Kinga Dunin

Rytuał Trzeciego Maja

Wielka majówka obezwładnia, przynajmniej mnie obezwładniła. Unoszący się w powietrzu przymus wyjechania Gdzieś potraktowałam metaforycznie, wystarczyło wycofać się, odsunąć, nie zaglądać do prasy, nie czytać wiadomości. To bardzo przyjemne, nie wymaga stania w korkach, tłoczenia się w pociągach, usilnego wypoczywania. Można relaksować się ekstensywnie. Ze stanu tego nie wytraciła mnie piękna tradycja robotniczego święta, a dopiero 3 maja, kiedy to  podczas śniadania odruchowo włączyłam telewizor i zapatrzyłam na balet dziwnie poprzebieranych panów – w tył, w przód, dyganie i machanie. Nie wiem, czy to specjalna etykieta trzeciomajowa, rekonstruktorzy, czy aktualnie obowiązujący krok defiladowy Wojska Polskiego. W każdym razie potem przemawiał prezydent. Ponieważ byłam obezwładniona oraz oczarowana baletem, niedokładnie słuchałam i niewiele rozumiałam poza tym, że naród narodowi z narodem, o narodzie!  A jak nie naród to Polska Polsce z Polską.


Rytuały są równie obezwładniające jak kanikuła. Warunkiem prawidłowego odbycia rytuału jest niezastanawianie się nad tym, co on oznacza. Zawsze mnie ciekawiło, jak wielu spośród zgromadzonych podczas mszy zdaje sobie sprawę z tego, że na ich oczach wydarza się cud, a następnie spożywają ludzkie ciało. Kiedy jeszcze nie byłam ateistką, nigdy mi to nie przyszło do głowy, mimo iż jest to powiedziane wprost. Teraz rytuał ten mnie przeraża, chociaż wpisany w moje ciało nadal działa. Kolana same klękają, usta mówią „I z duchem Twoim”. Siłą woli muszę się przed tym powstrzymywać. (Tak, chodzę czasem do kościoła, bo tam odbywają się rozmaite ceremonie. I jestem ateistką katolicką, a nie np. prawosławną.)


Rytuały trzeciomajowe są stosunkowo nowe, oglądane z boku przypominają teatr, są w oczywisty sposób polityczne, skonstruowane, mają swoje instrumentalne cele i jest to banalna konstatacja. Poza tym opowiadają jednak jakąś mityczną historię, a mit ma swoje prawa. Nikt nie ma obowiązku w niego wierzyć, a z drugiej strony jest prawdziwy jak przemiana hostii i wina w ciało i krew Jezusa Chrystusa. Staje się odruchem. Naród, Polska, o polski narodzie! I podpis w telewizorze też głosił, że to obchody święta narodowego, a nie państwowego. Państwowe wydawałoby się bardziej a propos, bo konstytucja ma coś wspólnego z państwem. Jeśli jednak narodowe, to o jaki naród chodzi? Przecież do czasów Konstytucji 3 maja ludność mówiąca po polsku zamieszkiwała państwo federacyjne, w którym nawet nie była większością.


Mit, do którego odnosi się rytuał trzeciomajowy, to mit wielkiej Polski dla Polaków mówiących po polsku i wyznających rzymski katolicyzm. Polski, która istniała od czasów Piastów, a w swojej najlepszej formie sięgała od morza do morza. I zawsze była i jest bardzo tolerancyjna, to znaczy dobrze traktowała swoje mniejszości, z naciskiem na swoje, pozwalała im na wyznawanie różnych religii, w ogóle była prymusem tolerancji w Europie. Tyle, że nie było wtedy żadnej Polski, tylko Rzeczpospolita Obojga Narodów. Nazwa też myląca, bo tych wspólnot etnicznych, nie będących jeszcze nowoczesnymi narodami, było dużo więcej. Nawet jeśli wśród szlachty, a to ona stanowiła wtedy naród, z czasem zaczynała dominować kultura polska, to było jeszcze 90% tutejszych, dość rozmaitych. Gdybyśmy mieli więcej szczęścia, moglibyśmy być dzisiaj wielką Szwajcarią Wschodu, ale się nie udało. Ach, gdyby jeszcze udało się rozdmuchać protestantyzm, a stłumić katolicyzm… Niestety, jesteśmy Polską po polsku dla Polaków katolików. I Konstytucja 3 maja, choć natychmiast przetłumaczona na litewski, była krokiem w tym właśnie kierunku. Z tego powodu parlament litewski w zeszłym roku, kiedy rocznica była okrąglejsza, nie chciał jej uczcić.


Może jest to więc właściwie oznaczony moment, kiedy zaczęliśmy staczać się w naród, ale czy jest to powód do świętowania? 

 

 

 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kinga Dunin
Kinga Dunin
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka. Od 1977 roku współpracowniczka KOR oraz Niezależnej Oficyny Wydawniczej. Po roku 1989 współpracowała z ruchem feministycznym. Współzałożycielka partii Zielonych. Autorka licznych publikacji (m.in. „Tao gospodyni domowej”, „Karoca z dyni” – finalistka Nagrody Literackiej Nike w 2001) i opracowań naukowych (m.in. współautorka i współredaktorka pracy socjologicznej "Cudze problemy. O ważności tego, co nieważne”). Autorka książek "Czytając Polskę. Literatura polska po roku 1989 wobec dylematów nowoczesności", "Zadyma", "Kochaj i rób".
Zamknij