Twój koszyk jest obecnie pusty!
Polska robi wszystko, żeby wyhodować u siebie ukraińskie faszystowskie bojówki
Polska ma obecnie na swoich ziemiach społeczność bliską kulturowo i językowo, pracowitą, początkowo bardzo wdzięczną za pomoc. Mimo to powtarza te same błędy, co państwa Europy Zachodniej i II RP.
Wyobraź sobie, że jesteś Ukraińcem i idziesz do polskiej szkoły. Początkowo niewiele rozumiesz, w domu mówi się głównie po ukraińsku. Ale jesteś dzieckiem, a dzieci szybko się uczą. Pierwsze słowa są zresztą dość zrozumiałe. Już je przecież słyszałeś: „wypierdalaj na Ukrainę”, „won na front”, „Wołyń pamiętamy”.
Z czasem rozumiesz jednak coraz więcej, niemal wszystko. Łapiesz język na tyle, że matka do ciebie zadzwoni za każdym razem, gdy polska pani znowu chce ją przyciąć na hajs. Albo na tyle, żeby zrozumieć ironiczne, pogardliwe komentarze, półsłówka i gesty: jakie masz buty, jak wyglądasz i jak bardzo naznaczony jesteś „ukrowym” akcentem.
Z początku nie rozumiesz — przecież jesteście z Polakami po tej samej stronie. Przeciwko ruskim. Ale w twojej szkole nikt nie krzyczy „Katyń pamiętamy” czy „Auschwitz pamiętamy”. Wszyscy pamiętają tylko Wołyń. 40 milionów bliskich ofiar Wołynia.
Po szkole trochę przemykasz opłotkami, trochę się stawiasz. Polacy ciągle każą ci przepraszać i dziękować za gościnę. Ale ty wcale nie chciałeś tu przyjeżdżać. Do tego syfu i polskiego smogu. I tak masz jednak lepiej niż twoja siostra, którą Polacy, wnuczki pokolenia JP II, regularnie wyzywają od ukraińskich kurew i bladzi.
Szkoła staje się coraz gorsza, a ty co chwila masz porwane ubranie albo siniaki na łbie. Ale do czasu. Wkrótce spikniecie się z kilkoma innymi jak ty „jebanymi Ukrami”. Chodzicie grupą i tłuczecie się na gołe pięści. Matka załamuje ręce, ojciec nie może, bo przecież dawno zginął. Babka przeklina polską swołocz. Ty mniej przeklinasz, więcej się bijesz.
Jak się okazuje, takich jak ty jest wielu. Dorastacie. Trochę przyćpasz, dużo popijasz, ale przede wszystkim biegasz po mieście i się tłuczesz. Głównie z Polakami. My i białoruscy przeciwko Lachom.
Wkrótce trafiasz do „poważniejszych ludzi”. Mają pieniądze, mają respekt. „Polaczki”, którzy wyzywali cię, ciągle boją się ich i stąpają przy nich na paluszkach. Powiadają, że ci typy przeszły wojnę, że tak jak ty wszystko na niej stracili i tak samo jest im wszystko jedno. I że krzywdzą innych nawet dla zabawy – nie ma w nich żadnych uczuć, są jak czarna studnia bez dna. Trochę się ich boisz, ale w sumie bardziej ci imponują.
Twoja matka zarabia połowę średniej krajowej, sprzątając polskie kible, a o twoim ojcu nikt już nie pamięta. Zwłaszcza ten polski sąsiad, co to przychodzi do matki niby pomagać, ale obaj wiecie, że chodzi mu o coś zupełnie innego. Za to oni – weterani – oni cię przygarniają. Wyciągają rękę, nie krytykują. Dają moc, dają siłę. Dają przede wszystkim wspólnotę. Zarabiasz pierwsze, dla ciebie znaczne, pieniądze. Matka i siostra nie muszą już pracować, ale matka pieniędzy nie chce. Mówi, że są trefne. Dla ciebie trefne było całe wasze życie.
Do podejrzanych typów chodzisz coraz częściej. Słyszysz coś o Banderze, o polskich panach i o tym, jak to cały świat się bał kozaków. Pamiętasz, jak w szkole uczyli cię o buntach kozackich, ale już wtedy czułeś, że to są przecież „nasi”. Przez lata miałeś na to jednak trochę wyjebane, liczy się przecież tu i teraz. Ale widzisz, że jak tylko wspomnisz Banderę, to Polaczki dostają piany. A ty lubisz to uczucie. Lubisz, jak się pieklą Lachy. Golisz łeb na łyso, tatuujesz sobie całą tę Banderę na przedramieniu i ciągle krzyczysz: UPA, Bandera, UPA.
Ściskasz w pięściach kastet i wiesz, że jesteś gotowy.
Od kilku lat Polacy robią autentycznie wszystko, żeby wyhodować sobie faszystowskie bojówki, które nie będą ani tak grzeczne, ani tak potulne, jak obecna fala uchodźców. Od kilku lat Polacy nie rozumieją, że Ukraińcy tu w ogromnej swej liczbie ZOSTANĄ. Polska jest na tyle stabilna militarnie, na tyle zasobna gospodarczo i na tyle bliska kulturowo, że nadaje się znakomicie do alternatywnego życia ukraińskiej emigracji.
Tyle że te dzieci, których teraz w warszawskich szkołach bywa nawet 1/3, będą przez kolejne lata wychowywać się w nienawiści do Polski. Przez Polaków. Będą czuć się szykanowane, pogardzane, wyzywane. To, co dzieje się w polityce, błyskawicznie przenosi się do domów, a to, co jest w domach, błyskawicznie przenosi się do szkół. Gdy będą ciągle słyszeć od Polaków „wypierdalaj na Ukrainę”, gdy będą się bali odezwać przy Polakach, bo zdradzą swój akcent, to Polskę znienawidzą. A gdy szybko spostrzegą, że tchórzliwe polskie społeczeństwo boi się głównie siły fizycznej i wszystkie te mędrki milkną, gdy widzą kilku łysych z bejsbolami, to szybko wejdą w to środowisko. I co Polacy wtedy zrobią? Zadzwonią po własnych kiboli? Podpowiem – raczej nie odbiorą, bo z tymi ukraińskimi będą razem dilować narkotykami przemycanymi szlakiem przez Przemyśl.
Polska ma obecnie na swoich ziemiach społeczność ukraińską – bliską kulturowo i językowo, pracowitą, początkowo bardzo wdzięczną za pomoc. Społeczność, która przy swojej ogromnej liczebności nie sprawia większych problemów z prawem. A mimo to Polska powtarza te same błędy, co państwa Europy Zachodniej. I te same, które popełniła Druga Rzeczpospolita, przepełniona wzajemną niechęcią między Polakami a mniejszościami narodowymi.
Polacy wierzą, że szczucie na Ukraińców ujdzie im płazem tak samo, jak szczucie na osoby LGBT, ale historia uczy, że w przypadku nienawiści do całych narodów szczucie kończy się mniej „szczęśliwie”. Cóż, być może tak być musi. Być może ten polski, wielki naród jest tak głupi, że zawsze sam sobie wbije kij w szprychy, a potem będzie płakać, że go znowu biją. Bo zamiast współpracy znowu wybrał generowanie inkubatorów prawackiej nienawiści.






























Komentarze
Krytyka potrzebuje Twojego głosu. Dołącz do dyskusji. Komentarze mogą być moderowane.