Kraj

Religię smoleńską czas oddzielić od państwa

Niech smoleńscy kapłani nie udają partii politycznej, tylko zarejestrują w końcu swój kościół. Jako kapłan oficjalnie zarejestrowanego kościoła Antoni Macierewicz będzie mógł powiedzieć o katastrofie absolutnie wszystko.

Po protestach w rocznicę katastrofy smoleńskiej sprzed miesiąca spisani protestujący dostają wezwania na policję w celu przesłuchania w sprawie „złośliwego przeszkadzania w wykonaniu aktu religijnego Kościoła rzymskokatolickiego”. Prokuratura często w Polsce nie ma dobrej prasy, ale tu trzeba ją pochwalić. Jeśli protestującym przeciwko kolejnym rocznicom i miesięcznicom należałoby postawić jakieś zarzuty, to wyłącznie z paragrafów o zakłócaniu religijnych uroczystości.

Niestety, prokuratura myli się w jednym: rocznicowe uroczystości nie były świętem Kościoła rzymskokatolickiego, a nowej, ciągle jeszcze do końca nie okrzepłej w kościół religii smoleńskiej. Smoleńsk jak najbardziej spełnia zaskakująco wiele cech ruchu religijnego. Nie wierzycie? Ludzie małej wiary, czytajcie!

Trzy wybuchy i prorok w niebiosach

Po pierwsze, jak każda religia, także Smoleńsk ma zespół irracjonalnych dogmatów. W każdej religii część z nich ma jawnie absurdalne dla osób niewierzących brzmienie (realna obecność Chrystusa w sakramencie eucharystii, wniebowstąpienie proroka Mahometa), część na pierwszy rzut oka wydaje się mieć racjonalne jądro („życie w pozbawionym metafizycznego celu wszechświecie byłoby nie do zniesienia”).

Po pierwsze, jak każda religia, także Smoleńsk ma zespół irracjonalnych dogmatów.

Nie inaczej jest z religią smoleńską. Część z jej przekonań to odpowiedniki średniowiecznych opowieści o lewitujących świętych mężach, monarchach leczących skrofuły nałożeniem rąk, czy o drzewach klękających przed Prorokiem Allaha. W religii smoleńskiej odpowiadają im kolejne teorie komisji Macierewicza: sztuczna mgła, bańka helowa, teoria trzech wybuchów.

Obok fantastycznych opowieści dla ludu religie zawsze zaprzęgały też do pracy filozofię i naukę, tworzyły swój własny wyrafinowany, teologiczny dyskurs. Jego odpowiednikiem w religii smoleńskiej są wszystkie pozornie bardzo racjonalne analizy, podważające ustalenie komisji Millera, mnożące wątpliwości, wskazujące na „odpowiedzialność polityczną Platformy” za katastrofę. Redaktorzy bardziej inteligenckich pism bliskich obozowi władzy są tu odpowiednikami dwunastowiecznych doktorów Uniwersytetu Paryskiego – z pracowitością godną lepszej sprawy snują osnowę pieczołowicie konstruowanych teologicznych wywodów.

Lech i pomniejsi bogowie

Każda religia posiada też postaci kultu. Wiadomo, że hinduizm to Brahma, Wisznu, Śiwa, shintoizm Amaterasu, islam Allah, chrześcijaństwo Bóg (na ogół) w trzech osobach, do czego katolicka odmiana dokłada jeszcze zastępy świętych. Także religia smoleńska ma postaci, którym oddaje cześć.

Mit smoleńskiego ludu. Narcystyczne fantazje elit

Główną postacią kultu jest oczywiście Lech Kaczyński. Smoleńscy wyznawcy obudowują cały kraj jego pomnikami i innymi wizerunkami. Głównym kapłanem kultu jest brat bliźniak Lecha, Jarosław – co przyznajmy jest jak na historię światowych religii dość ciekawym rozwiązaniem.

Lech Kaczyński, podobnie jak wiele postaci religijnego kultu – Jezus z Nazaretu, Siddharta Guatama, Juliusz Cezar – był postacią historyczną. Podobnie jednak, jak życiu Jezusa, także życiu Lecha Kaczyńskiego towarzyszy wiele legend i opowieści o cudach. Jego wyznawcy przedstawiają go np. jako wielkiego męża stanu, faktycznego przywódcę Solidarności, wielkiego prezydenta Polski, który jedną odważną mową powstrzymał pędzące na Tbilisi rosyjskie tanki. Dla niewierzących osób (zwłaszcza znających trochę najnowszą historię) brzmi to wszystko oczywiście, jak legendy o świętym Jerzym zabijającym smoka, ale dla wyznawców te narracje stanowią rdzeń ich tożsamości.

Sutowski: W Smoleńsku mieliśmy tragedię, dziś mamy farsę

Clou fantastycznej narracji wokół postaci Lecha jest oczywiście teoria zamachu w Smoleńsku. Jak wiele postaci kultu Lech Kaczyński ginie śmiercią tragiczną. W narracji zamachu śmierć ta przestaje być przypadkiem, staje się częścią spisku sił zła, wymierzonych w czynione przez prezydenta dobro. Tak jak w przypadku śmierci Jezusa z Nazaretu czy chrześcijańskich świętych, śmierć Kaczyńskiego nie idzie na marne – wyrywa Polaków z obywatelskiego marazmu i otwiera drogę do odzyskania „wolnej Polski” w podwójnym zwycięstwie PiS w 2015 roku.

Kultowi Lecha Kaczyńskiego towarzyszy w religii smoleńskiej kilka pomniejszych kultów – Przemysława Gosiewskiego, Zbigniewa Wassermana, Janusza Kurtyki, generała Błasika. Do zaliczenia w poczet smoleńskiego panteonu warunkiem koniecznym jest śmierć w katastrofie smoleńskiej 10 kwietnia 2010 roku – wyjątkiem jest tu matka Lecha Kaczyńskiego, której wyznawcy Smoleńska także oddają cześć. Śmierć w katastrofie nie jest jednak w żadnym wypadku warunkiem do zaliczenia do panteonu wystarczającym. W przypadku pomniejszych kultów rolę kapłanek, swoistych smoleńskich westalek, odgrywają wdowy i sieroty po zmarłych w katastrofie postaciach.

Pragmatyczny rytuał

Religia to także rytuały. Smoleńska ma oczywiście swoje. Podstawowe to miesięcznice i rocznica katastrofy. Jak widać nie jest to więc religia specjalnie wymagająca rytualnie – wierni mają 12 obowiązujących w sumieniu świąt w roku. Dużo wygodniej, niż muzułmanie zobowiązani do pięciu modlitw dziennie. Twórcy religii jak widać pragmatycznie dostrzegają problem przepracowania i braku wolnego czasu na świętowanie współczesnych Polaków i wychodzą swojej religii naprzeciw.

Żyjąc, nurzamy się w śmierci

czytaj także

Rytuał ma też swoją warstwę ezoteryczną, dostępną wyżej inicjowanym w smoleńskie ryty. Ezoteryczna część rytuału to comiesięczna pielgrzymka „arcykapłana Jarosława” na grób brata na Wawelu w towarzystwie najwierniejszych paladynów ze swojej świty, niedostępna smoleńskim profanom.

Rytualny charakter ma także nadawanie przez wyznawców nazw ulic i placów ofiarą katastrofy oraz budowanie im pomników.

Oddzielmy Smoleńsk od państwa!

Niecodziennie obserwuje się narodziny nowej religii, więc na narodziny smoleńskiej patrzymy z naturalnym zainteresowaniem. Rozwija się bardzo ciekawie, choć jest wiele rzeczy, nad którymi musimy jeszcze popracować, jeśli jako religia chce być traktowana poważnie: od swojego własnego mitu kosmogonicznego po soteriologię. Przyjdzie zobaczyć, jak będzie się rozwijać, na jakie sekty podzieli się po odejściu znających osobiście Lecha proroków, jakie walki wyznawców różnych jej wersji nas czekają.

Nie ma nic złego w tym, że ludzie tworzą nowe religie. Ja sam w nic nie wierzę, ale jeśli ktoś chce sobie wierzyć w Latającego Potwora Spaghetti, zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa, proroka Mahometa, czy Peruna – niech wierzy! Wszystkie religie powinny być jednak oddzielone od państwa i jego instytucji.

Nie inaczej jest z religią smoleńską, upolitycznioną dziś bardziej niż Kościół katolicki. Z sympatią odnosząc się do smoleńskiej wiary, jako społeczeństwo wyraźnie powinniśmy domagać się szanowania przez nią zapisanej w Konstytucji zasady autonomii państwa i związków wyznaniowych.

Niech smoleńscy kapłani nie udają partii politycznej, tylko zarejestrują w końcu swój kościół. Zamiast sprawami, o których nie mają pojęcia (dyplomacja, obrona narodowa, reforma sądów), zajmą się czymś, co im wychodzi: organizowaniem miesięcznic, opowiadaniem klechd o Mądrym Prezydencie Lechu i jego drużynie, budowaniem kolejnych pomników. Wyjdzie to na dobre i polskiej polityce i samej religii smoleńskiej. Jako kapłan oficjalnie zarejestrowanego kościoła Antoni Macierewicz będzie mógł powiedzieć o katastrofie absolutnie wszystko – nikt nie będzie domagał się wtedy od niego żadnych dowodów, tak jak nikt nie sprawdza, czy katolicki kapłan obiecujący „życie wieczne” spożywającym „ciało i chleb Chrystusa” nie oszukuje przypadkiem swoich wiernych. W takiej sytuacji będę pierwszym, który potępi jakiekolwiek próby (nawet nie złośliwe) zakłócenia smoleńskich aktów religijnych.

Czas oddzielić Smoleńska od państwa!

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Majmurek
Jakub Majmurek
Publicysta, krytyk filmowy
Filmoznawca, eseista, publicysta. Aktywny jako krytyk filmowy, pisuje także o literaturze i sztukach wizualnych. Absolwent krakowskiego filmoznawstwa, Instytutu Studiów Politycznych i Międzynarodowych UJ, studiował też w Szkole Nauk Społecznych przy IFiS PAN w Warszawie. Publikuje m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Gazecie Wyborczej”, Oko.press, „Aspen Review”. Współautor i redaktor wielu książek filmowych, ostatnio (wspólnie z Łukaszem Rondudą) „Kino-sztuka. Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce współczesnej”.
Zamknij