Na stronach sejmu znaleźć możemy projekt uchwały… w sprawie uczczenia setnej rocznicy objawień fatimskich. „Sejm, który o wydarzeniach i postaciach fikcyjnych mówi tak, jakby przynależały one do porządku faktów, ośmiesza się i odbiera sobie powagę w oczywisty sposób” – pisze Jakub Majmurek.
Polski sejm nigdy nie był wzorcem jeśli chodzi o przestrzeganie zasady rozdziału Kościoła od państwa. W 1997 roku pod osłoną nocy grupa posłów AWS powiesiła krzyż na ścianie Sali Posiedzeń Sejmu i wisi on sobie tam po dziś dzień – kto by się przejmował uczuciami nie-chrześcijan? „Pod tym krzyżem, pod tym znakiem” posłowie chętnie przyjmowali kolejne ustawy wysługujące się Kościołowi katolickiemu, a jeszcze chętniej blokowali te, które się tej instytucji nie podobały – nawet wtedy, gdyby ich przyjęcie mogło ułatwić życie milionom obywatelek i obywateli (związki partnerskie, progresywne przepisy w kwestii zdrowia reprodukcyjnego). Posłom zdarzyło się nawet wznosić modły o deszcz.
Teraz jednak w kwestii mieszania kościelnego i państwowego porządku posłowie przeszli samych siebie. Na stronach sejmu znaleźć możemy bowiem projekt uchwały… w sprawie uczczenia setnej rocznicy objawień fatimskich. Podpisało się pod nim kilkadziesiąt posłanek i posłów, sprawozdawczynią wniosku jest spikerka Radia Maryja i jedna z gwiazd „Rydzykowej” frakcji PiS – Anna Sobecka.
Problem z projektem jest dwojaki.
Pierwszy, bardziej ogólny, wiąże się z tym, że sejm nie powinien w żaden sposób wyrażać uznania dla takiej rocznicy. Setna rocznica objawień fatimskich (czy jakichkolwiek innych) to wewnętrzna sprawa Kościoła katolickiego (i innych uznających je związków wyznaniowych), a nie świeckiego państwa. Państwo należy do wszystkich obywateli, nie tylko katolików i jego najwyższy organ ustawodawczy – reprezentujący także niewierzących – nie powinien wikłać się w wewnętrzne sprawy żadnej religii. Państwo przez swoje organy instytucje nie może promować doktryny żadnej konkretnej religii.
Uczczenie przez sejm rocznicy objawień fatimskich zaprzęgałoby państwo polskie do promocji ściśle przynależącego do jednej religii fenomenu. Podobne postępowanie było oburzające, gdy w czasach rządów PO sejm przyjął uchwałę z okazji kanonizacji Jana Pawła II, głosząc, iż cały naród będzie „solidarnie świętował” przeniesienie Karola Wojtyły w poczet świętych.
czytaj także
Nie mniej oburzająca jest dzisiejsza uchwała. Problem z uchwałą fatimską jest jednak głębszy, uderza bowiem nie tylko jej intencja – podporządkowania aparatu państwa religijnej propagandzie jednego kościoła – ale i język. Można w niej bowiem przeczytać:
W swoim orędziu Matka Boża przewidziała największe wydarzenia XX wieku, a jego przesłanie jest nadal aktualne. W sposób niezwykle dramatyczny, poprzez przekazanie trzyczęściowej tajemnicy oraz spektakularny cud słońca, Matka Boża przypomniała ewangeliczną prawdę, że ludziom do szczęścia, tak naprawdę, potrzebny jest tylko Wszechmocny Bóg, który stworzył nas dla siebie i pragnie podzielić się z nami pełnią szczęścia.
Zwróćcie uwagę, że nigdzie nie pojawiają się tu sformułowania typu „jak wierzą katolicy”, „jak przyjął Kościół katolicki” itd. Rzekome „objawienia fatimskie” wedle treści uchwały to zdaniem ustawodawców po prostu… historyczny fakt. Część historii XX wieku taka sama, jak pokój w Wersalu, Rewolucja Październikowa, bitwa na Łuku Kurskim, budowa powojennego państwa dobrobytu czy lądowanie człowieka na księżycu. Choć w sumie nie zdziwiłbym się, gdyby w sejmowym klubie PiS czy Kukiza znalazła się całkiem spora grupa osób, dla których objawienia fatimskie są bezspornym faktem, a lądowanie człowieka na księżycu przygotowaną przez NASA mistyfikacją.
Z treści dokumentu wyczytujemy też, że „Matka Boska” czy „Bóg Wszechmogący” traktowane są przez posłów prawicy jak postaci działające w ludzkiej historii, w podobny sposób i w tym samym porządku, co Nikita Chruszczow, Winston Churchill, Evita Perón, czy Deng Xiaoping.
Tymczasem dla osób niewierzących (albo po prostu niechrześcijan) „objawienie fatimskie” jest fikcją. „Matka Boska” (fatimska, częstochowska, z Guadelupy) i „Bóg Wszechmogący” to tak samo fikcyjne postaci jak Galadriela, Ronja córka zbójnika, Mistrz Yoda czy wiedźmin Geralt. Sejm, który o wydarzeniach i postaciach fikcyjnych mówi tak, jakby przynależały one do porządku faktów, ośmiesza się i odbiera sobie powagę w oczywisty sposób.
Nie tylko w śmieszności problem. Umiejętność rozróżnienia porządku przekonań i wierzeń od porządku faktów jest absolutnym fundamentem tej formy racjonalności, na jakiej wspiera się gmach nowoczesnego państwa. Państwo, które w swoim własnym dokumencie podnosi do rangi faktu coś, co może być wyłącznie przedmiotem wierzenia, podmywa logiczne i metafizyczne fundamenty, na jakich spoczywa.
Szanuję wiarę ludzi przekonanych, że w Fatimie faktycznie miały miejsce objawienia, w których „Matka Boska” wyjawiła jakąś prawdę o historii wieku XX. Niech praktykują w swoim życiu tę wiarę, niech ona ich życie odmienia, niech nawet nawracają na nią chętnych. Ale nie mogą tej wierze podporządkowywać centralnych instytucji państwa mającego zapisaną w konstytucji zasadę poszanowania własnej autonomii wobec związków wyznaniowych. Sejmowa uchwała mówiąca o „objawieniach fatimskich” jako historycznym fakcie spycha państwo polskie w otchłań szaleństwa.
Wiem, że to tylko uchwała o czysto symbolicznym znaczeniu. Że sama w sobie nie niesie konsekwencji prawnych. Że sejm co roku uchwala dziesiątki bezsensownych, nikomu niepotrzebnych uchwał: np. tej z okazji rocznicy Unii Radomskiej, Bitwy pod Lepanto itp. Ale nawet na ich tle uchwała fatimska jest jednak wyjątkowo szkodliwa. Środowiska świeckie powinny powiedzieć tu zdecydowanie „dość!”. Każda kolejna taka uchwała przesuwa nas bliżej w stronę państwa wyznaniowego i tworzy klimat, w którym kolejne ustawy odbierające nam wolność w imię religijnych przesądów będą miały łatwiej przejść przez parlament.
czytaj także
Dlatego liczę na to, że liberalna opozycja – jak sama siebie określa – nie zapomni przy okazji tego głosowania, że jest liberalna i głośno wyrazi swój sprzeciw. Na Platformę Obywatelską, przepychającą nie tak dawno przez sejm kanonizacyjną uchwałę w sprawie JP2, nie bardzo liczę, ale mam przynajmniej nadzieję, że Nowoczesna będzie tu w stanie mówić językiem nowoczesnego liberalizmu.
Oczywiście i to na nic, bo jeśli nie wydarzy się jakiś świecki, wiosenny „cud słońca”, to sejmowa maszynka PiS uchwałę przepchnie w obecnym, szczególnie skandalicznym kształcie. Ale niech się to stanie przynajmniej przy minimum sprzeciwu tej Polski, która dostrzega jeszcze różnice między kazalnicą i mównicą sejmową, państwem i Kościołem, wierzeniem i faktem. Bo z ostatniego ćwierćwiecza wiemy chyba dobrze, że milcząc tylko zachęcamy fundamentalistów do tego, by grali coraz ostrzej i żądali jeszcze więcej.
Fittipaldi: Doliczyłem się ponad 200 włoskich księży pedofilów. To więcej niż w Spotlight