Unia Europejska

Majmurek: Kto zostanie szefem Europy?

Oczywistymi kandydatami wydają się Schulz i Juncker, ale wiele może się zdarzyć.

W tegorocznych wyborach europejskich zasiadające w Parlamencie Europejskim ugrupowania po raz pierwszy wskazują kandydatów na szefów Komisji Europejskiej. W ten sposób listy, na które głosujemy w eurowyborach, pierwszy raz w historii zyskują wyraźną twarz, a kampania staje się bardziej spersonalizowana.

Kandydaci na szefów KE zakończyli wczoraj rundę debat między sobą. Debaty te w małym stopniu przedostają się do polskich mediów. Warto jednak przyjrzeć się bliżej i im, i samym kandydatom – po 25 maja jeden lub jedna z nich może stać się jednym z najważniejszych (przynajmniej nominalnie) graczy w światowej polityce.

Wielka dwójka…

W grze o fotel szefa KE najbardziej faworyzowani są przedstawiciele dwóch największych partii europejskich: wystawiony przez Europejską Partię Ludową (chadeków) były premier Luksemburga Jean-Claude Juncker, oraz reprezentujący Partię Europejskich Socjalistów (PES) Martin Schulz, Niemiec, obecny przewodniczący Parlamentu Europejskiego. Kim są i jakie mają być ich priorytety jako szefów KE? Zobaczmy.

Jean-Claude Juncker przez prawie dwadzieścia lat (1995-2013) kierował rządem Luksemburga. Praktycznie całe dorosłe zawodowe życie spędził w luksemburskiej polityce. Zaraz po studiach prawniczych w Strasburgu w 1984 roku zostaje po raz pierwszy wybrany do parlamentu księstwa i od razu zostaje ministrem pracy w rządzie Jacques’a Santera. Kolejną pozycją w rządowym portfolio Junckera jest ministerstwo finansów. Wreszcie w 1995 roku, gdy jego mentor Santer zostaje mianowany szefem Komisji Europejskiej, Juncker zastępuje go na stanowisku premiera. Rządząc w koalicji z socjaldemokratami, Juncker zachowuje swój mandat po kolejnych wyborach.

Przegrywa dopiero przyspieszone wybory w 2013 roku, zarządzone po skandalu, jaki wybuchł w związku z nielegalnym postępowaniem funkcjonariuszy luksemburskich tajnych służb, SREL (Państwowa Agencja Wywiadu). Śledztwo komisji parlamentarnej wykazało, że funkcjonariusze nielegalnie podsłuchiwali polityków rządu i opozycji, defraudowali środki agencji, wreszcie prowadzili samowolne operacje w takich miejscach jak Irak, Kuba i Libia. Cała afera zaczęła się od materiału telewizji RTL z 2012 roku, w którym dziennikarze udowodnili, że szef SREL, Marco Mille, używał podsłuchu zamontowanego w zegarku na rękę, by nagrywać poufne konwersacje, jakie toczył z Junckerem. Juncker miał odkryć proceder, nie wyciągnął jednak wobec Mille’a żadnych konsekwencji; pozwolił mu spokojnie przejść na lukratywną posadę w Siemensie. Być może to i inne zaniechania kosztowały go władzę. Choć jego partia wygrała wybory, nie była w stanie utworzyć większości rządowej.

Jako szef rządu Luksemburga Juncker dał się poznać jako zwolennik głębszej integracji Europy. Nie tylko w kwestii budowania wspólnego rynku, ale także polityki gospodarczej i modelu społecznego Unii.

Gdy w 1997 roku został po raz pierwszy szefem Rady Europejskiej, naciskał na stworzenie wspólnotowych programów walki z bezrobociem. Powołał także nieformalną grupę roboczą ministrów finansów krajów ówczesnej Unii, mającą pracować nad wdrożeniem wspólnej waluty.

Na swojej stronie Juncker wymienia pięć priorytetów, jakie zamierza realizować jako szef Komisji. Pierwszym jest utworzenie wspólnego rynku usług elektronicznych dla Unii. Ma do tego doprowadzić zlikwidowanie opłat roamingowych, ujednolicenie przepisów dotyczących korzystania z danych w sieci, dozwolonego użytku z treści chronionych prawem autorskim i użytkowania fal radiowych. Juncker obiecuje, że ujednolicenie europejskiego rynku w tym wymiarze może przynieść do 500 miliardów euro dodatkowego wzrostu gospodarczego w ciągu kadencji następnej Komisji. Drugi priorytet to unia energetyczna, ustalająca wspólne zasady korzystania UE z energii, wspólne strategie zakupu surowców i wspólne inwestycje w energie odnawialne. Trzeci priorytet: dalsze reformy unii monetarnej. Juncker zwraca uwagę na problemy związane z zarządzaniem gospodarką sfery euro, z relacjami między Europejskim Bankiem Centralnym a instytucjami posiadającymi demokratyczny mandat. Jak zapowiada, pragnie do europejskiej polityki monetarnej dodać wymiar społeczny i stworzyć mechanizmy uwzględniające społeczne koszty działań unijnych instytucji. Wreszcie Juncker obiecuje wynegocjowanie dobrej (a więc niepoświęcającej europejskiego modelu społecznego) umowy o wolnym handlu ze Stanami i „znalezienie odpowiedzi na kwestię brytyjską”.

Jego główny konkurent, Martin Schulz, w Parlamencie Europejskim zasiada od roku 1994. Wcześniej był burmistrzem miasteczka Würselen w Nadrenii Północnej-Westfalii – nigdy nie pełnił wysokich funkcji w rządzie federalnym Niemiec.

Jako szef europarlamentu dał się poznać jako osoba nieunikająca kontrowersji, mająca swoją własną, mocną wizję zjednoczonej Europy.

Manifest PES na te wybory głosi w pierwszym punkcie: „Praca jest najważniejsza”. I na tych problemach – pracy, bezrobocia, sytuacji młodych ludzi bez pracy, pracującej biedoty – skupia się program Schulza i socjalistów. Obiecuje on wzmocnienie pomocy dla młodych ludzi szukających pracy, koordynację polityki fiskalnej i gospodarczej strefy euro w celu pobudzania wzrostu, wsparcie dla gospodarczych innowacji oraz walkę z „rajami podatkowymi” i „optymalizacją podatkową”.

…i mała czwórka

Oprócz tej dwójki o fotel szefa Komisji walczą jeszcze czterej kandydaci. Wystawiony przez europejskich liberałów były premier Belgii Guy Verhofstadt, lider greckiej Syrizy Aleksis Tsipras wystawiony przez Lewicę/Nordycką Zielona Lewicę (partie na lewo od PES) oraz dwaj kandydaci Zielonych. A właściwie kandydat i kandydatka: José Bové i Ska Keller – jedyna kobieta w tym gronie.

Kiedy Guy Verhofstadt debiutował jako młody człowiek w belgijskiej polityce w latach 80., ze względu na swoje poglądy i młody wiek nazywany był „baby Thatcher”. Jako szef trzech koalicyjnych rządów (1999-2008) z udziałem liberałów, socjaldemokratów i zielonych prowadził jednak politykę raczej zbliżoną do Blairowskiej trzeciej drogi. Obniżał podatki, ale jednocześnie podwyższył najniższe świadczenia społeczne i stworzył specjalne fundusze gwarantujące wysokość emerytur.

W przeciwieństwie do Blaira nie tylko nie poparł wojny w Iraku, ale aktywnie występował przeciw amerykańskiej interwencji na arenie międzynarodowej.

Belg za swoje trzy najważniejsze priorytety uznaje: reformę gospodarki, reformę instytucji UE (w celu dalszej integracji) i walkę o prawa obywatelskie. Reforma gospodarki miałaby polegać na skierowaniu unijnych środków na rozwój inwestycji dających szanse na wysoke zwroty, ciągnących całą gospodarkę. Verhofstadt w równej mierze dystansuje się od propozycji gospodarczych chadeków („niepotrafiących niczym zmiękczyć polityki cięć”) i niemających pomysłu poza „zwiększaniem deficytu” socjalistów.

Aleksis Tsipras (rocznik ’74) polityczną karierę zaczynał od działalności w ruchu uczniowskim i studenckim. W 2008 roku zostaje liderem partii Synaspismos, największego ugrupowania tworzącego lewicową koalicję Syriza. Koalicja gromadzi ruchy społeczne i partie wywodzące się z radykalnej, wolnościowej lewicy, na lewo od greckiej partii komunistycznej.

Pod przewodnictwem Tsiprasa Syriza z niszowej partii, subkulturowego fenomenu mocnego na skłotach, paradach równości i samokształceniowych kółkach tudenckich, przekształciła się w główne ugrupowanie opozycyjne w dotkniętej kryzysem Grecji.

Syriza najmocniej sprzeciwia się narzuconej przez UE polityce oszczędności i cięć wydatków socjalnych. W 2012 roku partia walczyła realnie o władzę w Grecji. Przed głosowaniem na nią w bezprecedensowym, wydrukowanym jednocześnie po grecku i niemiecku komentarzu redakcyjnym ostrzegał Greków w swojej niemieckiej wersji „Financial Times”.

Program Tsiprasa i Lewicy zakłada bardzo ambitne reformy Unii, zmierzające do „nowego ładu dla Europy”. Składać się mają na niego m.in. „europejski Glass-Steagall Act” (prawo oddzielające bankowość inwestycyjną od detalicznej), program demokratyzacji instytucji unijnych, przekierowania Europy na ekologiczny model produkcji, wdrożenie mechanizmu audytu długów krajów Wspólnoty, programy kredytowe dla małych i średnich przedsiębiorstw.

Wreszcie dwoje kandydatów Zielonych: José Bové i Ska Keller. Ten pierwszy jest legendą ruchu alterglobalistycznego, przywódcą francuskich farmerów, znanym z protestów przeciw żywności modyfikowanej genetycznie, fast-foodom i gazowi łupkowemu. Keller, urodzona w 1981 roku, jest jedyną kobietą i najmłodszą kandydatką w tym gronie. Z wykształcenia turkolożka, w PE zasiada od 2009 roku. Manifest Zielonych skupia się na kwestiach polityki klimatycznej, zielonych rozwiązań dla gospodarki europejskiej, zwiększenia roli PE w działaniu Unii. Proponuje też ustanowienie „cyfrowej karty praw” gwarantującej ochronę prywatności w internecie.

Komisja starej Północy?

Wśród kandydatów na najbardziej eksponowane stanowisko w Unii dominuje „stara Europa”. Nie ma tu nikogo z Europy Wschodniej, a jedyną osobą pochodzącą z kraju postkomunistycznego jest urodzona w brandenburskim, należącym niegdyś do NRD Guben (Gubinie) Keller. Większość kandydatów przyszła na świat w pierwszej połowie lat 50., tylko Keller i Tsipras reprezentują młodsze pokolenie, szczególnie dotknięte obecnym europejskim kryzysem. Dominują też zdecydowanie kandydaci z bogatszej, północno-zachodniej części kontynentu. Pogrążone w gospodarczych problemach Południe reprezentuje jedynie Tsipras. Większość kandydatów wywodzi się z drobnomieszczaństwa bądź klas ludowych. Juncker jest synem robotnika ze stalowni, Schulz – policjanta.

Sporo to mówi nam na temat relacji władzy w Europie i zasad, na jakich rekrutują się kierujące Wspólnotą polityczne elity.

Nikt nie chce być twarzą cięć

Schulz i Juncker spotkali się we dwóch w kilku telewizyjnych debatach, a z pozostałymi kandydatami (bez Tsiprasa) w Maastricht i Florencji. 15 maja w Brukseli odbyła się wreszcie debata wszystkich kandydatów, także z Tsiprasem. W Maastricht i Brukseli Zielonych reprezentowała Keller, we Florencji Bové.

Już w dwóch pierwszych debatach widać było, że kandydaci starają się zaprezentować jedno hasło, które kojarzyłoby się z ich postacią i programem. Schulz zwracał uwagę na konieczność przeciwstawienia się finansowym spekulantom i oszustwom podatkowym oraz mechanizmowi prywatyzacji zysków i upubliczniania strat przez sektor finansowy. Verhofstadt odwoływał się do dziedzictwa Jacques’a Delorsa, dawnego socjalistycznego szefa KE, ostatniego mocnego polityka z wyraźnym integracyjnym programem na tym stanowisku. „Głębsza integracja” była też najczęściej powtarzanym przez niego hasłem. Keller z kolei mówiła o generowaniu wzrostu przez inwestycje w zielone technologie, a Bové o konieczności demokratyzacji Unii – zaproponował m.in. wybór szefa KE bezpośrednio przez wyborców. Oboje kandydaci Zielonych powtarzali hasło o „odzyskaniu Europy” przez obywateli.

W dwóch pierwszych debatach widać też było wyraźnie, że nikt w UE nie chce być twarzą polityki oszczędności wdrażanych przez Europejski Bank Centralny i Komisję Barroso. Atakowali je przedstawiciele Zielonych i Schulz, dystansowali się od nich także kandydaci liberałów i chadeków. W obliczu kryzysu i spowodowanego nim rozczarowania wyborców kandydaci na szefa UE przypominali sobie o społecznym wymiarze europejskiego projektu.

Postulat wprowadzenia europejskiej płacy minimalnej wysunął nawet kandydat chadeków Juncker.

Spór o ocenę polityki gospodarczej w ostatnich pięciu latach zaostrzyło pojawienie się Tspirasa. Grecki polityk od początku zwrócił na siebie uwagę, domagając się skutecznie prawa do mówienia w swoim ojczystym języku – do tej pory wszyscy mówili po angielsku. Z precedensu skorzystał też Juncker i zaczął mówić po francusku. Widać było, że Tsiprasowi bardziej zależy na walce o zwycięstwo w Grecji niż na dotarciu do ogółu europejskich wyborców. Zaatakował Junckera za popieraną przez chadeków politykę wymuszania na Grecji i Południu cięć, które duszą tamtejszy sektor publiczny i pozbawiają obywateli dostępu do podstawowych usług społecznych. Zmusił Junkcera i Verhofstadta do obrony unijnej polityki oszczędności i walki z deficytem. Kandydat chadeków wskazywał, że to brak dyscypliny budżetowej był źródłem problemów Południa, na co Ska Keller celnie odparła, ze Hiszpania miała bardzo uporządkowane finanse publiczne, a kryzys wywołała w dużej mierze ryzykowna działalność zderegulowanego sektora bankowego.

Transatlantycka oś sporu

Do wczoraj kandydaci byli też zgodni w deklaracji solidarności wobec Ukrainy i sceptycyzmie co do bardziej zdecydowanych działań względem Rosji. Każdy wyraźnie podkreślał, że „wyklucza opcję militarną”. Obecność Tsiprasa i tu zaostrzyła spór. Grecki polityk przestrzegał przed „nawrotem” zimnowojennego języka i wszelkimi ingerencjami w „wewnętrzne sprawy” Ukrainy. Obojętnie, czy ze strony Europy, Rosji, NATO czy Stanów Zjednoczonych.

Najpoważniejszą osią sporu okazał się traktat o wolnym handlu między UE a Stanami.

Dla Junckera i chadeków jego wynegocjowanie i ratyfikacja to ważny punkt w działaniach następnego Parlamentu Europejskiego. Zwolennicy traktatu szacują, że da on Europie impuls rozwojowy w wysokości nawet 2,3% PKB rocznie w ciągu pierwszych lat. Jego przeciwnicy wskazują na wątpliwą klauzulę o ochronie interesów inwestorów, możliwe niekorzystne skutki dla europejskiego modelu społecznego i środowiska czy długotrwałe szkody, jakie może wyrządzić europejskim przedsiębiorstwom, skazanym na dłuższą metę na klęskę w konkurencji z amerykańskimi. Przeciw traktatowi zdecydowanie są Zieloni i Lewica. Wczoraj w Brukseli z Junckerem entuzjastycznie przedstawiającym perspektywy traktatu starła się Keller, przypominając, że kilka godzin wcześniej brukselska policja aresztowała demonstrujących przeciw niemu obywateli Unii. Socjaliści nie mówią traktatowi nie, ale zapowiadają, że nie pozwolą na taki kształt traktatu, który uderzałby w prawa społeczne Europejczyków.

Co znaczy Twój głos?

Kto wygra ten wyścig? Oczywistymi kandydatami wydają się Schulz i Juncker, ale wiele może się zdarzyć. Według ostatnich szacunków blok Lewicy, Zielonych i S&D będzie miał większość, by wyłonić szefa Komisji. Kandydaturę Schulza, zgodnie z umową koalicyjną, ma też popierać najważniejsza polityczka narodowa w dzisiejszej Europie, czyli Angela Merkel. Ale sytuacja, w której szefem komisji zostaje któryś z reprezentantów mniejszych ugrupowań, jako kandydat kompromisu (Verhofstadt albo ktoś z Zielonych), też nie jest wykluczona. Nasz głos więc naprawdę się liczy. Głosując na PO lub PSL, wspieramy Junckera; głosując na SLD – Schulza; na Europę Plus-Twój Ruch – Verhofstadta; głosując na Zielonych, wybieramy duet Keller/Bové.

Jak będą wyglądały ich Komisje? Sądząc po programach i występach kandydatów, można powiedzieć, że:

  • Komisja Junckera w dużej mierze będzie kontynuacją komisji Barroso, z pewną socjalną korektą (postulaty płacy minimalnej). Na pewno sensownymi pomysłami są ujednolicenie rynku cyfrowego i unia energetyczna. Niepokoi jednoznaczne poparcie chadeków dla umowy transatlantyckiej – wątpliwe, by można tu liczyć na twarde negocjacje.
  • Komisja Schulza zostałaby powołana pod lewicowymi hasłami, m.in walki z oszustwami podatkowymi. Ale w programie europejskich socjalistów, choć dużo w nim ogólnie słusznych postulatów, brakuje konkretnych rozwiązań. Nie do końca jasne jest też stanowisko tej europartii w sprawie traktatu handlowego ze Stanami.
  • Komisja Verhofstadta stawiać będzie na głębszą integrację jako swój podstawowy cel. Wczoraj były premier Belgii opowiedział się nawet za odejściem od zasady subsydiarności w sprawach światopoglądowych – co byłoby pożądanym rozwiązaniem, zwłaszcza w takich krajach jak Polska. Jeszcze bardziej pożądane byłoby uwspólnienie europejskich długów i koordynacja polityk gospodarczych i społecznych, przynajmniej strefy euro. Ale, jak zauważył niedawno na tych łamach Piotr Kuczyński, nie są to dziś niestety politycznie realne postulaty. Poza tym pomysły ekonomiczne lansowane przez byłego premiera Belgii są dość jasne po stronie konieczności obrony „dyscypliny budżetowej”, a dość mętne w kwestii wspierających rozwój inwestycji.
  • Komisje Zielonych i Lewicy – w obu przypadkach ważny będzie ich sprzeciw wobec niekorzystnego dla Europy i jej modelu społecznego traktatu transatlantyckiego z USA. Postulaty modernizacji Europy za pomocą zielonych technologii w pewnym stopniu mogą zostać podjęte przez każdą Komisję. Lewica ma sensownie brzmiące postulaty audytu długów i europejskiej wersji aktu Glassa-Steagalla, nie wiadomo jednak, czy nawet z silną pozycją tej partii – mającej po raz pierwszy szansę, na fali protestów, wyprzedzić liberałów i Zielonych – udałoby się je przeforsować.

Wybór nie jest łatwy. Ale przynajmniej należy do nas.

Czytaj także:

Martin Schulz: Ile dywizji ma Unia Europejska?

José Bové: Traktat z USA fundamentalnie zmieni to, jak działa Europa

Ska Keller: Młodych nie słychać

***

Serwis >>WYBORY EUROPY jest współfinansowany ze środków Ministerstwa Spraw Zagranicznych

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Majmurek
Jakub Majmurek
Publicysta, krytyk filmowy
Filmoznawca, eseista, publicysta. Aktywny jako krytyk filmowy, pisuje także o literaturze i sztukach wizualnych. Absolwent krakowskiego filmoznawstwa, Instytutu Studiów Politycznych i Międzynarodowych UJ, studiował też w Szkole Nauk Społecznych przy IFiS PAN w Warszawie. Publikuje m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Gazecie Wyborczej”, Oko.press, „Aspen Review”. Współautor i redaktor wielu książek filmowych, ostatnio (wspólnie z Łukaszem Rondudą) „Kino-sztuka. Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce współczesnej”.
Zamknij