Pomysłem Władimira Putina na nową kadencję jest ograniczenie wszystkich
sfer, które wciąż pozostają w miarę niezależne – na przykład internetu. Komentarz Pawła Pieniążka.
W Rosji internet jest przeciwwagą dla zawłaszczonych przez rząd mediów, w tym przede wszystkim telewizji. To właśnie w nim było widać pierwsze oznaki narastającego sprzeciwu wobec władzy. Z dnia na dzień pojawiają się kolejne teksty, filmiki, obrazki czy demotywatory ośmieszające rządzących polityków. Ze względu na cenzurę nieinternetowych mediów wielki wpływ w Rosji mają blogerzy, którzy nierzadko dostarczają bardziej rzetelnych informacji niż prorządowe media, a do tego mogą być niemal nieuchwytni dla władz. Internet wykorzystywano też do organizacji i promowania protestów. Nic więc dziwnego, że rządzący postanowili ograniczyć to, co dla nich niewygodne.
„Wyobraź sobie świat bez wolnej wiedzy” – taki napis i ocenzurowana nazwa portalu pojawiły się 10 lipca zamiast strony głównej rosyjskojęzycznej Wikipedii. Powodem protestu było planowane w Dumie na kolejny dzień drugie i trzecie czytanie poprawek, które mogą doprowadzić do poważnego ograniczenia wolności w Internecie. Najbardziej kontrowersyjnym pomysłem jest stworzenie czarnej listy stron internetowych i adresów IP, na podstawie której operatorzy będą zmuszeni ograniczać dostęp do określonej witryny bądź określonej osobie. Autorzy apelu na Wikipedii uznali, że takie działania mogą zaszkodzić także encyklopedii: „Istniejąca praktyka zmieniania prawa w Rosji pokazuje, że jest bardzo prawdopodobny najgorszy scenariusz, według którego dostęp do Wikipedii będzie zablokowany w całym kraju”.
Pretekstem do wprowadzenia poprawek jest ochrona dzieci przed treściami „szkodliwymi i niebezpiecznymi dla ich rozwoju” (swoją drogą to ostatnio popularna tendencja w Europie Wschodniej). W apelu o wsparcie rosyjska Wikipedia porównuje te zmiany do Projektu Złota Tarcza, który umożliwia kontrolę ruchu internetowego na terenie Chin.
Do protestu przyłączyły się czołowe strony rosyjskiego Internetu, czyli tak zwanego Runetu – między innymi portal społecznościowy Vkontakte, konkurująca z Google wyszukiwarka Yandex czy portal blogowy Live Journal. Autorka poprawek Jelena Mizulina ze Sprawiedliwej Rosji stwierdziła, że jest to sprzeciw „światowego pedofilskiego lobby”.
Ostatecznie przyjęty projekt jest jednak łagodniejszy od tego z pierwszego czytania, bo zawężono kryteria umieszczania na czarnej liście. Teraz można znaleźć się na niej tylko wtedy, gdy strona „zawiera treści o charakterze pedofilskim, narkomańskim albo samobójczym”. Złagodzenie zmian jest tylko pozornym sukcesem protestujących, bo – jak mówi „Nowej Gaziecie” Paweł Czikow z organizacji chroniącej prawa człowieka Agora – zapisy te mogą być bardzo łatwo wykorzystane przez prowokatorów, którzy będą umieszczać zabronione treści na niepożądanych stronach. „To wszystko robi się po to, żeby stworzyć w Rosji niedemokratyczne społeczeństwo” – stwierdził Czikow.