Jaś Kapela

I w cierpieniu będziesz rodzić ciężko uszkodzone płody

Nie wiem wiele o życiu, ale wiem, że boli. Czy naprawdę musimy sprawiać, żeby niektórych bolało jeszcze bardziej? Czy naprawdę muszą to być kobiety i dzieci?

Za mało jest chorych i cierpiących ludzi w Polsce. Trudno spotkać na ulicy kogoś z porażeniem mózgowym albo zespołem Edwardsa. Wiele chorób udało się praktycznie wyeliminować, a w Europie dawno już nie było żadnej wojny, więc abyśmy mogli się wzruszać cudzym cierpieniem i nieść chrześcijańską pomoc potrzebującym, musimy sprowadzać inwalidów wojennych z zagranicy. Niestety nie bardzo lubimy obcych, bo przynoszą nam zagraniczne choroby i robią zamachy, a my lubimy tylko nasze własne zarazki, a jeśli przemoc, to wyłącznie domową, więc musimy sprawić, żeby było więcej cierpiących Polek i Polaków. Ostatecznie każdy normalny naród potrzebuje chorych i cierpiących, bo dzięki nim nasze własne życie może stać się bardziej wartościowe i zamiast skupiać się na różnych problemach, które przynosi życie, możemy zająć się niesieniem pomocy potrzebującym. Taką już mamy naturę, że po prostu lubimy pomagać, więc pod szpitalami ustawiają się całe kolejki wolontariuszy, gotowych nieść pomoc kobietom, starszym i dzieciom.

Polski Fritzl? Nie, polski Kowalski

Nie zauważyliście? Ja też nie, ale na pewno tak by było, gdyby tylko udało się całkowicie zakazać prawa do aborcji. Póki co przeciwnikom aborcji i nauki sił starcza wyłącznie na stawianie pod szpitalami i przy drogach billboardów z porozrywanymi płodami (1294 pikiet zorganizowanych od początku 2014 r., 232 wystaw antyaborcyjnych od początku 2013 roku), ale wystarczy, że ustawowo zmusimy wszystkie kobiety do rodzenia dzieci, a dokona się w Polsce wielka rewolucja moralna i żadna matka nie zostanie pozostawiona sama sobie i wszystkie będą się cieszyć, że mogą patrzeć, jak ich ciężko chore dziecko umiera, bo umierać będzie ochrzczone.

Już wkrótce wszystkie matki pokochają swoje chore dzieci, nawet jeśli miłość ta trwać będzie zaledwie kilka godzin albo dni. Będą je kochać miłością wielką i chrześcijańską, niezależnie od tego, że będą wymagały całodobowej opieki, a zapomoga od państwa nie wystarczy nawet do dostosowanie mieszkania do potrzeb niepełnosprawne dziecka. Cóż z tego, że będę musiały rzucić pracę i zadowolić się groszowym zasiłkiem, skoro dzięki temu będą mogły całymi dniami patrzeć na zadowoloną i zaślinioną twarz swojej radosnej pociechy, wdzięczną matce za zmieniane pieluchy i za to, że może się całymi dniami wylegiwać w łóżku, nie przejmując się systemem edukacyjnym i rynkiem pracy. Cóż z tego, że w 80 procentach przypadków porzucą je mężowie i partnerzy, nieskorzy do takich poświęceń w życiu osobistym i zawodowym, skoro w zamian regularnie w odwiedziny z prezentami wpadać będą posłowie Prawa i Sprawiedliwości, którzy zagłosowali za zaostrzeniem prawa aborcyjnego. Oczywiście pomiędzy wizytami posłów ciężko niepełnosprawne dzieci odwiedzać będą też dawni antyaborcyjni aktywiści, którzy zwolnieni z obowiązku stawiania krwawych bilbordów i siania kłamliwej propagandy w internecie, będą mogli w końcu zająć się opieką nad realnymi dziećmi, a nie oglądanymi na łzawych klipach na youtubie. Fotki kochanych bobasków bez głów, nerek lub nosów wypełnią media społecznościowe, bo wolontariat stanie się powszechną modą.

Żołnierze Boga poszli na wojnę

Co prawda okaże się, że część aktywistek lubiących zdjęcia pokrwawionych płodów odpadnie, gdy okaże się, że łzy prawdziwych dzieci trzeba naprawdę wycierać, podobnie jak ich tyłki i nie daje to tyle moralnej satysfakcji, co słuchanie sobie „płaczu nienarodzonego dziecka”. Tych, co odpadną, na szczęście szybko zastąpią rzesze patriotycznie nastawionej młodzieży, które dziś muszą jeszcze protestować pod teatrami przeciwko lewactwu oraz rzucać racami w wozy TVN-u, ale dzięki zmianie podstawy programowej, rozczytają się w Mickiewiczu, Sienkiewiczu i Orzeszkowej i porzucą te jałowe aktywności, na rzecz pracy w sierocińcach i hospicjach.

Co roku będzie w Polsce przybywać około tysiąca dzieci z ciężkimi wadami genetycznymi. Choć części z nich do szczęścia wystarczy tylko chrzest, bo potem i tak umrą, wiele będzie wymagało znacznie bardziej specjalistycznej opieki niż codzienna modlitwa. Na szczęście w Polsce już dawno nie będzie żadnych zadłużonych szpitali, a budżet służby zdrowia będzie pękał w szwach. Lekarze przestaną wyjeżdżać w poszukiwaniu pracy za granicę. Ba, nawet pielęgniarki będą dojeżdżać lexusami z Białorusi, bo ich pensje tak skoczą, że będzie im się to opłacało, a standardy opieki nad osobami niepełnosprawnymi tak wzrosną, że każda osoba wymagająca opieki będzie miała do pomocy co najmniej trzy-cztery pielęgniarki. Pieniądze na to weźmiemy oczywiście z uszczelnienia systemu podatkowego oraz sprzedaży elektrycznych samochodów na węgiel. Polacy wszak to bogaci i innowacyjni ludzi, tylko trochę oszukują na podatkach, ale już niedługo. Już niedługo nikt nie będzie oszukiwał na podatkach, a niektórzy dobrzy katolicy zaczną nawet dobrowolnie płacić je dwa razy większe, bo po tym, jak ksiądz z ambony zachęcała do podpisania projektu zakazania aborcji, policzyli sobie szybko w głowie, ile to będzie kosztować nie tylko ich żony, siostry i koleżanki, ale również budżet państwa.

Wiele dzieci będzie wymagało znacznie bardziej specjalistycznej opieki niż codzienna modlitwa.

Uszczelnimy nie tylko system podatkowy, ale również granicę, bo wbrew temu, co twierdzą przeciwnicy aborcji, że w Polsce dokonuje się trzy zabiegi dziennie, to jest to liczba wyssana z oficjalnej statystyki, ale nie biorąca pod uwagę rzeczywistości, w której są internet i obiecujące dyskrecję ogłoszenia w prasie. No i są tanie linie lotnicze do Wielkiej Brytanii, pociągi do Niemiec. Rzeczywistość jest taka, że polskie kobiety często nie chcą rodzić dzieci nie tylko z powodów wad genetycznych, ale również z mnóstwo innych dobrych powodów. Na przykład nie chcą ich rodzić w kraju, gdzie mogą zostać zmuszone do ich urodzenia, nawet jeśli będzie to zagrażało ich życiu czy zdrowiu.

Kaja Godek jednak nie przejmuje się realnym losem polskich kobiet, tylko krzykiem nienarodzonych płodów. Uważa, że Polki powinny więcej cierpieć i skazywać na liczne cierpienia własne dzieci, bo tak przeczytała w książce, a jej dziecko jest szczęśliwe z zespołem Downa i daje jej dużo szczęścia. Nieważne, że książka została napisana ponad dwa tysiące lat temu i od tamtego czasu nie była specjalnie aktualizowana, pomimo zmieniającego się stanu wiedzy naukowej. Nieważne, że ludzie, którzy obecnie zajmują się określaniem, co tak naprawdę mieli na myśli autorzy tej książki, o seksie, kobietach i reprodukcji, wiedzą tyle, ile przeczytali w książkach, ewentualnie podpatrzyli na gejowskich orgiach pomiędzy kreskami kokainy. (Czy tylko mnie bawi, że szef katolickiej Kongregacji Doktryny Wiary, która zdecydowała, że faceci nie mogą się masturbować, nawet żeby można było sprawdzić, czy są płodni, organizował w Watykanie kokainowe, gejowskie orgie? Pozostaje mieć nadzieję, że nikt się podczas nich nie spuszczał.)

Aborcja po polsku

Kościół katolicki od dwóch tysięcy lat walczy o to, żeby kobiety były podporządkowane mężczyznom i zachowywały się tak, jak to sobie wymyślili jacyś panowie w czasach, gdy w Polsce była jeszcze głównie puszcza, po której swobodnie mogły hasać żubry. Jeśli katolicy już koniecznie muszą narzucać swoje obyczaje innym, to dlaczego nie mogą to być gejowskie orgie i wciągnie kokainy, tylko rodzenie ciężko zdeformowanych płodów? Ja naprawdę staram się wszystko rozumieć, ale brałem parę razy kokainę, a siostra mi opowiadała o porodzie bez znieczulenia i stawiam dolary przeciwko orzechom, że to pierwsze jest znacznie przyjemniejsze. Do tego dziecko siostry było i jest całkiem zdrowe, a wyobrażam sobie (choć wyobraźnię mam małą), że cierpienie związane z urodzeniem mocno upośledzonego dziecka może być większe niż zazwyczaj. Ale przecież i tak zazwyczaj jest to ból prawie nie do zniesienia. No i ci sami księża, którzy tak bardzo nie są w stanie wytrzymać ciężaru życia, że muszą się pocieszać kreskami, oczekują od kobiet, że będą rodziły ciężko zdeformowane płody, nawet jeśli będzie to zagrażać ich życiu, tylko po to, żeby urodzone maluchy mogły zostać ochrzczone. Czy przynajmniej przed śmiercią posypią im kreskę, czy całe życie będą cierpiały tak, jak je Pan Bóg stworzył?

Nie wiem wiele o życiu, ale wiem, że boli. Czy naprawdę musimy sprawiać, żeby niektórych bolało jeszcze bardziej? Czy naprawdę muszą to być kobiety i dzieci?

Tak, to zawsze muszą być kobiety i dzieci, bo to mężczyźni stanowią prawo i zapisują je w książkach, a potem oczekują, że wszyscy będą się do niego stosowali, bo podobno dwa tysiąc lat temu tak pan Jezus powiedział. Albo jakiś inny pan z brodą. (A pisząc te słowa, zastanawiam się, czy nie łamaniem prawa, bo jeszcze inni panowie zapisali sobie w Kodeksie karnym, że nie można znieważać uczuć religijnych, a niektórzy katolicy mają dużo uczuć i bardzo są obrażalscy.)

Dwa tysiące lat to wydawałoby się szmat czasu, a jednak ciągle zamiast rzetelnej debaty, jak pomagać chorym dzieciom, musimy toczyć ideologiczne wojny, bo niektóre kobiety chciałyby, żeby inne kobiety cierpiały w imię wyznawanych przez nie religijnych dogmatów. Przeciwnicy aborcji nie wahają się kłamać i manipulować , żeby osiągnąć swoje cele. Poseł Jaki twierdzi na przykład: „W Polsce 99 procent to aborcje eugeniczne, z tego prawie wszystkie to aborcje dzieci z zespołem Downa”. Nie wiem, skąd poseł ma te informacje, bo szpitale nie gromadzą takich danych, ale może dostał je prosto z nieba. Tymczasem profesor Dębski, kierownik Kliniki Położnictwa i Ginekologii Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego w Szpitalu Bielańskim w Warszawie, twierdzi, że większość decyzji o aborcji pada przy nieprawidłowościach budowy strukturalnej.

Czyli pod pozorem obrony słodkich dzieci z łagodną formą zespołu Downa, przeciwnicy aborcji chcą zmuszać kobiety do rodzenia dzieci z poważnymi nieprawidłowościami budowy. Oczywiście one też mogą być łagodne, ale mogą też potworne. Być może Kaja Godek i Patryk Jaki kochaliby swoje dzieci, gdyby urodziły się potworniakami z guzami nowotworopodobnymi, przepukliną oponowo-rdzeniową, brakiem mózgowia i czymś tam jeszcze, bo możliwości są nieskończone (w końcu po to się tyle lat studiuje medycynę, bo jest na świecie trochę tych chorób) i dalej by mówili, że to żaden heroizm, tylko zwykła ludzka przyzwoitość kazać im się urodzić, ale już patrzącym na takie dzieci dziennikarzom, trudniej byłoby pisać zdania jak to o Kaji Godek: „Szczery uśmiech na twarzy Wojtusia może świadczyć tylko o tym, że chłopiec z zespołem Downa w pełni popiera starania swojej mamy.” No bo jak? Prawie kompletny brak mózgowia i ruszanie powieką Krysi może świadczyć tylko o tym, że cieszy się z decyzji mamy.

Zanim jednak do tego dojdziemy i obudzimy się w tym szczęśliwym świecie, w którym oszalali przeciwnicy aborcji zmuszają polskie kobiety do rodzenia najbardziej nawet uszkodzonych płodów, możemy jeszcze próbować powalczyć o te wszystkie rozsądne rzeczy, które powinny być standardem w każdym cywilizowanym kraju, ale w Polsce jakoś nie są. Niedawno ruszyła zbiórka podpisów pod kolejnym projektem ustawodawczym komitetu Ratujmy Kobiety, więc jak macie wolną chwilę, to warto popytać znajomych, czy są za, czy przeciwko torturowaniu kobiet i dzieci. Jak nie macie wolnej chwili, to warto ją wygospodarować. Atmosfera się w Polsce zagęszcza i coraz więcej osób uważa, że zmuszanie kobiet do rodzenia najbardziej nawet chorych i niezdolnych do życia dzieci, jest całkiem w porządku.

Znów trzeba ratować kobiety!

czytaj także

Znów trzeba ratować kobiety!

Magdalena Błędowska

Jeśli natomiast wkurza was nachalna propaganda i zdjęcia dżemu truskawkowego pod szpitalami, warto o tym poinformować lokalne władze albo innych zarządców terenu. Prezentowanie w przestrzeni publicznej drastycznych obrazów to wykroczenie, które warto zgłosić odpowiednim organom. Przeważnie nawet nie trzeba iść do sądów, bo władze dbają, żeby nie dochodziło do wykroczeń na ich terenie. Chyba, że nie dbają, ale wtedy też można wiele zdziałać. Jak? Mówi o tym strona zdalaodszpitala.pl.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jaś Kapela
Jaś Kapela
Pisarz, poeta, felietonista
Pisarz, poeta, felietonista, aktywista. Autor tomików z wierszami („Reklama”, „Życie na gorąco”, „Modlitwy dla opornych”), powieści („Stosunek seksualny nie istnieje”, „Janusz Hrystus”, „Dobry troll”) i książek non-fiction („Jak odebrałem dzieci Terlikowskiemu”, „Polskie mięso”, „Warszawa wciąga”) oraz współautor, razem z Hanną Marią Zagulską, książki dla młodzieży „Odwaga”. Należy do zespołu redakcji Wydawnictwa Krytyki Politycznej. Opiekun serii z morświnem. Zwyciężył pierwszą polską edycję slamu i kilka kolejnych. W 2015 brał udział w międzynarodowym projekcie Weather Stations, który stawiał literaturę i narrację w centrum dyskusji o zmianach klimatycznych. W 2020 roku w trakcie Obozu dla klimatu uczestniczył w zatrzymaniu działania kopalni odkrywkowej węgla brunatnego Drzewce.
Zamknij