Film

David Bowie: wampir, ufoludek i czarodziej

Aktorskie wybory Bowiego ukazują relację między tym, co charakterystyczne dla jego muzyki, a tym, co pokazywał w kinie.

Kiedy kilka lat temu arachnolog Peter Jäger odkrył nowy gatunek żółtawego, malezyjskiego pająka i na cześć autora przełomowej płyty z 1972 roku, The Rise and Fall of Ziggy Stardust and the Spiders from Mars, nazwał go Heteropoda davidbowie, nie zdawał sobie może nawet sprawy z tego, jak trafną podejmuje decyzję. Pająk jest zwierzęciem, którego symbolika zdecydowanie lepiej oddaje specyficzny charakter i image artysty niż często spotykane określenie „kameleon”. Ten ostatni w naturalny sposób kojarzy się z mimetyzmem — czyli w sztuce z tendencją niezbyt pociągającą — podczas gdy pająk budzi ambiwalentne skojarzenia: od strachu, niechęci i uzasadnionego poczucia zagrożenia, po podziw i szacunek dla jego konstruktorskich możliwości. Nie bez znaczenia pozostaje także motyw sieci, tak nośny w kulturze.

W momencie, w którym z różnych stron i pod różnym kątem wspomina się zmarłego artystę, warto przyjrzeć się uważniej jednej z nici pajęczyny, którą przez lata David Bowie nad światem kultury rozpościerał — jego związkom z X Muzą. Analiza niektórych aktorskich wyborów Bowiego ukazuje fascynującą relację między tym, co charakterystyczne dla jego muzycznych dokonań — a co można sprowadzić do progresji oraz odmienności w stosunku do głównego nurtu — a tym, co pokazywał w kinie.

I’ll ruin everything you are
I’ll give you television
I’ll give you eyes of blue
I’ll give you man who want to rule the world*

Aktorskie wcielenia Davida Bowiego można podzielić na trzy — najczęściej łączące się ze sobą w jednym filmie — typy, w których przejawia się różnoraka „inność” kreowanego przez niego bohatera.

Na pierwszym poziomie jest to inność czysto ontologiczna, dotykająca kwestii gatunku, na drugim seksualna, na trzecim — kulturowa.

Już w Człowieku, który spadł na Ziemię (1976) Nicolasa Roega, Bowie wciela się w przybysza z obcej planety, mocno wprawdzie przypominającego Ziemian, lecz mimo wszystko kosmitę.

W Zagadce nieśmiertelności (1983) Tony’ego Scotta, klimatycznym, charakteryzującym się stylowym eklektyzmem horrorze, jest wampirem, a w baśniowym Labiryncie Jima Hensona (1986) — Królem Goblinów i magikiem w jednym.

Mamy więc tutaj zestaw klasycznych przedstawień „obcego” w kinie: wampira, ufoludka i czarodzieja.

Wszystkie te postaci wyróżniają się już samym wyglądem. I tak Król Goblinów Jareth, który nie musi nawet silić się na próby upodobnienia do innych, nie pasuje zarówno do świata rzeczywistego, co akurat jest w baśni normalne, ale również — w większym nawet stopniu — do własnej, zamieszkiwanej przez różnego rodzaju stwory, krainy.

Z długimi włosami, obcisłymi spodniami i wyszukanym, lecz gustownym strojem, momentami bardziej przypomina ekscentryczną gwiazdę estrady, chociażby glamrockowego muzyka, niż władcę zabawnych, złośliwych i przygłupich potworków.

Zabieg taki jest oczywiście celowy i znajduje uzasadnienie tak w przedstawianej historii — Jareth oferuje i jednocześnie symbolizuje przecież „lepszy”, ciekawszy, lecz i mocno narcystyczny model życia — jak i w samej konwencji filmu, mającego w dużej mierze prześmiewczy charakter.

Także kosmita Thomas Jerome Newton z Człowieka, który spadł na Ziemię i wampir John Blaylock z Zagadki nieśmiertelności, na co dzień ukrywający swą tożsamość, wyglądają dość ekscentrycznie, zwracają na siebie powszechną uwagę: czy to przez długi płaszcz z postawionym kołnierzem, czy też przez kapelusz i ciemne okulary. Wszystkie te rzeczy z jednej strony rzeczywiście pozwalają na pewien kamuflaż, z drugiej — same w sobie wzbudzają podejrzenia i prowokują domysły.

Choć każdy z kreowanych przez Bowiego bohaterów wyróżnia się — tak jak i on sam prywatnie — dziwnymi oczami (źrenica w lewym oku muzyka jest stale rozszerzona na skutek urazu), warto zwrócić uwagę na ten aspekt u Roega i Scotta: u tego pierwszego właśnie sztuczne nakładki okażą się kluczem do odkrycia prawdziwej osobowości Newtona i one też będą później najchętniej badane przez naukowców. U Scotta oczy pełnią z kolei rolę wskazówki co do Blaylocka: już Adam Mickiewicz w swym cyklu wykładów zwracał uwagę na tę część ciała jako wyróżnik wampira, co opisuje Maria Janion w Wampir: biografia symboliczna.

You’ve got your mother in a whirl
She’s not sure if you’re a boy or a girl*

Z odmiennym, ezoterycznym wyglądem współgra oczywiście pewna niejednoznaczność seksualna.

Król Goblinów, jako bohater dzieła skierowanego do dzieci, wydaje się w tej kwestii zupełnie obojętny, trudno jednakże nie zauważyć jego szczególnej relacji z Sarah (Jennifer Connelly). Główna bohaterka tej wielowarstwowej opowieści przechodzi przecież przez swoisty proces dojrzewania, w którym, jak zauważa Przemysław Pieniążek w swoim tekście Muppetowa psychoanaliza, Jareth jest „reminiscencją Króla Olch czy Minotaura oraz stłumionego pragnienia erotycznego w jednej osobie”.

Thomas Newton z kolei początkowo wydaje się aseksualny, lecz w momencie, kiedy zostaje poderwany w hotelu przez Mary-Lou (Candy Clark), miłosne igraszki stają się jego ulubioną — obok spożywania alkoholu i oglądania telewizji z kilkunastu odbiorników równocześnie — rozrywką. Seks z obcym ukazany jest tu zresztą jako niezwykle pociągający i perwersyjny — dopóki prawda nie wychodzi na jaw. Kiedy Mary-Lou odkryje tożsamość Newtona, po pierwszej reakcji przerażenia będzie próbowała ponownie „przekonać się” do Thomasa i zaakceptować go takim, jakim jest, właśnie przez stosunek odbyty w chwili, kiedy przybysz z innej planety występuje w swej prawdziwej postaci. Zbliżenie szybko zostanie jednak przerwane przez dziewczynę, która nie potrafi ukryć swojego wstrętu do intruza.

Jeszcze ciekawiej sfera ta prezentuje się w przypadku Johna Blaylocka z Zagadki nieśmiertelności. Kwestia seksualności wampirów nie jest prosta i budzi wiele kontrowersji, u większości znawców tematu pojawiają się jednak koncepcje przypisujące tej seksualności ogromną rolę. Problem ten na gruncie polskim znakomicie przedstawiła przywoływana już tutaj Maria Janion. Sam tylko atak wampira interpretowany może być zatem jako „akt seksualny, w którym krew byłaby ekwiwalentem nasienia”.

Dodatkowo wampir, żyjący poza wszelkim systemem, zawieszony między życiem a śmiercią, nie podlega właściwie żadnej kontroli, żadnym instytucjonalnym, etycznym czy moralnym ograniczeniom, może więc dopuszczać się wszystkiego, co społecznie zakazane — w Zagadce nieśmiertelności tym bardziej, że tak czy inaczej za swoje czyny będzie musiał odpokutować, ponosząc straszną karę. Ze względu na długie kły, czerwone usta, agresję i atakowanie śpiących, automatycznie kojarzy się także z różnymi zachowaniami czy odchyleniami seksualnymi, nierzadko pozostającymi albo tematami tabu, albo wręcz niedozwolonymi: od całkiem niewinnych, jak seks oralny, poprzez sadyzm, aż do zupełnie nieakceptowanych, takich jak nekrofila. Ponieważ często atakuje reprezentantów swojej płci, łączy się także z biseksualizmem. Potwierdza to sam Blaylock, na swoje ofiary wybierający tak kobiety, jak i mężczyzn, czy też jego partnerka Miriam (Catherine Deneuve), jawnie już biseksualna.

Oh no, not me
I never lost control
You’re face to face
With The Man Who Sold The World*

Trzeci poziom odmienności – na gruncie kulturowym, pozostaje być może najciekawszy. Otóż Bowie, artysta, którego część krytyków i recenzentów muzycznych uznaje za genialnego innowatora, a część za utalentowanego, ale jednak imitatora, na przełomie kilkunastu lat pojawia się na dużym ekranie w rolach: Poncjusza Piłata w Ostatnim kuszeniu Chrystusa (1988) Martina Scorsesego, Andy’ego Warhola w filmie Basquiat — Taniec ze śmiercią (1996) Juliana Schnabla oraz Nikolego Tesli w Prestiżu (2006) Christophera Nolana.

Tytuły te na pierwszy rzut oka nie wydają się mieć ze sobą wiele wspólnego, tak jak niewiele wspólnego mają ze sobą Piłat, Tesla oraz Warhol.

Wbrew pozorom osoby te mnóstwo łączy, a co ważniejsze, w tym zestawieniu „nazwisk” mamy do czynienia ze wszystkimi wymiarami kultury równocześnie: z religią, sztuką, i wreszcie — z nauką.

Wszystkie trzy postaci są też w pewien sposób kontrowersyjne, trudne w ocenie, mają ogromny wpływ na rozwój i postęp w reprezentowanych przez siebie dziedzinach — przy czym wpływ ten nierzadko bywa albo oceniany negatywnie, albo zwyczajnie niedoceniany. Piłat, jak już na wstępie swej książki Poncjusz Piłat — prefekt Judei zaznacza Jerzy Ciecieląg, to „jedna z najbardziej fascynujących postaci epoki starożytnej. Człowiek wywołujący skrajne emocje — od potępienia i zrzucania odpowiedzialności za skazanie i ukrzyżowanie Jezusa, po świętość, będącą nagrodą za postawę wobec Jezusa, w monofizyckim Kościele koptyjskim”.

Tak jak Piłat odgrywa dwuznaczną rolę w religii, tak Andy Warhol odgrywa analogiczną rolę w sztuce. Ten niekonwencjonalny artysta i czołowy przedstawiciel pop-artu, twórca sitodruków przedstawiających przedmioty codziennego użytku, takie jak puszki coca-coli czy zupy Campbell, dla jednych pozostaje przecież mentorem oraz inspiratorem wielu ciekawych prądów, dla drugich: kimś, kto wprowadził sztukę w kulturę masową, jednocześnie ją trywializując. Jak zauważają autorzy książki Andy Warhol: percepcja życia i twórczości, artysta stał się „prorokiem amerykańskiego konsumpcjonizmu” i dodają, że „zarzuty o kiczowatość i taniość jego dokonań, dopiero teraz tracą na ostrości”.

Wreszcie ostatnia postać i ostatnia ważna — choć raczej epizodyczna — rola Bowiego: Nikola Tesla w Prestiżu Christophera Nolana. Reżyser na temat Tesli — czyniąc go konstruktorem maszyny do przenoszenia, a raczej klonowania bytów — sporo fantazjuje, lecz fantazje te są w pewien sposób umotywowane: serbski naukowiec, wynalazca m.in. prądnicy prądu przemiennego, autotransformatora, silnika elektrycznego, elektrowni wodnej, baterii słonecznej, turbiny talerzowej, świetlówki oraz transformatora Tesli, rzeczywiście był nie tylko geniuszem, lecz i ogarniętym różnymi obsesjami — m.in. wolnej energii — dziwakiem i samotnikiem jednocześnie.

Za życia Tesla pozostawał niedoceniany — dopiero po jego śmierci Sąd Najwyższy USA przyznał mu patent twórcy radia, za którego powszechnie uchodzi nagrodzony Noblem Guglielmo Marconi. Sporo z wymienionych urządzeń elektrycznych wynalazł zresztą przypadkowo, pracując nad czymś innym i przepełniony zgoła odmienną, mniej lub bardziej zwariowaną ideą. Jak zauważa Olga Woźniak w „Przekroju”, duch Tesli przyciąga nie tylko elektryków czy entuzjastów technologii, lecz także „fanów UFO, podróży w czasie, czy hodowców gołębi telepatów”, co więcej, w późniejszych latach Tesla utrzymywał, że nawiązał kontakt z Marsjanami, a i jego samego sporo osób po dziś dzień uważa za kosmitę. Skalę odkrywczości i przełomowości wynalazków serbskiego geniusza świat poznał później, a właściwie nadal poznaje.

Ch-ch-ch-ch-changes*

Wszystkie wymienione postaci — tak fikcyjne, jak i autentyczne — łączy przede wszystkim szeroko pojęta odmienność. Wszystkie prowadzą też szczególną walkę — czy to z przewrotnie pojętym człowieczeństwem (Newton), obsesją wiecznej młodości i narkotycznym głodem (Blaylock), nudą, normalnością i obowiązkiem (Jareth), zawiłościami na tle politycznym i religijnym (Piłat), konwencjonalnością sztuki (Warhol) czy wreszcie ograniczeniami nauki (Tesla).

Walka ta, choć oczywiście bywa destrukcyjna i przynosi ofiary, zawsze wymierzona jest w szeroko pojętą stagnację i schematy, owocuje postępem, innowacyjnymi rozwiązaniami i twórczym eksperymentowaniem.

Tu właśnie należałoby przeprowadzić paralelę między muzycznymi dokonaniami Bowiego a działalnością bohaterów granych przez niego na ekranie. I tak jak ci ostatni swoimi czynami i dziełami, tak i David Bowie najnowszą, oryginalną i nawiązującą do śmiertelnej choroby płytą Blackstar udowodnił, że nawet dramatyczne i wyniszczające doświadczenia można przekuć na coś świeżego i inspirującego.

*W artykule wykorzystano fragmenty piosenek Davida Bowiego: kolejno China Girl, Rebel Rebel, The Man Who Sold The World oraz Changes.

***

Bibliografia: J. Ciecieląg: Poncjusz Piłat — prefekt Judei. Kraków 2003; M. Janion: Wampir: biografia symboliczna. Gdańsk 2008; P.Pieniążek: Muppetowa psychoanaliza [w:] „Art Papier”, nr 6 (102) / 2008; Z. Studencki, M. Bycko, V. Mad’arova: Andy Warhol: percepcja życia i twórczości. Sosnowiec 2003; O. Woźniak: Nikola Tesla: Pan Prąd. „Przekrój” 1/2009.

Tomasz Rabsztynabsolwent filologii polskiej na Uniwersytecie Śląskim. Na stałe współpracuje z „Opcjami”. Autor książki Pająk malezyjski, pająk szklany i pająk z Marsa. David Bowie (Warszawa 2013). Pracuje nad książką o Tomie Waitsie.

Czytaj także:
Antek Michnik: Tańcz, tańcza, tańcz poprzez ogień

**Dziennik Opinii nr 45/2016 (1195)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij