Kraj

Roman Polański jest wybitnym reżyserem. Roman Polański zgwałcił dziecko

29 i 30 listopada Roman Polański był gościem Forum Kina Europejskiego Cinergia. W sobotę miał mieć także spotkanie w Szkole Filmowej w Łodzi. Ostatecznie z niego zrezygnował. W dyskusji, która się rozpętała wokół tego wydarzenia, powtórzono wszystkie argumenty, stanowiska i wyzwiska, które są wypowiadane, kiedy sprawa dotyczy przemocy − pisze Maja Staśko.

Kilka dni przed spotkaniem studenci i absolwenci filmówki napisali list otwarty, w którym sprzeciwili się stosowaniu podwójnych standardów w stosunku do osób uznanych i nierozpoznawalnych oraz przemilczaniu przemocy seksualnej, tak jakby nie istniała lub nie miała znaczenia. Podkreślali, że „powaga tych oskarżeń oraz ich ilość sprawiają, że spotkanie z panem Polańskim na terenie Szkoły byłoby lekceważące wobec wszystkich osób, które doświadczyły przemocowych zachowań seksualnych”. I dodali: „Takie osoby są również wśród nas, są częścią społeczności naszej Szkoły”.

To był nie tylko gest sprzeciwu wobec przyjazdu reżysera oskarżonego o gwałty, ale także moment #MeToo: studentki i studenci filmówki wyznali, że także doświadczyli przemocy seksualnej.

Nie niszczcie mu kariery

Rektor w odpowiedzi napisał oświadczenie, w którym ogłosił, że nie odwoła spotkania. Większą część tekstu poświęcił zasługom Romana Polańskiego – najwybitniejszego absolwenta filmówki. W podniosłych słowach tłumaczył, że „ludzkie życie jest skomplikowanym, pulsującym zjawiskiem, które wymaga uważności i szacunku”. I dodawał: „Nie do nas należy wydawanie wyroków w sprawach tak niejednoznacznych i skomplikowanych jak zarzuty ciążące na Romanie Polańskim”.

Ponad 90 proc. Polek doświadczyło przemocy seksualnej

Justyna Kopińska skomentowała wpis rektora następująco: „Roman Polański jest wybitnym artystą. Zgwałcił też trzynastoletnią dziewczynkę. Jeśli studenci nie życzą sobie obecności twórcy na wykładzie, mają do tego prawo. Zadziwia hipokryzja niektórych ludzi, którzy mówią, że ksiądz zgwałcił, a reżyser »przespał się«.”

W kinie Muranów owacje

Tymczasem w czwartek Roman Polański niezapowiedziany pojawił się na premierze swojego filmu w warszawskim kinie Muranów. Dostał owacje na stojąco.

Polska premiera nie była promowana, w mediach nie pojawiła się informacja o obecności Romana Polańskiego. Na seansie byli także Roman Gutek i Paweł Edelman. Roman Gutek otworzył pokaz: „W kinie Muranów na premierowe pokazy zapraszał osobiście Antonioni, Wim Wenders, Andrzej Wajda, Krzysztof Kieślowski. Teraz do tego grona dołącza Roman Polański”.

„Obyło się bez wielkiego skandalu, manifestacji i okrzyków pełnych oskarżeń, jak we Francji” – podsumowywał Przemysław Bollin.

Oświadczenia, oświadczenia

Gdy media podchwyciły temat, na stronie PWSTiF pojawiło się oświadczenie Szkoły Filmowej w Łodzi, w którym możemy  przeczytać, że władze szkoły nie otrzymały żadnego pisma domagającego się odwołania spotkania. I że pod petycją podpisały się 43 osoby, podczas gdy w szkole uczy się obecnie 868 studentów, a absolwentów jest kilka tysięcy. Autorzy (niepodpisani) oświadczenia wyliczają więc, że pod petycją podpisał się niecały 1% osób, a większość studentek i studentów popiera zorganizowanie spotkania z Polańskim.

Swoje dystansujące się wobec petycji oświadczenie zamieścił też Samorząd Studencki Filmówki, zaznaczając, że to nie zdanie wszystkich studentów: „Nie jesteśmy sądem, nie do nas należy osądzanie osoby Romana Polańskiego. Niepokoją nas natomiast doniesienia medialne, jakoby CAŁA społeczność studencka była przeciwko zaplanowanemu spotkaniu z najwybitniejszym absolwentem naszej uczelni”. I postuluje: „Nie ograniczajmy więc tej przestrzeni tym, którzy chcieliby wziąć udział w spotkaniu z absolwentem uczelni, doświadczonym artystą, chętnym do merytorycznej rozmowy”.

Wyniosłość moralna

Do sprawy odnieśli się także aktorzy. Olgierd Łukaszewicz w programie „Gość Radia Zet” powiedział: „Jeśli [studenci] chcą się spotkać z człowiekiem, który ma dać świadectwo swojej moralności, to pewnie zwycięży ich racja. Jeśli chcą się spotkać z mistrzem kina − kontrowersyjnym, a dla nich partnerem − to będzie dla nich ubogacenie”.

„Leaving Neverland” oczami osoby, która doświadczyła przemocy seksualnej w dzieciństwie

Andrzej Saramowicz odniósł się do sprawy we wpisie na Facebooku:

„Mało mnie już w życiu dziwi, ale protest studentów – części studentów? – Filmówki przeciw spotkaniu z Romanem Polańskim wzbudził moje zdumienie. Przecież tam, gdzie jest temat – pomyślałem w zawodowej naiwności, która ciągle we mnie nie wygasła – prawdziwy reżyser włącza kamerę z wypiekami na twarzy, a nie odwraca się plecami.

Wszak spotkanie z Polańskim jest/było doskonałą okazją do zadania mu wielu – także niewygodnych! – pytań, nie tylko o twórczość, ale i życie. Z tej konfrontacji postaw reżyser Chinatown i Noża w wodzie wcale nie musiałby wyjść zwycięsko. Tymczasem anonimowy protest − bo stoi za nim bliżej nieokreślona grupa, a nie jednostki składające się na nią − oraz żądanie, by do spotkania w ogóle nie doszło (odwołujące się przy tym kabotyńsko do »powagi uczelni«, którą obecność Polańskiego miałaby rzekomo naruszać), są w mojej opinii przejawem bezradności intelektualnej, skrytej za wyniosłością moralną, raczej infantylnie deklarowaną niż dojrzale przeżywaną.”

Pod postem Saramonowicza pojawiło się mnóstwo komentarzy. Między innymi te:

„Dzień dobry, chciałabym zadać niewygodne pytanie. Czy gwałcenie 13-latek wpłynęło na pana twórczość? − czy tak wyobrażacie sobie te »intrygujące« (?!) pytania?”.

„Uczelnia zaprasza skazanego gwałciciela nieletniej dziewczynki, który ucieka przed sprawiedliwością już kolejną dekadę. W świetle kolejnych oskarżeń wielu innych kobiet część studentów protestuje przeciwko zapraszaniu takiego gościa przez uczelnię bez względu na jego dorobek artystyczny. Naprawdę zdumiewające, bezradne intelektualnie, infantylne i wyniosłe moralnie”.

Lepszy gwałciciel, bo wrażliwy?

Sprawę skomentował także łódzki okręg Partii Razem. Jednoznacznie potępił zapraszanie Romana Polańskiego na uczelnię oraz oświadczenie rektora, nazywając je „niebezpiecznym precedensem, który pokazuje, że w środowisku wciąż panuje przekonanie, że osiągnięcia artystyczne mogą być pretekstem do zamykania oczu na krzywdę”.

Bomba w głowie, czyli dzieci molestowane przez księży

Elżbieta Podleśna, aktywistka, napisała na Facebooku:

„Panie Rektorze.
Od twórców oczekuję wielkich dzieł.
I wrażliwości.
I prawdy.
A prawda oznacza, że nie ma »seksu z nieletnią«. Zawsze jest gwałt na dziecku. Czyn pedofilny.
Czy to murarz, czy to ksiądz, czy ojciec, czy pan od muzyki, czy reżyser − każdy jest gwałcicielem dziecka. Nie kochankiem.
Nie ma tak, że jak reżyser, to taki lepszy gwałciciel, bo wrażliwy.
Ksiądz w takim razie jeszcze lepszy. Bo wręcz uduchowiony.
Dziecko jednak nie obcowało ani ze sztuką, ani z absolutem.
Tylko z gwałcicielem.
Więc może być tak, że pańscy studenci są po prostu wrażliwsi i bardziej prawdomówni niż pan, panie rektorze.
Bo pan chce spotkać się z wielkim twórcą.
A oni nie chcą spotykać się z gwałcicielem.
Proste.
Ja szanuję.
Pan też powinien. Nawet jeśli pan nie rozumie.
PS. W młodości pana znałam. Był pan wrażliwy i szukał prawdy”.

„Gwałconko”

Swoje zdanie na ten temat postanowili także przedstawić profesorowie. Prof. Stanisław Bereś uznał: „Wygląda mi na to, że studenci z łódzkiej szkoły filmowej chcą być bardziej papiescy od papieża. Powinni się przenieść do uczelni o. Rydzyka, tam znajdą pełne zrozumienie”.

Prof. Jan Hartman podkreślał: „Roman Polański jest wielkim człowiekiem, prowadzącym życie tak odmienne od naszego, że wydawanie sądów na temat jego uczynków oraz osoby jest znacznie trudniejsze niż osądzanie zwykłych ludzi”.

Jerzy Urban z kolei tekst Gwałconko zaczyna zdaniem: „Ogłoszenie, że w młodości było się zgwałconą, stało się modnym instrumentem kariery medialnej starszych pań. Toteż jakaś dawna drugorzędna modelka poczuła teraz traumę, gdy 45 lat temu Roman Polański miał ją przymusić do seksu z nim”. Tłumaczy, że to na Polańskiego seksualnie „polowano”, a w seksie był „zwierzyną, nie myśliwym”. A następnie przywołuje anegdotę, w której kobiety użyły oskarżenia o gwałt, żeby wyłudzić pieniądze.

Molestowanie nasze powszednie

Jak mówić, nie relatywizując?

Zwykle w takich dyskusjach najchętniej wypowiadają się mężczyźni. Rzadziej słychać głos kobiet związanych z filmem. Dlatego poprosiłam kilka z nich o wypowiedź.

Agnieszka Holland:

Próbowałam napisać krótki komentarz w tej sprawie, ale nie udało mi się. Cokolwiek napisałam, sama ze sobą się nie zgadzałam. W związku z siłą i brutalnością debaty, która wybuchła również w mediach społecznościowych, każda wypowiedź grozi tym, że człowiek znajdzie się między dwoma młyńskimi kamieniami. Myślę, że nie ma już co mówić o Romanie Polańskim, bo wciąż powtarzają się te same argumenty. Warto natomiast spojrzeć szerzej na konsekwencje niewątpliwie rewolucyjnych zmian społecznych. Bo choć prawnie i moralnie te sprawy wydają się bardzo jednoznaczne − budzą wcale niejednoznaczne emocje i lęki. Jak mówić o tej komplikacji, nie relatywizując zła i krzywdy ofiar? Nie znalazłam jeszcze w miarę bezpiecznego języka.

Tak wygląda sytuacja dziewczyn i młodych kobiet w świecie bez edukacji seksualnej

Aleksandra Domańska:

Ja sama miałam w szkole filmowej sytuację, w której mnie wykorzystano. I nie zrobiłam nic, zmroziło mnie. A kiedy wreszcie znalazłam w sobie siłę, żeby powiedzieć o tym władzom szkoły, sprawa została zamieciona pod dywan. W gronie moich znajomych też wychodzą sprawy − po latach. Dzielimy się tym wreszcie ze sobą. Trzeba o tym rozmawiać, właśnie teraz – to jest ten moment.

Sama wiem, z czym wiąże się przemoc, dlatego takie wrażenie zrobiła na mnie petycja studentów, w której przyznają: wśród nas też są osoby, które doświadczyły przemocy.

Po przemocy pojawia się odrzucenie, bezradność, osamotnienie, obwinianie samej siebie. Te okropne myśli: to ze mną jest coś nie tak. Gdy ktoś doświadcza przemocy i znajduje odwagę, żeby o siebie zawalczyć, jest bohaterem – przede wszystkim bohaterem własnego losu.

Szkoda, że właśnie ta część oświadczenia została zupełnie zignorowana. Podziwiam odwagę protestujących i życzę im, żeby nie przejmowały się opiniami ludzi, którym brakuje podstawowej empatii. Obserwujemy to po reakcjach na słowa pracownic teatru Bagatela. Ja też słyszałam komentarze: „daj spokój, każdemu może się zdarzyć, on jest takim wesołym chłopakiem”.

Superbohaterki z Teatru Bagatela w Krakowie

Bardzo bym chciała, by wreszcie dyskusja na ten temat była możliwa na poziomie merytorycznym. Ostatnio często słyszę: „teraz już nic nie można powiedzieć kobiecie, bo oskarży o molestowanie”. Naprawdę chcemy toczyć rozmowę na takim poziomie? Często ludzie nie zdają sobie sprawy, ile ich słowa mogą wyrządzić złego – dlatego rozmawiajmy o tym ze sobą, dzielmy się doświadczeniami. I słuchajmy tych, którzy dotychczas nie byli dopuszczani do głosu.

A studenci i studentki, którzy mówią o przemocy – nie poddawajcie się!

Jak powinna się zachowywać ofiara gwałtu, żeby jej uwierzono?

czytaj także

Karolina Korwin Piotrowska:

Polański jest geniuszem kina o skomplikowanej biografii. Dla każdego filmowca spotkanie z nim na gruncie zawodowym może być potężną nauką i inspiracją. To najbardziej znany na świecie absolwent tej szkoły. Istnieje jednak problem z oskarżeniami pod jego adresem. Studenci mogli wykorzystać spotkanie z nim, żeby zadać ważne pytania nie tylko o filmy, ale i o owe oskarżenia właśnie.

Obecni studenci są bardzo uwrażliwieni na wiele rzeczy. Są czuli na to, co pokoleniom Polańskiego i młodszym wydawało się „normalne”. Czasy się zmieniły, idzie nowe pokolenie, ten list jest tego dowodem.

Polskie #MeToo będzie miało twarz studenta. Kogoś młodego, oderwanego od układów. Przykład aktorek z Bagateli i hejtu, jaki je spotyka, także ze strony środowiska, pokazuje, że cała nadzieja w młodych. Oni patrzą inaczej.

Prawo do niemilczenia [o „Missouli” Jona Krakauera]

3 lata temu chciałam zrobić program o #MeToo w Polsce. Słyszałam opowieści o szklanym suficie, molestowaniu, chamskich uwagach. Przed kamerą jednak nikt nie zdecydował się mówić.

I ja nikogo nie oskarżam. Ci ludzie, te kobiety, mężczyźni, muszą żyć, pracować, płacić rachunki. Przykład Magdaleny Schejbal, której do dziś niemal nikt nie zatrudnia, jest ostrzeżeniem. W Polsce aktorka może nie mieć talentu, urody, dykcji, osobowości, ale nie może być „trudna”. Nikt nie chce problemów.

Kiedy Nicole Kidman albo Meryl Streep powiedzą o mobbingu czy molestowaniu, nie boją się, że nie będą miały pracy, nie dostaną zaproszenia na castingi. Im nie zostanie przylepiona łatka „trudnej”.

U nas jest inny rynek. Dlatego rewolucji nie będzie. Raczej ewolucja. List dzieciaków z Łodzi jest tego dowodem.

Skazane na gwałt

czytaj także

Skazane na gwałt

Wiktor Cyrny

Sylwia Chutnik:

Sprawa jest dla mnie jasna: nie ma miejsca na kulturę gwałtu ani na uczelni, ani w innej instytucji. Nigdzie. Zacznijmy słuchać ofiar i przestańmy trząść się nad osobami, które nawet nie są w stanie przyznać się do winy.

Wszyscy o tym wiedzą

Na przyznanie Polańskiemu statuetki Złotego Glana, odbywające się dzień przed planowanym spotkaniem na uczelni, przyszło kilka osób z transparentem i szczekaczką. To dziewczyny, które założyły Facebookowy profil „Czytamy Oświadczenie Rektora ws. wizyty Romana Polańskiego”.

– Przyszłyśmy, ponieważ uważamy nagradzanie człowieka, który zgwałcił 13-letnią dziewczynkę, za społecznie nieodpowiedzialne – mówi Małgorzata Szutowicz. – Chciałyśmy przypomnieć widzom, którzy właśnie mieli obejrzeć nowy film Polańskiego, kim jest jego reżyser. Gdy powiedziałam „Dzień dobry państwu, Roman Polański zgwałcił dziecko”, ludzie obok westchnęli ciężko, jakby słyszeli to już milion razy i mieli dość tematu.

Jedna osoba zaczęła klaskać. Tuż potem ochroniarze się na mnie rzucili i wykręcili mi ręce. Gdy byłam brutalnie wyprowadzana i powtarzałam, że Polański się przyznał do gwałtu, ochroniarz odpowiedział, że wszyscy o tym wiedzą. To najbardziej zapadło mi w pamięć: wszyscy o tym wiedzą i nikt sobie z tego nic nie robi.

„Kilku krzykliwych gówniarzy”

W nocy przed spotkaniem na profilu Facebookowym pojawiła się informacja, że na prośbę Romana Polańskiego spotkanie na uczelni zostało odwołane.

Pod wpisem możemy przeczytać setki komentarzy: „Cześć wam debilni studenci tamtejszej szkoły. W głowach wam się poprzewracało”; „Szkoda, że taki wielki reżyser jak Pan Roman uległ presji kilku krzykliwych gówniarzy….”; „I jak zwykle głupota zwycięża…”; „Nie poznaję moich rodaków. Tym zabójczym jadem wkrótce sami się unicestwicie. Albo rozmawiam z głupkami?”.

„Ilość partnerów tej pani trochę niezgodna z wychowaniem koz..je…ów”

Ale spotkanie na uczelni i tak się odbyło. Tyle że nie było spotkaniem z Romanem Polańskim.

– Protestowałyśmy jako grupa studentek, były także Łódzkie Dziewuchy Dziewuchom i Stop Bzdurom – mówi Łania Madej. – Gdy zaczęłyśmy mówić przez szczekaczkę, ludzie jakby oszaleli. Próbowali nam wyrywać szczekaczkę − dostałam przez to szczekaczką w zęby. Zeszli się profesorowie, dla których większym problemem było to, że ich zajęcia zostały przerywane, niż sam gwałt. Byłyśmy nazywane agresywnymi – chociaż to my byłyśmy popychane, nas obrażano, nazywano gwałcicielkami. Jedna z kobiet zapytała nas, czy zostałyśmy zgwałcone, i próbowała wymusić odpowiedź, śmiejąc nam się w twarz. Ludzie krzyczeli o mowie nienawiści, gdy przeklinałyśmy, a słyszałyśmy: „ty kurwo” i „spierdalaj”. Profesor wypominał nam, że został obudzony, po czym zaczął krzyczeć, że to jego dom.

Reżyser i wykładowca filmówki Grzegorz Wiśniewski rzucił telefonem jednej z nas, gdy ta filmowała jego agresję – ekran komórki jest totalnie zniszczony. Nie miałyśmy nawet za bardzo okazji powiedzieć czegokolwiek, bo osoby po przeciwnej stronie były całkowicie głuche na nasze słowa. Oni nie chcieli słuchać nas, naszych historii i naszej perspektywy – oni chcieli porozmawiać z Polańskim o perspektywie w filmie i jak używa światła, więc nas atakowali i obrażali – opowiada Madej.

#MeToo w Polsce

#MeToo związane ze środowiskiem aktorskim i filmowym dociera do Polski – najpierw aktorki z teatru Bagatela przerwały milczenie, teraz studentki i studenci łódzkiej filmówki opowiadają, że także doświadczali przemocy. Przyjazd Polańskiego do Polski uwydatnił stanowiska oraz argumenty, które w sytuacji przemocy pojawiają się za każdym razem.

Odwołano spotkanie z Romanem Polańskim, ale to nie oznacza, że studentki i studenci nie spotykają się z przemocą.

*
Pracownice i pracownicy branży filmowej i teatralnej – jeśli chciałybyście opowiedzieć o przemocy, której doświadczyłyście, napiszcie: [email protected]. Możecie też skontaktować się ze mną na Facebooku i Instagramie @majakstasko.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Maja Staśko
Maja Staśko
Dziennikarka, aktywistka
Dziennikarka, scenarzystka, aktywistka. Współautorka książek „Gwałt to przecież komplement. Czym jest kultura gwałtu?” oraz „Gwałt polski”. Na co dzień wspiera osoby po doświadczeniu przemocy. Obecnie pracuje nad książką o patoinfluencerach.
Zamknij