Świat

Napięta sytuacja w Czechach [korespondencja z Pragi]

6 lutego w Pradze odbyły się protesty antyuchodźcze i demonstracje antyrasistowskie.

PEGIDA, neonaziści, ultrakatolicy, średniowieczny woj, znany czeski Japończyk, motocykliści i kibice Slavii Praha – wszyscy oni w sobotę 6 lutego zebrali się na Hradczanach, żeby protestować przeciwko napływowi uchodźców i polityce czeskiego rządu oraz Unii Europejskiej. Naprzeciw nim wyszły dwie demonstracje sprzeciwiające się rasizmowi.

Czesi to hedonistyczni pragmatycy. Ich kultura nastawiona jest na sprawianie sobie przyjemności w rozsądnych ilościach. Legalna jest trawka, piwo w lokalach jest tanie, kuchnia tłusta i kaloryczna. Lista legalnych narkotyków to piekło Zbigniewa Ziobry i Jarosława Gowina. Można tu w imię prawa mieć przy sobie 10 gramów marihuany i 1,5 grama metaamfetaminy, 1,5 grama heroiny, 1 gram kokainy, 5 gramów haszyszu lub cztery tabletki ecstasy. Ponad połowa Czechów w wieku 15-34 paliła trawkę. Ateistami jest 65% ludności. To z Budapesztem druga stolica europejskiego przemysłu porno. – Czasem mam wrażenie, że to jakaś diaboliczna polityka wszystkich rządów w Czechach – śmieje się Jan Beliček, redaktor dwutygodnika Advojka, lewicowej gazety kulturalnej z Pragi.

– Wiesz, wszystkie te podstawowe potrzeby są zaspokojone: ludzie mają syr, piwo, trawkę i są rozleniwieni. Nie ma tu potencjału do wybuchu społecznego napięcia.

Do niedawna zdawać się rzeczywiście mogło, że Czechy nie mają większego problemu ze skrajną prawicą. Wyróżniały się tym na tle regionu, gdzie w kolejnych krajach nacjonaliści wchodzą do głównego nurtu polityki. Skrajna prawica ograniczała się w Czechach do tego, co widzieliśmy w Polsce pod koniec lat 90., do niewielkich grup neonazistowskich i nacjonalistycznych. Ciągle drugą partią w sondażach są socjaliści, trzecią komuniści. Komunistyczna Partia Czech i Moraw (KSČM) to aktualnie najliczniejsza partia w kraju. Liczy sobie 107 tyś członków. Dla porównania, PiS ma ok. 30 tyś członków. PO – 17 tysięcy. Głosują na nią jednak głównie ludzie starsi i większość członków jest około sześćdziesiątki. Ich stanowiska to często nasiąknięty proradzieckim resentymentem antyrewizjonizm. Mają problemy z przyciągnięciem młodszego elektoratu. Kiedy pytam o KSČM uczestników lewicowej demonstracji prouchodźczej, mówią o nich, krótko: hopeless.

Na skrajnej prawicy trwają tymczasem intensywne ruchy. Kto przejmie nowy ksenofobiczny elektorat, na kogo zagłosują slušní Češi – porządni Czesi – jak lubią mówić o sobie przeciwnicy przyjęcia uchodźców i społeczeństwa wielokulturowego. Jednym z kandydatów na lidera skrajnej prawicy jest Tomio Okamura, biznesmen z branży turystycznej. Syn Morawianki i Japończyka, z domem dziecka i sprzedawaniem jedzenia w kinie w Tokio w biografii. Zrobił karierę na obsługiwaniu japońskich biur podróży w Pradze. Pojawiał się w programach telewizyjnych, w szczególności dotyczących wakacji, z czasem dorobił się rubryki w gazecie. Napisał książkę Tomio Okamura. Czeski sen, która trafiła do pierwszej dziesiątki sprzedaży w Czechach. Od dziesięciu lat wydaje „Kwartalnik Piwny”. Popularny był reality show Dzień D, w którym Okamura wybierał osoby, którym dawał pieniądze na uruchomienie własnego biznesu. Z czasem trafił do polityki, w 2012 r. zostając senatorem z okręgu Zlin.

Program Okamury to ogólnie pojęta walka z korupcją, a w kwestiach etnicznych segregacja. Mimo japońskiego pochodzenia Okamura zajmuje stanowisko zdecydowanie antyimigranckie, sugerując nawet wydalenie Romów do Indii. W 2012 r. próbował wystartować w wyborach prezydenckich, zakwestionowano jednak wtedy część z podpisów pod jego kandydaturą. Okamura lubi podkreślać swoje kontakty z Marine Le Pen, choć nawet nie zasiadają w jednej grupie w europarlamencie. To w dużej mierze czeski Janusz Korwin-Mikke.

W 2013 r. wraz ze swoją partią Świt Demokracji Bezpośredniej uzyskał 6,9% głosów i zdobył 14 mandatów poselskich. Szybko doszło jednak do sporów w klubie i parlamentarzyści Świtu wyrzucili ze swojego grona Okamurę. Założył wtedy nową organizację Wolność i Demokracja Bezpośrednia (Svoboda a přímá demokracie, SPD) i to ona zorganizowała pikietę przeciw uchodźcom na placu Loretańskim.

Na demonstracji pojawił się przedstawiciel Partii Praw Obywateli „Zemanowców”, senator Jan Veleba. – Jest w Czechach takie powiedzonko, přihřát si polívčičku – mówi mi Pavel Šplíchal z redakcji politycznego magazynu a2larm.

– Znaczy to dosłownie „przygrzać sobie zupeczkę”. Dotyczy to sytuacji, w której ktoś podczepia się pod jakąś sprawę, żeby załatwić przy okazji coś dla siebie. Tak właśnie robi teraz Miloš Zeman.

Konrad Góra, poeta do niedawna mieszkający w Pradze, opisuje mi prezydenta Republiki Czeskiej jako połączenie Leszka Millera i Andrzeja Leppera. Cynizm i ludowe pochodzenie, dobre wyczucie tego, co myśli ulica, bycie slušným Čechem, to jego główne cechy konstytutywne. Lubi myśleć o sobie, że jest głosem czeskiej prowincji. Wybory prezydenckie wygrał z konserwatywnym liberałem księciem Karolem VII Schwarzenbergiem. Uważa napływ uchodźców za inwazję zorganizowaną przez Bractwo Islamskie. Kiedy dostaje niewygodne pytania, odpowiada – pan musi być z Pragi, tylko Prażanin mógłby o to pytać. A czeska prowincja to nie jest Praga. Jest bardziej konserwatywna, niechętna obcym podobnie jak postkomunistyczny region Europy Środkowej.

Kiedy przemawia senator Veleba, słychać okrzyki „Precz z Merkel”, „Čechy Čechom”. Słychać wyraźnie ostry austriacki akcent, kiedy przemawia po niemiecku Wolfgang Jung ze skrajnie prawicowej Austriackiej Partii Wolności (FPÖ), partii założonej przez nieżyjącego Jörga Heidera. Chce bronić europejskiej kultury i wartości przed zalewem islamu i imigrantów. Słucha go kilkaset osób. Cały wiec odbywa się za ogrodzeniem budowlanym, także turyści mijają go bez trudu. Na rogu na gilu smażą się kiełbaski. Tak jak w niemieckiej Pegidzie uczestnicy są tu głównie po czterdziestce.

Druga, większa demonstracja antyislamistów odbyła się na Hradczanach, pod Zamkiem. Organizował ją Blok Antyislamski (Bloku proti islámu, BPI) i partia rozłamowców od Okamury Świt – Koalicja Narodowa. Między pomnikiem Masaryka a Zamkiem zebrało się trzy tysiące osób. Znów słychać było przy nazwisku Merkel gwizdy, znów mówiono o imigrantach: „pasożyty”. Przemawia weteran z Afganistanu. Posłanka Świtu, Jana Hnikova, pielęgniarka, mówi o zagrożeniu epidemią, jaką w jej mniemaniu przynoszą ze sobą uchodźcy. Lider BPI entomolog Martin Konvička, syn uchodźczyni z Grecji, grzmiał przeciw islamizacji Europy. Przedstawicielka Pegidy pozdrawiała lidera ruchu Lutza Bachmanna, który przemawiał w Bratysławie. Główny ideolog czeskich antyislamistów Petr Hampel opowiadał o Mohaczu i ostatnim z czeskich Jagiellonów. Trzeba jednak przyznać, że zdecydowanie więcej niż na polskich demonstracjach antyislamistów jest tu odwołań gospodarczych. W Polsce są to głównie kwestie tożsamościowe, odwołania do religii czy zwyczajów, w Pradze słychać o taniej sile roboczej, o celowym działaniu biznesu.

Zazwyczaj spokojne praskie demonstracje miały w tym roku bardziej radykalny przebieg. Zaatakowana została kamieniami kontrdemonstracja anarchistów i studentów, gdy kilkunastu zamaskowanych mężczyzn próbowało na Malej Stranie przebić policyjny kordon i dostać się do maszerujących. Na ataki odpowiadała czeska antifa oraz odziały interwencyjne policji, próbujące rozdzielać bijących się. Po mieście przewijały się patrole policji z psami, funkcjonariusze na koniach i odziały interwencyjne. Główny megafon na prouchodźczej demonstracji obsługuje Jakub Ort, student protestanckiej teologii. – Brick by brick, wall by wall, how the Fortress Europe fall – krzyczy. – Musimy się sprzeciwić polityce granicznej UE. To ona jest odpowiedzialna za śmierć uchodźców na brzegach Lesbos mówi mi, kiedy idziemy Małą Straną w kierunku rządowych budynków. Demonstranci wznoszą okrzyki po czesku, włosku i angielsku. Budynki rządowe są odcięte przez kilka kolejnych blokad. Anarchiści pozdrawiają się z innymi częściami lewicy i kończą zgodnie demonstrację razem czymś w rodzaju wiecu. Łącznie zebrało się około tysiąca osób. Widoczni są trockiści z czeskiej sekcji SWP (odpowiednik naszej Pracowniczej Demokracji) i spora ilość Zielonych. Tu również dochodzi do drobnych przepychanek.

Do zebranych pod pomnikiem flagi republiki czeskiej przedziera się prawicowiec i z okrzykiem „Szwejki!” kierowanym do anarchistów i zaczyna jednego z nich okładać. Policja, bez wyraźnego pośpiechu, interweniuje, rozdzielając walczących. Kończy się na pouczeniu.

Wieczorem dochodzi do eskalacji przemocy. Zaatakowane zostaje znajdujące się na terenie dzielnicy Žižków autonomiczne centrum socjalne Klinika. Normalnie działają tam kawiarnia, kursy czeskiego, romskiego i angielskiego, free shop i rowerownia. Na stałe mieszkają tam ludzie. Po zapadnięciu zmroku około dwudziestu zamaskowanych napastników powybijało szyby w budynku i wrzuciło do środka koktajle Mołotowa. Ludzi w środku obrzucono kamieniami. Jedna osoba trafiła do szpitala. Atak potępiła burmistrz dzielnicy Vladislava Hujová (z konserwatywno-liberanej partii TOP 09 księcia Karela Schwarzenberga), burmistrz Pragi Adiana Krnáčová (z liberalnego ANO, partii Andreja Babiša, drugiego najbogatszego Czecha) i czeski socjaldemokratyczny premier Bohuslav Sobotka.

– Nie ma zgody na przemoc w demokracji. Potępiam podpalenie centrum socjalnego Klinika i jestem przekonany, że policja szybko wytropi napastników – pisał na Twitterze Sobotka.

Na miejscu pojawił się minister praw człowieka i równych szans, były kandydat socjaldemokratów (ČSSD) na prezydenta Jiří Dienstbier jr.: – Przekroczone zostały wszelkie granice. Nikt nie może pozostać obojętny. Wśród Czechów szerzy się nienawiść. Musimy to zatrzymać – mówił na miejscu wzburzony. – Praga to otwarte, międzynarodowe miasto, które nie będzie tolerować manifestacji rasistowskiej, religijnej i etnicznej nietolerancji – powiedziała o zdarzeniu Krnáčová. Straż pożarna była na miejscu w cztery minuty. To uratowało budynek.

Czeska skrajna prawica, przez lata zepchnięta na margines życia politycznego, chce skorzystać z uchodźczej gorączki. Liderzy małych partii próbują wzajemnie przebić się w radykalizmie i rasistowskich komentarzach, aby zdobyć jak największe poparcie „prawdziwych Czechów”. Na razie są rozbici i skłóceni i to w dużej mierze przeszkadza w wyłonieniu jednej rasistowskiej reprezentacji. Jednak już dziś wiadomo, że członkowie BPI będą na listach wyborczych Świtu. Proces jednoczenia się czeskich ruchów skrajnej prawicy postępuje. Wraz z kryzysem KSČM i oskarżeniami ČSSD o antypatriotyczną politykę, może się okazać, że już niedługo na czeskiej scenie politycznej pojawi się siła podobna do Jobbiku czy Ruchu Kukiza. Na razie trwa casting.

Fotorelacja Barbora Kleinhamplova (A2larm)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Przemysław Witkowski
Przemysław Witkowski
Historyk idei, badacz ekstremizmów politycznych
Przemysław Witkowski – poeta, dziennikarz i publicysta; dwukrotny stypendysta Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu; absolwent stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie Wrocławskim; doktor nauk humanistycznych w zakresie nauk o polityce; opublikował „Lekkie czasy ciężkich chorób” (2009); „Preparaty” (2010); „Taniec i akwizycja” (2017), jego wiersze tłumaczono na angielski, czeski, francuski, serbski, słowacki, węgierski i ukraiński.
Zamknij