Kraj

Zróbmy dobry użytek z wyznania Kwaśniewskiego

W polityce narkotykowej przez kilkadziesiąt lat panowało przekonanie, że nie ma alternatywy wobec twardego kursu.

W maju Aleksander Kwaśniewski na łamach „New York Times” przyznał, że jego decyzja sprzed dwunastu lat o podpisaniu ustawy kryminalizującej posiadanie narkotyków była błędem. Mariusz Ziomecki w 22 numerze „Przekroju” (Kwaśniewskiego odnowa narkotykowa) podważa szczerość tego wyznania. Zarzuca Kwaśniewskiemu, że w swoim tekście ukrył prawdziwe motywy tej decyzji. Dowodzi, że musiał znać opinie ekspertów, jednoznacznie negatywne wobec nowego prawa, podpisał więc ustawę bez oglądania się na skutki, tylko dlatego, że walczył o ponowny wybór na prezydenta. Zarzuca mu więc polityczny cynizm.

Tok myślenia Ziomeckiego opiera się jednak na błędnym założeniu, że podpis pod ustawą mógł mieć wpływ na wynik głosowania. Wybory prezydenckie w 2000 roku odbyły się 8 października, ustawa nosi datę 26 października, a Kwaśniewski podpisał ją pod koniec listopada, czyli sporo po wygranych w pierwszej turze wyborach. Również zaangażowanie Barbary Labudy w tworzenie tej ustawy, która do dzisiaj wydaje się szczerze wierzyć w słuszność kryminalizacji posiadania narkotyków, nie świadczy o cynizmie Kwaśniewskiego.

Jak stwierdza sam Ziomecki, „ludzkie motywy to śliski temat”. Spekulacje o intencjach Kwaśniewskiego miałyby niewiele sensu, nawet gdyby opierały się na prawdziwych przesłankach. W sytuacji, gdy ich brak, stają się zupełnie niezrozumiałe.

Kwaśniewski ma powody, żeby angażować się w tę sprawę, bo nie wybiera się jeszcze na polityczną emeryturę. Taka wolta jest dla niego ryzykowna, ale jak każdy ryzykowny krok może przynieść też korzyści. Czy to jednak dyskwalifikuje jego wyznanie? Za to z pewnością przyznanie się byłego prezydenta do błędu ma znaczenie dla toczącej się właśnie batalii o zmianę złego prawa.

Kwaśniewski to kolejna publiczna osoba w Polsce, która otwarcie mówi, że wojna z narkotykami za wszelką cenę jest szkodliwa. Wciąż nie jest to oczywiste ani dla opinii publicznej, ani dla polityków. Jego wsparcie zbiegło się w czasie z opracowaniem przez ekspertów Polskiej Sieci Polityki Narkotykowej propozycji racjonalizacji ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii – wprowadzenia tabeli wartości granicznych definiującej niejasne pojęcie „nieznacznej ilości”, poszerzenia dostępu do terapii substytucyjnych i dopuszczenia medycznego stosowania marihuany w ściśle określonych przypadkach.

Kwaśniewski jest winny ignorowania opinii ekspertów i przytaczanych przez nich dowodów na szkodliwość restrykcyjnego prawa. Trudno to usprawiedliwiać, warto się jednak zastanowić, dlaczego tak się stało. W polityce narkotykowej przez kilkadziesiąt lat panowała TINA (There Is No Alternative) – przekonanie, że nie ma alternatywy wobec twardego kursu, a każde odstępstwo od niego prowadzi do społecznej katastrofy. Demonizowanie kogoś, kto właśnie spod władzy TINY się wydostał, wydaje się zupełnie przeciwskuteczne. Politycy muszą nauczyć się zmieniać zdanie i swoje decyzje pod wpływem argumentów, inaczej polityka będzie coraz bardziej stawać się nic nieznaczącym spektaklem.

Tymczasem pomimo że przez ostatnie dwanaście lat zwiększyła się nasza wiedza, a także pojawiły się dowody w postaci skutecznie wdrożonych zmian w polityce narkotykowej w Portugalii i Czechach, polscy polityce nie kwapią się do naprawiania prawa z 2000 roku. Wyznanie Kwaśniewskiego może być elementem nacisku na obecnie sprawujących władzę – od tego momentu ich zaniechania będą świadomym powtarzaniem jego błędu. Szkoda więc, że Ziomecki skupia się tylko na Kwaśniewskim, który zrobił krok w dobrym kierunku. Z jego oświadczenia można zrobić naprawdę dobry użytek, zmieniając polskie podejście do narkotyków.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij