Agnieszka Wiśniewska, Kraj

Żeńska końcówka prawyborczego klopsa Platformy

Co prawda nie udało się znaleźć chętnych do udziału w prawyborach organizowanych przez PO, ale wydaje się, że (jedyna) kandydatka na prezydentkę Polski zmusi liderów obozu liberalnego do zapdejtowania słownika o żeńskie końcówki. Felieton Agnieszki Wiśniewskiej.

PO sama napykała sobie biedy. Ogłosili prawybory prezydenckie, a wygląda na to, że nie bardzo z kogo prawybierać. Jedyną kandydatką, która zgłosiła chęć udziału w prezydenckim konkursie PO i którą znamy z nazwiska, jest Małgorzata Kidawa-Błońska. Jest też tajemniczy kandydat. Wkrótce dowiemy się kto to.

Szef powołanej na prawybory PO komisji wyborczej, Rafał Grupiński, zastrzega co prawda, że zgłoszenia mogą jeszcze nadejść pocztą, ale partia Grzegorza Schetyny powinna szykować się na kolejną spektakularna porażkę wizerunkową.

A miało być tak pięknie. Grzegorz Schetyna zapowiadał, że „prawybory prezydenckie pokażą dobre programy, emocje i kandydata, który będzie w stanie odebrać prezydenturę Andrzejowi Dudzie”.

Miało być show, które pokaże, że w PO jest energia, jest debata wewnętrzna, są pomysły. Oczami duszy widziano już te imponujące rozmachem i dramaturgią debaty prawyborcze. Miało być jak w USA, no, może prawie tak samo. A tu klops.

„Platformo, masz już tyle lat, że nie będę cię dłużej utrzymywać”

Zamiast starcia kandydatów i kandydatek, osobowości i wizji dostaliśmy jedynie kolejne rezygnacje znanych twarzy oraz wideoogłoszenia tłumaczące cokolwiek niejasno, dlaczego startować jednak nie będą.

Radosław Sikorski nagrał wideowiadomość, w której tłumaczy, że jest za twardy na udział w prawyborach. „Znacie mnie państwo – gdy walczę, to na całego. Doszedłem do wniosku, że tym razem, w sytuacji totalnego upolitycznienia mediów publicznych przez partię rządzącą, rywalizacja w obozie demokratycznym nie służyłaby sprawie. Każda nasza polemika byłaby bezwzględnie wykorzystana” – mówi Sikorski.

Prawybory prezydenckie – moja decyzja

Moja decyzja ws. prawyborów prezydenckich.

Opublikowany przez Radosława Sikorskiego Wtorek, 19 listopada 2019

Bartosz Arłukowicz, którego wymieniano jako jednego z potencjalnych kandydatów na kandydata, też ogłosił, że nie startuje. I całą dramaturgię szlag trafia.

Ten platformiany klops pokazuje jednak jedną ciekawą rzecz. Walkę z językiem polskim i zmagania z żeńskimi końcówkami. Na początku tej kadencji Sejmu mieliśmy dyskusję o końcówkach rzeczowników wskazujących na płeć, kiedy posłanki Lewicy poprosiły, żeby być opisane jako „posłanki” właśnie, a nie „posłowie”. Bo są kobietami.

Niby nic dziwnego, ale wtedy to obśmiewano. A ostatnio tygodnik „Do Rzeczy” wręcz straszy żeńskimi końcówkami, za pomocą których lewica chce dokonać rewolucji obyczajowej.

[OKŁADKA] "Do Rzeczy" nr 47: Gwałt na języku polskim. Jak feministki próbują zepsuć polszczyznę

Opublikowany przez DoRzeczy Niedziela, 17 listopada 2019

Tymczasem w momencie, kiedy w PO okazało się, że to kobieta jest ich główną kandydatką do startu w wyborach prezydenckich, politycy i media musieli się zmierzyć z wielkim wyzwaniem. Muszą nazwać to, co się właśnie dzieje.

Żeńskie końcówki to kwestia życia i śmierci

Kiedy przewodniczący Schetyna mówił o prawyborach, usłyszeliśmy np.: „Uważam, że pokażą dobrą prezentację programu, dobrą konkurencję, dobre emocje i to, że kandydatka lub kandydat Platformy Obywatelskiej, Koalicji Obywatelskiej […]”. No właśnie: „kandydatka lub kandydat”.

Cud! Oto totalnie naturalne staje się użycie w jednym zdaniu żeńskiej i męskiej formy!

Wybory prezydenckie są do wygrania

Wcześniej Borys Budka w Faktach po faktach mówił: „Nie chodzi o to, by wybrać kogoś, kto jest najpopularniejszy wśród członków Koalicji Obywatelskiej, ale żeby wybrać takiego kandydata bądź kandydatkę, która jest realnym zagrożeniem dla obecnego prezydenta i może realnie w drugiej turze pozyskać jak największą liczbę głosów”.

W materiale TVN opowiadającym o prawyborach widać podobne zmagania z językiem. Dziennikarka komentuje, że Kidawa-Błońska „jest najpoważniejszym, najpoważniejszą pretendentką do tego, by rywalizować w prawyborach. Jak sama mówi, chciałaby mieć kontrakandydata w prawyborach, czy też kontrakandydatkę”.

PRZY KAWIE O SPRAWIE: Czy męskie końcówki grożą seksualizacją polskich dzieci?

I co? Jednak da się wymówić słowo „kontrkandydatka” bez problemu?

Jeśli nie ma innego kandydata czy kandydatki (o tym tajemniczym nic jeszcze nie wiadomo) w prawyborach PO, to z całej prawyborczej akcji zostaje wizerunkowa kompromitacja. Ale może jej produktem ubocznym będzie zmierzenie się z mówieniem w języku polskim o kobietach i mężczyznach w polityce w jednym zdaniu, w jednej myśli. Kto by pomyślał, że nieudane prawybory temu właśnie się przysłużą? Bo pewno nie panowie politycy PO.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Agnieszka Wiśniewska
Agnieszka Wiśniewska
Redaktorka naczelna KrytykaPolityczna.pl
Redaktorka naczelna KrytykaPolityczna.pl, w latach 2009-2015 koordynatorka Klubów Krytyki Politycznej. Absolwentka polonistyki na UKSW, socjologii na UW i studiów podyplomowych w IBL PAN. Autorka biografii Henryki Krzywonos "Duża Solidarność, mała solidarność" i wywiadu-rzeki z Małgorzatą Szumowską "Kino to szkoła przetrwania". Redaktorka książek filmowych m.in."Kino polskie 1989-2009. Historia krytyczna", "Polskie kino dokumentalne 1989-2009. Historia polityczna".
Zamknij