Historia

Janicka: Chodzi o równouprawnienie, nie o tolerancję

O wykluczonych się mówi, co nie znaczy, że się ich włącza. Elżbieta Janicka w „GW” z 13–14 kwietnia.

Paweł Smoleński: Dwa lata temu opublikowała pani książkę. A dziś jest awantura.

Elżbieta Janicka: Owszem, moje opinie przytoczone przez PAP to nic nowego. W 2011 r. wyszła Festung Warschau, gdzie analizowałam Kamienie na szaniec Aleksandra Kamińskiego, mitotwórczą funkcję książki i relacje między jej bohaterami, głównie „Zośką” i „Rudym”. Festung Warschau miała dwa wydania, doczekała się recenzji i omówień w mediach, pochlebnych i krytycznych, odbyłam kilkadziesiąt spotkań w Warszawie i poza nią z bardzo różną publicznością, więc zdawać się może, że rozmawiamy o jajeczku, by tak rzec, częściowo nieświeżym. […]

A co się dzieje pani zdaniem?

Odnoszę wrażenie, że drży w posadach i chwieje się to, co można nazwać społeczno-kulturową oczywistością. Powstaje doniosły materiał badawczy. Autoportret tych, którzy współdecydują o kształcie kultury i społeczeństwa dzisiejszej Polski. […] Trwającą debatę obserwuję z uwagą. Można w niej wyróżnić kilka głównych nurtów: homofobiczny, antysemicki i spod znaku obrony dobrego imienia – osobno lub razem, w różnych proporcjach i konfiguracjach. Nurty te cechuje przewidywalność i jałowość poznawcza. Istnieje jednak również nurt uznający zasadność, a wręcz potrzebę dyskusji. […]

Z materiału PAP: „Aleksander Kamiński rozpoczął pisanie książki 1 maja 1943 roku. Tego samego dnia na aryjską stronę wyszli wysłannicy Żydowskiej Organizacji Bojowej z informacją, że żydowscy powstańcy są już wyczerpani i proszą AK o pomoc w wyjściu z getta. Kamiński był jednym z trzech kontaktów Żydowskiej Organizacji Bojowej z AK i tym samym człowiekiem doskonale zorientowanym w sytuacji. Wiedział, że prośba żydowskich bojowników pozostała bez odpowiedzi ze strony AK”.

Tak. Ekspedycję ratunkową zorganizował jeden człowiek, żołnierz ŻOB-u Symcha Ratajzer. Anielewicz i sztab ŻOB-u popełnili samobójstwo kilka godzin przed nadejściem ratowników. Pan rozumie, co oznaczało oczekiwanie na odpowiedź od AK w sytuacji, gdy liczyła się każda chwila? Tego nie ma na obrazku i jest to brak znaczący. Przyszła pora, by się z tym skonfrontować. Wizję okupacji z Kamieni na szaniec należy osadzić w kontekście historycznym: w kontekście akcji styczniowej w warszawskim getcie i w kontekście powstania w getcie oraz związków autora, Sprawiedliwego wśród Narodów Świata, z uczestnikami tych wydarzeń.

Zarzuca się pani nieuzasadnioną koncentrację na tym wątku.

To niezbędne, by ujrzeć niewyartykułowane założenia mitu ustanawiającego i spajającego wspólnotę. Bez tego nie sposób dostrzec, kto jest dopuszczony do wspólnoty, a kto zostaje poza jej obrębem i jakie są tego konsekwencje. Wiążą się z tym dalsze pytania. Po co jest nauka? Jak wygląda w Polsce edukacja? Dlaczego na przykład prowadzone w Polsce badania nad antysemityzmem i zagładą Żydów nie znajdują w niej odzwierciedlenia, skoro jest to dziedzina, w której badaczki i badacze z Polski zajmują jedną z czołowych pozycji w skali światowej? […]

Czy ta integracja nie następuje na naszych oczach? Tyle się robi na rzecz włączenia wykluczonych.

O wykluczonych zaczyna się mówić, co nie znaczy, że ich się włącza. Stosowane są różne strategie. Na przykład strategia kącika mniejszości. Wykluczonych postrzega się jako niezróżnicowaną grupę i poddaje egzotyzacji. Obiektem naszych myśli i uczuć stają się wówczas nasze własne wyobrażenia o innych i o sobie samych. To w gruncie rzeczy rodzaj narcystycznej praktyki społecznej. Inwestuje się także w mit idylliczny. W tej optyce ksiądz i rabin prowadzali się drzewiej pod rękę, zgodnie rozwiązując nasze wspólne problemy. Odmianą tego modelu jest mit polsko-żydowskiego braterstwa broni.

Mit polsko-żydowskiego braterstwa broni uważa pani za szkodliwy?

Tak. W jego obrębie niezrozumiale brzmią słowa Icchaka Cukiermana, łącznika Żydowskiej Organizacji Zbrojnej z AK: „Jako bojownicy – z punktu widzenia AK – byliśmy zbędni wszędzie na polskiej ziemi. (…) Co prawda proponowali nam, żebyśmy poszli do partyzantki, ale potem zabijali nas. Również w partyzantce zabijali nas – sami partyzanci”.

Czytaj całą rozmowę z Elżbietą Janicką w „Gazecie Wyborczej” z 13-14 kwietnia.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij