Prokuratura oskarża polską obywatelkę o „udzielenie schronienia i odpoczynku”, a także o „dostarczenie pożywienia oraz ubrania podczas ich pobytu w lesie” i udzielenie instrukcji, co zrobić, jeśli się w lesie spotka funkcjonariuszy.
Gościna została udzielona w dniach 20–22 marca 2022 roku. To zarzuty z art. 264a par. 1 Kk („Kto, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej, umożliwia lub ułatwia innej osobie pobyt na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej wbrew przepisom, podlega karze pozbawienia wolności od trzech miesięcy do lat pięciu”).
czytaj także
Prokuratura oskarża polską obywatelkę o to, że udzieliła gościny. Nie rozumiem, dlaczego nie ma powszechnej wrzawy w tej sprawie. Wszak to zamach na najstarsze, najświętsze polskie tradycje. W dodatku ugruntowane legendą chrześcijańską o wędrowcach, którzy z Czech i Moraw przyszli i znaleźli schronienie w chacie Piasta. Po więcej odsyłam do Jana Długosza albo i Starej Baśni Kraszewskiego. Polska demokracja nie wzięła się znikąd, ale z tradycji, w której autokratów, despotów i dyktatorów zjadały myszy, a wędrowców goszczono.
„Korzyści osobiste”
Nie do końca jasny jest w tym oskarżeniu termin „korzyści osobiste” oraz to, kto miał je odnieść. Z pewnością osobistą korzyść odnieśli goście – przeżyła cała rodzina z siedmiorgiem dzieci. To tak naprawdę korzyść również dla państwa polskiego, które w innym przypadku mogłoby odpowiadać za nieudzielenie pomocy, narażenie życia i zdrowia osób, które znalazły się na jego terytorium.
„Nie sądziłam, że istnieje paragraf, który mówi, że przekazanie drugiej osobie jedzenia, picia, ubrań i lekarstw jest karalne. Gdyby ktoś mi o tym powiedział, nie uwierzyłabym. A jednak czeka mnie sprawa w sądzie i może nawet wyrok za to, że udzieliłam ludziom pomocy, że chciałam zabrać z lasu rodzinę z dziećmi, bo nie wyobrażałam sobie, że powtórzą los dzieci z Michałowa” – pisze oskarżona w oświadczeniu.
Czego nie wolno fotografować na granicy? Straż graniczna wciąż utrudnia pracę dziennikarzom
czytaj także
Jak tłumaczy Radosław Baszuk – adwokat oskarżonych – zakres korzyści majątkowej lub osobistej jako pojęcia kodeksowego jest ograniczony do korzyści niegodziwych. Czyli inaczej, niż wynika to z języka polskiego, gdzie korzyść nie jest podejrzana. Według Kodeksu karnego jest. Korzyść jest „niegodziwa” albo „bezprawna”. Bo kontekstem dla artykułu 264a par. 1 Kk jest oczywiście przemyt ludzi do strefy Schengen.
Czy dla tego przepisu „nieułatwianie” pobytu jest najwyższą wartością, dla której warto poświęcić inne? Radosław Baszuk przekonuje, że nie. – Pojawienie się art. 264a par. 1 Kodeksu karnego w polskim prawie wynika z realizacji decyzji ramowej 2002/946/WSiSW Rady Unii Europejskiej dnia 28 listopada 2002 roku oraz dyrektywy Rady 2002/90/WE z dnia 28 listopada 2002 roku, która stwierdza, że stosuje się ją „bez uszczerbku dla ochrony zapewnianej uchodźcom i osobom ubiegającym się o azyl zgodnie z międzynarodowym prawem dotyczącym uchodźców lub innymi międzynarodowymi instrumentami związanymi z prawami człowieka”.
Państwo członkowskie może zaś zdecydować, że sankcji nie nałoży, gdy celem jest pomoc humanitarna. Czyli pomoc humanitarna oraz prawa człowieka są ważniejsze niż „ułatwianie”, bo sąd ustalił już, że nie było przemytu. Czwórka z oskarżonej teraz piątki osób dostała w 2022 roku zarzuty organizowania przekroczeń granicy (cztery osoby dwoma samochodami przewoziły sześć osób). Były wnioski o areszt, które jednak nie zostały uwzględnione, bo sądy dwóch instancji nie znalazły żadnych dowodów na popełnienie takiego przestępstwa. Teraz to samo zdarzenie próbuje się opisać za pomocą art. 264a par. 1. Kk.
czytaj także
Czy gościnność, zwykła gościnność może być karalna? Przecież nikt z obywateli nie ma obowiązku ani nawet prawa legitymować swoich gości. Ani tych, których podwozi samochodem.
– Stawianie takiego zarzutu z prawnego punktu widzenia jest kuriozalne – mówi adwokat Radosław Baszuk. – W dodatku wygląda to po prostu fatalnie. Polskie państwo ściga ludzi za to, że pozwolili komuś zjeść, ubrać się, wyspać.
Bezpieczeństwo
Zmienił się rząd, na praworządny i demokratyczny, zony już formalnie nie ma, ale pas bezprawia pozostał. Bo „elementy humanitaryzmu”, o których mówił wiceminister Duszczyk, to bajki. Premier opowiada o tym, jak ciężką służbę pełnią na granicy funkcjonariusze państwa, kolejni demokratyczni politycy bez zająknięcia używają nowomowy słynnej już rzeczniczki straży granicznej Anny Michalskiej, która opowiadała o „odprowadzaniu do linii granicy”, pomijając noc, las, druty, krzyki, prośby, płacz, gaz łzawiący, zimno, brak wody, brak przytomności, brak pomocy. Od objęcia władzy przez demokratów do 16 maja służby dopuściły się już – według szacunków Grupy Granica – 4117 wywózek.
Słuchaj podcastu „Blok wschodni”:
Przyznam, że nie tak wyobrażałam sobie „politykę bezpieczeństwa” nowego rządu. Miałam nadzieję, że bezpieczeństwo będzie kluczem do wzmacniania instytucji państwowych, do współdziałania resortów, że na przykład w ramach zabezpieczania granicy Lasy Państwowe zatrzymają wycinki na przygranicznych obszarach. Że zacznie się budowa polityki migracyjnej. Tymczasem rząd KO robi ten sam teatr co rząd PiS. Teatr bezpieczeństwa, bo ani nie ma rzeczywistego zagrożenia ze strony migrantów, ani nie widać, by zapory działały – kolejna na granicy polsko-niemieckiej ciągnie się przez 25 kilometrów. Ofiarami są zaś cywile, których miejscowi się nie boją, a widują ich codziennie od dwóch lat.
Polowanie na ludzi. Hanna Machińska o polityce migracyjnej rządu
czytaj także
To nie są zastępy z bronią, czołgami, rakietami i opancerzonymi wozami. To cywile, często młodzież, a nawet dzieci z krajów, z których zapewne trzeba uciekać, a im starczyło determinacji, odwagi i pieniędzy. Tymczasem już kolejny tydzień poważni dziennikarze pozwalają wybrzmiewać pomysłom, by zaminować pas graniczny. Kolejny już raz Zbigniew Parafianowicz nie chce zobaczyć różnicy między rosyjskimi żołnierzami a bezbronnymi migrantami, szukającymi szansy na lepsze życie albo życie w ogóle. Donald Tusk obiecuje zaś 10 mld na zabetonowanie granicy, na linię umocnień, bunkrów.
Inwestycja w Podlasie?
Donald Tusk nie znalazł czasu na spotkanie z lokalną społecznością i rozmowę o regionie. Spotkał się tylko ze służbami i opowiedział o bezpieczeństwie. Ale czy bunkry za 10 mld to na pewno najlepsza inwestycja w bezpieczeństwo? Płot na granicy kosztował 1,6 mld i nie działa, teraz dojdzie dodatkowe 10 mld, do tego utrzymanie olbrzymiej liczby służb już trzeci rok – a wszystko po to, by okaleczać ludzi, których nasze państwo potrzebuje, gospodarczo i kulturowo. Wobec których, jako państwo demokratyczne, ma zobowiązania, bo uciekają z krajów niedawno sojuszniczych, jak Afganistan, z krajów rządzonych przez tyranów, jak Syria czy Iran, z krajów ogarniętych wojną, jak Somalia.
(Nie)zatrzymanie ukraińskich dziennikarzy, czyli granicyzacja w działaniu
czytaj także
Gdyby te gigantyczne pieniądze włożyć w politykę migracyjną i rozwój Podlasia, na wymierne korzyści nie trzeba by długo czekać. Ale nowy rząd dla Podlasia ma tylko bunkry, kawał Polski, jeden z najczystszych, najcenniejszych przyrodniczo regionów zamienia w poligon. Najcenniejszy również w kontekście klimatycznym. Jakie będą koszty zniszczeń dokonanych przy okazji inwestycji za 10 mld? To warto policzyć, bo to nasze pieniądze oraz pieniądze z UE, wydawane zgodnie z pomysłami partii skrajnie prawicowych, które chętnie posługują się w debatach potrzebami krajów takich jak Węgry (gdzie płot jest potrójny – a nadal przechodzą przez niego ludzie) i Polski – i które podobno błagają o pieniądze na jeszcze wyższe mury.
W tym kontekście warto też śledzić działania prokuratury. Dzisiejsze oskarżenie to być może jeszcze postscriptum działań poprzedniej, upolitycznionej prokuratury, próbującej zastraszać aktywistów, bo było to zgodne z propagandowym przekazem. Jak będzie teraz? Zobaczymy. To, co wiadomo na pewno, to że arogancja i poczucie bezkarności służb wobec takiej polityki rządu tylko się umocni, co odbije się na bezpieczeństwie obywateli i szacunku dla naszych praw.