Kraj

Abucewicz: Kto bierze, co i ile

Badania Janusza Czapińskiego Diagnoza społeczna 2007 pokazują, kto bierze. Najwięcej biorą uczniowie i studenci, pracownicy sektora prywatnego, a później biznesmeni, bezrobotni, niepełnosprawni, pracownicy sektora publicznego.

Michał Sutowski, Krytyka Polityczna: Rok 1989, zmienia się system polityczno-gospodarczo-społeczny. Jak to wpływa na problem narkomanii? Pamiętam, że na początku lat 90. ten problem stał się dużo bardziej widoczny.

Monika Abucewicz: Zwiększyła się podaż narkotyków. Poza tym zróżnicowały się substancje psychoaktywne: konopie, środki halucynogenne, stymulanty. W latach 90. staliśmy się zapleczem Europy, jeśli chodzi o produkcję i dystrybucję amfetaminy.

Czy w tym momencie możemy zacząć mówić o jakimś podziale klasowym narkomanii? Czy istnieją dane na ten temat dotyczące właśnie lat 90.?

Nie ma danych odnośnie lat 90., jeśli chodzi o klasowość narkomanii. Ten problem dotyka wszystkich warstw społecznych, właściwie wszystkich środowisk.

Czy narkomania jest taka sama we wszystkich klasach społecznych? Czy narkoman z klasy niższej jest taki sam jak ten z warstw bardziej uprzywilejowanych, czy niekoniecznie?

Trudno odpowiedzieć na to pytanie, choć są robione badania, które pośrednio mogą dotykać tego zagadnienia, pomimo że ta kwestia nie jest ich problemem badawczym. Na przykład badania Janusza Sierosławskiego z 2006 roku. Co z nich wynika? Jeśli chodzi o okazjonalne używanie, to biorą ludzie o różnym wykształceniu i pozycji społeczno-zawodowej: z wykształceniem podstawowym, a nawet z niższym, z zasadniczym zawodowym, ze średnim i z wyższym.

Czy są między nimi duże różnice?

Nie. To są różnice procenta, dwóch, czasami nieistotne statystycznie. Różnice są nieistotne również wtedy, gdy przyjmiemy kryterium statusu zawodowego. Najwięcej biorą oczywiście uczniowie i studenci. Pokazują to właściwie wszystkie badania. Ale biorą też ludzie na stanowiskach kierowniczych, biorą bezrobotni, biorą ci na stanowiskach samodzielnych i na szeregowych, w badaniach Sierosławskiego wyszło, że biorą nawet renciści i emeryci. Chociaż to jest jakieś 0,5 procenta, czyli wielkość znikoma, ale pojawiają się w wykazie.
Jeśli chodzi o przynależność społeczno-zawodową, to kolejno: najwięcej bierze pracownik umysłowy z wyższym wykształceniem, niżej jest fizyczny wykwalifikowany i niewykwalifikowany. Potem pracownik umysłowy bez wyższego wykształcenia, przedsiębiorca, rzemieślnik, kupiec, a na samym końcu rolnik, w minimalnym stopniu. Pozostali oscylują wokół 5,5 proc.
Jeśli chodzi o miejsce zamieszkania, to biorą przede wszystkim mieszkańcy miast między 50 a 200 tys. mieszkańców.

Co się w Polsce bierze? Czy w tej kwestii zachodzi jakieś wyraźne zróżnicowanie, gdy weźmiemy pod uwagę status, wykształcenie?

Najczęściej konopie indyjskie, później jest amfetamina i ecstasy. Jeśli chodzi o uczniów, to z badań ESPAD (europejski program badań ankietowych w szkołach na temat używania alkoholu i narkotyków) wynika, że na drugim miejscu po konopiach są środki uspokajające i nasenne, a później amfetamina. Dalej są stymulanty, halucynogeny, inhalanty. Pozostałe substancje często nie przekraczają procenta.
Badania pod kierownictwem Janusza Czapińskiego Diagnoza społeczna 2007 pokazują, kto bierze, jeśli chodzi o status społeczno-zawodowy. Najwięcej biorą uczniowie i studenci, pracownicy sektora prywatnego, a później biznesmeni, bezrobotni, niepełnosprawni, pracownicy sektora publicznego itd.

A co biorą biznesmeni?

Bardzo trudno to zbadać. W ogóle w przypadku narkomanii mamy tzw. ciemną liczbę, czyli niewykryte przypadki zażywania, podobnie jak w przypadku alkoholików (dlatego liczby narkomanów i alkoholików są tylko szacunkowe). Wiele osób może siedzieć w domu i pić albo ćpać i nic o nich nie wiemy, bo niby skąd mamy wiedzieć. Są na przykład badania kokainistów, ale robi się je metodą kuli śniegowej [respondenci, do których udało się dotrzeć, pomagają badaczom dotrzeć do następnych osób – przyp. red.], a to nie jest metoda reprezentatywna: trudno jest dotrzeć do takich ludzi, skłonić ich, żeby zechcieli rozmawiać z badaczem i powiedzieć, co biorą.
Można uznać, że kokainę cechuje pewna elitarność, łączy się ona z wyższym statusem społeczno-zawodowym i materialnym. Głównie ze względu na cenę. Poza tym branie kokainy w pewnych wyższych kręgach społeczno-zawodowych, zarówno biznesowych, jak i artystycznych, traktowane jest jako wyznacznik pewnego statusu, jako jedna z oznak prestiżu.

A czy można powiedzieć o zróżnicowaniu klasowym, gdy chodzi o widoczność tego problemu? Czy w niektórych klasach łatwiej to zjawisko dojrzeć, a w innych trudniej?

Kiedy policja kogoś zatrzymuje, to nie gromadzi danych o jego pochodzeniu społecznym czy klasowym. Aczkolwiek, jeśli chodzi o etap nakierowania działań policji na określone środowiska, to wtedy faktycznie może następować zróżnicowanie. Policja częściej interweniuje w „niedobrych” dzielnicach niż na osiedlu zamkniętym – co zresztą ma swoje uzasadnienie. Rzadziej dociera do środowisk biznesowych, artystycznych, rzadziej przeprowadza tam interwencje, których efektem może być zarzut o posiadanie środków psychoaktywnych.

A co z dostępem do narkotyków? Weźmy na przykład leki o działaniu psychoaktywnym wydawane na receptę. Używają ich osoby raczej lepiej sytuowane a prawo traktuje te środki bardzo ambiwalentnie…

Przemysł farmaceutyczny to potężny biznes, potężne lobby, które nie pozwoli na uściślenie i penalizację tak potężnego rynku.

Chodzi po prostu o interes ekonomiczny?

Kwestia jest bardziej złożona, związana z rozwojem farmakologii i medycyny, ale można powiedzieć, że w praktyce decyduje ostatecznie interes ekonomiczny, i to nie tylko interes korporacji farmaceutycznych, ale także aptek i lekarzy. Konkretne grupy społeczne, środowiska i organizacje są zainteresowane tym, żeby nie zajmować się tym problemem: ludzie kupują i biorą. Chodzi tu zwłaszcza o wyższe warstwy społeczeństwa, bo trzeba mieć dojście do lekarza, który załatwi, albo do aptekarza, któremu da się w łapę, żeby nie trzeba było recepty. Mamy więc do czynienia z obustronnym interesem – tych z klas wyższych, którzy biorą, bo muszą się uspokoić albo zasnąć, i tych, którzy robią na tym pieniądze.

Dlaczego takimi problemami nikt się nie zajmuje? Dlaczego jest tak mało wiarygodnych danych o zjawisku, o którym pisze się tak dużo? Przecież narkomania jest obecna w mediach, choć może teraz trochę mniej niż w latach 90. Jednak sprawa dopalaczy poruszyła wszystkie główne gazety.

Wiarygodne dane mamy, mamy rzetelne badania na temat narkomanii, ale faktycznie akurat problem uwarunkowań klasowych narkomanii (w różnych tego aspektach) nie bywa podejmowany jako problem badawczy. Dlaczego? Myślę, że z ogólnie pojętych  przyczyn ideologicznych i światopoglądowych.

To znaczy?

W ostatnim dwudziestoleciu w Polsce zapanował neoliberalizm, zresztą niestety nie tylko u nas… U nas zwrot do neoliberalizmu był tym silniejszy, że przejadł się nam marksizm, leninizm, ideologia lewicowa i socjalistyczna. No i mieliśmy odwrót: „Hurra, teraz wolna Polska!”. Nie ma klas i nierówności klasowych, mamy wolne, demokratyczne społeczeństwo, gdzie jest równość szans i możliwości, każdy może sobie na tę społeczną drabinę wskoczyć. W środowiskach opiniotwórczych też nastąpiła dominacja liberalizmu czy neoliberalizmu, a przede wszystkim odwrócenie od myślenia w kategoriach klasowo-warstwowych. W takim klimacie trudno również definiować w sposób klasowy  problem narkomanii.

Przy badaniu problemów społecznych nie interesują nas ich klasowe uwarunkowania?

Na to wygląda. Najwięcej jest badań epidemiologicznych i statystyk dotyczących takich kwestii jak wiek czy wykształcenie uzależnionych, ale one niewiele mówią na temat, który nas tu najbardziej interesuje. Myślę sobie, że gdyby ktoś zajął się problematyką narkomanii w duchu neomarksizmu – albo mówiąc ogólniej, w duchu  teorii krytycznej – to pewnie pokazałby, jak naprawdę ma się struktura społeczna do tego zjawiska. Być może pomogłoby to procesowi przełamywania dominacji ideologii liberalnej oraz – znów być może – kreowaniu bardziej adekwatnej polityki państwa w tym zakresie, ale jak na razie to tylko pobożne życzenia.
Dominuje przekonanie, że pochodzenie społeczne czy klasowe ma niewiele wspólnego z tym, jak jest traktowany narkoman, na przykład w sądzie czy w poradni. Bo przecież każdy ma równe szanse, każdy jest równy wobec prawa i ma równe możliwości dostępu do terapii, przynajmniej teoretycznie. W dodatku każdy może kupić narkotyk, w tym sensie też jest równość. Krótko mówiąc, narkomania nam się egalitaryzuje, podczas gdy społeczeństwo polaryzuje – ale w odniesieniu do narkomanii brak naukowych danych.

*Monika Abucewicz – doktor socjologii, adiunkt w Instytucie Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji Uniwersytetu Warszawskiego, autorka m.in. pracy Problem narkomanii w Polsce w perspektywie konstruktywistycznej (2005).

Fragment wywiadu, który ukazał się w książce Polityka narkotykowa. Przewodnik Krytyki Politycznej.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Michał Sutowski
Michał Sutowski
Publicysta Krytyki Politycznej
Politolog, absolwent Kolegium MISH UW, tłumacz, publicysta. Członek zespołu Krytyki Politycznej oraz Instytutu Krytyki Politycznej. Współautor wywiadów-rzek z Agatą Bielik-Robson, Ludwiką Wujec i Agnieszką Graff. Pisze o ekonomii politycznej, nadchodzącej apokalipsie UE i nie tylko. Robi rozmowy. Długie.
Zamknij