Gospodarka

Mamy cię, Uber!

Nie, Uber nie jest tylko pośrednikiem. Najnowsze orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości UE oznacza m.in., że kierowcy Ubera będą musieli posiadać te same licencje i pozwolenia w poszczególnych krajach UE, co tradycyjna konkurencja i korporacje taksówkarskie. Powinni być też chronieni prawem pracy – wyjaśnia prawnik Piotr Szostak.

Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej orzekł, że Uber działa to firma transportowa, a nie, jak twierdzili prawnicy platformy, internetowy pośrednik między pasażerami i niezależnymi kierowcami. Co z tego wynika?

Ten wyrok zapowiada porządną regulację Ubera w Unii Europejskiej. wyceniany dziś na 70 mld dolarów amerykański startup podlegał dotychczas mniejszym ograniczeniom prawnym niż lokalna, rozdrobniona konkurencja ze strony tradycyjnych taksówek. Dzięki temu i dzięki pieniądzom od inwestorów mógł więc ją rozjeżdżać jak walec.

Uber a sprawa polska: Orliński / Wójcik / Konopczyński

To się zmieni. Sędziowie europejscy uznali bowiem, że świadczoną przez Ubera usługę pośrednictwa należy uznać jedynie za integralną część złożonej usługi, której „głównym elementem jest usługa przewozowa, wobec czego należy zakwalifikować ją (…) jako usługę w dziedzinie transportu”.

Pora odkurzyć kodeks pracy

Oznacza to m.in., że Uber i jego kierowcy będą musieli posiadać te same licencje i pozwolenia w poszczególnych krajach UE, co tradycyjna konkurencja i korporacje taksówkarskie. Sędziowie w wyroku przychylili się tym samym do opinii Rzecznika generalnego Trybunału Sprawiedliwości UE prof. Macieja Szpunara.

Wyrok jest przede wszystkim zwycięstwem organizacji taksówkarskich. W 2014 r. stowarzyszenie Elite Taxi w Hiszpanii pozwało Ubera o stosowanie krętackich praktyk i czynów nieuczciwej konkurencji przez to, że jego kierowcy nie spełniali warunków kierowców zawodowych. Dla sądu gospodarczego w Barcelonie, przed który trafiła sprawa, punktem wyjścia do oceny uczciwości działań Ubera było ustalenie, czy firma świadczy usługi przewozowe, czy tzw. „usługi społeczeństwa informacyjnego”, czyli czy jest tylko pośrednikiem. Gdyby kwalifikowała się tylko jako aplikacja łącząca niezależnych kierowców i pasażerów, jej praktyk nie można by uznać za nieuczciwe. Żeby to rozstrzygnąć, sąd w Barcelonie skierował w tym przedmiocie pytanie do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.

Nowa generacja rentierów. Evgeny Morozov o cyfrowym kapitalizmie, danych i smart cities [WYWIAD]

Trybunał stwierdził, że Uber jest firmą transportową m.in. dlatego, że „wywiera decydujący wpływ na warunki świadczenia usług przez kierowców”. Decyzja sędziów wymusza na Uberze stosowanie się do krajowego prawa transportowego we wszystkich 28 państwach członkowskich. Przeciera też drogę państwom narodowym do surowszych regulacji m.in. prawa pracy i prawa podatkowego wobec korporacji z tzw. „gospodarki współdzielenia”:

Reich: Możecie podzielić się resztkami

Dość gry pozorów

Wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej jest też sygnałem dla organów regulacyjnych w państwach członkowskich, żeby zachowały większą czujność wobec firm technologicznych – m.in. do polskiego Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który dotychczas nie zmienił stanowiska z 2016 roku. Zacytujmy je:

Świadczenie Ubera „polega na dostarczeniu i obsłudze platformy elektronicznej, za pomocą której możliwy jest kontakt między kierowcą a klientem oraz dokonanie płatności. Natomiast kierowcy wykonują wyłącznie usługę przewozową. W związku z tym zakres odpowiedzialności Uber skorelowany jest z pośrednictwem (w zakresie możliwości korzystania z aplikacji na telefon, obsługi płatności), natomiast kierowców – obejmuje wykonanie transportu. Wydaje się zatem, że mamy do czynienia z usługami podobnymi do świadczonych przez innych pośredników (…)”.

UOKiK stanął wtedy na stanowisku, że nie ma potrzeby nieuzasadnionej ochrony „zasiedziałej konkurencji”, dla której Uber jest tylko impulsem, żeby „podnosić jakość i innowacyjność swoich usług”.

Niewidzialna kierownica rynku

Orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości UE ma też znaczenie dla innych firm pozycjonujących się tylko jako pośrednicy, których modele biznesowe są podobnie oparte na pozornie niezależnym, ale de facto prekaryjnym i niestabilnym zatrudnieniu kierowców czy kurierów (które pozwala obniżyć koszty przejazdów). Wyrok bowiem potwierdza opinię prof. Szpunara, który wskazał, że kierowcy Ubera „nie prowadzą własnej działalności, która istniałaby niezależnie od tej platformy. Przeciwnie, działalność ta może istnieć wyłącznie dzięki tej platformie, bez której nie miałaby ona żadnego sensu”.

Szpunar stwierdził wtedy, że kontrola Ubera nad kierowcami, mimo że nie jest klasycznym stosunkiem podległości, to „nie należy dać się zwieść pozorom. Kontrola pośrednia, taka jak ta wykonywana przez Ubera, oparta na zachętach finansowych i zdecentralizowanej ocenie przez pasażerów i wykorzystująca efekt skali, pozwala na zarządzanie w sposób równie – jeśli nie bardziej – skuteczny jak ten oparty na formalnych poleceniach wydawanych przez pracodawcę swoim pracownikom i bezpośredniej kontroli ich wykonania”.

To Uber określa bowiem warunki dostępu kierowców do pracy, wypłaca premie finansowe kierowcom o dużej liczbie przejazdów, wskazuje miejsca i okresy, w których mogą liczyć na korzystne stawki. On też ustala ceny i kontroluje jakość pracy kierowców, w wyniku której mogą zostać usunięci.

Według prof. Valerio De Stefano z Uniwersytetu w Leuven spór z Uberem może sprawić, że władze lepiej zrozumieją rzeczywistość pracy w „gospodarce współdzielenia”.

Czas na Polskę

Pracownicy tymczasowi nie tylko w Uberze nie korzystają z ochrony prawa pracy, urlopu chorobowego, a także, jak wynika z danych Światowego Banku, zarabiają średnio o 14 procent mniej niż stale zatrudnieni.

Wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE może dać ustawodawcom prawne podstawy do objęcia śmieciowej pracy prawną ochroną. Argumentuje za tym coraz więcej ekspertów.

W przygotowanym dla rządu Wielkiej Brytanii raporcie Good Work: The Taylor Review of Modern Working Practices zaproponowano zaszeregowanie pracowników platform internetowych jako tzw. „zależnych podwykonawców” – uprawnionych do świadczeń pracowniczych i ubezpieczeń.

Z kolei Jeremy Coy, specjalista od prawa pracy i partner w kancelarii Russell-Cooke w Londynie, w wypowiedzi dla „The New York Timesa” powiedział, że niestabilna praca na akord pozostaje dla coraz większej ilości ludzi jedyną dostępną na rynku.

Dobre praktyki rodzą się też niekiedy po stronie samego biznesu. Np. szwedzka aplikacja Bzzt, konkurencja Ubera, zatrudnia kierowców na stabilnych umowach z ubezpieczeniem zdrowotnym.

Czy wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE wpłynie na zmianę sytuacji prawnej w Polsce i ucywilizuje gospodarkę współdzielenia, o której premier Morawiecki w expose powiedział, że jest „zbieżna z nauką chrześcijańską”?

Do bycia „prezydentem wszystkich Polaków” brakuje Panu już tylko jednego – znaczenia

Poprzednia nowelizacja polskiego prawa miała wymusić na kierowcach zarejestrowanie działalności gospodarczej. Sprawiła jednak tylko, że Uber przerzucił odpowiedzialność za wyzysk pracowników na lokalnych „partnerów”, którzy pod sobą zatrudniają kierowców na 12-godzinnych zmianach na śmieciówkach. Wielu z nich to imigranci z Ukrainy, których niepewność pobytu i nieznajomość prawa wykorzystują polscy pracodawcy. Oczywiście, co właśnie udowodnił Trybunału Sprawiedliwości UE , wykorzystuje ich też sama aplikacja. Czy teraz to się zmieni?

Czy Uber może upaść?

czytaj także

Czy Uber może upaść?

Piotr Szostak

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij