Miasto

Pięć lat budżetu obywatelskiego w Polsce

W maju 2011 r. radni Sopotu przyjęli rezolucję w sprawie wprowadzenia budżetu obywatelskiego w mieście.

Kilka lat temu zapytaliśmy prezydenta Sopotu, Jacka Karnowskiego, czy w Sopocie mógłby zostać wprowadzony budżet obywatelski. Odparł, że projekt budżetu miasta jest „wywieszany” na miesiąc przed jego uchwaleniem na stronie internetowej i każdy ma prawo zgłaszać do niego uwagi. „Jesteśmy szczęśliwi, jak mieszkańcy przychodzą i zgłaszają do budżetu swoje uwagi, tylko niestety robią to zbyt rzadko”. Dodał także, że w Polsce obowiązuje prawo, zgodnie z którym budżet zatwierdza rada miasta, a nie mieszkańcy. Natomiast bardzo chętnie przyjmie wszelkie uwagi i sugestie. Gdy więc po raz kolejny wygrał wybory, wiedzieliśmy, że z wprowadzeniem budżetu obywatelskiego w Sopocie może nie być łatwo. W tamtym czasie była to nowość. Udało się jednak przekonać do budżetu obywatelskiego radnych, którzy 6 maja 2011 r. przyjęli rezolucję w sprawie wprowadzenia go w naszym mieście. Pozytywny przykład Sopotu stał się inspiracją dla innych miast i obecnie funkcjonuje on w około 180 miejscowościach w Polsce.

– Ten przyrost jest niesamowicie szybki, nieporównywalny z żadnym innym krajem – mówi Ewa Stokłuska z Pracowni Badań i Innowacji Społecznych „Stocznia”. – Budżet obywatelski to pierwsze narzędzie partycypacji, które na tak szeroką skalę aktywizuje ludzi niezwiązanych z organizacjami pozarządowymi, przysłowiowych „zwykłych” mieszkańców. W Warszawie od dwóch lat angażuje przy każdej edycji ponad 160 tysięcy osób. Projekty zgłaszają często osoby, które wcześniej nie były aktywne publicznie.

Wprowadzenie budżetu obywatelskiego przyniosło niespodziewany efekt: – Coś drgnęło zwłaszcza w urzędzie miasta, gdzie budżet trochę „zaorał”, tworząc więcej przestrzeni na włączanie mieszkańców, nawet jeśli czasami było to de facto wymuszane na administracji –zauważa Ewa Stokłuska. – Niektórzy sobie tego nie wyobrażali, lecz z biegiem czasu zauważyli, że to nie jest groźne, lecz korzystne dla miasta. Budżet obywatelski niejako przy okazji bardziej zdyscyplinował władzę, czego chyba nikt się do końca nie spodziewał. W Warszawie przy tej okazji ujawniły się rozmaite konflikty i niedociągnięcia, zwłaszcza po stronie urzędu. Ludzie irytowali się, gdy ich projekty były odrzucane w trakcie weryfikacji, gdy nie przestrzegano terminów i innych zapisów regulaminu i prezydent musiała się spotkać z wnioskodawcami. Pisały o tym media. Urząd musiał pozmieniać pewne rzeczy we własnym wnętrzu, miejmy nadzieję, że na stałe.

Jednymi z pierwszych miast, które po Sopocie wprowadziły budżet obywatelski były Łódź i Dąbrowa Górnicza.

– Dzięki wprowadzeniu budżetu obywatelskiego ludzie poczuli, że mogą mieć wpływ na podejmowane decyzje i realizowane inwestycje – wskazuje Łukasz Prykowski, który brał udział we wprowadzaniu budżetu obywatelskiego w łódzkich dzielnicach, w ramach projektu „Głos łodzian się liczy”, a obecnie pracuje w Urzędzie Miasta Łodzi, jako pełnomocnik ds. organizacji pozarządowych. – Konsultacje społeczne tego nie zapewniały, takiego narzędzia dotychczas nie było. Jeżeli chodzi o efekty, to w Łodzi powstał woonerf, miejski podwórzec, który został zaproponowany w budżecie obywatelskim i tylko dzięki temu mechanizmowi zaistniał. Wkrótce rusza rower miejski, który również został wybrany w budżecie obywatelskim, a jest inwestycją zmieniającą całe miasto. Budżet daje szansę takim przedsięwzięciom.

– W Dąbrowie Górniczej budżet obywatelski poprawił kontakt urzędników z mieszkańcami, urzędnicy przełamali się – mówi Piotr Drygała, kierownik miejskiego Biura Organizacji Pozarządowych i Aktywności Obywatelskiej. – Dla nas celem było w ogóle zwiększenie liczby małych inwestycji, gdyż duże już mieliśmy. Dlatego zrezygnowaliśmy z projektów ogólnomiejskich i po tych kilku latach widać, że pojawiły się nowe place zabaw czy siłownie pod chmurką. Dzięki budżetowi obywatelskiemu udało się także obnażyć w urzędzie rozjeżdżające się procedury, sprzeczne plany czy rozbieżności w kompetencjach. Budżet pokazał ponadto, że potrzebne są dzielnice na obszarze całego miasta i że potrzebne są rady dzielnic. W Dąbrowie Górniczej postawiliśmy na fora dzielnicowe, gdzie organizowane są spotkania i dyskusje mieszkańców. Chcemy je dalej rozwijać. Ważne jest, aby projekty były przedyskutowane, by mieć jakiś większy plan. Najgorsze jest składanie projektów bez szerszej wizji – tu siłownia, a tu parking. Dlatego nie wykluczamy rezygnacji z głosowania bezpośredniego. Jeśli chodzi o małe inwestycje, to mamy już pewne nasycenie. Może zresztą najpierw powinno się odbywać głosowanie nad priorytetami?

Pomimo kilku lat doświadczenia z organizowaniem budżetu obywatelskiego, jego jakość w wielu miastach wciąż pozostawia wiele do życzenia. W tym także w Sopocie.

Potencjał budżetu obywatelskiego jest znacznie większy niż zgłaszanie projektów i głosowanie nad nimi.

Kiedy zaproponowaliśmy jego wprowadzenie w Sopocie, zależało nam na tym, aby poprzez budżet obywatelski można było wspierać zrównoważony rozwój, a w tym na przykład ochronę klimatu. Chcieliśmy, aby mieszkańcy i mieszkanki mieli możliwość zatrzymania dużych inwestycji, których realizację uznają za niepotrzebną. Miał on więc docelowo dotyczyć wydatków większych niż wyłącznie 1 procent. Ten 1 procent został zaproponowany jedynie na początek.

– Przydałyby się standardy minimum dla wszystkich budżetów – mówi Ewa Stokłuska. – Pewne rzeczy trzeba by ucywilizować, aby nie było jak na przykład w Grójcu, gdzie proces ten jest tak naprawdę zupełnie niekontrolowanym plebiscytem prowadzonym za pośrednictwem lokalnych gazet i Facebooka. Największym wyzwaniem jest zmiana mentalności. Są miasta, gdzie ludzie rozumieją partycypację i gdzie organizują budżet obywatelski mądrze. Są jednak takie, gdzie stawia się jedynie na źle rozumiany PR i gdzie robi się to bezmyślnie, usiłując pod hasłem budżetu partycypacyjnego „odfajkować” kwestię faktycznego włączania obywateli w dyskusję na temat wspólnoty samorządowej.

Budżet obywatelski może budować więzi pomiędzy mieszkańcami, może bowiem stanowić okazję do spotykania się, do poznawania się i rozmowy o mieście. Tym samym może budować poczucie wspólnoty i solidarności.

– Moim zdaniem potrzebna jest przestrzeń do debaty i deliberacji – uważa Łukasz Prykowski. – Brakuje miejsca, dzięki któremu można byłoby porozmawiać na temat potrzeb danego miasta czy na temat plusów i minusów poszczególnych przedsięwzięć. Potrzebna jest przestrzeń do uzgadniania inwestycji, która pozwoli kierować się dobrem wspólnym.

Debata jest kluczem do tego, by mieszkańcy i mieszkanki mogli w przemyślany i świadomy sposób wybierać projekty. Jak to jednak zrobić w dużym mieście, gdy od razu wiadomo, że nie jest możliwe, aby w dyskusji wzięli udział wszyscy? Głosowanie powszechne ma tę niewątpliwą zaletę, że może wziąć w nim udział każdy i każda. Minusem takiego rozwiązania jest jednak to, że można głosować bez przeczytania opisów projektów, bez zapoznania się z argumentami innych osób, dlaczego warto jedne inwestycje poprzeć, a inne odrzucić. W związku z ogromną skalą współczesnych miast potrzebny jest sposób na to, by stworzyć warunki do przeprowadzenia satysfakcjonującej debaty na temat kierunku rozwoju miasta i zgłoszonych projektów. Takim sposobem jest organizowanie panelu obywatelskiego, co oznacza, że do debaty w ramach budżetu obywatelskiego zaprasza się wylosowaną spośród wszystkich mieszkańców i mieszkanek grupę osób, zgodnie z kryteriami demograficznymi, takimi jak wiek, płeć, formalny poziom wykształcenia czy dzielnica.

Gdy skalę zmniejszy się do 100 czy 250 osób (w zależności od wielkości miasta), wówczas zorganizowanie sensownej debaty jest jak najbardziej możliwe. Panel obywatelski tworzy „miasto w pigułce”. Jest to reprezentatywna grupa mieszkańców i mieszkanek, której można powierzyć podejmowanie decyzji o wyborze projektów.

Losowanie jest tak samo demokratyczną procedurą jak wybory.

Jego zaletą jest to, że pozwala uniknąć rywalizacji wyborczej i podkreślania podziałów, a zamiast tego pozwala na szukanie porozumienia i szczere głosowanie, bez presji ze strony klubu w radzie miasta czy partii politycznej.

Jakość budżetów obywatelskich w Polsce można poprawić na dobrą sprawę hurtem, ujmując niektóre zasady w ustawie. Oczywiście, nie chodzi o to, aby regulować wszystko, lecz by zapewnić standardy podstawowe, które gwarantowałyby co najmniej przyzwoity proces. Szczegóły byłyby nadal do ustalania na poziomie lokalnym. Co zatem warto dodać do ustawy? Jedną z kluczowych kwestii jest zapewnienie udziału mieszkańców i mieszkanek w zespole, który ustala zasady budżetu obywatelskiego. Czasem w skład takiego zespołu wchodzą przedstawiciele organizacji pozarządowych, czasem tylko radni, jak w Sopocie. Co jednak ze „zwykłymi” mieszkańcami i mieszkankami? Są miasta, w których mają oni wpływ na tworzenie zasad, jednak nie jest tak wszędzie. Zagwarantowanie ich udziału oznacza, że w ustalanie zasad włączone są osoby, którym potencjalnie najbardziej zależy na dobrej jakości budżetu obywatelskiego i które mogą nie być w żaden sposób powiązane z urzędem miasta, jak może to mieć miejsce z organizacjami pozarządowymi, które mogą otrzymywać od prezydenta środki na działania.

Warto też zagwarantować, że projekty mogą dotyczyć wszystkich spraw, które mieszczą się w kompetencjach gminy, a ich ewentualne zawężenie może mieć miejsce wyłącznie w ramach procedury budżetu obywatelskiego. Chodzi o to, aby nie mogli tego zrobić sami radni lub prezydent.

Wybór priorytetów wydatków jest bowiem sednem budżetu obywatelskiego i ta decyzja powinna być po stronie mieszkańców i mieszkanek.

Przydałoby się także, aby ustawa wprost umożliwiała realizowanie w ramach budżetu obywatelskiego projektów wieloletnich, co akurat funkcjonuje od początku w Sopocie. Ustawa może też stanowić, że decyzja mieszkańców i mieszkanek odnośnie wyboru projektów będzie wiążąca. Bardzo przydatny będzie monitoring realizacji projektów, prowadzony przez mieszkańców i mieszkanki. Zrezygnować z kolei warto z udziału w budżecie obywatelskim noworodków i niemowlaków, co robi się na przykład w Gdyni. Wiek głosujących można obniżyć, jeśli jest taka potrzeba, na przykład do 16 lat.

Wygląda na to, że przez te pięć lat budżet obywatelski zadomowił się w Polsce na dobre. Jego potencjał jest jednak znacznie większy niż dotąd wykorzystywany.

**Dziennik Opinii nr 131/2016 (1281)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Marcin Gerwin
Marcin Gerwin
Specjalista ds. zrównoważonego rozwoju i partycypacji
Specjalista ds. zrównoważonego rozwoju i demokracji deliberacyjnej. Z wykształcenia politolog, autor przewodnika po panelach obywatelskich oraz książki „Żywność przyjazna dla klimatu”. Współzałożyciel Sopockiej Inicjatywy Rozwojowej, publicysta Krytyki Politycznej.
Zamknij