Žižek kino traktuje po macoszemu, ale i tak warto „Perswersyjny przewodnik po ideologiach” zobaczyć.
Jak zawsze siąkający nosem i nienagannie rozczochrany, ale tym razem ubrany w coś na kształt sutanny, Slavoj Žižek z powagą analizuje metafizyczny wymiar jednego z najdziwniejszych zjawisk współczesności: kinder niespodzianki. Jaka jest relacja między cienką czekoladową powłoką w kształcie jajka a ukrytą w środku tandetną zabawką (najpewniej wykonaną w jakimś chińskim łagrze – tę myśl filozof dorzuca na marginesie)? Co jest przedmiotem pragnienia, a co jedynie naddatkiem? Nie będę zdradzać mrocznej tajemnicy jajka. Powiem tylko, że Žižek w końcu z obrzydzeniem zjada czekoladkę i że dla tej jednej sceny warto wybrać się do kina na Perwersyjny przewodnik po ideologiach.
Film stanowi sequel rewelacyjnej Z-boczonej historii kina (Pervert’s Guide to the Cinema, także w reżyserii Sophii Fiennes) z 2006 roku i nie da się ukryć, że jest od niej dużo słabszy. Ale i tak warto.
O ile w pierwszej części Žižek gadał do nas Žižkiem o filmach, o tyle w tej Žižek gada Žižkiem o teoriach Žižka, a fragmenty filmów (od Sound of Music i West Side Story, przez Szczęki i Mechaniczną pomarańczę, po Triumf woli Riefenstahl i Mrocznego rycerza Nolana) służą mu wyłącznie do ilustrowania własnej koncepcji. Filozof wyjaśnia, czym jest (i czym nie jest) ideologia, dlaczego jest wszechobecna i dlaczego najmocniej działa na nas właśnie wtedy, gdy sądzimy, że przed nią uciekliśmy… na przykład do kina. Współpraca z władzą jest nieuchronna, bo władza wypełnia naszą wyobraźnię, lęki i pragnienia. Nie jestem do końca pewna, czy ktoś, kto czytuje Žižka, czegokolwiek nowego się z tego dokumentu dowie, ale z całą pewnością będzie miał(a) niezły ubaw. Film trwa ponad dwie godziny, ale pozostawia niedosyt – chciałoby się więcej nie dlatego, że taki jest mądry, ale dlatego, że jest potwornie śmieszny.
Na wypadek, gdyby ktoś jednak nie wiedział, wyjaśniam, jak zdaniem Žižka działa ideologia: otóż działa, zasysając pragnienia, kusząc obietnicą spełnienia, mamiąc wizją porządku i celu. Miejsce Wielkiego Innego (centrum, punkt odniesienia) jest puste, a ideologie są od tego, żeby nam się zdawało, że coś tam jest. Ideologia jest tym, co nadaje kształt amorficznej masie doświadczenia, tym, co sprawia, że staje się ono czytelne. Dlatego, jak zapewnia dobrodusznie Slavoj, „lubimy swoją ideologię”. A filmy? Z jednej strony są oczywiście produktami ideologii, z drugiej przynajmniej niektóre z nich, poddane odpowiedniej interpretacji, pozwalają zrozumieć, jak cały ten interes działa. Zresztą nie tylko filmy. W jednej z najciekawszych sekwencji Przewodnika Žižek przygląda się Beethovenowskiej Odzie do radości, którą przyswajali sobie jako własny hymn ideologowie skrajnie odmiennych opcji. Puste Miejsce tym skuteczniej zasysa, im bardziej pozostaje puste. Najlepiej działają te ideologie, które mówią ogólnikami: o człowieczeństwie, braterstwie wszystkich ludzi, powszechnym szczęściu i wolności.
Najbardziej interesują Žižka te filmy i intelektualne konstrukcje, które wiedzą więcej, otwierają krytykę ideologii, czyli dają się odczytać jako współbrzmiące z jego własną teorią.
Przewodnik jest właściwie hołdem złożonym Mechanicznej pomarańczy; Kubrick okazuje się niemal prekursorem Žižka. Bardziej prostoduszny przykład to Oni żyją Carpentiera, film SF, którego przydługi fragment oglądamy na początku i który śmiało można uznać za Žižka w wersji dla gimnazjalistów.
Kluczowy kawałek dotyczy chrześcijaństwa. Žižek interpretuje je nie jako system wierzeń, lecz przeciwnie – jako radykalne zwątpienie, a ilustracją tej tezy jest scena ukrzyżowania z Ostatniego kuszenia Chrystusa Martina Scorsese. W judaizmie, powiada filozof, Bóg pozostaje odległym, budzącym przerażenie i okrutnym Wielkim Innym. Sprawuje władzę, ale my nie bardzo wiemy, czego od nas chce. Chrześcijaństwo wyzwala nas z lęku, zastępuje grozę miłością, w swojej istocie jednak robi coś dużo bardziej radykalnego i przerażającego. Śmierć Chrystusa to nie żadne odkupienie („komercyjna transakcja: on umarł za nasze grzechy”), przeciwnie, scena ukrzyżowania to scena dezintegracji Boga. Oto Wielki Inny opuszcza swojego syna i nas wszystkich. Nie wiemy, czego Bóg od nas chce, bo Boga zwyczajnie nie ma. Chrześcijaństwo, konkluduje Žižek, jest bardziej ateistyczne niż sam ateizm, a jedyna droga do prawdziwego ateizmu wiedzie właśnie przez chrześcijaństwo. Wszystko to powiedziane jest całkiem serio, żadnych pochrząkiwań czy przebieranek. Filozof wchodzi w rolę mędrca. Nie jest to zresztą sklecona na użytek filmu prowokacja, lecz skrócona wersja prac i wykładów Žižka z ostatnich lat.
Mam pewien kłopot z tą analizą. Film Scorsese chyba rzeczywiście tak właśnie widzi narodziny chrześcijaństwa, ale przecież to właśnie oburzyło swego czasu wielu chrześcijan, najwyraźniej pozbawionych chęci na rolę krytyków ideologii. Dla ludzi wierzących wiara to jednak wiara, a nie żadne zwątpienie. Jednak do tych, którzy wierzą w stu procentach, filozof nie ma wiele cierpliwości – w Przewodniku pojawiają się jedynie jako fundamentaliści, autorzy filmu o samolotach i wieżowcach z 11 września 2001. Oczywiście przeciwnicy ideowi filozofa to także ci, którzy nie tyle wątpią, co wiedzą na pewno, że Boga nie ma – ci, którym wydaje się, że stoją poza ideologią (na przykład wyznawcy świeckiego humanizmu, ze swoją wiarą w postęp i naukę). Nie chodzi o to, by dowieść, że Boga nie ma. Chodzi o to, by zrozumieć, jak działa ideologia i że działa także na nas.
Jako wykład „Žižek dla początkujących” Przewodnik sprawdza się zatem świetnie. A jako film o filmie? Tu bywa irytująco powierzchowny. Žižek traktuje kino instrumentalnie, nagina interpretacje pod tezę, dowolnie miesza gatunki, epoki, kraje. Zdumiało mnie też całkowite przemilczenie genderowej warstwy filmów – nawet tam, gdzie taka interpretacja sama się narzuca (czytając Full Metal Jacket, Žižek obywa się bez słowa męskość!).
Ideologii jest wiele, każda daje się zanalizować… ale tak się jakoś składa, że patriarchat jest dla Žižka przezroczysty.
Cóż, jestem gotowa wybaczyć mu te filmoznawcze i genderowe grzechy. Dlaczego? Bynajmniej nie z wdzięczności za głębię jego tez o chrześcijaństwie. Raczej z sympatii. Lubię czytać Žižka – i cenię oba jego filmy – za to, że co pewien czas słoweński myśliciel mówi coś rozbrajająco trafnego i błyskotliwego, zachowując przy tym do własnej błyskotliwości ironiczny dystans.
Rozgwieżdżone niebo, ocean, łódka… a w łódce zmarznięty Slavoj Žižek analizuje Titanica Jamesa Camerona. Oto najpełniejsze uosobienie ideologii we współczesnym kinie hollywoodzkim, powiada. Prześliczna Winslet puszcza dłoń martwego już, ale także cudnego Di Caprio. Pozwala mu pójść na dno, lecz szepcze przy tym czule: „I will never let you go”. Nie chodzi o to, że oglądamy kicz (Žižek uwielbia kicz!), lecz o to, że film epatuje sentymentalnym pseudoegalitaryzmem, udawaną sympatią wobec klas niższych, by ostatecznie bronić tego co zawsze, czyli prawa ludzi bogatych do „wysysania sił witalnych z ludzi biednych”. Zderzenie z górą lodową zapobiega zdaniem Žižka prawdziwej katastrofie, jaką byłoby dla fabuły tego filmu małżeństwo arystokratki z biedakiem. Nie chodzi o to, że realny Titanic zderzył się z realnym lodowcem, lecz o to, że ideologiczna machina dostarcza nam wzruszeń i efektów specjalnych, by przysłonić niedobory społecznej i politycznej wyobraźni.
W kapitalizmie każdy może sobie pomarzyć o awansie społecznym, a nawet o sprawiedliwości i równości szans. Ale jak przychodzi co do czego, to… BACH, brzdęk, zderzenie z górą lodową. Póki wzrusza nas cudna Kate i fascynuje wrak Titanica, rewolucji nie będzie. Choć oczywiście w końcowych sekwencjach filmu Žižek, jak to Žižek, bardzo nas do rewolucji zachęca.
Perwersyjny przewodnik po ideologiach, 2013, reż. Sophie Fiennes, scenariusz: Slavoj Žižek