po prostu napisali na nowo nie tylko polityczną, ale i kulturową mapę Bliskiego Wschodu. Wywołali zjawiska i procesy, które do tej pory były tam nieznane. Bliski Wschód przeżywa obecnie to, co Europa przeszła w XVIII i XIX wieku. Opóźnienie wyniosło 200 lat, ale za to możemy obserwować wielką intensywność tych wydarzeń.
Następnie nasza uwaga przeniosła się na Zachód. Dzięki ruchowi Occupy Wall Street Ameryka stała się znów epicentrum protestów społecznych, przy czym są to protesty na skalę masową. Rzecz nie tylko w tym, że Occupy Wall Street stworzyło ruch, który rozprzestrzenił się na inne stany i duże miasta, ale w tym, że po raz pierwszy większość Amerykanów wspierała protestujących. Demonstracje podczas wojny w Wietnamie były o wiele bardziej masowe, uczestniczyło w nich do miliona ludzi, organizowano ogromne marsze na Waszyngton… Ale nawet wtedy większość Amerykanów nie solidaryzowała się z protestującymi. Obecnie Amerykanie sympatyzują z nimi i to właśnie należy uznać za jedno z najważniejszych wydarzeń mijającego roku.
Trzeba też oczywiście wspomnieć o tym, co zaczęło dziać się w Rosji. Myślę, że to tylko pierwsze wydarzenie cyklu bardzo ważnych przemian o rewolucyjnym charakterze. Najważniejsze nie jest to, co mówi opozycja, nie to, co mówi się na wiecach i nawet nie to, co dzieje się na prowincji. Mamy do czynienia z sytuacją rewolucyjną, która polega na tym, że w Rosji pojawił się z jednej strony kryzys władzy, a z drugiej strony obserwujemy, że ludzie nie chcą już dłużej tak żyć. Nie oznacza to oczywiście, że automatycznie przechodzimy do czegoś, co wstrząśnie Rosją, czegoś wielkiego. To jednak fakt, że aparat władzy nie był w stanie zorganizować wyborów tak, jak sobie zaplanował. To znak, że system nie działa i mogą nas czekać wielkie zmiany. Na początku 2011 roku powiedziałem, że pod koniec grudnia nie poznamy siebie i rzeczywiście ludzie, którzy teraz przychodzą na wiece, patrzą na siebie i rozumieją, że stali się inni. To samo dotyczy władzy –urzędnicy i policja również nie są już tacy sami.
Uważam, że rok 2012 będzie nie mniej interesujący i dramatyczny. Należy mieć nadzieję, że przeżyjemy go godnie, bo nie będzie lekki, łatwy, a możliwe, że nie będzie również przyjemny.
przełożył Przemysław Hirniak
*Borys Kagarlicki – dyrektor Instytutu Badań nad Globalizacją i Ruchami Społecznymi