Wiecie, że istnieją magiczne torby, w których ryby do życia nie potrzebują wody? Tak stwierdził Główny Lekarz Weterynarii, naprawdę. Ale takie właściwości mają tylko torby przez niego rekomendowane, żadne inne.
Mamy taki czas, gdy dochodzi do masowego popełniania przestępstw przeciwko zwierzętom. To koniec roku, druga połowa listopada i cały grudzień, gdy trwa sprzedaż żywych karpi. Do sklepów i na targowiska trafia rocznie kilka milionów zwierząt. Większość z nich jest jest niepotrzebnie krzywdzona, niewątpliwie można mówić o znęcaniu się nad nimi.
Przyjęło się, że święta to magiczny czas. Ta magia jest widoczna również w sklepach, gdzie pośród rozbrzmiewającego wszędzie Jingle bells i tym podobnych utworów, czekoladek opakowanych w kolorowe sreberka i atmosfery zakupowego podniecenia widzimy ruszające się reklamówki. Jedzie torba po ladzie sklepowej i nagle zaczyna się poruszać. „Skacząca torba” – śmieją się często klienci kroczący obok taśmociągu. W żadnym innym momencie roku reklamówki się „same” nie ruszają ani nie skaczą. W żadnym innym momencie roku krzywda zwierząt nie odbywa się tak bardzo na naszych oczach i nie towarzyszy jej tak radosny nastrój.
„Szanowni klienci, dziś w promocji mandarynki w cenie 2,99 zł za kilogram”
Kolejka przy stoisku rybnym. Basen z wodą, a w niej karpie. Jest ich tak dużo, że bardziej leżą na sobie, niż pływają. Zniecierpliwiona pani wreszcie się doczekała. Podchodzi do basenu i ogląda. Sprzedawca wkłada sito, miesza nim w basenie i wyławia kilka ryb. Rzucają się „jak ryba wyjęta z wody”. To takie świąteczne. Klientka się zastanawia – ta sztuka czy ta, hm? Może zważmy jedną i drugą?
Z sita ryba wpada do torby foliowej bez wody, za złotówkę. To magiczna torba, w której ryby wyjątkowo do życia nie potrzebują wody. Tak stwierdził Główny Lekarz Weterynarii, naprawdę. Ale takie właściwości mają tylko torby przez niego rekomendowane, żadne inne. Karpia trzeba najpierw owinąć „wkładką dystansującą”, która wygląda jak plastikowa kratka do starego zlewu, a dopiero potem hop – do plastikowego worka. Główny Lekarz Weterynarii orzekł, że wtedy zwierzę przeżyje. W końcu – zgodnie z prawem Inspekcja Weterynaryjna nadzoruje przestrzeganie ustawy o ochronie zwierząt, więc na pewno się o zwierzęta troszczy… Tyle że w ustawie nie chodzi o przeżycie za wszelką cenę, tylko o brak zbędnego cierpienia!
„Zachęcamy do odwiedzenia stoiska z artykułami domowymi. Czeka tam na państwa specjalna oferta. Do eleganckiego kompletu talerzy, płyta z kolędami gratis!”
Karp wyjęty z wody przed kilkoma minutami wreszcie zostaje umieszczony we „wkładce dystansującej” i w torbie. Teraz ląduje na wadze. Duża ryba, ogon wystaje z wagi, zagina się. Ale przecież ryby nie czują bólu, ryba to nie mięso. Sprzedawca łapie uchwyty torby i podaje klientce. Dziś jest akurat wspaniała oferta, tylko 13,99 zł za kilogram żywego karpia. Wybrane zwierzę waży 2 kg. Żywe ciało warte niecałe 30 zł, ekstra! Karp się rzuca, jest pozbawiony wody od 10 minut, ale to dopiero początek, przed nim jeszcze kilkadziesiąt minut w wózku sklepowym, a potem godzinna droga do „domu”.
„Bóg się rodzi, moc truchleje… A Słowo Ciałem się stało i mieszkało między nami”
Karp wrzucony do koszyka, można jechać dalej. Domestos, serwetki na stół, proszek do pieczenia, dwa cukry waniliowe, pasztet, mleko, 3 kostki masła, 2 kg cukru, drożdże, kakao, woda mineralna – cała zgrzewka, mandarynki. Mandarynki muszą być, jest promocja. Trzeba po nie wrócić na sam początek sklepu. Zwierzę LEŻY w magicznej tobie od Głównego Lekarza Weterynarii w wielkim koszyku, zapakowanym już po brzegi. Na szczęście było trochę miejsca między mąką a proszkiem i to trochę rybę przytrzymuje, żeby tak nie szalała. Wysuwa się jednak z torby i widać jej pysk. Otwiera go łapczywie, jakby chciała połknąć coś wielkiego i niewidzialnego. Tlen. Walczy o tlen, który normalnie pobiera z wody, ale teraz jest skazana na bycie rybą bez wody. Główny Lekarz Weterynarii powiedział kilka lat temu, że to w porządku i sklepy się tego trzymają. Choć wytyczne nie są źródłem prawa, a w dodatku w tym roku w ogóle nie zostały wydane.
czytaj także
„Do zamknięcia sklepu pozostało 15 minut. Prosimy o wybranie ostatnich świątecznych smakołyków i zbliżanie się do kas”
Przy każdej kasie kolejka na 20 osób. Oczywiście przed świętami wszyscy robią zakupy, jakby potrzebowali zapasów przed apokalipsą. Trzeba będzie trochę odczekać. Kasa numer 3 rokuje najlepiej. Zakręt koszykiem, cytryna spada na karpia, miejsce w kolejce zaklepane. Teraz 15 minut na smartfonie i czas zleci. Klientka wykłada zakupy na taśmę sklepową. Karp wysuwa się z plastikowej torby i wypada na podłogę. Śmiech ekspedienta, och, „rybka się rozszalała”. Kupująca schyla się i próbuje podnieść rybę z podłogi. Ta się rzuca, nie jest więc łatwo. Wreszcie udaje się ją dobrze uchwycić. Palce wciskają się w okolice skrzelowe ryby, mocny chwyt, zwierzę macha ogonem i głową. Dusi się? Gdzie tam, przecież karp oddycha przez skórę. Zresztą właśnie to napisano na foliowej torbie przeznaczonej na karpia. „W tej torbie karp oddycha. Torba zgodna z wytycznymi Głównego Lekarza Weterynarii”.
To obraz tego, co dzieje się właśnie w całej Polsce, już od tygodni. Jest to masowe łamanie ustawy o ochronie zwierząt oraz lekceważenie wyroku Sądu Najwyższego z 13 grudnia 2016 roku. Ustawa chroni wszystkie zwierzęta kręgowe, w tym karpie. Wobec absurdów w stosunku do karpi sięgających skrajności trzeba wyraźnie podkreślać – tak, karpie to zwierzęta kręgowe.
Zgodnie z art. 5 tej ustawy każde zwierzę wymaga humanitarnego traktowania, przez które rozumieć należy uwzględnienie potrzeb zwierzęcia. Oczywistą i niepodważalną potrzebą karpia, jako ryby, zwierzęcia wodnego, jest przebywanie w wodzie, w której może się normalnie poruszać. Co więcej ustawa wyraźnie wskazuje, że przestępstwem znęcania nad zwierzętami jest transport lub przetrzymywanie żywych ryb w celu sprzedaży bez dostatecznej ilości wody umożliwiającej oddychanie, a także utrzymywanie zwierząt w niewłaściwych warunkach bytowania, w tym w warunkach uniemożliwiających zachowanie naturalnej pozycji ciała przez zwierzę. Przestępstwem znęcania nad zwierzętami jest także transport zwierząt powodujący ich zbędne cierpienie lub stres. Grozi za nie kara do 3 lat pozbawienia wolności.
czytaj także
Naukowcy nie mają dziś wątpliwości, że karpie są zdolne do odczuwania bólu lub cierpienia. Szeroką analizę tego tematu przedstawił m.in. prof. dr hab. Andrzej Elżanowski: „Według ekspertów Europejskiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA) trzymanie karpi bez wody powyżej 10 minut powoduje ich duszenie się i wywołuje 50-krotne zwiększenie spoczynkowego poziomu kortyzolu, czyli hormonu stresu”. Karpie wyczuwają także cierpienie swoich towarzyszy, są wrażliwe na krew, często pojawiającą się w sklepowych basenach. Ponadto karpie hodowlane, które najczęściej trafiają do sprzedaży przedświątecznej, są gatunkiem praktycznie niewyposażonym w łuski, co powoduje, że są tym bardziej podatne na zranienia. Według dr hab. inż. Hanny Kalamarz-Kubiak z Instytutu Oceanologii PAN tak chętnie stosowane „wkładki dystansujące” po prostu kaleczą te zwierzęta.
Mając na uwadze zarówno brzmienie przepisów ustawy o ochronie zwierząt, jak i dane naukowe, nie można mieć wątpliwości, że sprzedaż żywych karpi naraża je na zbędne cierpienie, ból i stres. Istotna jest tu bardzo przesłanka zbędności. Bo przecież zwierzęta te kupowane są wyłącznie po to, by zostać zabite i zjedzone. Ustawa nakazuje, by wszelkie postępowanie ze zwierzętami ograniczało ich cierpienie fizyczne i psychiczne. Wielodniowe przetrzymanie karpi w sklepowych basenach, często przetłoczonych, w których widoczna jest krew, przy intensywnym świetle jarzeniówek, ważenie tych zwierząt „na żywca” w foliówkach bez wody, pakowanie ich jak rzeczy do toreb bez wody z magiczną wkładką, a potem przenoszenie do domu, trzymanie w wannie z chlorowaną wodą, która drażni ich skórę, a następnie nieudolne ubijanie – tłuczkiem, wałkiem, młotkiem, narusza ustawę o ochronie zwierząt.
czytaj także
O skali nadużyć, ale i absurdu, do którego doszliśmy w traktowaniu tych zwierząt, świadczy fakt, że Sąd Najwyższy w wyroku z 2016 roku był zmuszony powiedzieć tak: „Naturalnym środowiskiem ryb jest środowisko wodne, a więc zasadą winno być transportowanie, przetrzymywanie i przenoszenie ryb w środowisku wodnym”. Sąd Najwyższy dobitnie wyraził, że ryby potrzebują wody, a ich niehumanitarne traktowanie jest przestępstwem.
Nie wiem, co kieruje Głównym Lekarzem Weterynarii, że mimo znajomości ustawy o ochronie zwierząt, a potem i wyroku Sądu Najwyższego, przez lata wydawał wytyczne wskazujące, że dopuszczalną formą pakowania i przenoszenia żywych karpi są torby bez wody ze specjalną wkładką. Przecież ustawa wprost nakazuje zapewnienie tym zwierzętom wody. Najbardziej wysublimowane torby plastikowe nie spowodują, że karp przestanie jej potrzebować!
Ponadto to, że karp może przeżyć jakiś czas poza środowiskiem wodnym, nie oznacza, że to zwierzę nie cierpi. A ustawa chroni przed cierpieniem, do tego nie wystarczą minimalne warunki konieczne do przeżycia. To tak, jakby ktoś założył psu worek foliowy na głowę, zawiązał na szyi, ale zrobił łaskawie trzy dziurki na powietrze i poszedł śpiewać kolędy.
czytaj także
Nie chodzi jednak tylko o te torby bez wody, ale o cały wieloetapowy proces sprzedaży żywych karpi. Ich podnoszenie, ściskanie w rękach, przekładanie do wanny, trzymanie bez pokarmu w chlorowanej wodzie, zabijanie przez osobę niedoświadczoną. Celowe i zbędne stawianie zwierzęcia w sytuacji granicznej uważam za przejaw okrucieństwa, a z prawnego punktu widzenia jest to po prostu przestępstwo. Oszczędźmy tym zwierzętom cierpień. Skoro mają być zabite i zjedzone, niech ich śmierć nastąpi szybko, nie urządzajcie przed nią festiwalu ich dręczenia!